13.08.2013

Czarna Zuzia




Tak się zaczęła inwazja czarnych ludów na Deszczowy Dom:
dziewczynki Jareckie oblegały swoją macierz, gdy ta szyła koniorenifera. Żeby więc zapewnić sobie spokój a nie uronić nic z zapału dzieci, Jarecka powiedziała:
-ok, uszyję wam po lali. Same je sobie wypchacie i naszyjecie twarze z guzików.
Radość była wielka! Zszycie dwóch takich androidów zajęło chwilę (wyrodna matka zapomniała, ze córki ma trzy! Szybko się zrehabilitowała, a na pociechę Czwórce dodała nawet barwne włosie). Na powyższym zdjęciu, ludziska są ponumerowane jak ich właścicielki. Oczywiście wkład Czwórki w zrobienie twarzy ograniczył się do wybrania guzików, Trójka i Dwójka zaś, jako mające pojęcie o trzymaniu igły, same zabrały się za szycie.
Trójka, radosny partacz (po mamusi), skończyła raz dwa. Jej lala jest dwustronna jak Swarożyc, Janus, czy jak mu tam. Oczywiście, do dziś Jarecka doszywa porządnie to, co było odpadło, czyli po kolei wszystko.
Dwójka się dąsała, bo szło jej wolniej. Za to bardziej się przyłożyła, prosiła o rady, instrukcje- serduszkowa buzia odpadła tylko raz.
Z lalami śpią.
Odbywają wycieczki.
Karmią.
Całują.

A Jarecka już szyjąc ostatnią murzynkę miała nieprzepartą chęć uszycia własnej!
No to lu!
Oto projekt:


Wykrój:

Wykrój przeniesiony na odprasowany, złożony we dwoje materiał (oczywiście kończyny trzeba przerysować dwa razy;))



Następnie Jarecka przycięła wstążeczki na włosy i kolczyki i opaliła końcówki żywym ogniem, coby się nie siepały!



 Wyrysowane kształty wycięła i zszyła część A z częścią B. Oraz drugą część A z drugą częścią B, czyli- głowy z sukienkami.
Złożyła razem prawymi stronami do siebie i spięła szpilkami.
I teraz następuje moment dla całej roboty kluczowy- trzeba wszelkie kończyny i wypustki upiąć do środka tak, by po zszyciu i odwróceniu na prawą stronę ukazała się lala niemal gotowa- tylko wypchać i obdarzyć facjatą!

Zatem najpierw włosy- wstążeczki trzeba złożyć lśniącą stroną na wierzch i upchnąć do środka głowy tak, by wystawały końcówki. Upiąć szpilką.





Nogi (na zdjęciu już zszyte i odwrócone na prawą stronę) Jarecka napełniła do połowy długości drobnymi kamyczkami; do kupienia w sklepach typu "one dollar".



I, podobnie jak włosy- wstążeczki, wepchnęła  wgłąb sukni i unieruchomiła szpilką. Ręce zostawiła nie wypełnione. Żeby były inne w dotyku i elastyczne- można będzie nimi przywiązać lalkę do łóżeczka, torby- wszędzie.




Z rentgenem w oczach rzecz przedstawia się tak:




Potem pozostaje już tylko zszyć po obrysie i odwrócić robótkę na prawą stronę- co jest bardzo łatwe zważywszy na ilość wypustek za które można złapać i ciągnąć! Dobrze by było jednakowoż pamiętać, zanim rzecz odwróci się na prawą stronę, o nacięciu krzywizn (było o tym w poście o literkach)... Niecierpliwa Jarecka nie pamiętała. Ale co tam!- wykrzykuje Jarecka i naprzód!




W ten cudnie wystrzępiony otwór poniżej i powyżej pchamy wypełnienie. Silikonowa kulka kupiona na allegro- dwukilogramowy zapas nie ma końca.









Projekt zakładał jeszcze dziecko. Proszę bardzo, uszy ma jeszcze gorsze niż jego matka...
Ale co tam! Naprzód! Korpus dziecka wypchany jest dla odmiany zgniecionym celofanem. Hm, nie hałasuje tak, jak się Jareckiej zdawało, że będzie- ale wrażenia dotykowe ciekawe, owszem.
No i można już przymierzać się do zrobienia twarzy. Trochę nici i filcu.




Zaś na sam koniec Jarecka doszyła każdemu po kawałku rzepa. Dla dziecka ta miękka część, żeby nie zaciągnęło mamie sukni. (Tu dało znać o sobie gorzkie doświadczenie Jareckiej. Ileż rajstop straciła przez dziecięce buty na rzepy!)
I teraz mama może nosić swoje dziecko na plecach, jak na wzorcową murzyńską mamę przystało!



Mogą sobie razem fikać brykać po suszarce do prania.




I przytulać się!!!



