25.09.2018

Ślepa kura rąbie ziarna do wypęku, czyli Jarecka w Bydgoszczy

W pierwszych słowach mojego listu muszę złożyć wielkie dzięki Gosi z Mamelkowo, bo okazało się, że to ona pchnęła koło zamachowe mojej historii tak, że w piękny wrześniowy ranek wylądowałam po raz pierwszy w życiu w Bydgoszczy.
Gosia, dziękuję, Tobie i Twojej przyjaciółce w różowej sukience! :*
Piękne miasto, piękna biblioteka, wspaniała impreza - Festiwal Książki Obrazkowej Literobrazki.


Festiwalowe śniadanko.

Będą zdjęcia, z ajfona, bo właściwie nie wiem dlaczego nie wzięliśmy aparatu.
Nie wzięliśmy MY, czyli Jarecki i Jarecka, bo w takim składzie udaliśmy się na miejsce zdarzenia.

Zobaczyć na wokandzie JARECKA - bezcenne.






Mogłabym pisać ochy i achy, że taki fajny program Festiwalu, że taki klimatyczny budynek, przemiłe Panie z biblioteki, przyjazna atmosfera, mogłabym ale się powściągnę, niech zdjęcia przemówią!




Fajosko jest spotkać znajomych z internetów :) Ania, Agnieszka - dziękuję!


Nic a nic nie skłamię, że przygotowanie tych zajęć zajęło mi cały tydzień.
Testowane w domu na własnych dzieciach, przeszło testy atrakcyjności i dostępności w zakresie samodzielnego wykonu.




Powiem Wam, że bardzo się denerwowałam na długo przed tą imprezą.
Prowadziłam już warsztaty na Targach Książki w Warszawie ale tam byłam tylko przyboczną Agnieszki Frączek, która roztoczyła tyle wdzięku, że mnie pozostało już tylko rozdać materiały, co zresztą poszło mi świetnie.
A tu - cała godzina tylko dla mnie.
Wokół sławni ilustratorzy i autorzy a tu taka sobie Jarecka z szydełkiem.
Robotę za mnie zrobiły włóczki i litery - tym nie można się oprzeć :)


Gadałam do radia, zwykle to ono gada do mnie.


Po warsztatach, które wg mojej subiektywnej oceny trwały kwadrans, udaliśmy się z Jareckim na warsztaty z Iwoną Chmielewską. Pani Iwona pokazywała kilka swoich książek i wzruszyła mnie do łez.
Jarecki nie zaprzecza, że jego też - natychmiast po powrocie zamówił Kłopot i teraz testujemy na gościach - nie ma mocnych, wszyscy kończą z łezką w oku.

Wszystko, co Pani Iwona mówiła o rysowaniu i pisaniu książek wzięłam sobie głęboko do serca. Że ilustracja i tekst łączą się w głowie czytelnika, on rozpina między nimi most własnych doświadczeń, wiedzy, skojarzeń. Niepotrzebne są epickie opisy, książki człowiek nosi w sobie, tak jak ja - jak się okazało - nosiłam w sobie Kłopot.

Noszę się też ciągle z moją książką, kiedyś donoszę. 









13.09.2018

Urodziny


Sierpień jest u Jareckich najbardziej urodzinowym miesiącem w roku.
Na początku sierpnia świętuje Czwórka, na szarym końcu JP.

Niezgrabne to zagajenie służy prezentacji tego, co następuje, czyli: nad czym Jarecka pracowała w lipcu.

Miało być, jeśli można, pieskowo.
A pewnie, że można!

Ale to jednak trochę mało, żeby wiedzieć, co dalej, na co się z szydłem zamierzyć.
Może jak powstanie pierwszy piesek będzie łatwiej.


Teraz jeszcze jakiś pudel i jamnik, koniecznie jamnik.
I co fajnego mogłyby robić te psy - może podróżować?
Balonem?


 Różowe okulary postały z butelki po wodzie mineralnej dla dzieci. Specjalnie taką wytropiłam, dla tej odrobiny plastiku.
Ale może jakiś bardziej ogólnodostępny event, może urodziny? Każdy miewa urodziny.
No to lu, impra.
Są balony, jest tort. Patera na tort ma nawet podstawkę ze szpulki na maszynowe nici, takiej do bębenka.



