Dwójka wróciła z ferii u dziadków i zdumionym siostrom zaprezentowała tysiąc i jeden sposobów na schodzenie z łóżka bez pomocy drabinki (łóżko jest piętrowe; rzecz nieunikniona w rodzinach takich jak ta Jareckich).
Jaśnie Panicz też wrócił, w pełni formy.
- Mamo, mamo! - krzyczy Trójka - Piątek tarł sobie oko, tarł i tarł, i teraz ma czerwone!
Jarecka: - Nie, on nie tarł oka. Ma czerwone oko, bo jest...
Jaśnie Panicz: - ...wampirem.
28.02.2014
24.02.2014
O tym, jak Jarecki wespół z blogerkami uknuł intrygę i o tym, że żona zawsze dowie się ostatnia
Myśl, że nie lubi niespodzianek, skrystalizowała się w głowie Jareckiej w pewien czerwcowy wieczór, gdy wraz z Jareckim przemierzała arterie Metropolii. Była to właśnie ich dziesiąta rocznica ślubu i Jarecka nie miała pojęcia, dokąd jest wywożona.
- W co mam się ubrać? - pytała przed wyjściem.
Jarecki wzruszył ramionami - jak do kina...
Do kina mogłaby Jarecka iść jak stała, niemniej ubrała sukienkę i wjeżdżając w rejony stołecznego socrealizmu snuła ponure przemyślenia. Jeśli okaże się, że okazja wymaga bardziej eleganckiego anturażu, będzie się czułą niekomfortowo. Jeśli zaś będzie aż nadto wypindrzona - będzie rozczarowana tak mało uroczystymi obchodami okrągłej rocznicy.
Ostatecznie w teatrze muzycznym uplasowała się dokładnie pośrodku między odpicowanymi dziewczynami na pierwszych randkach a młodzieżą licealną.
Tak czy siak, Jarecka oznajmiła mężowi, że na przyszłość woli wiedzieć naprzód co i jak, jeśli byłby łaskaw.
To jednak, że Jarecka nie lubi niespodzianek, okazuje się wielkim problemem w połączeniu z faktem, że Jarecki je uwielbia! Robić.
Zupełnie nic podejrzanego nie było w tym, że w urodzinowy weekend Jareckiej mąż postanowił zabrać ją ot, niewinnie, na kawkę, i gdzieżby, jeśli nie do wypróbowanej cukierni (Cukiernia SOWA) przyjaciela Jareckich!
A ponieważ Jarecką już nic nie dziwi (z wyjątkiem ludzi, którzy zimą nie noszą czapek), nawet gdy usiadła przy stoliku i kątem ułowiła dziwny ruch za dziwną kotarą ani cień podejrzeń nie zalągł się w jej umyśle.
Potem zasłonki się rozsunęły i przemówiła kobieta z brodą:
W której Jarecka rozpoznała Sylwię z Two tea to to room two two (link poniżej)
A inne kobiety robiły inne dziwne rzeczy:
Jarecka rozpoznała fabułę "Przyjaciół" Mickiewicza, ale akcja toczyła się tak wartko, aktorki śmiały się tak radośnie i absurd osiągnął taki poziom (a Jarecka absurd wielbi), że stała i gapiła się z miną coraz głupszą i głupszą.
Cóż powiedzieć, Drodzy Czytelnicy! Wiele niespodzianek spotkało tego popołudnia Jarecką (a wszystkie były miłe!) Oto, dla przykładu, największe:
- Spod maski niedźwiedzia wychynęła twarz, zdało się Jareckiej, Lasche, a przecie Jarecka wie, że Lasche z Wrocławia! Nadto się okazało, że jest i AsiaMi, też z Wrocławia! I że są to te osoby w oryginale, nie zaś ich miejscowe sobowtóry! Oraz, że przejechały pół Polski specjalnie na ten spektakl...
