25.02.2015

Ciężka dola listonosza

Pierwsza kartka była od Bebe.
Na kopercie stało: "nie otwierać przed 22.02".
Jarecka obśmiała się z ludzkiej naiwności, rozdarła kopertę, doznała wzruszeń, powiesiła kartkę na widoku i pośpieszyła w internety z dziękczynieniem. Nic a nic ją te życzenia nie zdziwiły, wszak Bebe przyjaźni się z Kaczką, a Kaczka świętuje w ten sam dzień - ot, się zgadało, jakże to ze strony Bebe uroczo.

Czwartek
Sąsiadka, pani Nestorka, wręczyła Jareckiej ogromną kopertę i jeszcze małą siateczkę z kilkoma kopertami.
- O, aż tyle? - zdziwiła się Jarecka. Zdało jej się, że w siatce są przynajmniej trzy koperty!
Pani Nastorka uśmiechnęła sie życzliwie i poszła, Jarecka zaś dostrzegła, że duża koperta jest od Kasi.
Nic dziwnego! Jarecka była umówiona z Kasią na wymianę. Cóż, w kopercie nie było jednak oczekiwanego bieżnika lecz...życzenia.
Musi to sprawka Jareckiego... - Jarecka tknięta tym przeczuciem zajrzała znów do siateczki i przekonała się, że zawiera ona nie trzy, lecz z dziesięć kopert. Wszystkie z życzeniami urodzinowymi.
Żebyż tylko! Kartki zrobione własnoręcznie, rękodzieła, czekoladki, zapachy, ochy i achy, biżuty, mamuty, brokaty i piernaty! A jakie słowa, rymy, literki, stempelki i naklejki! Nawet kupon totolotka!:))
Jarecka znów - hop w internety dziękować.
Kartki utykać na widoku.


Piątek
Jarecki chodził zły, bo listonosza nie było i coś mu chyba w rachubach ten fubrawiec popsował.


Poniedziałek
Jarecka wypatrzyła listonosza (tego, co głośno puka) przez okno.
Stał na ganku u Czesiuniów i grzebał w torbie. Po kwadransie Jarecka zaczęła się niepokoić. Czyżby nie słyszała pukania? Stojąc z uchem przy drzwiach?
Wyjrzała na korytarz, czy doręczyciel nie zostawił czegoś na szafce na buty a potem, kłapiąc laczkami, zbiegła do skrzynki na listy. Pusto.

Po południu zadzwonił dzwonek i Jarecka otworzyła natychmiast a oczom jej ukazał się ciekawski listonosz przyciskający brzuchem do szafki stertę przesyłek.
- Co pani ZNOWU NAZAMAWIAŁA?
Nie wiadomo, co bardziej zaskoczyło Jarecką - ilość poczty czy spontaniczne pytanie - dość, że zaniemówiła, listonosz zaś kontynuował:
- Tyle tego, że tamten nie mógł się zabrać i prosił mnie, żebym przywiózł (bo Ten, Drodzy Czytelnicy, jeździ samochodem a Tamten - na rowerze). Co to jest? Firmę pani założyła?

Ostatecznie stało się jasnym, że nie będzie możliwe dziękowanie każdemu osobiście - jak Jarecka zamierzała, oraz że braknie miejsca na ścianach pod ekspozycję kartek.


Środa
- Ile tej poczty do was! - wykrzyknął listonosz-rowerzysta, ten, co głośno puka - nie mogłem się z tym zabrać. Dużo tego jeszcze będzie?
- Myślę, że już nie... - uspokajała Jarecka.
- Cieszę się! - oznajmił listonosz szczerze a dobitnie.




Drodzy Czytelnicy (tę męskoosobową formę zawdzięczamy Kritykowi)!!!
Cóż powiedzieć?
Sprawiliście mi wielką radość!

Dziękuję!