Trochę demoniczny ten jamnik, reszta zdaje egzamin z sympatyczności.
Dodajmy nieco gości; cavalier zaobserwowany u znajomych i jakiś dog - nie dog.



Królewski błękit w tle to pozostałość z paradnej sukienki Jareckiej.
Może za intensywny, może za ciemny?
Zobaczmyż, jak by to było zmodyfikować kolor?



Czy ja wiem?
Wolę moją sukienkę.

W to upalne lato nie dało się pracować w pracowni na poddaszu, w tle zatem okno kuchenne i bujny ananas w doniczce (wyhodowany z ananasowej czuprynki).



Będziecie mogli dołączyć do tej imprezy, o czym nie omieszkam przypomnieć.
Stay tuned!

Tymczasem!

6.09.2018

Wesołe jest życie staruszka

Dla Jareckich to już dziewiąte rozpoczęcie roku szkolnego w szkole na Zaogoniu.
Było jak zwykle - długo i nudno. A właściwie jeszcze dłużej i jeszcze nudniej i trudno dociec, komu zależało, żeby było aż tak długo i aż tak nudno.
Wójt Trudny i Pani Dyrektor raz po raz oddawali sobie głos aby czytać z kartki patetyczne elaboraty (Pani Dyrektor) na zmianę z tryumfalnymi w zamyśle - a rozpaczliwymi w efekcie - podsumowaniami (wójt).
Wójt Trudny miał bowiem tę trudność, że było to dla niego już któreś z kolei w tym dniu przecinanie wstęgi w słońcu i ledwie opadłym pyle placów budowy. Sam sobie winien - klęska urodzaju; trzeba było tyle szkół w gminie budować?
Dzieciska ustawione na ogromnym parkingu pod ogromną szkołą spektakularnie mdlały, rzekłbyś - z wrażenia, z radości, że NOWA SZKOŁA! Czwórka, którą pierwszą wyprowadzono z tłumu bladozieloną, do nowej szkoły nie idzie a frunie, bo wielkie klasy, korytarze jak tunel Wisłostrady, świetlica, w której można usiąść, bo dla wszystkich starczy miejsca i tylko łazienki nadal bez papieru.


Szkoła JP tymczasem zamiast celebry z szatkowaniem Bogu ducha winnej wstęgi zaoferowała swoim uczniom uczciwe pełnowymiarowe lekcje. Doskonale.

Piątek przeżył zawód, bo okazało się, że po wakacjach Adwian trafił do innej grupy. Mijają się co prawda w korytarzu i w drodze na plac zabaw, rzucają sobie czułe "hejka" ale to już przecież nie to samo.


I tak zaczął się rok szkolny.
Zaraz na wstępie pojawiły się problemy natury komunikacyjnej.
Mianowicie we wtorek koło południa, gdy Jarecka pławiła się w samotności, której zaznała po raz pierwszy od miesiąca (!), drzwi do domu stanęły otworem i stanęła w nich Dwójka z rozwianym włosem, wiechciem pięknych chwastów i znalezionym po drodze piórkiem.
Jarecką na chwilę zatkało z  zachwytu, w ślad za nim jednakowoż za gardło ucapił ją niepokój.
Czterdzieści pięć minut zajął Dwójce ten spacer przez ruchliwą wiejską drogę bez pobocza, odludne pola i lasy pełne źwierza.
Można by na rowerze, ale jakoś strach po wypadku, który tuż przed wakacjami wstrząsnął Zaogoniem.
Na świetlicę dziewczę za stare, co by tu wymyślić?

Piątek ma w tych dniach swoje błyskotliwe przemyślenia i wnioski, które wieczorem ujawnia Najwyższej Instancji.
 - ...i  żeby byłem już staruszkiem i nigdzie nie musiał chodzić.
AMEN.



Spełniam postulat Diabła w buraczkach. Może być? Bo cukierków nie mam.