2.11.2013

Epitafium

Ten tekst powstał już dawno-
-wciąż jednak wydawało się, że pora nie jest odpowiednia na jego publikację, że nie wypada wcisnąć go między szydełkowe zabawki a ciasto z rabarbarem.



...


Do kogoś, kto odpoczywa na wczasach, nie dzwoni się bladym świtem.
A jednak ten telefon zadzwonił, była siódma rano.
Jarecki odebrał a Jarecka tępo patrzyła w sosnowy las za oknem. Coś się stało akurat teraz, gdy odpoczywa nad morzem, gdy zaczęła odpoczywać; ostatnie wakacje przeleżała w szpitalu, cały rok upłynął jej w nieustannym niepokoju, chorobach i obawach.
Właśnie! Zaczęła!! Odpoczywać!!!
-Twój tata nie żyje.

Niemożliwe, nie, nie teraz. Nie teraz, gdy zaczęłam odpoczywać.

Jak to, jak?
Idziemy na śniadanie, potem na plażę, takie słońce (kiedy do domu, kiedy do domu?)


Tak zaczął się jeden z najdziwniejszych dni w życiu Jareckiej. Niebo było błękitne, plaża szeroka, pusta, taka jak wczoraj, a świat- już inny. Przez źdźbła traw spokojnie kołyszące się w lekkim powiewie od morza Jarecka patrzyła na swoje dzieci, na niebo w białych obłokach. Czy to możliwe, że tata już jest TAM?
Że już widzi rzeczy takimi, jakie są NAPRAWDĘ?
Jarecka chciała się zatrzymać, spróbować dotknąć tej prawdy, która uciekała przed nią jak fala spod stóp. Chwilę pomyśleć, spróbować przebić głową to, co niby jest blisko, ale zupełnie niewyczuwalne. Jeszcze się zatrzymam, jeszcze pomyślę o tym- myślała Jarecka smarując dzieci kremem z filtrem.
A potem obiad i znowu plaża, drzemka Czwórki, kąpiele starszych, pakowanie się na kilka dni, wieczór z przyjaciółmi, grill.
Podróż znad morza na Śląsk.
Z powrotem.
Jeszcze do tego wrócę, jeszcze o tym pomyślę.

...

Tej zimy zmarła Matka Chrzestna Jareckiej. Znowu nie w porę.
Jarecka była akurat w szpitalu z Czwórką chorą na zapalenie płuc. Rano, przed wyjazdem na pogrzeb, zaprowadziła Czwórkę na siusiu do łazienki i okazało się, że nie powinna była, że za wcześnie, że wysiłek był dla dziecka zbyt duży. Tachykardia, saturacja drastycznie w dół, wycie pulsoksymetru na odchodnym- i już tylko o tym myślała Jarecka przez ponad dwieście kilometrów, jakie przebyła by być na pogrzebie swojej Matki Chrzestnej. Pogrzeb był piękny, bo człowiek był piękny.
W to straszliwie mroźne popołudnie (a pora roku była ta najmniej fotogeniczna) przebił się promień słońca i padł na żałobników nad grobem a nad ich głowami przeleciał sznur gęsi.
I Jarecka myślała: jeszcze spróbuję się do tego zbliżyć, jeszcze o tym pomyślę.
Ale potem myślała już tylko o Czwórce, bo gdy wróciła do szpitala, okazało się, że doszedł jeszcze rotawirus. I już nie dało się wrócić do tej chwili z krzykiem gęsi nad głową, nawet tej nocy, którą Jarecka spędziła pod swoim płaszczem, bo wszystko inne było w wymiocinach.

Trudno się zatrzymać przy śmierci.
 A nawet nie sposób- gdy trzeba żyć, codziennie, życiem regularnym jak krok żołnierza.

Gdzieś na końcu tego marszu wyjdzie Jareckiej naprzeciw jej tata, taki zdrowy i piękny, jakim go nigdy nie widziała.




22 komentarze:

  1. BO nam w ogóle jest ciężko się zatrzymać w dzisiejszym świecie. Nie tylko nad śmiercią. Piękny tekst.

    OdpowiedzUsuń
  2. właśnie, nie sposób się zatryzmać, choćby się chciało...
    trzeba celebrować TE chwile, drobne, jak perlisty, szczery śmiech dziecka, uścisk małych rączek i kocham Cię, mysie kucyki, kolorowe rajtuzki, czapeczki - w promieniach jesiennego słońca, kopniak pod serduszkiem, ciepły łyk herbaty z sokiem z pigwy, czy capucino przygotowane kochającą ręką męża...
    tyle nasze, co sami złapiemy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosiu!!!- nie przyszło mi do głowy, że właśnie TO to jest to zatrzymanie się! Trwa ułamek sekundy, a wystarczy...
      Dziękuję! :*

      Usuń
  3. A może nie trzeba się zatrzymywać... Może po prostu trzeba to wszystko zbierać do koszyczka ze skrawkami życia... Kiedyś się przecież przyda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, właśnie- schylić się po to i do koszyczka- w ten sposób się zatrzymujemy.

