22.12.2012

I'm driving home for Christmas

Poniższe zdjęcie nie przedstawia próby wskrzeszenia wypisującego się wkładu.
To rysunek, który Jarecka sfotografowała z notesu w kratkę, jednego z kilku zeszytów i notesów zapełnianych swego czasu przez Jarecką-CałkiemInną zwięzłymi gryzmołkami. Od 12 roku życia CałkiemInna pisała pamiętniki, ale mając lat 15-16, zarzuciła tę formę wyrazu na rzecz RYSOWANIA pamiętników, bo nagle objawiło się jej, że zestaw kilku kresek waży dla niej tyle, co całe zapisane strony. Może się to komu wydać śmieszne, ale wertując te zeszyty, Jarecka doświadcza wzruszeń, o które się już nie podejrzewała- a to czuje kluchę w gardle, a to motyle w brzuchu a nawet-pęka jej serce!

Kiedy Jarecka patrzy na ten rysunek, czuje to samo, co czuła dziś w nocy przemierzając Polskę w drodze do Rodzinnego Domu- na Święta.

Był rok 1996, Jarecka-CałkiemInna wysiadła z pociągu w mieście C-D i udała się do pobliskiej pizzerii, żeby przeczekać tam najbliższe pół godziny dzielące ją od odjazdu kolejnego pociągu. Wracała do domu ze szkoły w mieście B-B, gdzie mieszkała w internacie. Jarecka dokładnie pamięta(bo widzi to jako żywo na rysunku), że miała wtedy na sobie sweter w kolorze atramentu w pomarańczowe renifery, który to sweter sama sobie usztrykowała, i jakąś długą suknię, choć to dwudziesty wiek miał się ku końcowi, a nie dziewiętnasty. Usiadło sobie to dziewczę przy stoliku zamówiwszy capuccino, wyjęło kraciasty notesik i gapiło się na ludzi. I wtedy w radio rozległa się ta piosenka, a w sercu CałkiemInnej grało akuratnie na tę samą nutę, bo CałkiemInna tęskniła za Domem, i w tej harmonii tego co na zewnątrz i tego, co w środku, wzięła CałkiemInna- jak widać na obrazku- wieczne pióro i wylała tę chwilę na kratkowaną kartkę, a teraz z niej tę chwilę wlewa w siebie na powrót. I widać, że CałkiemInna pochyla się z uśmiechem nad notesem (a Jarecka patrzy na nią jak na własną córkę), włosy wypadają jej spod chustki a obok stoi kawa z bezą piany, i dziś w nocy Jarecka tak samo się w samochodzie uśmiechała i tak samo się cieszyła, że jedzie do Domu na Święta.

3 komentarze:

  1. oj my wiecznie świąteczni podróżni... Napływowo rdzenni mieszkańcy naszej rodzinnej stolicy. I tylko uczucie, bądź świąteczna nostalgia daje nam siłe dotrwać do celu, brzegu wigilijnego stołu. A w tym pościgu za czasem, ulicznej wojnie z innymi kierowcami czy podróżnymi w poczekalni, zatracamy świątecznego ducha. Cieszyć się tylko, że czasem z tej otchłani znieczulicy ratuje nas capuccino, bimber od Genia czy miły, znany nam, całkiem inny sąsiad.

    OdpowiedzUsuń
  2. idę na kawę i serdecznie pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  3. Pozdrawiam!
    Życzyłabym smacznej kawy, ale ze dwie godziny minęły :)

    OdpowiedzUsuń