17.12.2016

Kartki z kalendarza, adwentowego.



14 grudnia, godz. 15.00
Jasełka u Piątka
O znienawidzona, rokroczna torturo!
W gąszczu tabletów, telefonów i innych nagrywarek, pośród uszminkowanych ust matek i babek, w nerwowej atmosferze. Dzieci pobudzone, rodzice stłoczeni, panie zmęczone.
Morale Piątka-baranka padło na widok Jareckiej, która torując sobie drogę maczetą, dobrnęła do syna z czystą koszulą. Na szczęście rola czarnego barana sprowadzała się do jakiegoś: "zapraszamy na jasełka", które Piątek wyrecytował automatycznie nie wypuszczając z objęć swojej matki, i już można było udać się na tyły sali, gdzie wypadało zaczekać jeszcze na prezenty i uf.
Odfajkowane.

14 grudnia, godz. 16.00
Jasełka u Czwórki.
O znienawidzona, rokroczna torturo!
Ponieważ Jarecka przybyła na ten spektakl wprost z piętra wyżej, ergo - wcześniej niż inni - zajęła sobie miejsce w pierwszym rzędzie, za plecami (i jeszcze niżej) mając tablety, telefony i inne nagrywarki.
Zmęczony baran usnął na kolanach Jareckiej i jej samej niewiele brakowało, żeby pójść w jego ślady.
No ale już, prezenty rozdane, odfajkowane.

14 grudnia (rok ciągle ten sam, 2016), godz. 18.00
Zebranie w gimnazjum.
Lista mailowa do rodziców uzupełniona, składka klasowa ściągnięta.
- Drodzy państwo - rzecze młodziutka wychowawczyni - właśnie zdałam sobie sprawę, że u progu liceum nasze dzieci spotkają się z młodszym rocznikiem, który charakteryzuje liczebność (wyż demograficzny) i niepospolita ambicja. Na dzień dzisiejszy szanse na dostanie się do liceum daję najwyżej jednej trzeciej klasy.
Borze sosnowy, czyli pięciu osobom.
Jarecka znów poczuła ten odpływ energii, co na pierwszym zebraniu, kiedy wyszło na jaw, że na szesnaście osób dziesięcioro ma orzeczenie o różnych poznawczych dysfunkcjach. W torbie zmaterializował się ten sam co wtedy bacik; a masz, ty leniwa matko, nie chciało się dziecka wozić do lepszej szkoły, nie chciało się wchodzić w całkiem nowe środowisko, zaprzepaścisz ty ten talent, a masz! - nie masz tu dla niego rywala, motywacji, pójdzie do branżówki razem z kolegami.

14 grudnia, 18.30
Zebranie u Dwójki.
- Skoro panie nie mogą sobie poradzić z naszą klasą, mamy pomysł! Podzielmy ją! Wszak pierwsze klasy są dwie, choć cały rocznik liczy dokładnie tyle, co nasza klasa. Napiszmy petycję do wójta, kto jest za?
- Ale w pierwszej klasie jest dziecko sołtysa - zauważył ktoś przytomnie.
A potem już było jak zwykle, czyli czemu pani tyle krzyczy i tak narzeka i tyle zadaje, jak dzieci żle się uczą to nie wymagajmy od nich tyle, noooo!


Wieczorem Jareccy musieli napić się tego napoju, który powiększył Alicję z Krainy Czarów, cudem się to udało, bo już ledwo dosięgali blatu.




15 grudnia, godz.18.00
Koncert w Gminnym Ośrodku Kultury.
Wśród artystów - Trójka, która w tym roku pobiera lekcje śpiewu.
Sala zatłoczona, tablety, telefony i inne narzędzia nagrywające plus Jaśnie Panicz w roli fotoreportera; w tym roku pobiera nauki w dziedzinie fotografii, przyszedł na koncert wprost ze swoich zajęć piętro wyżej.
Trójka i jej koleżanki wyglądały olśniewająco (czemu Czwórka, zajęta przy bufecie na tyłach sali, musi uwierzyć na słowo). I znów Jarecka nie mogła się nadziwić, że jej córka ma urodę tak oryginalną, że drugiego takiego dziecka nie ma na świecie. No, chyba, że gdzieś tam na Karaibach.
Sami zobaczcie.



16 grudnia, godz.10.00
Śniadanie.
Piżamy.
Piątek miał w nocy gorączkę.
Jaśnie Panicz, nawet jeśli pójdzie do branżówki, może zrobić karierę kucharza.
Sikorki buszują w karmniku.
Wszystko powraca do właściwych rozmiarów.






Czego i Wam życzę :)


25 komentarzy:

  1. Zazdrość ściska jak patrzę na Twoją kuchnię (jadalnię ? ) i ogromny stół.
    Ech te zebrania, ja jak mogę wysyłam męża ;) Chodzi chętnie, ucina głupie hasła i jakoś ja spokojniej żyję;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro już zazdrościć, to na całego :) stół się jeszcze rozkłada a kuchnia, której nie widać, też się nam trafiła fajoska. No, to teraz doklejam wąsy i łap mnie!! :))))

      Usuń
    2. Portrecika zapomniałam pochwalić - cudeńko. Ile musiałaś mieć przy tym dłubaniny no i cierpliwości.