Dobra jest moda na zabawki hand made. Ale najlepsze z najlepszych są te zrobione przez WŁASNĄ  mamę, WŁASNĄ ciocię, WŁASNĄ babcię... I jeszcze żeby dziecko mogło podglądać powstawanie tej zabawki, zdecydować o szczegółach, doradzić. I niech sobie będą te lalki krzywe i nieudolne, jako ta murzynica z murzyniątkiem.
Matki, ciotki, do igieł, póki czas!
Lada moment i tak przegramy z Barbie ;)


















24 komentarze:

  1. Jarecka...noż kurde chyba coś uszyję przez Ciebie. I Ty będziesz temu winna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze aż zazdrość mnie wzięła :)
    Fajne takie lale i masz rację - najważniejsze, że zrobione przez mamę .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz to już nie ma co zazdrościć!- do maszyny, czekam na efekty ;)

      Usuń
  3. Jarecka, Twoje lale są piękne, te usta jak prawdziwe, podobnie jak w reniferze zakochałam się w nich...
    Może sama taką uszyję, choć bardziej skłaniam się do mięczaka, celem oswajania z przyrodą, gdyż albowiem moja córka panicznie boi się ślimaków... Czy takiego ślimaka trudno jest uszyć?
    Pozdrawiam Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz, że pluszak oswoi z lękiem? W takim razie muszę uszyć Jareckiemu pieska :):):)
      Ślimak niby łatwy bo tylko z dwóch części ale problemem może być doszycie muszli do ciała- ja jedną muszlę doszyłam ręcznie, z drugą już kombinowałam inaczej i dalej nie mam na to sposobu. A wykrój znajdziesz w sieci (snail tilda pattern)

      Usuń
    2. Proszę się nie podśmiechiwać z Jareckiego, to człowiek po przejściach, w latach młodzieńczych jadąc na rowerze zabłądził i zszedł z roweru żeby zorientować się, co dalej począć... ale biedaczysko nie zauważył, że zaparkował rower przy budzie, do której przyczepiony był łańcuch, a na końcu łańcucha znajdował się - co się po chwili okazało - nieprzyjaźnie nastawiony pies. "...Pamiętam to dobrze. Rajska 888, skoczyłem przez parkan i Pański pies mnie dosięgł..."
      Na szczęście skończył mu się łańcuch i Jarecki z niewielkimi obrażeniami - na pupie - oddalił się w bezpieczną drogę.

      Usuń
    3. Z całym szacunkiem dla Jareckiego, ale dobrze że nie próbował przymocować roweru do tego łańcucha...
      Moja córka boi się że ją ślimak będzie gonił (chyba całe życie by musiał....)
      Dziękuję za podpowiedź szyciową...

      Usuń
  4. Ale bajer! Bardzo mi się podoba murzyńska mama z dzieckiem!! A jako szeleszczące wypełnienie polecam rękaw do pieczenia :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, widzisz! Nareszcie na coś się ten rękaw przyda :)

      Usuń
    2. ja polecam etykiety z actimela ;)

      Usuń
  5. Jarecka, zlituj się kobieto! Ja tu od wczoraj walczę z szydełkiem, oswoić je normalnie próbuję a Ty mi tu takie lale cudne pokazujesz... Jak tak dalej pójdzie to maszynę spod stołu wyjmę (gdzie stoi od lat ośmiu) i w końcu jej użyję. Tylko mój syn pytał mnie ostatnio czy mu uszyję kostium Spiderman'a...

    A tak w ogóle to wyobraziłam sobie Ciebie z córkami i to szycie wspólne - scena jak z Jeżycjady ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było super! My cztery na podłodze, wór wypełnienia i słój guzików. Żadne tam "siku, kupa, pić!"- pełne zaangażowanie
      :D
      Swoją drogą- muszę je wykorzystać do wypychania zabawek w przyszłości. Te małe łapki radzą sobie z tym lepiej niż ja :)

      Usuń
    2. Aha, myślę, że w kwestii Spidermana nie masz wyjścia...

      Usuń
  6. Jestem fanką Twojego bloga i Twoich produkcji. Całkiem nową ale już wierną ;D
    Też się przymierzam do szycia zabawek, zakupiłam jakiś czas temu jak Ty 2 kg silikonowego wypełnienia na allegro (haha, kilogram mi się taki mały wydał ;)) i jak ten wór potem urósł przy wpuszczeniu do niego powietrza to zaniemówiłam! Jeśli nie wezmę się za produkcję poduszek, to jeszcze moim wnukom starczy tych kulek na zabawki ;D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Marto, bardzo się cieszę, że tu trafiłaś :)
      Moje 2kg było zapakowane tak, że do dziś wydobywam po garstce przez małą dziurkę- nie odważyłabym się wypuścić tego na wolność! :) ale nabieram podejrzeń, że jeszcze ze dwa renifery i trzeba będzie zamówić nowy zapas...

      Usuń
  7. ochhh cudaśne lalki, czuję jak się zarażam, a talentu nie mam za grosz. A co tam, będziemy próbowali uszyć Muminka (bo u nas muminki na tapecie)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak powiedziałam, tak zrobiłam, a teraz leżę ze smiechu razem z potomstwem, które orzekło - jakiś dziwny ten muminek :D

      Usuń
    2. AAAAaaa! Chcę to zobaczyć! :)
      Uwielbiam muminki!

      Usuń
    3. ten twór naprawdę nie powinien ujrzeć światła dziennego :D ale przynajmniej spróbowałam :)

      Usuń
    4. Powinnaś zobaczyć moje teletubisie wydziergane przed laty... ;)

      Usuń
  8. Jestem pod wrażeniem! I też tak chcę! Chyba pożyczę maszynę od rodzicieli, co w planach mam od dawna acz obawiam się a. Gdzie ja ją dam? Gdy będzie musiała czekać aż znajdę czas na szycie, b. Co zrobię z moją frustracją- gdy po znoju tworzenia okarze sie że powstały produkt znacząco odbiega mojej wizji??.......
    W związku z powyższym zrobiłam pacynkę.(bez szycia of course)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie maszyna też nie ma swojego miejsca. A na frustrację zawsze można zjeść coś słodkiego- pavlovą upiec, o! ;)
      Działa!

      Usuń
    2. co kupię maliny czy jagody do rzeczonej pavlovej to ....zeżrę... same

      Usuń