3.07.2018

Bez efektu


W tych odległych czasach, gdy do spodni nosiło się spódnice, gdy istniało coś takiego jak karty do automatów telefonicznych (i gdy takowe automaty były w użyciu!), Jarecka studiowała sobie beztrosko w zielonym Cieszynie i mieszkała w schronisku młodzieżowym.
Pokój dzieliła z prześliczną Asieńką, której powierzchowność hot wampa pozostawała w intrygującej sprzeczności z bukietem cnót, którego nie powstydziła by się żadna Święta.
Oprócz stałej, około dziesięcioosobowej grupy studentów-lokatorów, schronisko, jak to schronisko, gościło wycieczki szkolne i wszelakich zabłąkanych turystów.
Ta ostatnia kategoria obfitowała w osobliwości!
Był na przykład starzec w szlafroku, wymachujący bronią palną.
Był sympatyczny lump warzący na wspólnej kuchence rzekomo jadalne klajstry.
Była Pani Muzyczka. Pojawiała się cyklicznie, miała okulary o grubych szkłach, rzadkie włosy ozdobione licznymi spinkami dla małych dziewczynek i tajemniczy album, nad którym gorliwie ślęczała wieczorami.
Raz po raz zachodziła do studentek pożyczyć kleju, by wklejać zdjęcia.
Ten album i te zdjęcia były jej potrzebne jakoby do doktoratu - lecz wystarczyło spojrzeć w szalone krótkowzroczne oczy Muzyczki, by zrozumieć, że ta benedyktyńska praca idzie na marne, bo nikt nie czeka na efekty, nikt ich nie potrzebuje.

Kimś takim właśnie czuła się Jarecka przez ostatni rok. 
Ciągle zarobiona po uszy, zajęta sprawami, które w większości nie ujrzały światła dziennego.



***


I tak, w minionym roku szkolnym, Jarecka zagrała w filmie.
Precyzyjniej byłoby rzec: przyłożyła ręki do filmu, a jeszcze precyzyjniej: przyłożyła RĄK.
Ręce zostały zresztą na tę okoliczność starannie przygotowane; ogolone, wypielęgnowane i zmakijażowane. 
Zmakijażowano nawet twarz Jareckiej, która koniec końców nie pojawiła się w filmie.
Wreszcie sam film nigdzie się nie pojawił.

Wiosną odbyła się w Deszczowym Domu sesja zdjęciowa do magazynu - uwaga - wnętrzarskiego!(można się śmiać), której Jarecka zawdzięcza półki w pracowni i parę innych udogodnień, choć niestety, nie listwy przypodłogowe i nie nową lampę nad stołem. Na zdjęciach Jarecka pracowicie dzierga i upina wśród porozwieszanych liter i cyferek.
Efekt dziergania przepadł, artykuł się nie ukazał.

Na drugim planie samych wielkich zdarzeń, które w tę i nazad rozjeżdżały Jareckich walcem, pomiędzy szpitalami i weselami, wyjazdami bliżej i dalej, powszednią pracą pro publico bono, tą zarobkową i zwykłą codzienną pogonią za własnym ogonem, Jarecka ściboliła ilustracje do historii, która zaplotła się w jej głowie w czasie rowerowych wy(u)cieczek ubiegłego lata.
Ilustracje są, książki nie ma.




Ha! Lecz cóż może człowieka lepiej przygotować do wytężonej pracy bez efektu niż macierzyństwo i obmierzła fucha gospodyni domowej?
Można już przestać zasypywać Stwórcę pytaniami: "dlaczego ja?" "Ale, ale...WHY?" "Naprawdę sądzisz, że się do tego nadaję?"
Wszystko jasne, to był trening.

Toteż Jarecka już nie zadaje tych pytań, poprawia spineczki we włosach i znika w pracowni.
Komu potrzebne, to co niepotrzebne?
To się okaże.











29 komentarzy:

  1. Ale no zaraz, jak to niepotrzebne, dawać je tu, niech się pozachwycam publicznie!
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Większość już dawno przemycona pomiędzy wierszami :)))

      Usuń
  2. „W zyciu najwazniejsze jest... zycie“.
    Po co pytac? Czekac az swiat doceni?
    Jarecko uciesz sie swoim zyciem dla siebie. Tak ladnie to umiesz!m.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po co pytać?
      Dla podtrzymania rozmowy?.. 😁😁😁

      Usuń
  3. I dlatego brakuje mi Jareckiej na blogu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moją sztuką jest pisanie utworów tych długich i krótkich. Ebooka wydałam za darmo w jednym znanyvh internetowych wydawnictw. Odsłon zero. Nawet jak zmieniłam ustawienie ceny z 5 zł na ,,za darmo". Tu liczy sie dobra reklama i popularnosc... Szkoda pisac. Prawdziwego telentu mało kto wychwytuje. Zycze powodzenia. Tez walcze ze wszystkim.

