5.03.2013

Białe szaleństwo

Późny wieczór, Jareccy w samochodzie, bez dzieci:
-Żono- zaczyna uroczyście Jarecki- czy mogę jechać na narty?
Jarecka, która jest żoną idealną, natychmiast odpowiada:
-Tak, oczywiście!
W ciągu kolejnych dwóch kilometrów małżonkowie w milczeniu kontemplują: Jarecki- nadspodziewanie szybko uzyskaną zgodę, Jarecka- własną fajność.
-Ale zostawisz mi samochód...- zastrzega żona idealna.
-No tak, ja będę miał transport.
-i laptopa...

Ta rozmowa miała miejsce w połowie lutego. Aż tu- niespodzianka!! (Doświadczeni rodzice już przeczuwają, co się stało? Znamy to? Co robią dzieci, gdy rodzice mają piękne plany?)
Weekend, w którym Jarecki miał uprawiać sporty zimowe tudzież inny hedonizm, upłynął Jareckim zupełnie inaczej.

...

Jarecka boi się tego czego nie zna.
Nie boi się już oskrzelowo-płucnych chorób Czwórki. Rozpoznaje każdy subtelny ton jej kaszlu, gdy trzeba wstaje w środku nocy, beznamiętnie napełnia nebulizator i na resztę nocy bez protestu układa się w pozycji siedzącej, z córką w objęciach. Tej nocy jednak słysząc oddech Czwórki wiedziała, że inhalacje, owszem pomogą dotrwać do rana, ale potrzebny będzie tlen i że w domu nie będzie mogła jej pomóc.

Gdy Jareccy za przewodem na różowo odzianej pielęgniarki wkroczyli do sali, gdzie zamierzano zainstalować Czwórkę, najpierw zaniemówili. Potem Jareckiej się wyrwało:
-O Boże! Jak tu pięknie!
Pielęgniarka wyglądała na zdziwioną, ale może była to kwestia makijażu.
-Ja z nią zostanę- szepnął Jarecki.
-Ja!!- odparła szybko Jarecka równie konspiracyjnym szeptem.
Nie dziw się, o Rozsądny Czytelniku, tym karygodnym reakcjom patologicznych rodziców- zważ sam- w domu trójka dzieci. Chodzących do szkół a zatem co rana się ubierających, zjadających śniadania, zabierających śniadania (nie wspominając o pozostałych posiłkach!) i wymagających transportu, a także poganiania w związku z powyższym. W szpitalu- jedno dziecko, gotowe posiłki, czysto, biało, przestronnie. I fotel, co się na noc rozkłada w wygodny materac- i to o to wyrko tak naprawdę kłócili się tego dnia Jareccy.
Tak więc Czwórkę okablowano, orurkowano, natleniono, nasączono i złożono w łóżeczku, Jareckiemu podziękowano wręczywszy listę potrzebnych rzeczy (większość przemyślna Jarecka już zabrała!), zaś Jarecka ułożyła się w fotelu, otworzyła książkę i zastygła w kontemplacji otaczającego ją piękna architektury, dizajnu i mazowieckiej przyrody.









Nie bez kozery miejsce to leży przy ulicy "Przedwiośnie"-ten szpital to istny szklany dom! I dobrze się domyślasz, Czytelniku, nawiedza tu Jarecką duch Stefana Żeromskiego, nawet teraz, gdy ze swego wyrka patrzy przez te szklane ściany na dziedziniec. Bo cóż tam widzi? Ano sosnę, co przez światło i cień jest rozdarta jak sam doktór Judym!

C.D.N.

6 komentarzy:

  1. Piknie napisałaś. Piknie zdjęć napstrykałaś. Bardzo mi miło, że mogłam poczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylabo, to zabrzmiało jak ostatnie pożegnanie! :):):):)

      Usuń
    2. Tak jest! Po tych słowach bowiem pożegnałam się z laptopem i poszłam się wzruszyć jak należy, do najbliższego pudełka chusteczek higienicznych. Ale już wróciłam ;-) (Trochę mi zeszło... ;-)

      Usuń
  2. Jejku, to ja sobie przypomniałam, że tak się chciałam koniecznie w szpitalu położyć w ciąży, bo tu w Austrii, to właśnie jak na zdjęciach wyżej i luz!!! Hotel. Umierająca nie byłam, zae gotować i sprzątać nie musiałam!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się że mnie rozumiesz. Niestety urlopowy nastrój zakłóca zdrowiejąca Czwórka, którą roznosi energia! To mocno komplikuje sprawę...

      Usuń