Co z R? - pytacie pod poprzednim postem.
I cóż to za tajemnicze P daje nogę z planu zdjęciowego?
Zacznijmy od początku, czyli od A.
Biblioteka w Bydgoszczy, organizator festiwalu Literobrazki, zamówiła u mnie alfabet.
Szał radości!
Ale szały na bok, trzeba wszystko dobrze zaplanować. Planowanie zaczęłam od ustalenia kolorystyki. Nie za dużo odcieni danego koloru. I żeby w słowie LITEROBRAZKI nie stały obok siebie dwie literki tej samej barwy.
Napis miał być punktem wyjścia do dalszej pracy.
Z siedemdziesięciu kilogramów włóczki wybrałam tylko tyle kłębków.
I nieśmiało zaczęłam. Literka T początkowo miała udawać drzewo.
Ładnie. - rzekłam na tym etapie pracy.
Ale potem pozmieniałam to i owo.
Gdy literek było już odpowiednio dużo, mogłam bawić się w układanie słów.
Dumałam nad literkami przy śniadaniu...
...i po południu... (patent z lightboxem mi się nie sprawdził, jak wiecie z poprzedniego posta wymyśliłam inny sposób ;))
...nawet w niedzielę.
Aż nadszedł ten dzień, gdy przyszło zapakować litery do pudła...
...i wysłać je do nowego domu, czyli do Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki im. Witolda Bełzy w Bydgoszczy.
Gdzie na czerwcowej edycji festiwalu Literobrazki zastałam je całe, zdrowe i zadowolone.
Zaczęło się od A a teraz nadeszła pora na Z.
Koniec opowieści na dziś.
Aha, jeszcze -