9.05.2013

O czym marzą matki

Dawno dawno temu, gdy Jarecka zwana wówczas CałkiemInną chodziła do podstawówki, dostała w szkole następujące zadanie- przeprowadzić wywiad z mamą.
Ostatnie pytanie brzmiało: o czym marzysz, mamo?

Gdy Jarecka CałkiemInna odczytała swoją pracę domową w klasie, pani zdziwiła się.
-Jak to? Twoja mama marzy o tym, żeby mieć więcej czasu na czytanie książek? A nie o tym, żebyście się dobrze uczyły, były zdrowe, skończyły studia?
Tak, drodzy Państwo, albowiem matka czterech zdrowych, dobrze się uczących córek nie ma prawa marzyć o czymś dla siebie- siebie to składa w ofierze całopalnej na intencję, żeby jej te córki jeszcze skończyły studia, wyszły za lekarzy, względnie prawników i powiły zdrowego chłopca i zdrową dziewczynkę.
CałkiemInna, która była dzieckiem całkiem bystrym (i cóż się z nią stało? Lobotomia okołoporodowa) zmiarkowała, że coś nie tak i pośpieszyła rehabilitować swoją płochą matkę:
-Tak, mówiła takie rzeczy- wyjaśniła- ale powiedziała, że to byłoby strasznie dużo pisania, więc żebym napisała tylko tyle.

Dziś Jarecka jest swojej mamie niezwykle wdzięczna za tę lekcję- odważna kobieta, miała odwagę marzyć o chwili czasu dla siebie, na czytanie!
A Jarecka marzy o tym, żeby choć raz móc obejrzeć od początku do końca, nieprzerwanie, bez zakłóceń, nadążając za akcją, w dzień (to ważne, bo w nocy Jarecka zasypia przy telewizji) i SAMA!- odcinek serialu typu "Gliniarz i prokurator"





 Nie dlatego, żeby się Jarecka ekscytowała tym gliniarzem. Jest on dla Jareckiej za śliczny i zbyt uczuciowy (nie to, co twardziel Borewicz). Dobry może na męża, ale tego Jarecka już ma, więc chce oglądać w serialach kryminalnych bezczelnych twardzieli, inteligentnych i wyszczekanych, co to nie drga im warga, gdy kobieta, choćby najpiękniejsza, trzaśnie drzwiami. A Jake Styles niemal w każdym odcinku rozmaśla się na widok  jakiejś odpicowanej paniusi...
I to właśnie ze względu na te kobiety Jarecka lubi "Gliniarza i prokuratora". Wszystkie kobitki występujące w tym serialu są piękne, dopracowane, wyfryzowane, natapirowane, wymalowane wedle najlepszych wzorców z przełomu lat 80 i 90, noszą wielkie klipsy, marynarki z ogromnymi poduszkami i torebki na długaśnych paskach dyndające w okolicy kolan.
Cud, miód, palce lizać! A do tego jeszcze inteligentne, twardo dążące do celu, przebojowe.
Hm.




A dzieci Jareckiej zapytane o marzenie mamy pewnie wspomniałyby o tym, że Jarecka chciałaby być ośmiornicą.
Bo ośmiornica ma aż osiem chwytnych kończyn.
I niech no jakaś pani uczycielka powie, że matce się nie godzi mieć takie marzenia!


9 komentarzy:

  1. hehehe
    ja jako matka marzę żeby mi ktoś wciągu dnia moje szczęście wziął na 1 godzinkę a ja w tym czasie poszłabym sobie moje kwiatuszki pielęgnować a co :P


    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pewnie! Zadowolona mama to zadowolone dzieci! :)

      Usuń
  2. noo, ja tak jak Mama CałkiemInna chciałabym więcej czasu na czytanie książek... Choć coś czuję, że jakby tak wyłączyć komputer to by się parę minut znalazło. Hmm...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś mi się zdaje, że to bardzo powszechne wśród matek marzenie. I ma wielką zaletę- spełnia się!

      Usuń
  3. mi się za to marzy podróż długa i daleka w pełnym czteroosobowym składzie, w której nerwy mnie nie poniosą i takie niuanse jak brak łazienki czy spanie pod namiotem, w ogóle mnie nie wzruszą :)
    a w dzień taki jak dziś (deszczowy) marzę o wylegiwaniu się w łóżku przez cały dzień i czytaniu, czytaniu, czytaniu
    też oglądałam gliniarza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I znów czytanie! Zachodzę w głowę, co tak zdziwiło tę panią od polskiego?

      Usuń
  4. Ach, jak mi tu przełomem lat 80/90 zajeżdżają. Jak ckno się robi za szczęnięcymi latami. A zupełnie z innej beczki i publicznie powiem, że przysłano mi z Polski "Tędy i owędy" i oto pierwszy raz od wielu, wielu, wielu lat (z przewagą "wielu"), RACZĘ się nieznanym dotąd sobie Wańkowiczem. To jest właśnie książka dla mnie. Dziękuję Ci, serdecznie, całym sercem, ściskając i obcmokując za to, że mi o tej książce wspomniałaś. Co ją biorę do ręki, błogosławię dzień, w którym wpadłam na Twoje blogowe wpisy na cudzym blogu. Dziękuję Ci bardzo. Jestem w siódmym niebie, ilekroć patrzę na samą okładkę. Niech Ci Bozia w dzieciach wynagrodzi... O! Jaki zbieg okoliczności! Już Ci wynagrodziła. To niech te sześć dodatkowych ramion skądś się znajdzie. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się przeogromnie!
      Mnie z czytaniem Wańkowicza zawsze długo schodzi, bo każde zdanie czytam po dwa razy, takie smaczne. A wiedz, że "Ziele... " jest o niebo lepsze, najlepsze przed Tobą!
      Odwzajemniam cmoki i uściski
      I naprawdę bardzo się cieszę, że przyczyniłam się do Twojego dobrego nastroju :)

      Usuń
    2. Otóż to! "Raczę" się, bo czytam niektóre zdania po kilka razy. Co za majstersztyk! "Ziele..." zamówiłam przez rodzinę w zeszłym tygodniu i zwyczajowo napisałabym, że nie mogę się doczekać tej przesyłki, ale prawda jest inna: dozuję sobie "Tędy i owędy", więc nie śpieszy mi się do następnej książki. Powoli czytam tę, co mam, błogo się uśmiecham na myśl o "Zielu..." (cieszę się, że potwierdzasz jej jakość) i z tej "czytarskiej" euforii całuję Cię raz jeszcze. Naprawdę, nie wiesz jaką mi sprawiłaś przyjemność.

      Usuń