26.06.2013

Jak wychować niejadka???

Niejadki, niejadki, niejadki!- trąbią "dziecka" i dzieckopodobne (takie gazety dla rodziców, ale nie takich jak niedobre Jareckie) przynajmniej raz na kwartał.
"Jak zachęcić niejadka do jedzenia?- zapytują dramatycznie nagłówki. "Sposób na niejadka"- kuszą.
A Jarecka się pyta, rozpaczliwie:
-Jak wychować niejadka???

Na cztery sztuki potomstwa pozory bycia niejadkiem stwarza jedynie Trójka.
Pozory, bo jak się uważnie przyjrzeć na każdym piętrze piramidy żywieniowej Trójka znajdzie coś dla siebie i gdyby miała troskliwą matkę, taką, której nie żal czasu i zachodu na komponowanie posiłków pod jej gust, byłaby... No właśnie, nie wiadomo, co by była, bo Trójka wygląda jak pączek w maśle; śniada cera, kolorki, dołeczki w policzkach i łokciach, oko błyszczące!

Reszta przychówku to wszystkożerna szarańcza! I do tego szarańcza nie wiadomo gdzie chowana, podrzutki jakieś...
-A co będzie na drugie danie?- pada pytanie po popołudniowym posiłku. Codziennie pada. A Jarecka codziennie, od lat serwuje jedno danie (no, gwoli uczciwości drugie bywa kilka godzin później, raczej rzadko).
Czasem Jarecka, podjudzona przez zaradne matki narządzi strawy na dwa dni i potem patrzy ze zgrozą, jak małe paszczęki pochłaniają te stosy kotletów, rondle potrawek, gary zupy. I na drugi dzień apiat' od nowa, gotowanie.
-Przecież oni są jeszcze mali- skarży się Jareckiemu- a co będzie jak urosną?

-Mogę dokładkę?- kolejne codzienne pytanie, nieodłączny element obiadu.
-Zjedz najpierw wszystko, co masz na talerzu- mówi Jarecka.
-Zjadłem/zjadłam.
Trójka tymczasem wybiórczo. Makaron bez dodatków, ryż. Surówka, jeśli jest marchewka z jabłkiem albo mizeria. Mięso bez sosu. Ale rąbie.

Nie ma potrawy, której Jaśnie Panicz by nie spróbował. To, czego nie lubi Dwójka można policzyć na palcach jednej ręki. Czwórka, ta miniaturka, prosi o dolewkę zupy, zanim Jarecka zdąży okrążyć z garnkiem stół. W ciągu pięciu minut pochłania trzy naleśniki, a parówek wciągnęłaby z pięć, gdyby jej ktoś pozwolił.
Jarecka wzdychając zazdrośnie słucha relacji mam czwórkowych rówieśników o jedzeniowej gehennie, tych opowieści o śniadaniach trwających godzinę, mających formę gonienia dziecka z łyżką strawy- i bezskutecznie!
"Co ja zrobiłam nie tak?"- pyta Jarecka.

Musi kara!
Za to, że nigdy nie była tą matką, co to nie zje ciepłego obiadu. Bo zawsze to ona pierwsza się najadała, żeby jej nie wystygło, a dzieci potem, będzie przestudzone. Albo dziecko mówi- "jestem głodny/głodna", a matka na to: zrób sobie kanapkę. Albo zjedz jabłko. Dziecko: a obierzesz mi? Matka: nie, umyj i zjedz ze skórką.
Nie trzeba tej szarańczy szypułkować truskawek, drylować czereśni- trzeba wcinać samemu, i to szybko, bo chwila i zostanie tylko kupka listków, ogonków i pestek.

No więc jak wychować sobie niejadka, zdradź, szczęśliwy rodzicu takiego!
Prosi Cię Jarecka w desperacji, wyciągając nocą ze spiżarni tajne zapasy na czarną godzinę.
W dzień sobie nie poje.

8 komentarzy:

  1. hehe Jarecka, u mnie to samo! jedzą i jedzą!
    i wiesz co myślę, że dzieci niejadków NIE MA - jest tylko stan umysłu dorosłych, co to ganiają za dzieckiem z łyżką. No bo niech mi ktoś wytłumaczy: po co zabierać jedzenie na plac zabaw i karmić jogurcikiem malucha, robiącego babki z piasku? paranoja jakaś!
    A matka musi zjeść pierwsza, bo jak opadnie z sił to kto nakarmi szarańczę ;-)
    pozdrawiam serdecznie ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja podejrzewam, że niejadek to pojęcie wykreowane na potrzeby dzieckopodobnych :)
      Ale pomyśl, jaką kasę można by zbić na organizacji turnusów dla niejadków... ;)

      Usuń
  2. I u mnie nie ma niejadków. A w pewnych obszarach to nawet superjadków :)) więc Jarecka nie ma szans na pomoc z mojej strony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, masz ci los...
      I jak żyć, panie premierze?

      Usuń
  3. I u nas niejadków niet. Jedynie z nr3 trzeba umiejętnie dobierać słowa...
    Wołam na obiad, a nr3: "Ja nie lubię obiadu". Wtedy mówię, to chodź na zupkę.
    Nr 3 na to "Zupkę lubię" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, i ja muszę wyslawiac się roztropnie. Niestety, mój nr 3 nie przyjął do wiadomości, że barszcz to "pomidorowa, z odrobiną buraczków" ;)

      Usuń
  4. Ja mam marudery jedzeniowe. Dwa. Ale wina ewidentnie moja. I teraz zbieram za to. Liczę, że wyrosną z tego i tak jak najstarsza będą zjadać na obiad po dwa kotlety ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja byłam maruderem. Wyrosłam, internat (nie mylić z internetem!) zrobił swoje :) Niejadek z głodu nie umrze, to pewne :)

      Usuń