14 grudnia, godz. 15.00
Jasełka u Piątka
O znienawidzona, rokroczna torturo!
W gąszczu tabletów, telefonów i innych nagrywarek, pośród uszminkowanych ust matek i babek, w nerwowej atmosferze. Dzieci pobudzone, rodzice stłoczeni, panie zmęczone.
Morale Piątka-baranka padło na widok Jareckiej, która torując sobie drogę maczetą, dobrnęła do syna z czystą koszulą. Na szczęście rola czarnego barana sprowadzała się do jakiegoś: "zapraszamy na jasełka", które Piątek wyrecytował automatycznie nie wypuszczając z objęć swojej matki, i już można było udać się na tyły sali, gdzie wypadało zaczekać jeszcze na prezenty i uf.
Odfajkowane.
14 grudnia, godz. 16.00
Jasełka u Czwórki.
O znienawidzona, rokroczna torturo!
Ponieważ Jarecka przybyła na ten spektakl wprost z piętra wyżej, ergo - wcześniej niż inni - zajęła sobie miejsce w pierwszym rzędzie, za plecami (i jeszcze niżej) mając tablety, telefony i inne nagrywarki.
Zmęczony baran usnął na kolanach Jareckiej i jej samej niewiele brakowało, żeby pójść w jego ślady.
No ale już, prezenty rozdane, odfajkowane.
14 grudnia (rok ciągle ten sam, 2016), godz. 18.00
Zebranie w gimnazjum.
Lista mailowa do rodziców uzupełniona, składka klasowa ściągnięta.
- Drodzy państwo - rzecze młodziutka wychowawczyni - właśnie zdałam sobie sprawę, że u progu liceum nasze dzieci spotkają się z młodszym rocznikiem, który charakteryzuje liczebność (wyż demograficzny) i niepospolita ambicja. Na dzień dzisiejszy szanse na dostanie się do liceum daję najwyżej jednej trzeciej klasy.
Borze sosnowy, czyli pięciu osobom.
Jarecka znów poczuła ten odpływ energii, co na pierwszym zebraniu, kiedy wyszło na jaw, że na szesnaście osób dziesięcioro ma orzeczenie o różnych poznawczych dysfunkcjach. W torbie zmaterializował się ten sam co wtedy bacik; a masz, ty leniwa matko, nie chciało się dziecka wozić do lepszej szkoły, nie chciało się wchodzić w całkiem nowe środowisko, zaprzepaścisz ty ten talent, a masz! - nie masz tu dla niego rywala, motywacji, pójdzie do branżówki razem z kolegami.
14 grudnia, 18.30
Zebranie u Dwójki.
- Skoro panie nie mogą sobie poradzić z naszą klasą, mamy pomysł! Podzielmy ją! Wszak pierwsze klasy są dwie, choć cały rocznik liczy dokładnie tyle, co nasza klasa. Napiszmy petycję do wójta, kto jest za?
- Ale w pierwszej klasie jest dziecko sołtysa - zauważył ktoś przytomnie.
A potem już było jak zwykle, czyli czemu pani tyle krzyczy i tak narzeka i tyle zadaje, jak dzieci żle się uczą to nie wymagajmy od nich tyle, noooo!
Wieczorem Jareccy musieli napić się tego napoju, który powiększył Alicję z Krainy Czarów, cudem się to udało, bo już ledwo dosięgali blatu.
15 grudnia, godz.18.00
Koncert w Gminnym Ośrodku Kultury.
Wśród artystów - Trójka, która w tym roku pobiera lekcje śpiewu.
Sala zatłoczona, tablety, telefony i inne narzędzia nagrywające plus Jaśnie Panicz w roli fotoreportera; w tym roku pobiera nauki w dziedzinie fotografii, przyszedł na koncert wprost ze swoich zajęć piętro wyżej.
Trójka i jej koleżanki wyglądały olśniewająco (czemu Czwórka, zajęta przy bufecie na tyłach sali, musi uwierzyć na słowo). I znów Jarecka nie mogła się nadziwić, że jej córka ma urodę tak oryginalną, że drugiego takiego dziecka nie ma na świecie. No, chyba, że gdzieś tam na Karaibach.
Sami zobaczcie.
16 grudnia, godz.10.00
Śniadanie.
Piżamy.
Piątek miał w nocy gorączkę.
Jaśnie Panicz, nawet jeśli pójdzie do branżówki, może zrobić karierę kucharza.
Sikorki buszują w karmniku.
Wszystko powraca do właściwych rozmiarów.
Czego i Wam życzę :)