28.11.2016

Obrazki z Dwójką

- Mamo, co to znaczy "miejscowość rodzinna"?
- Nnnnoooo - kombinuje Jarecka - taka, w której się urodziłaś, z której pochodzą twoi rodzice, gdzie mieszka twoja rodzina...
- Bo dzisiaj na historii mieliśmy coś napisać o naszej rodzinnej miejscowości.
Hm.
Dwójka urodziła się na Przedmieściu, więc w dokumentach stoi: Metropolia. Rodzice urodzili się w J, tam też mieszkają dziadkowie, ciotki i kuzyni, Dwójka bywa tam kilka, kilkanaście dni w roku.
Trzy lata na Przedmieściu u Pani Feli, osiem miesięcy u Gargameli, też na Przedmieściu.
Sześć lat na Zaogoniu.

- Nie wiedziałam, co mam napisać. Napisałam o Zadniej Górze.

Pół roku na Zadniej Górze.

Takie korzenie, jak rzodkiewka.






***

Ilustris przysłał kolejny pakiet świątecznych kartek, na prośbę Jareckiej. Jakimś cudem pierwsza przesyłka umknęła Dwójce, toteż kontempluje radośnie po raz pierwszy.
- Nie widziałam tego wcześniej! - wykrzykuje.

I teraz, Kaczka, Bebe, uważajcie, bo Dwójka dodała: - będziemy je mogli wysłać tym, wiesz, Straszakom.

Wzruszyłam się.

A Wy pamiętacie o Robótce?
Starszaki czekają, co rok bardziej (bośmy je rozpuścili, ot co :))))
I, jak się okazuje, moje starszaki też czekają :)




Wszystko, co musicie wiedzieć, by się przyłączyć - <TUTAJ>

25.11.2016

Surrealizm magiczny czyli Jarecki jako płonąca żyrafa i Jarecka jako twoja stara


Ileż to razy po zebraniu rodziców Jarecka zasiadała do pamiętniczka, żeby utrwalić te niewiarygodne wrażenia!

Tyleż razy zamykała go z hukiem i konstatacją, że nie udźwignie ciężaru tego absurdu.
Zebrania rodziców w szkole są jak obrazy Fridy Kahlo. I straszno, i nieprawdopodobnie, i w jaskrawych kolorach. Zwolennicy krojonych jabłek kłócą się z frakcją "jabłka tylko w całości", miłośnicy kompotu dają po łbie propagatorom picia wody, przy czym sprawy wychowania zasadniczo omijane są szerokim łukiem. Bo tu już trudno mówić o frakcjach i stronnictwach, tu każdy z osobna wie najlepiej.

Jarecki z początkiem roku (dla zdrowotności) uroczyście ślubował odstawienie wszelkiej okołoszkolnej działalności; postanowienia trzymał się wiernie aż do końca listopada, kiedy to wychowawczynie zasypały Jareckich zaproszeniami. Dwa były nienachalne, trzecie wprost przeciwnie.
Ponieważ za sprawą diabelskiego wynalazku, jakim jest dziennik elektroniczny Jarecka dzień w dzień katowana jest mailami typu: "klasa zachowuje się skandalicznie, proszę wyciągnąć konsekwencje" - ciekawa sposobu, w jaki mogłaby zdyscyplinować całą klasę naraz, delegowała po tę wiedzę Jareckiego.
Na zebraniu czwartej klasy frekwencja jak zwykle była niemal stuprocentowa.
Pani wychowawczyni z miejsca chlusnęła żalem: że dzieci takie nieposłuszne, głośne, że ciągle tylko o grach komputerowych, biegają, biorą się za łby, itp.
Rodzice swoje: a dlaczego panie tyle krzyczą na niebożęta, dlaczego tyle zadają do domu, dlaczego robią trudne sprawdziany, odpytują, itp. Wszak te nasze dzieci do 22 siedzą nad lekcjami, kiedyż się bawić i kiedyż grać na komputerze, jak tu pani imputuje.
Pani dalej; że dzieciom już nie wystarczy obrażanie siebie nawzajem, że sięgają po cięższy kaliber i obelgi z gatunku "twoja stara".
- Zgadza się - potwierdziła mama Władka - koledzy powiedzieli Władziowi, że jestem Angry Birdsem.
Rodzice zamarli (możliwe, że namysł dotyczył tego, którym konkretnie).
- I że tylko chodzę do fryzjera, farbuję włosy i siedzę w domu.
Znów pełna zakłopotania pauza.
- Nooo - zaczęła niepewnie jedna z mam - ale tego to już chyba chłopcy sami nie wymyślili. Musieli to chyba usłyszeć w swoim domu...




Wystarczy, więcej pamiętniczek nie wytrzyma.
Warto tylko dodać, że w tej grupie rodziców Jarecki jest już spalony gdyż się wypowiedział.
Jarecka, wychodzi na to, była już wcześniej, bo skoro mamie Władka tak się po domach dostaje, to uuu...


A zatem Jarecka zamaszyście zatrzaskuje pamiętniczek i oddala się by czesać włosy, malować pazury i SIEDZIEĆ.


Krztusząc się z uciechy.

17.11.2016

Kto nie pozwala Jareckiej odpocząć, lista winowajców.


