29.06.2016

De lux

Uwielbiam lustra.
Nie, żeby się w nich przeglądać.
Uwielbiam to, co robią z przestrzenią.
Mnożą pokoje, przestawiają meble i szachrują światłem.
U Babci CałkiemInnej było skrzydlate lustro; mogłam długo ustawiać jego skrzydła żeby zobaczyć siebie w zielonkawym Korytarzu-Bez-Końca albo żeby pokój za swoimi plecami zobaczyć innym, CAŁKIEM innym.



Blisko rok temu medal się odwrócił i niespodziewanie przywarłam do rewersu.

Wszystko po tej stronie jest inaczej.
Nigdy nie znałam takiego życia, gdzie do pierwszego zawsze wystarcza.
Uczę się żyć z dwoma łazienkami i bez troski o zawartość lodówki.
Chodzę po tym nowym życiu jak po muzeum - wszystko takie ładne i interesujące, ale przecież chyba zaraz wyjdę i wrócę do siebie?





Poczekacie?











15.06.2016

Ważne



Drodzy Deszczowo Domowi Czytelnicy!

Same super ważne wieści mam dziś dla Was.

Pierwsza jest taka, najważniejsza, bo czas ucieka.
Przeczytajcie, proszę, historię Ady <TU>
Grupa (nie tylko!) polskich ilustratorów zaangażowała się w pomoc; jedna za drugą trwają licytacje prac sławnych artystów! Za jednym zamachem można sobie udekorować mieszkanie ziemskie i Niebieskie!
Dziś, jeszcze do północy można licytować ilustrację Ainy Bestard TU!


A jak kogo nie stać na licytowanie, niech dołoży ile może (info w pierwszym linku), i niech rozpowszechnia u siebie wieść o tej akcji.


***


I jeszcze inne ważne wieści mam!

Jak na przykład taką, że mój zeszłoroczny apel o kończenie niedokończonych książek padł na żyzną glebę w osobie moich internetowych koleżanek.
Proszszsz.

Kaczka i Skorpion vel Pandemonia.

Czyli, to już nie tajemnica, Dagmara Klein i Monika Dyrlica. Oraz niejaki Leopold Tyrmand.

Do kupienia JUŻ, WSZĘDZIE.



Skaczę z radości :)


***


A kolejny zestaw internetowych kum, czyli Alcydło MANU i Ela Wasiuczyńska pożeniły talenty (a wszystko pięknie sfotografowała miszczyni JOANNA).
Można się teraz ubierać w Wasiuczyńską! 

I ja się ubrałam, o!





6.06.2016

Jak zrobiłam Dwójkę na szaro


Podobnie jak Slash z poprzedniego wpisu, pled Dwójki zaczął się szyć w grudniu zeszłego roku.

Taaa, no więc, nareszcie, finisz, uf.

Po pierwsze, plan obszycie dzieci patchworkami był w mocy od zawsze.
Po drugie, trzeba było przewietrzyć trochę szafę z tkaninami.
Po trzecie, szycie takiego pledu jest przyjemne i pożyteczne.

Odnośnie punktu drugiego - okazało się, że najwięcej mam w szafie kolorów okołoniebieskoszarych. Dwójce w to graj, to jej ulubiona gama. Zaproponowałam, żeby dla ożywienia kolorystyki wszyć tu i ówdzie nieco żółtego, pomarańczowego...
- Apage! - zakrzyknęła Dwójka - przecież to w ogóle nie będzie pasowało!
Cóż było robić. Taplałam się w tych syntetycznych niebiesiech i gołąbkach.






Co do trzeciego - mam słabość do takich najprostszych patchworków zszywanych z kwadratów, z pociętych starych ubrań... Pewnie za sprawą takiej narzuty, którą uszyłyśmy kiedyś z moją mamą. To takie domowe, takie...ekonomiczne.
Po prawdzie materiały zużyte na dwójkową narzutę w większości były nowe, choć owszem, resztki.
Element zgrzebności przemyciłam w ręcznym pikowaniu.





Trochę mnie nudziły proste ścieżki pikowania :)





Efekt końcowy.






Poduszkę do kompletu, z mniejszych kwadracików uszyłam jeszcze zimą. To było o wiele łatwiejsze.




I jeszcze w miejscu przeznaczenia. Państwo wybaczą ciasny kadr ale w nogach łóżka stoi szafa.
Bez drzwi.

Wszystko jasne, prawda?



3.06.2016

Znajomy muzyk



Sto lat śmy się nie widzieli.
Znajomy muzyk nas odwiedził, znacie?







Wspólny grill, opalanko na zielonej trawie i takie tam.

A w prezencie przywiózł opony, żebyśmy sobie łabędzia zrobili, bo słyszał, że taka w kraju moda.