- Że ta filigranowa białogłowa to Wiewióra, co ma blog kulinarny, a Jarecka była pewna, że jak kto się pasjonuje kuchnią, to musi być przynajmniej puszysty!
- No i że Edytki nie mieszkają razem i że w życiu zajmują się (niewiarygodne, doprawdy) jeszcze innymi rzeczami niż tylko diyami, fotografowaniem kota i szyciem pierogów.
Jarecka trwa w zachwycie nad pomysłowością, poświęceniem i zaangażowaniem dziewczyn i żywi nadzieję, że nie są bardzo zawiedzione pozbawioną charyzmy jubilatką o powierzchowności przedszkolanki.
Oto prawdziwe bohaterki wieczoru:
2 Joanny i Ewa, Addicted to crafts (Joanna S - I love you!)
Sylwia, Two tea to room two two
Joanna, AsiaMi - pomysłowa mama
Marianna, Dzieje kuchennej Wiewióry
Monika, Lasche Junk
Czekam z niecierpliwością na Waszą wersję wydarzeń i wrażenia, z pewnością wiecie więcej niż ja ;)! Dziękuję!!!!
Wracając z imprezy, Jarecka myślała z niepokojem o Asi i Lasche, które czekała długa podróż, a których w swojej nieświadomości nie podjęła żadnym obiadem ani noclegiem (i myśl ta nadal ciąży jej kamieniem) a także o tym, że Jarecki się marnuje w swojej pracy, że mógłby zrobić zawrotną karierę w Secret Service jakiejś Mości albo jakiegoś Batiuszki.
A potem zmroziło ją podejrzenie, że on naprawdę jest agentem zakamuflowanym pod postacią zaogońskiego tatuśka.
I nie znalazła żadnego argumentu, który mógłby tę teorię obalić...
PS. Zdjęcia , z wyjątkiem przedostatniego, autorstwa Addicted to crafts
PS2. Tort "Deszczowy Dom", dzieło Cukierni Sowa
23.02.2014
Patchworkowa tradycja
Wygląda na to, że szycie patchworkowych narzut w czasie ferii zimowych aspiruje do miana tradycji rodzinnych w Deszczowym Domu. Dwadzieścia lat temu właśnie w ferie Jarecka wraz z Mamą CałkiemInną uszyły coś podobnego.
Tamta "łaciatka" już się rozsypała, przyszedł czas na nową:
W przedsięwzięciu udział wzięli:
- trzy męskie koszule
- dwie chłopięce koszule
- cztery dziewczęce sukienki
- dwie pary lnianych portek
- jedna damska sukienka
- dwa kawałki materiałów, które nigdy nie były jeszcze czymś innym, oraz:
- ocieplina i granatowy materiał, którym narzuta jest podbita, zakupione specjalnie w tym celu (ich łączna cena to całe 25 zł)
- aż dwie szpulki nici!
- wirus grypy z powikłaniem w postaci zapalenia ucha u Trójki i Czwórki oraz absencja Jaśnie Panicza i Dwójki (ferie u dziadków i cioć) - w efekcie tego splotu wydarzeń Jarecka została uziemiona w domu przy leżących i prawie nie jedzących chorych, który to czas wykorzystała ma uszycie narzuty na łóżko Jaśnie Panicza.
Logo projektu Jaśnie Panicza, nieudolnie zaadaptowane przez matkę :)
Prawdę mówiąc chytra Jarecka upiekła dwie pieczenie na jednym ogniu - narzuta będzie też kocem piknikowym.
Jeśli więc letnią porą natkniesz się, Czytelniku, na rodzinę piknikującą na takim oto leżu, nie podchodź za blisko, wywołaj z dala Jarecką i się przywitaj, ale nie licz na to, iż zaprosi Cię na koc.
Jeszcze byś zobaczył z bliska te niedoróbki, co to się nimi chwalić nie ma co.