Nie dam rady podziękować każdemu z osobna, pokazać zdjęć wszystkich Waszych arcydzieł, zacytować Waszej literatury ani nawet podlinkować Waszych miejsc w internecie.
Poniżej zdjęcia, które nie oddają skali zjawiska (poczta spoczywa w woku ;)), zresztą, nie ma na nich środowej porcji przesyłek -



A w tym szaleństwie udział wzięli (nicki w zupełnie, najzupełniej przypadkowej kolejności. Przy popularnych imionach podaję inicjał nazwiska lub, w nawiasie, nazwę bloga):

bebeluszek
Bee In Quiltsland
aeljot
W gniazdku na akacji
Tupaja
asiami
Sylaba
okruszki
My Crochet Privacy
Mamelkowo
Olga (O tym, że)
Kaczka
Krityk i Beti
Beti :)
Magda S.
Anna Szostek
-E.W.
Piegowata
Dorota (ta od naszyjnika!;))
Olusia P.
Alis
Anuk
Sandrynka
Lamia
Aga (w międzyczasie)
Magda (c)
Ola (Świat Oli)
Pies w Swetrze
Faustyna M.
Mery Selery
Sakurako
CudARTeńka
Silvarerum
Mruwka
Addicted to Crafts
Justyna MDMX
Misiura
Katarzyna (Retro Blue)
Grażyna B.
Happy Alimak
Alcydło Kr.
Anutek
Kamila N-L
Avrea
PandeMonia
Polka w Monachium
Anette 196
Elżbieta Ł
Marta G.
Kalipso

Oraz Mama CałkiemInna, do której nie dotarły wici Jareckiego, która jednak co roku wysyła życzenia pocztą 

Ta lista robi wrażenie, przyznajcie!

Trwam w szoku, że Wam się chciało - a jakość kartek, życzeń i załączników świadczy o tym, że Wam się bardzo chciało! 
Co miał na Was Jarecki?
Co Wam obiecał? ;)))

Listonosze z Zaogonia pozdrawiają listonoszy z Niegowa KLIK

A do Was, kochani spiskowcy, niech ta radość, którą mi sprawiliście wróci zwielokrotniona!!!




PS. Nie mam pewności, że to już wszystko ;) Jeśli, wzdychając, fukając i przewracając oczami listonosz doręczy coś jeszcze, niechybnie się pochwalę w kolejnych postach :)

21.02.2015

Wspominki

Ech, wspomnienia.

Wspomina sobie Jarecka dawne czasy, gdy była matką tylko jednego jedynego dziecięcia.
I jak z tym jedynym dzieciątkiem (i Jareckim) bawiła w rodzinnym J, w jakiś przedłuużony weekend.
- Klucze zostawiliśmy jaśniepańskiej opiekunce - opowiadała Jarecka własnej mamie - ona zrobi tam porządne sprzątanie i umyje okna, bo ja nie mam kiedy tego zrobić.
Minę Mamy CałkiemInnej na to dictum widzi Jarecka jeszcze dziś tak wyraźnie, jakby rzecz działa się wczoraj.
Przez kolejne lata przybierała podobną na myśl o tym, że mając jedno dziecko i pracę zajmującą raptem trzy godziny trzy razy w tygodniu nie miała możliwości posprzątać w jednym pokoju! Umyć czterech okien!

Bodaj w czasie tej samej wizyty Jarecka poprosiła swoją siostrę Wlepkę, by towarzyszyła jej na spacerze z synem; sama wszak nie da rady.
- Hm - strzyknęła jadem Wlepka (jak to Wlepka) - ciekawe. Fistaszkowa przemierza miasto z całą swoją czwórką a ty nie możesz z jednym.

I to wspomnienie także budziło w Jareckiej zawsze uśmiech politowania; no doprawdy, jaki to człowiek był zielony, niezaradny i życia nienauczony! Dyletant, trąba i śmiech na sali!
Nie to, co teraz, ba.

Przez magmę dekady dzisiejsza Jarecka podaje rękę tamtej sierocie, co to z jedynakiem NIE MOGŁA i na ubitą ziemię wyzwie każdego, kto nieporadność matek jedynaków śmie obśmiać.
Wystarczy teraz Jarecką zostawić na pół dnia z jednym tylko Piąteczkiem - i można przyjść oglądać efekty tego eksperymentu, koniecznie z defibrylatorem i terapeutą, byle nie za późno. Można też w ciemno wezwać na miejsce ekipę sprzątającą z rozszerzoną sekcją usuwania plam z kremów, pasty do zębów, farb i innych, nieznanej proweniencji, poszlak.




Podczas gdy Ty, Czytelniku, oddajesz się swobodnej lekturze internetów w ten weekendowy wieczór, Jarecka kiwa się w kątku i maczając palec w kałuży balsamu do ciała smaruje na ścianie żałosne HELP.







