10.07.2018

O tym, że wakacje są jak lustro, w którym warto się przejrzeć



Namiot.
Jareccy kupili sobie namiot zaraz po powrocie z niezapomnianych wakacji w Jantarze.
Przez cały tydzień nad Bałtykiem świeciło słońce i Jarecka wreszcie ośmieliła się to powiedzieć: 
- będzie kolejne.
To było przy prymitywnych umywalkach na polu namiotowym. Jarecka myła naczynia po śniadaniu, obok dreptali trzyletni JP i Dwójka w różowym welurowym pajacu; niedawno skończyła rok.
Kobieta, która była czymś zajęta przy sąsiednim kranie zwróciła uwagę na te dzieci, że takie fajne, i czy oboje są Jareckiej?
Wtedy Jarecka powiedziała:
- Tak, i będzie kolejne, jestem w ciąży. - i stała się rzecz dziwna. 
Kobieta nie padła trupem, nie uciekła z krzykiem i nie wezwała policji. Uśmiechnęła się i powiedziała coś miłego. Jarecka nie pamięta już co, była zaskoczona słowami, które przeszły jej przez gardło, przeszły i nie zraniły; mało tego - nagle okazało się, że to takie proste i normalne, nic strasznego, nie ma się czego bać.
Kometa zmieniła trajektorię, nie będzie końca świata.

Po to się chyba jeździ na wakacje - żeby zobaczyć siebie z boku. Jarecka zobaczyła wtedy siebie, opaloną i uśmiechniętą, jak pcha wózek ku słonecznej plaży i nic sobie nie robi z tego, że znowu jest w ciąży, wczoraj zmęczona i obolała, dzisiaj dzielna i nieustraszona, bo taką ją zobaczyła kobieta z namiotu obok.

Zaraz po powrocie z tamtego wyjazdu zachwyceni Jareccy kupili własny namiot z myślą o przyszłych wakacjach.
Jarecka wkrótce poroniła, a ponieważ już się nie dało odkręcić tej radości, która nieoczekiwanie eksplodowała przy umywalkach, nastała wielka rozpacz.

(Dlaczego o tym piszę? Chyba dlatego, że dla mnie z tematem namiotu zawsze wiąże się wspomnienie tamtych wakacji)




Jedenaście lat później Jareccy wreszcie wyjęli swój namiot z pokrowca, rozbili w ogródku i w Deszczowym Domu zaczęły się wakacje.
Przyjechali ciocia Rafał, wujek Beti i ciocia Magda, która przez telefon ze śmiertelną powagą informowała swoich znajomych: "jestem w Deszczowym Domu". 
I tamci podobno wiedzieli o co chodzi.

Ciocia Rafał przewiózł dziatwę swoim Monster Truckiem (ten zachwyt na twarzy Piątka!) a młodzieńców i mężczyzn (czyli Jareckiego i JP) przegonił po lasach na rowerach.




Wujek Beti zabrała dzieci na zielarską wyprawę na łąki - czyli raptem za płot - potem zaś zakotwiczyła w kuchni, by sprawnie zmieniać zawartość piekarnika.
Pochłonięto niebywałe ilości wypiekanego na miejscu pieczywa, zupę tajską z kalafiora, musakę według receptur tegorocznych greckich gości Jareckich, sushi, crumble, kruche z rabarbarem, ucierane z jabłkami i duże ilości różnych dziwnych piw.

W tym czasie, bądźmy szczerzy, Jarecka głównie kurzyła się w pracowni kończąc w pośpiechu projekt.
Ale za to jak spojrzy na zdjęcia - tu szkicownik, tam książka - od tego są wakacje, żeby zobaczyć siebie z lepszej strony!











21 komentarzy:

  1. Wlasnie takie cos mialam teraz przez 4 dni w Lutowiskach - niestety nie w swoim domu tylko w wynajetym oczywiscie - to niesamowicie podnosi poziom baterii. Pare dni w zieleni z odpowiednimi ludzmi dziala jak balsam.

    Wlasny dom w zieleni to marzenie, które nie ma szans sie spelnic, niestety, niestety... :( Wiec tym bardziej zazdroszcze klanowi Jareckich :*
    (ale to taka slodka, pozytwna zazdrosc bez jadu :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale wiesz, ja pierwszy raz tak się tu psychicznie, wakacyjne byczę (a to nasze trzecie lato w tym domu). Myślę, że dlatego, że w tym roku naprawdę dużo zasuwałam poza domem. Dużo weekendów poza domem, zajęcia w przedszkolu, zajęcia w domach, a i na co dzień ciągle w samochodzie w drodze ze szkoły do szkoły, na treningi, balety i inne bzdety.
      No i goście nasi z tego ulubionego gatunku; samoobsługowi i inspiracjący.

