25.11.2016

Surrealizm magiczny czyli Jarecki jako płonąca żyrafa i Jarecka jako twoja stara


Ileż to razy po zebraniu rodziców Jarecka zasiadała do pamiętniczka, żeby utrwalić te niewiarygodne wrażenia!

Tyleż razy zamykała go z hukiem i konstatacją, że nie udźwignie ciężaru tego absurdu.
Zebrania rodziców w szkole są jak obrazy Fridy Kahlo. I straszno, i nieprawdopodobnie, i w jaskrawych kolorach. Zwolennicy krojonych jabłek kłócą się z frakcją "jabłka tylko w całości", miłośnicy kompotu dają po łbie propagatorom picia wody, przy czym sprawy wychowania zasadniczo omijane są szerokim łukiem. Bo tu już trudno mówić o frakcjach i stronnictwach, tu każdy z osobna wie najlepiej.

Jarecki z początkiem roku (dla zdrowotności) uroczyście ślubował odstawienie wszelkiej okołoszkolnej działalności; postanowienia trzymał się wiernie aż do końca listopada, kiedy to wychowawczynie zasypały Jareckich zaproszeniami. Dwa były nienachalne, trzecie wprost przeciwnie.
Ponieważ za sprawą diabelskiego wynalazku, jakim jest dziennik elektroniczny Jarecka dzień w dzień katowana jest mailami typu: "klasa zachowuje się skandalicznie, proszę wyciągnąć konsekwencje" - ciekawa sposobu, w jaki mogłaby zdyscyplinować całą klasę naraz, delegowała po tę wiedzę Jareckiego.
Na zebraniu czwartej klasy frekwencja jak zwykle była niemal stuprocentowa.
Pani wychowawczyni z miejsca chlusnęła żalem: że dzieci takie nieposłuszne, głośne, że ciągle tylko o grach komputerowych, biegają, biorą się za łby, itp.
Rodzice swoje: a dlaczego panie tyle krzyczą na niebożęta, dlaczego tyle zadają do domu, dlaczego robią trudne sprawdziany, odpytują, itp. Wszak te nasze dzieci do 22 siedzą nad lekcjami, kiedyż się bawić i kiedyż grać na komputerze, jak tu pani imputuje.
Pani dalej; że dzieciom już nie wystarczy obrażanie siebie nawzajem, że sięgają po cięższy kaliber i obelgi z gatunku "twoja stara".
- Zgadza się - potwierdziła mama Władka - koledzy powiedzieli Władziowi, że jestem Angry Birdsem.
Rodzice zamarli (możliwe, że namysł dotyczył tego, którym konkretnie).
- I że tylko chodzę do fryzjera, farbuję włosy i siedzę w domu.
Znów pełna zakłopotania pauza.
- Nooo - zaczęła niepewnie jedna z mam - ale tego to już chyba chłopcy sami nie wymyślili. Musieli to chyba usłyszeć w swoim domu...




Wystarczy, więcej pamiętniczek nie wytrzyma.
Warto tylko dodać, że w tej grupie rodziców Jarecki jest już spalony gdyż się wypowiedział.
Jarecka, wychodzi na to, była już wcześniej, bo skoro mamie Władka tak się po domach dostaje, to uuu...


A zatem Jarecka zamaszyście zatrzaskuje pamiętniczek i oddala się by czesać włosy, malować pazury i SIEDZIEĆ.


Krztusząc się z uciechy.

29 komentarzy:

  1. ha ha ha! u nas na szczęście jakoś dyskusji brak, wszyscy potakują po czym jak dochodzi co do czego i trzeba zdeklarować chęć pojechania na wycieczkę 3-dniową, sprzeciw bo za drogo a ofertę sama osobiście po klasie puszczałam na zebraniu i wszystko załatwiać zaczęłam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pewnie, kontestacja to dla większości rodziców ulubiona forma udziału w zebraniach. Zaczęłaś załatwiać! Podziwiam i.. współczuję ;)

      Usuń
  2. Zebrania to zuooo!
    Na naszym ostatnim wychowawca przez trzy kwadranse omawiał proces WYDALANIA ucznia poprzez szkołę. Ze szczegółami.
    Choć jeszcze bardziej mnie troską napełnia pytanie - jak te dziecięcia poradzą sobie z przetrawieniem szkolnych delicji?
    Także ten.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieci dadzą radę!
      Ale jak my to przeżyjemy?

      Usuń
  3. Wyciagnales z mej pamieci, jakies koszmarne wspomnienia, zebran w polskiej szkole, bicia piany, powtarzania wkolomacieju tego samego, brrr. A potem zebrania we francuskiej szkole, jakze inne.
    Nie smiem dopytywac co powiedzial Jarecki, ale nawet w ciemno, jestem za;)

    Jak Ci idzie SIEDZENIE?;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jarecki grzecznie (tak twierdzi) zasugerował rodzicom, żeby może by jednak poważnie potraktowali uwagi wychowawczyni (i jej poprzedniczek) i spróbowali wdrożyć w domu jakieś działania wychowawcze. I żeby jednak bardziej powściągliwie wyrażali się o wszechświecie w obecności dzieci.

      Siedzenie nie jest łatwe ale ma się tę wprawę!