PS. Ale ale! - ostatkiem sił spod tej ściany zakrzyknie - można się w najbliższym czasie spodziewać paru postów robótkowych, oraz - dla spiskowców - relacji pod roboczym tytułem "jaką Jarecka miała minę". Wszelako, trzeba dodać, naczelny spiskowiec Jarecki nie wziął pod uwagę takiego niuansu, że listonosz na Zaogoniu... nie jest codziennym gościem :)))
Tedy, zacierając uwalane balsamem dłonie, Jarecka czeka dalej a w oczach skrzy się obłęd.
Może doczeka.

12.02.2015

Jak Jarecka, biedaczysko, po szerokim szuka świecie tego, co jest bardzo blisko

Ile człowiek musi się napracować żeby się zrelaksować!

Jareccy umówili się z Gargamelami.
Z jednymi znajomymi zwija się sushi, z innymi gra w kości, jeszcze inni są niezawodni w piknikowaniu i grillowaniu. Spotkania z Gargamelami noszą sygnaturkę "wielkie żarcie". Tradycja ta sięga czasów, gdy Jareccy i Gargamelowie byli sąsiadami. W zimowe wieczory swoje malutkie wówczas dzieci kładli spać i uwiesiwszy na szyi odbiornik elektronicznej niani udawali się jedni do drugich, naprzemiennie, by jeść, pić i gadać, a czasem nawet odśnieżać wspólne dróżki, bo zima była wtedy luta.

Kto mógł przewidzieć te kilka tygodni wstecz, że umówione spotkanie przypadnie w tygodniu intensywnej celebracji Dni Babci i Dziadka, szycia kostiumów, szkolnych zebrań i blokady rolniczej?

Od rana było nerwowo.
Determinanty typu: dostarczenie przedszkolaków i uczniów do szkoły/do domu, drzemka Piątka - musiały wpasować się w rozpiskę: zakupy - pieczenie - studzenie - gotowanie - prażenie - mieszanie. A jeszcze obiad powszedni! Jakąś kieckę odprasować. Ochędożyć obejście, żeby sobie opiekun nie pomyślał tego, co i tak już na pewno myśli, ale niechże nie myśli.
W roli opiekuna - Mateusz Sosna.
Obawy, jakoby Piątek miał nie zaakceptować osoby swojego piastuna, okazały się płonne. Gdy Mateusz przychodził tylko do starszej czwórki dzieci, budził w Piątku grozę; ledwie w drzwiach ukazała się wysoka a giętka sylwetka i zabrzmiał tubalny głos, Piątek wpadał w histerię.
O nieprzeniknione meandry dziecięcego mózgu! Co się wydarzyło, że Piątek na widok Mateusza wyciąga ku niemu ręce, prowadzi na salony, podskakuje i całym sobą wyraża radość?

Ale ale. Zanim przyjdzie do tej radości, Jarecka musi zrobić zakupy.
- Jasny Panie, chcę położyć Piątka spać.
- Ale mamo, ja tu lutuję, kleję i spawam.
- Chcę jechać do sklepu bez niego.
- Ale mamo...
Bardzo łatwo jest wpędzić Jarecką w wątpliwości pod tytułem: czy dobrze to zaplanowałam...?
Bo Jarecka sobie a synowie sobie - Piątek nie chce spać: "ale mamo, za wcześnie na mnie", Jaśnie Panicz nie chce odspawać się od biurka i Jarecka doskonale to rozumie jako ta, której życie upływa na wyjmowaniu i chowaniu włóczek, maszyny do szycia i innych zabawek oraz frustracjach z tego wynikających.
Pozostało więc zapakować Piątka w odzież i udać się do Delikatesów we dwoje.
Pod  sklepem okazało się, że Jarecka nie ma pieniążka do wózka i musi załatwić sprawunki z dzieckiem na ręku.
Piątek waży dwanaście kilogramów netto plus, oczywiście, tara. Postawiony na podłodze stoi, delikatnie ciągnięty za rękę ciągnie w przeciwnym kierunku. Nabywając tylko połowę ilości twarogu do sernika ("więcej nie ma") Jarecka po raz pierwszy tego dnia pomyślała, że sporo się trzeba namęczyć, żeby wieczorem beztrosko zasiąść z przyjaciółmi.

