Jarecka długo czekała, by porozmawiać ze swoim dzieckiem.
Trzyletni Jaśnie Panicz artykułował ledwie kilka sylab. Jarecka nie czuła niepokoju- ledwie żal, że nie może dociec, co się dzieje w tej głowie...
Trzeba powiedzieć, że Jaśnie Panicz jest dzieckiem nieszablonowym- a zresztą, czy są dzieci szablonowe?
A jednak różni się na tle rówieśników. To, co go interesuje, zgłębia w stopniu poważnym. Można by to nazwać fiksacją... Chłopię lubi rozrywki intelektualne i przedkłada je ponad małpie figle (i nie, nie ma zespołu Aspergera!).
Raz widzi Jarecka, że Jaśnie Panicz upycha w plecak ogromną książkę z biblioteki gminnej.
- Po co ci ta książka w szkole?- pyta.
-Będę czytał na przerwie- odpowiada Jaśnie Panicz.
Jarecka oczyma wyobraźni widzi swoje dziecko w kącie korytarza z książką, poza głównym nurtem bujnego życia towarzyskiego podstawówki...
-A co robią na przerwie twoi koledzy?- podpytuje, niby to niewinnie a serducho już przyśpiesza z niepokoju.
-Biegają- mówi spokojnie syn- ale dla mnie to nudne.
Tak, Jareckiej zajęło trochę czasu oswojenie się ze specyfiką własnego dziecka. Ostatecznie, Jarecki mówi, że on tak ma po mamie.
-No ale ja jestem kobietą!- wykrzykuje wówczas Jarecka.
No, ale wróćmy do czasów, gdy Jaśnie Panicz miał trzy lata. W napiętym oczekiwaniu na werbalne porozumienie Jarecka zauważyła, że dziecię to używa jednak(jakiegoś) języka! Zaczęło się od kolorów.
Do dziś w archiwum Deszczowego Domu zachował się film, na którym stopa Jareckiej wskazuje kolorowe zabawki a głos Jaśnie Panicza objaśnia kolejno:
-La ko... po ko... ji ko... (żółty, czerwony, zielony)
Dlaczego tak? W owych czasach królowały Teletubisie- czerwony Po, żółty- Lala, zielony- Dipsy. Już rozumiesz Czytelniku? La ko- to kolor Lali, czyli żółty. Tak sobie to Jaśnie Panicz wykombinował, i coraz to mu się ten osobliwy język bogacił- z każdego słowa tylko pierwsza sylaba. W posługiwaniu się tym narzeczem Jaśnie Panicz osiągnął znaczną biegłość, zaś Jarecka osiągnęła biegłość w rozumieniu. Jej rozmowy z synem wyglądały jak te w dwujęzycznych rodzinach, gdzie jedna osoba zapytuje w jednym języku, druga natychmiast odpowiada w innym i obywa się bez jakichkolwiek tłumaczeń.
I tak, gdy Jaśnie Panicz wrócił ze swojego pierwszego weekendu z dziadkami Jareckimi (u prababci na wsi), gdy Jarecka otworzyła drzwi samochodu i usłyszała "MI NIE PI MLE!" od razu zakrzyknęła:- Jak to synu? Nie piłeś mleka??
Hahahahaha :D Uśmiałam się :D
OdpowiedzUsuń:D
UsuńMatko! Dopiero po przeczytaniu do końca tytuł ja zrozumiała... a może dlatego że po imprezie urodzinowej jestem...?
OdpowiedzUsuńNie, raczej nie dlatego :)
UsuńDziadkowie też nie rozumieli, choć nie wiem, czy byli wtedy po urodzinach czy nie...
Może Jaśnie Panicz był na podobnej imprezie. A tam sie mleka nie pije he...
OdpowiedzUsuńTego się już nigdy nie dowiem...
Usuń