      Usuń
  4. Też wczoraj miałam tę gehennę. Płonąca żyrafa tańcowała z wielkim pasikonikiem. Groza!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ja uwielbiam wywiadówki :) kocham te mamy, które tak dyskutują o tym jakie biedne te dzieci bo pan od muzyki każe im śpiewać przed całą klasą.... i aby na dyskotece nie było chipsów tylko jubłuszka i aby wszystkim dzieciom kupić to samo na mikołajki bo ktoś może poczuć się gorszy... a to 4 klasa... kiedy te dzieci mają nauczyć się, że nie wszyscy są równi... taki świat...
    ja sobie siadam na końcu i jako najmłodsza mama w klasie nie odzywam się tylko w duchu uśmiecham na widok nadopiekuńczych mam....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się nie odzywam. Jeszcze mi życie miłe :)

      Usuń
  6. mając dziecię w przedszkolu i obserwując już teraz bardzo interesujące zachowania rodziców podczas zebrań, z niepokojem patrzę w przyszłość...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja, na pierwszym zebraniu w przedszkolu dwoje rodziców toczyło Magda forum bój. Jedna mama twierdziła, że to skandal "zmuszac" trzylatka do spania, jeśli nie ma na to ochoty. Pewien tatuś proponował zrezygnować z leżakowania, bo jego dziecko owszem zaśnie, ale potem w domu bryka do jedenastej. I tak perorowali przez pół zebrania za nic mając, że oprócz nich jest na sali jeszcze pół setki innych rodziców. Na samo wspomnienie podnosi mi się ciśnienie.

      Usuń
    2. Jak byłam na pierwszym zebraniu w przedszkolu...
      Tak miał się zaczynać ten wywód ;)))

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. No coś w ten deseń ;) mnie bardziej się podobała debata dotycząca terminu zorganizowania dnia babci (zebranie było we wrześniu) i propozycji utworzenia forum rodziców dla potrzeb zgłaszania propozycji prezentów mikolajkowych...

      Usuń
  7. Ja póki co byłam tylko raz.. u młodszej siostry i nie było tragedii, ale teraz się martwię co to będzie jak zacznę chodzić do mojego maluszka w przyszłym roku...

    OdpowiedzUsuń
  8. Zebrania z rodzicami to koszmar. Dla rodzica i nauczyciela też. Wiem, bo obstawiam obie role.
    Jak to robią we Francji?

    A dziennik elektroniczny to iście szatański wynalazek. Nienawidzę go jako matka. Jako nauczycielka na szczęście nie muszę znać.

    To dobry ratunek, spojrzeć na to jak na surrealizm.
    To się nie dzieje....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I pomyśleć, że ten dziennik to miało być niby dla rodziców "ułatwienie". Z sentymentem wspominam dzienniczki papierowe. Teraz nauczyciele nawet dzieciom nie dyktują, co trzeba przynieść na plastykę, bo "będzie w dzienniku".
      Dajta spokój. Jak zechcę powertować dziennik, wezmę ten z 1954, Tyrmanda.

      Usuń
    2. Czytam i się uśmiecham, bo uczę w liceum :) no, różnie bywa...A e-dziennik jest ok, jeśli tylko obie strony używają go w odpowiedni sposób ;)

      Usuń
    3. Owszem. Moje dzieci regularnie przychodzą z tekstem: "mogę wejść na dziennik, chcę zobaczyć co mam przynieść na plastykę". Luuudzie! Czy nauczyciele nie załatwiają tych spraw na lekcji??

      Usuń
  9. W poprzedniej szkole mojej corki do czewca 5 klasy nie bylo zadnego dzienniczka/dziennika. Wychowawczyni miała konflikt z dyrektorem. W 6 kl. zaczela od czasu do czasu wpisywac. Jak sobie przypomnę te dziwaczne zebrania. Pozdr. A

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najczęściej są dziwaczne za sprawą rodziców, biję się w pierś. A nauczycielom brak zdecydowania. Na szczęście znam też wyjątki :)

      Usuń
  10. Ja byłam raz. I wtedy dokładnie usłyszałam, że wychowawczyni nie jest ą i ę. Tak po prostu. Nie ma takich liter. I kiedy tak słuchałam tego "włonczyłam", to trochę się wyłączyłam, bo mi uszy płakały. I ciężko mi było mieć jakiś pomys(ł), skoro tego ł też nie powiedziała. No marudzę. Teraz mąż chodzi. Ma szumy uszne, może da radę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to dopiero początek, nie chcę Cię straszyć :)

      Usuń
  11. No uwielbiam Cię..! Niesamowite.
    Mnie jeszcze czasem troszkę nosi, żeby się 'wypowiedzieć' (czwarte dziecko w 1 klasie!), ale gryzę się w język. Niech się świeży rodzice wyżywają.
    Mój ulubiony surrealizm: mamusia, już prawie kapitulując w obliczu bezlitosnych faktów, że jej syneczek sam, z własnej nieprzymuszonej woli zdemolował drzwi do klasy (przytrzymywane z drugiej strony przez kolegę) - w ostatnim przebłysku chwyta się żelaznego argumentu: "-A czy te drzwi mają atest?"
    ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czwarta klasa starszego syna - wspominam ten rok jako koszmar, w klasę jakby złe wstąpiło, a szkoła oczekiwała, że to właśnie my, rodzice, rozwiążemy wszystkie problemy, porozmawiam z dziećmi, itd. Rozmawiałam indywidualnie ze swoim, bo tylko taką miałam możliwość :) Do końca roku trwała zła passa. W piątek klasie jak ręką odjął, nie ta sama klasa. Życzę powodzenia rodzicom czwartoklasistów! Wszystko przeminie za mniej niż rok :) A zaczną się zupełnie nowe problemy ("Nienawidzę szkoły! Nienawidzę się uczyć!" Nienawidzę swojego życia!" "Mamo, ja już wyrosłem z chodzenia do szkoły!").

      Usuń
    2. Iza, padłam! :)))

      Magdalena, dzięki za słowa pokrzepienia, chociaż właściwie nie wiem, czy mnie pocieszają :)

      Usuń
    3. Iza, padłam! :)))

      Magdalena, dzięki za słowa pokrzepienia, chociaż właściwie nie wiem, czy mnie pocieszają :)

      Usuń