Kurs pod szkołę, kolejne zakupy  - a wszystko to w gęstniejących korkach - pieczenie, gotowanie obiadu (Dwójko, idź do sklepu po zapałki, bo Piątek utopił zapalarkę do gazu w zlewie) - i to przedzieranie się przez mieszkanie zagruzowane jak po wybuchu koktajlu Mołotowa, deptanie po przedmiotach rozrzuconych siłą odśrodkową, ściąganie Piątka ze stołu, wyjmowanie mu z rąk pudełeczek farb, tubek pasty do zębów, których w Deszczowym Domu nie kalają zakrętki, noży i kubków niewidzialnymi rękami stawianych na samym brzegu blatów.
Może, kurna, nie warto.
Może zostać w domu i niech sobie ten diabeł tasmański robi co chce, niech ściąga pranie z suszarki, niech rozsypuje przyprawy po podłodze, niech rzuca jabłkiem w ruchome cele, niech jęczy i defekuje ile wlezie.

Po południu na Zaogonie zaczęli zjeżdżać oflagowani rolnicy radośnie witani przez zmarznięte ekipy tefałenów i polsatów. Nieszczęśni reporterzy zdążyli już przepytać na okoliczność strajku rolników ludność capniętą w łapance (na miniprompterach wyświetlając żądaną treść wypowiedzi), objeść okolicznego McDonalda i KFC a nawet stację BP, na widok traktorów rozwinęli więc entuzjastyczne transparenty.

Jaśnie Paniczowi udało się złapać okazję ze szkoły do domu, Jareckiej - wyprasować sukienkę.

Rozkręcające się w okolicy pandemonium nie przeszkodziło Jareckim dotrzeć na czas do Gargamelów, gdyż jak na miejscowych przystało, znają tajne ścieżki przez ostępy.



Gdy wrócili późnym wieczorem odprowadzeni niemal pod sam dom szpalerem ciągników, długie kończyny Mateusza bezwładnie zwisały z fotela.
- Co on dzisiaj wyprawiał! Nie dał sobie zmienić pieluchy, i to dwa razy!! Jak on szalał - on był wszędzie! Naprawdę, nie mogłem nawet zjeść kolacji!


He he.
Oto nagroda za znój całego dnia.
Zaprawdę, zaprawdę, było warto.









10.02.2015

O Czwórki wyborach etycznych i estetycznych

Owszem, nadal katuje się nieszczęsną Jarecką płytą Arki Noego.

Jest tam na przykład piosenka o trzech młodzieńcach w piecu ognistym; że nie bali się iść w płomienie - co zdaniem Jareckiej jest wnioskiem zbyt daleko idącym. Kto ich tam wie, czy się bali czy nie?
Woleli śmierć niż grzech.
Czwórka słucha uważnie (kołowrotek w głowie furczy, nitka się przędzie) i zważywszy rzetelnie wszystkie za i przeciw zapewnia:
- Ja chciałamby popełnić grzech.

...


Czwórka całe dnie spędza na rysowaniu. Ledwie wróci z przedszkola, zasiada przy biurku i produkuje.
To się musiało stać, tu nie ma co się dziwić. Niedaleko pada jabłko od jabłoni, czym skorupka, i jaka mać taka nać.

Czwórka rysuje księżniczki, setki księżniczek.

Roszpunki.


Kolczykunki.




Hiszpańskie infantki à la Joan Miró.





A nawet takie królewskie pary. Wtajemniczeni bez trudu dopatrzą się niebywałego podobieństwa ksiącia do Jareckiego! Jarecka jako książniczka - wiadomo, w najpiękniejszej z pięknych sukni, fryzurze i kolczykach.



...


Oczy ma Czwórka jasne, po mamusi. Wpatruje się nimi w Jarecką uważnie i pyta bardzo powaznie:
- Mamo. Czy ty jesteś ładna dla siebie?


A Wy co byście na takie pytanie?... :)

6.02.2015

Jako tako dobrze jest

Jaśnie Panicz i Dwójka wrócili z ferii u Rodziców Jareckich.

Zarobili trochę pieniędzy, bo Tata Jarecki płacił im za skoki na główkę do basenu i należyty zjazd ze stoku (a może na odwrót..?). Jarecka jak co roku cieszy się, że nie musi tego oglądać - a nic jej nie wiadomo, żeby dziadziowy cennik uwzględniał także opłaty za mężne przyglądanie się temu, jak te dzieci, co się je z narażeniem życia rodziło, teraz drwią sobie z własnego.

Dwójka, jak co roku, przywiozła nową czapkę.
(Tematowi corocznych czapek warto poświęcić osobny post, zatem - następnym razem)

A poza tymi materialnymi korzyściami dzieci przywiozły całe mnóstwo inspiracji, głównie za sprawą zastępów kreatywnego kuzynostwa i innych powinowatych.
Jaśnie Panicz od progu przedstawił listę zakupów, jakich zamierza dokonać.
Co on tam wyliczał Jarecka nie pamięta, znała tylko niektóre słowa, np. lutownica, dioda. Zakupów dokonano w trybie pilnym i światu narodził się nowy Adam Słodowy.