PS. Miałeś pojęcie Czytelniku, że zrobienie takiej narzuty polega tyleż na szyciu, co na prasowaniu? I jeśli myślisz: ach, ta Jarecka, tyle się nawycinała, tyle naprasowała... wiedz, że była to najprzyjemniejsza część pracy i kaszka z mleczkiem w porównaniu z finalnym połączeniem trzech warstw (łatki, ocieplina i podszewka) i pikowaniem całości.
Taki to post przygotowała na dziś Jarecka. Z rana. Po południu zaś miały miejsce takie wydarzenia, że Jareckiej odebrało mowę i do teraz komunikuje się tylko telepatycznie. Gdy odzyska pełnię władz umysłowych, spodziewać się można... wszystkiego!
Warto to zobaczyć! :)))))
22.02.2014
Bez tytułu, albowiem Jarecka trwa w zadumie na temat :)
- Mamo, ona mówi że jestem brzydka!
Oburzona Trójka stawia się przed Jarecką, tuż za nią drepcze Czwórka, bez oznak skruchy.
- A jesteś? - pyta Jarecka.
- Nie.
- To czym się przejmujesz?
Jarecka uznaje, ze skończyła (zajęta jest, pracuje) ale dziewczynki tkwią w oczekiwaniu na ciąg dalszy.
- A w ogóle to nie wolno mówić moim córkom, że są brzydkie! - wykrzykuje więc teatralnie by zadośćuczynić oczekiwaniom - nikomu! Moje córki są piękne!!
- I mama... - dodaje zachwycona Czwórka.
Jarecka się rozczula.
- Tak? Mama też jest piękna?
Uśmiech zastyga na czwórkowej twarzy i można by to uznać za potwierdzenie, ale Trójka z przepraszającym uśmiechem kręci głową.
- Nie? To jak powinnam wyglądać żeby być piękna?
Trójka: - Tak jak ja.
20.02.2014
Cattus Szmattus - dystyngowany i gorrrący!
Powodowana pazernością w stosunku do nagród i sympatią do Edytek, Jarecka od pierwszej chwili zapragnęła wziąć udział w kocim wyzwaniu Addicted to crafts - KLIK.
Blog Deszczowy Dom pęka w szwach od szydełkowych kotów ale Jarecka chciała zrobić coś nowego, innego i pożytecznego (nnno...!) oraz spełnić jakieś swoje mini marzenie i ukrócić dłuuugą listę pomysłów oczekujących na realizację a także spróbować jakiejś nowej techniki.
Już od dzieciństwa marzył się Jareckiej ocieplacz na imbryk, odkąd w "Zimie w Dolinie Muminków" zobaczyła Małą Mi zasuwającą po śniegu na tacy, przybraną właśnie w coś takiego.
Oto Cattus Szamttus, patchworkowy kolo.
Gorrrący!
(Szczerze powiedziawszy taki ocieplacz nie jest Jareckiej w ogóle potrzebny! Ma drugi imbryk, z podgrzewaczem)
Że co, że różowo-cukierkowo?
Inne kolory biorą udział w pewnym większym projekcie... :)
W sesji wziął udział kubek w grochy wygrany u OLI. :)
Blog Deszczowy Dom pęka w szwach od szydełkowych kotów ale Jarecka chciała zrobić coś nowego, innego i pożytecznego (nnno...!) oraz spełnić jakieś swoje mini marzenie i ukrócić dłuuugą listę pomysłów oczekujących na realizację a także spróbować jakiejś nowej techniki.
Już od dzieciństwa marzył się Jareckiej ocieplacz na imbryk, odkąd w "Zimie w Dolinie Muminków" zobaczyła Małą Mi zasuwającą po śniegu na tacy, przybraną właśnie w coś takiego.
Oto Cattus Szamttus, patchworkowy kolo.
Gorrrący!
Cattus Szmattus staje w kocie szranki u Edytek i zaprasza pannę Antoninę na herbatę z tranem, miauuuu!
(Szczerze powiedziawszy taki ocieplacz nie jest Jareckiej w ogóle potrzebny! Ma drugi imbryk, z podgrzewaczem)
Że co, że różowo-cukierkowo?
