30.12.2012

Straszna noc na Zaogoniu

Tej nocy księżyc wisiał nad Zaogoniem jak wielka patelnia.

Jarecka obudziła się znienacka w środku nocy. Chwilę nasłuchiwała, ale w Deszczowym Domu było cicho, więc, jak zwykle gdy w nocy obudzi się bez powodu, zaczęła się modlić za zmarłych (zazwyczaj znów usypia nim dobrnie do "amen"). Przy słowach "w pokoju wiecznym" nagle zapaliło się światło nad garażem i serce Jareckiej zaczęło walić niespokojnie.
Najpierw pomyślała, że to ten sam złodziej, który w zeszłym miesiącu ukradł sąsiadowi ogroomny traktor. Jareccy nie mają traktora, więc czego by szukał?
Potem, że to sąsiad Czesiunio zakrada się do garażu po dżem morelowy. I tę myśl odrzuciła, bo Czesiunio wziął dżem (który Jareccy dostali od Mamy Jareckiej) przypadkiem, ponieważ jego dżem jabłkowy stał tuż obok i wyglądał bardzo podobnie. Poza tym Czesiuniowa od razu Jareckiej o tej pomyłce doniosła, Jarecka życzyła smacznego i zupełnie jawnie obiecała się odegrać częstując się sałatką z ogórków albo i słoikiem kiszonych!
Ale wróćmy do światła, które w środku nocy zapaliło się nad garażem.
Jarecka podeszła do okna i zobaczyła jakiś tajemniczy niby-zwierzęcy kształt skradający się przez podwórko. Już miała pukać do sąsiada, który ma strzelbę i w weekendowe ranki jeździ na strzelnicę ale po raz kolejny dotarło do niej, że jest środek nocy, więc wyskoczyła na balkon, rozwarła gardziel i bluznęła tak strrrasznym przekleństwem, że groźny zwierz nie zwlekając padł w śnieg i znieruchomiał.
Zaiste!
Miał rację Niemen, że słowem złym można zabić jak nożem!

Rano Jareckiej zdawało się, że miała straszny sen, ale oto co zobaczyła wyszedłszy na balkon:



Jarecka zeszła, zgarnęła truchło i zamknęła się z nim w garażu. Kiedyś podglądała wujka myśliwego, jak czyścił należne mu poroże. Wujek był smutny i Jarecka przysięgłaby, że widziała w jego oczach łzy, gdy mówił, że frajda polowania kończy się w momencie oddania celnego strzału. Dziwne, bo zaogoński lis miał w środku kulki silikonowe i patroszenie go było czynnością zupełnie bezkrwawą. Tym bardziej Jarecka przerobiła toto na kołnierz.


W domu opowiedziała Jareckiemu swoją straszną nocną przygodę i zaprezentowała kołnierz (czy Jarecka mówiła kiedyś, że NIGDY nie będzie nosiła futra? Kłamliwa kobieta!)
Jarecki wysłuchał, obejrzał i powiedział, że się nie liczy, bo prawdziwy kołnierz z lisa powinien mieć metalowy klips pod lisią brodą, plastikowe pazurki i szklane oczy.
I tyle miał do powiedzenia żonie, która nie ulękła się konfrontacji z dzikim zwierzęciem!

3 komentarze:

  1. GENIALNY! :D Miałaś rację! To o nim powinni posać w VOGULE!

    OdpowiedzUsuń
  2. Fenomenalny!

    OdpowiedzUsuń
  3. A on przypadkiem nie wściekły? tak mu się ślipia świecą..

    OdpowiedzUsuń