      Usuń
  4. Jarecka, jak ja bym z Toba pogadala przy herbacie...:)
    Powiem tylko, ze choroba naszego syna (wrodzona wada serca) nie pozwala nam sie nie zatrzymac przy temacie smierci..

    Wielki Buziol dla Ciebie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bym z Tobą pogadała, najlepiej w jakiejś kafejce w Twoim bajkowym miasteczku :)
      Po Twoim komentarzu pomyślałam, że to przy życiu trzeba się zatrzymywać, nie przy śmierci... :)

      Usuń
    2. Sie zgadzam:) Bo paradoksalnie , zyjemy jakos tak pelniej, nie zawracajac sobie glowy pierdolami:)

      Usuń
  5. Myślę że przy śmierci nie należy się zatrzymywać. Tata by wolał opalone wnuczki...
    Chrzestna by wolała, aby mama była przy córeczce, która jej potrzebuje bardziej...
    Nie zatrzymamy życia. Minuta za minutką ulatuje. Wystarczy pamiętać. Tak myślę. W kąciku naszego serca jest każda ważna chwila.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdopodobnie zmarłym to rzeczywiście obojętne, ile osób zasuwa w kondukcie, ale po zmarłym zostają żywi- moja mama-wdowa, osierocony kuzyn. Uważam, że w takich chwilach rodzina powinna być razem, że dzieci powinny uczestniczyć w pogrzebach i nawet widzieć rozpacz po stracie. To też są emocje które muszą oswajać, najlepiej u naszego boku.

      Z Czwórką w szpitalu został Jarecki (jakoś tak naszym dzieciom nie robi różnicy, czy mama czy tata się nimi opiekują ;))
      Z wczasów straciliśmy raptem trzy deszczowe dni.
      Pamiętam, jakim wsparciem dla mnie była obecność rodziny i przyjaciół na pogrzebie naszego nienarodzonego dziecka. Jakby mi ktoś zdejmował z ramion wielki ciężar... To że inni zatrzymali się (a był to wakacyjny wtorek, przed południem) żeby płakać razem ze mną- dla mnie bezcenne...

      Usuń
  6. Piszesz takie proste, a mądre rzeczy, że nawet trudno skomentować, bo co tu dodać... tak po prostu jest.

    OdpowiedzUsuń
  7. Byłam i przeczytałam i może jeszcze kiedyś o tym pomyślę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "But not yet. Not yet!"- jak powtarzali gladiatorzy z filmu Ridleya Scotta :)

      Usuń
  8. "Gdzieś na końcu tego marszu wyjdzie Jareckiej naprzeciw jej tata, taki zdrowy i piękny, jakim go nigdy nie widziała." - i najpiękniejsze jest to, że Jarecka o tym wie. I to czyni nasze życie znośnym, gdy ukochana osoba odchodzi. I... tyle wystarczy...

    OdpowiedzUsuń
  9. Lato. Ledwo dycham. Grypa. 10 wieczorem. Telefon z Polski. Nigdy nikt nie dzwoni o tej porze, bo to blady świt w Polsce jest... Szwagier... Mówi: Babcia.... odeszła.... I trudno coś mówić. Tylko tęsknota większa teraz. Bo odległość nie w przestrzeni ale w czasie duża. Nieszpory za zmarłych... Jedyna perspektywa...Czekam na ponowne spotkanie... I z Tatą też...
    Dzięki Amaranto. Pięknie napisałaś.

    OdpowiedzUsuń
  10. dawno tak nie miałam, żeby godzinę gapić się w ekran - jak Ty w okno przed siebie... I języka zapomnieć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się teraz gapię w ekran i nie wiem co napisać, więc się tylko uśmiechnę ...
      :)

      Usuń
  11. Ja dopiero dziś to czytam... Chciałam tylko napisać - ot tak banalnie (ale ja w to mocno wierzę) jak odchodzi ktoś bliski, to zyskujemy kolejnego Anioła Stróża...
    A później i tak się wszyscy spotkamy:)

    OdpowiedzUsuń