Na czym polega trudność bycia matką wielodzietną?
No jakże! - powiecie - to oczywiste. Rano kilka śniadaniówek do zapakowania, kilka kursów na trasie szkoła-dom, więcej siatek z zakupami do noszenia, więcej butów i kurtek do kupienia, więcej pościeli do zmiany.
Furda to wszystko, powiadam Wam.
Jest coś, co matki wykańcza skuteczniej niż ospa w domu.

Zajrzyjmy na przykład przez okno do kuchni w Deszczowym Domu, gdzie Jarecka nad zlewozmywakiem gapiąc się w okno pucuje filiżankę (takusieńko jak Meryl Streep w Żelaznej damie).
Wyobraźmy sobie, że filiżanka jest nowa, jakiś tam prezencik albo trofeum z lumpeksu. Wchodzi któreś dziecko i mówi: - o, mamo, nowa filiżanka? Skąd masz?
Jarecka odpowiada nie odrywając ócz od krzy za oknem i pucuje dalej (choć Jareckiemu, który też ogląda tę scenę wraz z czytelnikami już drga powieka, bo kto to widział tyle wody naraz w szambo lać?)
Trzy minuty później wchodzi inne dziecko i mówi: - o, mamo, nowa filiżanka? Skąd masz?

Piąte dziecko nie może zrozumieć, dlaczego po niewinnym pytaniu matka zaczyna wrzeszczeć, rzuca filiżanką w okno i sama ucieka w ślad za nią.

Za kilkanaście lat będą opowiadać o tym leżąc na kozetkach a psychoterapeuta na próżno będzie dociekał jednostki chorobowej matki pacjenta.


- Mamo, widziałaś, te spodnie są PRAWDZIWE!
- Mamo, widziałaś, te spodnie są PRAWDZIWE!
- Mamo, widziałaś, te spodnie są PRAWDZIWE!
- Mamo, widziałaś, te spodnie są PRAWDZIWE!
- Mamo, widziałaś, te spodnie są PRAWDZIWE!






I teraz możemy przejść do właściwego tematu posta.

Jeszcze tylko mała inwokacja do wszechświata, ach, czemuż ty mi nie dasz odpocząć, czemuż mi podsuwasz tyle inspiracji, czemuż się one wlewają każdą szczeliną, czemu nie mogę sobie po prostu zasiąść w fotelu przy kominku i się zdrzemnąć?

Winowajczyń było wiele:
Koleżanka Jareckiego, która przysłała na Zadnią Górę swojego męża, ciężarówką ładowaną po sufit włóczkami, materiałami i pasmanterią wszelaką.
<Joanna w kolorze>, u której widziałam na ścianach takie szyte, tekstylne ramki na zdjęcia, że klękajcie narody.
I koleżanka Krzanik Alicja, najnowsza świerszczykowa poetka, której debiut możemy akurat podziwiać w pisemku KLIK a która przywiozła mi ksiażkę z dedykacją - Szopięta Ewy Kozyry Pawlak; którą także dopisujemy do listy winowajców.





W Szopiętach Piątek zakochał się bez pamięci, do tego stopnia bez pamięci, że ciągle każe czytać sobie od nowa.
Co czynię bez przykrości napawając się pięknem szaty graficznej. Szaty ze szmatek.




No i czy ja mogłam po takim ataku lektury usiedzieć spokojnie?

No nie. Uszyłam swoje szopięta.
Proszę Państwa, oto Czwórka i Piątek. Czwórka nawet jakby podobna... nawet szczerbę ma na miejscu. Piątek do przeszycia, bo tylko brwi się zgadzają.














- Mamo, a mnie też uszyjesz?
- Mamo, a mnie też uszyjesz?
- Mamo, a mnie też uszyjesz?


Oczywiście, będzie cała galeria, o, taka:



(To już Ela Wasiuczyńska i jej Chichotnik. Jak to dobrze, że pora prezentów się zbliża! Można tyle fajnych książek sobie kupić, niby że dzieciom!)



PS. Donoszą mi krakowskie koleżanki, że Ewa Kozyra Pawlak kojarzy Jarecką z blogiem Deszczowy Dom.
Jeszcze zostało mi ten Neapol zobaczyć. Na razie się nie wybieram, więc do następnego!

9.11.2016

Pierwszy dżingiel :)

To niewiarygodne, jak pogoda wyszła naprzeciw koniunkturze!
Wczoraj odebrałam przesyłkę, dziś na Zadniej Górze spadł śnieg i na tym podwójnym haju donoszę:
Święta idą!

Firma <ILUSTRIS> kupiła ode mnie projekt, który przygotowałam w czerwcu.



Zrobiłam zylion świątecznych symulacji - i tak, pokażę Wam je, co tak będą leżeć bezczynnie w wirtualnej szufladzie.

Start!



A może jednak tło za ciemne?




A może domek z prawej, choinka z lewej?




Może jednak ciemne?




Może przyprószyć drzewa?



Może jednak szare tło?




Może jednak ciemne.




Może domek ciut mniejszy?




A może zacznijmy od początku.




Ciepło ciepło...



... gorąco!










Dochód ze sprzedaży kartek zasili stowarzyszenie SOS Wioski Dziecięce.

Jak Wam się podoba?