      Usuń
  2. I kredens sie maluje. Pewnie sam;)
    Jak dobrze, ze macie te buteleczke z napojem, co pozwala raz rosnac, a raz malec. Usciski dla wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam, rękami Taty Jareckiego i mojego męża. Nawet ja trochę pociapkałam :)

      Usuń
  3. Taka ilość kontaktów z placówkami oświatowymi, okraszona jeszcze występami art, może szkodzić życiu lub zdrowiu. Dobrze, jak dobrze, że mieliście medykamenty pod ręką!
    Czarny baran, nie zażył i o!


    Kredens składa się z 2 części, czy oderżnęliście piłą? Ew. podzieliłaś go ciosem karate- po tej litanii z dzisiejszego wpisu , wiem już na pewno, że możesz zrobić WSZYSTKO.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nastawa była zamontowana na kołkach, Jarecki pracuje etapami. Ale powiem szczerze, że Tak mi się podoba ten mebel bez nastawy! Jareckiemu też. Albo nie będziemy spieszyć się z nastawą, albo... Czy ja wiem ;)

      Usuń
  4. Kredens! Kredens wszystko ci wynagrodzi! Tam mozna upchnac wiele butelek!

    Nie ma takiej drugiej Trojki! Potwierdzam. Magia, tajemnica, Frida, Karaiby :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę mówiłaś o kredensie, dzieci nie mogą się powstrzymać od klupania drzwiczkami. Porcelanę społem jeszcze mi wytłuką ;)

      Usuń
  5. Hehehe! Jak ja to rozumiem, jak ja mam tego dość! W końcu mogę i ja się przyznać! Nie cierpię tego! Uffff! Powiedziałam. Pracuję w domu kultury. W czasie przedświątecznym odwiedzam z 8 wigilii sołeckich. Pod koniec, jak mam oglądać jasełka mdli mnie. Nie daję rady. Nie mam siły na zachwyty nad czymś co mnie nie zachwyca ale tak trzeba. Taka jest tradycja. Taki pracowy obowiązek. A ja się pytam dlaczego? Czy nie można trochę inaczej? Kiedy przychodzi czas świąt ja już jestem tym zmęczona i mam wrażenie, że coś mi bezpowrotnie zabrano. Taka praca...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jak współczuję! Siadaj, poleję czarodziejskiego napoju od Alicji! To straszne, zaiste straszne. Żeby Cię trochę pocieszyć dodam, że w przyszłym tygodniu w kalendarzu widzę dwie klasowe wigilijki, jedna na zajęciach foto (ryba po grecku,makowiec i krokiety)i konkurs na najpiękniejszy piernik. Wściekli się, jak Boga kocham.

      Usuń
    2. A ja bym poprosila o lyczek Kukulek;)

      Usuń
    3. A proszę. Na razie jeszcze w stanie "before", czyli weź do ust cukierka i popij wódką. Za tych, co na morzu!

      Usuń
  6. Oj.... ale zazdroszczę, że już macie po.... tych wszystkich występach itd..... mnie jeszcze czekają te w roli reżysera.... i tu czuję przeogromny stres... a do dziecka nie pójdę bo praca nauczyciela jest ponad wszystko a panie w przedszkolu robią jasełka o godzinie dla rodziców pracujących nieosiągalnej...
    Piękną macie jadalnię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawiam się... nie zazdroszczę tych dwóch kolejnych ;)

      Usuń
    2. Ach, jak sobie przypomnę, gdy w przedszkolu Chochlik byłam w roli reżysera! I Derekcja w sukni ślubnej, że skrzydłami na plecach... Kwiczę :)))

      Usuń
  7. Uff, jak sobie przypomnę te kiermasze świąteczne...16 lat w jednej szkole...rok w rok te same piosenki i tańce... A od dwóch lat nareszcie spokój i cisza przed Świętami. Wreszcie mogę zająć się robieniem ozdóbek i pierniczków dla rodziny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierniczki! Dwie kule ciasta już czekają w lodówce, ale jak tak dalej pójdzie z naszym rozkładem jazdy, to nie wiem, czy ewoluują w ciasteczka :)

      Usuń
  8. telepatia! Telepatia! U mnie dziś też będzie o wywiadówce.
    P.s. A kiedy mi zrobisz taki portret? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja wiem... podobno skarpetki masz już puste, więc wieszszsz....

      Usuń
  9. to ja ślubne monidło z mireckim poproszę, materiały dostarczę a owszem ;-))))
    Jarecko następne jasełka z rok!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, za rok. Jeszcze moje dzieci będą wystawiać, i jeszcze z dziećmi znajomych. Aaaa!!!

      Usuń
  10. Są takie momęta, że nie zazdraszczam skrycie Jareckiej, że ma więcej progenitury niż ja. To właśnie te opisane powyżej - szkolne momęta. Od samego czytania człowiek się poci i kołowacieje. Zapomina jak się nazywa on sam i jego przychówek... Dobrze, że lekarstwo na podorędziu, choć po takim maratonie, to nie wiem czy transfuzja pomoże ;-).

    Moje dziecię w tym roku zgłoszone do jasełek specjalnej troski oraz ochotniczego (buhaha) upieczenia ciasta postanowiło rozsądnie się rozchorować na tydzień przed świętami, dzięki czemu spokojnie mogę sobie przygotowywać święta i wygrzebywać utensylia spod budowlanego pyłu, przewracając się tylko czasami o porozstawiane wszędzie narzędzia.

    Pozdrawiam - silvarerum :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniałe dziecię, wspaniałe. Piątek rozchorował się dzień po jasełkach :)

      Usuń
  11. No nie można mieć wszystkiego, droga Jarecko ;-).

    OdpowiedzUsuń