9.07.2013

DIY matki i syna czyli zrób sobie wehikuł


Skoro świt obudziło Jarecką bzyczenie, jakby pszczół.
Drzwi uchyliły się i szum się wzmógł.
Dopiero po chwili dotarło do Jareckiej, że coś wjechało do pokoju, jakoż po chwili w drzwiach ukazała się uśmiechnięta twarz Jaśnie Panicza a zaraz potem jego ręce dzierżące pilota zdalnego sterowania.
Po dywanie sunął na gąsienicach spychacz z klocków lego.
-A teraz patrz- rozpromienił się Jaśnie Panicz.
Coś przycisnął na pilocie i sponad łyżki spychacza wysunął się szpikulec.
-To jest czołg- objaśnił.

A oto jaki czołg zmajstrował w ostatnią sobotę.:


A tak wygląda "od środka":

Rura służy do wypychania pocisków przez lufę (pociski to kulki papieru opakowane w folię).


OGNIA!!!

A jeśli siostry nie zechcą bawić się w wojnę, Jaśnie Panicz może zaoferować im zabawę w "Must be the music". Oto pulpit jurorski sporządzony z kartonu, którego Jaśnie Panicz bronił własnym ciałem przed zakusami sprzątających rodziców:







Dwoje jurorów zasiada za pulpitem i słucha piosenki wykonawcy, który produkuje zmyślanki do zabawkowego mikrofonu. A potem opiniuje.
 W okienkach umieszczone są dwie tabliczki- TAK i NIE.



Jeśli juror jest na tak (co, o dziwo, się zdarza!), pociąga ku sobie uchwyt oznaczony na końcu kolorem zielonym chowając tym samym tabliczkę NIE. W okienku zostaje TAK i szansonist(k)a może już się cieszyć swoim sukcesem.



I jeszcze jaśniepański Wizzair:











Jarecka, żeby nie być gorszą też zmajstrowała sobie wehikuł- czasu.
Stoi na oknie w kuchni i jak tylko Jarecka podniesie talerzyk i zaciągnie się zapachem, przenosi się do do tych chwil zastygłych w bursztynie, gdy miała lat kilka i spędzała wakacje w najpiękniejszym miejscu na Ziemi. Bezkresne pola pełne zbóż, kukurydzy i tytoniu, bujny ogród pachnący koprem i zielonym groszkiem, mętny Bug wijący się leniwie między kępami szarych wierzb. Ten dom jeszcze stoi, i kuchnia letnia z białej cegły, i stodoła. Ale do tamtego miejsca z dzieciństwa można już trafić tylko w ten sposób- wciągając zapach ogórków małosolnych.





Pozdrowienia z Deszczowego Domu!

11 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Przez grzeczność nie zaprzeczę ;)

      Usuń
    2. To z tej grzeczności dopiszę jeszcze, że na pewno po Mamusi :)

      Usuń
  2. Rzeczywiście Jaśnie Panicz w te pędy dogadałby się z chłopcami :))

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja byłem w tym miejscu w poniedziałek i zrywałem wiśnie wspominając wakacje sprzed kilkunastu dobrych lat...łóżka się kręci...

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Tak! Siedzieliśmy na płocie i tylko nogi nam spod tej wiśni zwisały! :)
      Ale lat temu to było przynajmniej dwadzieścia a jak rozpracowalismy kolekcję wuja to jeszcze dawniej ;D

      Usuń
  5. Hehe dokładnie stare czasy ale do dziś się je pamięta i chyba już się nie zapomni...A niestety tylko wspomnienia pozostały :|

    OdpowiedzUsuń
  6. TO MA BYĆ WECHIKÓŁ CASUCA

    OdpowiedzUsuń