Zdobycze Dwójki były natury (jeszcze) bardziej efemerycznej.
- Taka jaka jesteś, jesteś fajna...* - podśpiewywała sobie jak dzień długi.
- A cóż ty tam sobie śpiewasz? - zainteresowała się Jarecka.
- Kuzynki mnie nauczyły - wyjaśniła Dwójka.
Jarecka nieco się obawiała, że piosenkę tę lansuje jakaś Wioletta lub inna Hannah Montana, ale musiała przyznać, że fraza: taka jaka jesteś, jesteś fajna, nie musisz być idealna godna jest spiżu, albo i złota, a na pewno tego, by sobie tę myśl wziąć do serca a nawet, by na kolanie, w czasie drzemki Piątka sporządzić do dziecięcych pokoi postery, niechże sobie ludzie wbijają do głowy:









Postery mają wymiary 50x70 cm, czekają na stosownych rozmiarów ramki z IKEA




...



Podczas gdy dzieci ryzykowały życie pod czujnym okiem Taty Jareckiego, Jareccy ułożyli się na dawno umówionej kozetce. Ciasno było, więc tylko jedna noga mieściła im się na meblu; drugą zapierali się o podłogę.
Pani psycholog o twarzy nieprzeniknionej jak na psychologa przystało, zapuszczała sondy.
(Rozmowy z psychologami mają taką niedogodność - nic a nic człowiek nie wie, czy mówi dobrze, czy źle, czy plecie androny czy nie, czy wychodzi na głupka czy przeciwnie. Psycholog patrzy tylko gładkim okiem i czeka na więcej. A Jarecka chciałaby wiedzieć, czego on więcej chce, żeby móc wyjść mu naprzeciw, niech ma człowiek trochę satysfakcji z pracy)
- Od kiedy wiedzą państwo, że mają takie zdolne dziecko?
- Od zawsze! - wykrzyknęli z żarem Jareccy, bo doprawdy, pokażcie Jareckiej rodzica, który uważa, że jego dziecko jest przeciętne.
- No to jak państwo stymulujecie jego rozwój w warunkach domowych, jakie mu stwarzacie środowisko, czym on się zajmuje w domu?

Tu Jarecka, kóra samozwańczo wzięła na siebie ciężar konwersacji (Ja będę mówić! Ja jestem na pierwszej linii frontu!) zaczęła się wić jakby kozetka dostała zębów, mało Jarecki nie spadł. Chciałaby powiedzieć, że dzień zaczynają od partii szachów, że prosto ze szkoły wiezie dziecię na modelarstwo i robotykę, potem na angielski, po drodze wskakują jeszcze do basenu - wszak o ciało także trzeba dbać, że wieczorami Jarecki gra z synem w scrabble zakąszając pełnymi nienasyconych kwasów omega 3 orzechami i łososiem, że przed snem słucha Jaśnie Panicz klasyki literatury, od "daj ać ja pobruszę" począwszy, a w nocy przez słuchawki karmi się młody umysł językami obcymi, nie wyłączając martwych.
Niestety!
Napojona eliksirem prawdy i podpięta do wariografu Jarecka musiała wyznać:
- Odkurza... wynosi śmieci... opiekuje się rodzeństwem...
Bo w domu - tego już Jarecka nie powiedziała, bo się bała - w domu to on nie jest dla nas żaden Geniusz, najwyżej geniusz, jeden z pięciorga.

I wiecie co?
Psycholodzy naprawdę są dziwni ale nie wszyscy nie okazują emocji. Ta pani bardzo się ucieszyła i powiedziała, że właśnie wynoszenia śmieci potrzebują umysły genialne (choć smażenie naleśników dla siedmioosobowej rodziny to już mogliby mu państwo darować) a mało kto na to wpadnie.

Prosto z kozetki Jareccy udali się więc do kolektury totolotka nabyć losy oraz poczynili zakłady bukmacherskie - że mistrzem świata w piłce ręcznej będzie Katar - żeby zrobić użytek ze swojej przenikliwości.
Nic nie wygrali, ale co tam.

Przecież - powtórzmy sobie raz jeszcze, wszyscy razem, zgodnym chórem:















*z nowej płyty Arki Noego