      Usuń
    2. Tak, samoobsługowi goście, i inspirujący rzeczywiście sprawiają, że w swoim własnym domu można poczuć się jak na wakacjach. Do nas czasami wpada na lato kilka nastolatek, przyjaciółek naszych córek. Szyją, czytają, oglądają filmy, gotują, pieką, chodzą do ciucholandu, malują, rozmawiają, wyplatają wianki... Mają masę świeżych pomysłów. Bardzo lubię ich towarzystwo.

      Usuń
    3. Otóż to. Człowiek sam nie wpadnie na to, ile można fajnych rzeczy robić we własnym domu, dopóki ktoś nie przyjedzie i nie pokaże ;)

      Usuń
  2. Ja to dobrze o poranku przeczytać tak pozytywny tekst... Serio... Człowiek od samego czytania ma lepszy dzień ☺️

    Marzą mi się takie wakacje z namiotami w ogrodzie... W sensie chciałabym, aby moje dzieciaki to przeżyły, bo ja tak miałam w wakacje u babci na wsi... I to były czasy... Ach...

    Udanego odpoczynku ☺️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bierzcie namioty i na działkę, w czym problem?

      Usuń
  3. fajnie spędzony czas ...

    OdpowiedzUsuń
  4. Prawdziwe wakacje. Zazdroszczę. Bo my w domu z zerową perspektywą wyjazdu. A do tego w moim mieście nie ma NIC,nic dla dzieci czy dla starszych nie organizują.
    Korzystaj i dłoń ten czas i za mnie. A potem się tym dziel tu albo na insta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic, żadnego basenu na legitymację, półkolonii? :(

      Usuń
    2. Półkolonie są......za 1300 od dziecka :-P
      Właśnie zaliczamy pracownicę i jest raj :D

      Usuń
    3. Niezłe półkolonie, zwłaszcza jak się ma kilkoro dzieci :O
      U nas 30/tydzień ale obstawiam, że grupa dość młoda, za młoda dla moich dziewczyn.

      Usuń
  5. Uwielbiam Panią, Pani Jarecko!Gdy dowiedziałam się o Piątym naszym dziecku,myśl o Pani macierzyństwie do potęgi piątej dodawala mi otuchy��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaka tam ze mnie pani, Jarecka jestem :)))
      Bardzo się cieszę, że wbrew wszystkiemu zostałam wróżką otuszką! Ale co, nie jest tak strasznie, nie? :)

      Usuń
  6. No nie!Czasami sobie nawet myślę, że pięcioro to mało 😉

    OdpowiedzUsuń
  7. Droga Jarecko, napisałaś: "tu szkicownik, tam książka"... to może by tak ten szkicownik na blogu pokazać, hm? A to zdjęcie na kocykach i materacu - przepiękne (czy to ustawka, czy też oni tak naprawdę leżeli malowniczo wszyscy w jednym czasie z książkami?)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie ustawka :) tylko Beti się wyłamała i dlatego mogła zrobić zdjęcie :))))
      A szkice pokazuję czasem na insta, ale w następnym poście pokażę, obiecuję!

      Usuń
  8. o, jaka sielanka ! super ;-)
    pozdrawiam
    ivonesca

    OdpowiedzUsuń
  9. też pozdrawiam.......
    ...namioty na podwórku pod czereśnią przerabiałam. super sprawa! jeśli był powód nocowania wchacie (zimna noc, jakieś obawy-niepokoje psy, goście,obcy- wystarczyło powiedzieć_ o zimna noc, przymrozki lub lepsze_ burze zapowiadają, ulewy, grzomty????? i towarzystwo o 13 na chacie było. A pozwalałam już rano. wszak najlepszą zabawą nocowania są: znoszenie,pakowanie, kupowanie, znoszenie, znoszenie pościeli,rozkładanie, ścielenie, spacer! powrót do namiotu, zabieranie picia,jedzenie, poduszek.... i nasłuchiwanie zjawisk pogodowych. Lubię namioty, mam z głowy planującyh nocleg. Wzmianki o pogodzie dopiero wieczorem rozpuszczam, o kluczu pod kamieniem też..... Lubię wakacje pod namiotem...... OK. większych (strszych) w stadzie zostawiam w spokoju. poradza sobie.
    Alis niezalogowana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasze dziewczynki nas zaskoczyły. Deszcz nie deszcz, śpią w namiocie. Dopiero jak rozhulała się burza, Jarecki zarządził odwrót.

      Usuń