      Usuń
  4. Dziękuję, że to napisałaś. Widzę, że inni też tak mają.
    Uściski.
    Aneta

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz, Jarecko, te studia podyplomowe z poprzedniego mojego komentarza były trochę o tym "komu potrzebne to, co niepotrzebne"...
    P.S. A z tej strony monitora sprawy Jareckiej wyglądaja na prawdziwie wielkie i dokonane, że tak powiem :)
    Czajnik A.B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem są i wielkie, i dokonane, ale inne wciąż czekają na tryb dokonany. Uważam, że zrobiłam kawał dobrej roboty i dalej robię swoje.

      Usuń
  6. Najbardziej cieszę się z ogolonych rąk. To takie ważne dla kobiety 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubię mieć ogolonych rąk! Moje z natury nie są bardzo owłosione ale i tak trzeba je było ogolić. Fuj, wyglądały wtedy jak gumowe węże.

      Usuń
  7. Troszkę inna branża, ale podobny stan... choć może u mnie szczerzej coś się z tego jednak zrobi? Jeszcze się całkiem nie przewróciło, ale czy stanie? Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo stanie na rękach, albo na głowie ale da radę!

      Usuń
    2. Podoba mi się! Szukam własnego optymizmu, ostatnio pozwoliłam go trochę wdeptać, ale już łopatką w dłoni i do boju.

      Usuń
  8. Jarecko, wyobraź sobie że niektórzy 7 lat piszą doktoraty,a i tak nic z tego nie mają-ani autor, ani nauka. Ot po po prostu, jak się zaczęło to trza dokończyć. Także ten..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po 7 latach pracy nie skończyć doktoratu to grzech i obraz boska!

      Usuń
    2. Spokojna Twoja potargana - skończony, obroniony, zakopany w archiwum ;)

      Usuń
    3. No i ju, odfajkowane.

      Usuń
  9. Bez efektu? Może bez efektu w postaci uzupełnienia portfela, ale za to z pewnością, dzięki wytworom rąk Jareckiej poszerzyła się pula piękna na tym spragnionym piękna świecie(i rzeczywistym i wirtualnym).

    OdpowiedzUsuń
  10. Najbardziej żal tej książki. Ale przecież to jeszcze nie koniec :) Życie wciąż jest do przeżycia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu nie ma co jeszcze żałować, ona jeszcze nie gotowa! Czyli to nawet nie początek :)

      Usuń
  11. Wiesz, napisałam doktorat oparty o jeden artykuł, który pewien pan napisał trzydzieści lat temu i na tyle uznał za niepotrzebny, że gdy do niego zadzwoniłam z prośbą o rozmowę na temat - nie pamiętał, o co chodziło. Zatem nigdy nic nie wiadomo, kto jaką cegiełkę zbuduje na naszej.

    Chodźmy dziergać.
    Mówię to też do siebie, bo poczucie mam do Twojego ostatnio nader podobne.
    Ukoch!

    OdpowiedzUsuń
  12. Statystycznie mi wynika, ze niewiele osob zyskalo satysfakcje i spelnienie za zycia :) I to nie tylko artystow. Czytam teraz o Mendlu i o tym, ze w jego nekrologu napisali wspolbracia: 'mily, uprzejmy, szczodry, kwiatki kochal.' I tyle. A przeciez on ojcem i matka genetyki (inna sprawa, i zmilczmy, co dobrego a co zlego z tego wyniklo). Nie ma ten tego, orac trzeba, a kto zbierze plon to sie jeszcze okaze :) kaczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Satysfakcji mam akurat pod dostatkiem! Chyba na bierzmowaniu wzięłam Satysfakcja :)

      Usuń
  13. Efekt Twoich działań jest też taki..., że od kilku dni - zainspirowana Twoim porankiem - tez odmawiam brewiarz i jest to dla mnie niesamowita przygoda.
    Tak mało zrobiłaś (jedno zdanie, jedno ziarnko), a taki piękny efekt:) To niesamowite, jak dobro łatwo się rozrasta.
    Mama trójeczki

    OdpowiedzUsuń