Inne kolory biorą udział w pewnym większym projekcie... :)
W sesji wziął udział kubek w grochy wygrany u OLI. :)
Jareccy się kłócą
Jareccy kłócą się średnio dwa razy roku.
Jarecki przychodzi i mówi: - pytają, co chcesz dostać na urodziny (opcjonalnie; na Gwiazdkę).
Jarecka doskonale wie, kto pyta ale nieużywanie imion i stopnia pokrewieństwa należy do gry. Oczywiście zawczasu jest przygotowana na to pytanie, przemyślała sprawę: żeby było nie za drogo, niezobowiązująco, w granicach rozsądku praktycznie i żeby zakup nie nastręczał większych problemów.
- O takie rameczki sobie w Ikei wypatrzyłam - mówi, i klik! - otwiera w laptopie stosowną zakładkę.
Jarecki zagląda w monitor a nazajutrz przychodzi i mówi:
- Powiedziała (wiadomo kto), że taka rameczka, to co to za prezent.
- Dobrze - mówi Jarecka. Jest opcja B - to poproszę kubek albo filiżankę, ale piękne! Wyjątkowy, porywający kubek! (to pomysł Kingi z Piecuchowa, Jarecka uznała, że świetny)
- Ale ktoś może nie wiedzieć, co dla ciebie jest porywające - upiera się Jarecki.
- To niech kupi taki, jaki sam/a uzna za porywający. To nawet jeszcze lepiej.
- Ale kubek - prycha pogardliwie Jarecki - kubek możesz sobie kupić sama.
- Sama? Szkoda mi kasy na takie pierdoły! Nigdy w życiu nie kupię sobie sama kubka!
Jarecki milknie, ale coś waży i Jarecka pośpiesznie uprzedza jego kolejne kontrargumenty:
- Dobrze. To poproszę dwadzieścia złotych do koperty, sama sobie kupię kubek jaki zechcę.
- No wiesz! - oburza się Jarecki.
I tu już jest Jareckiej za wiele; mówi, że jak to? Wszyscy wiedzą lepiej co się nadaje dla niej na prezent a co nie? A skoro wiedzą, to po co pytają? Ramki źle, filiżanki źle, pieniądze źle! To ona w ogóle nie musi nic dostawać!
Jarecki, wzorem kłótni poprzednich, nie mówi już nic.
Taka jest Jareckiego strategia, jedyna słuszna, albowiem na każde jego słowo miałaby teraz Jarecka dziesięć swoich.
I już, i po kłótni.
Jarecki przychodzi i mówi: - pytają, co chcesz dostać na urodziny (opcjonalnie; na Gwiazdkę).
Jarecka doskonale wie, kto pyta ale nieużywanie imion i stopnia pokrewieństwa należy do gry. Oczywiście zawczasu jest przygotowana na to pytanie, przemyślała sprawę: żeby było nie za drogo, niezobowiązująco, w granicach rozsądku praktycznie i żeby zakup nie nastręczał większych problemów.
- O takie rameczki sobie w Ikei wypatrzyłam - mówi, i klik! - otwiera w laptopie stosowną zakładkę.
Jarecki zagląda w monitor a nazajutrz przychodzi i mówi:
- Powiedziała (wiadomo kto), że taka rameczka, to co to za prezent.
- Dobrze - mówi Jarecka. Jest opcja B - to poproszę kubek albo filiżankę, ale piękne! Wyjątkowy, porywający kubek! (to pomysł Kingi z Piecuchowa, Jarecka uznała, że świetny)
- Ale ktoś może nie wiedzieć, co dla ciebie jest porywające - upiera się Jarecki.
- To niech kupi taki, jaki sam/a uzna za porywający. To nawet jeszcze lepiej.
- Ale kubek - prycha pogardliwie Jarecki - kubek możesz sobie kupić sama.
- Sama? Szkoda mi kasy na takie pierdoły! Nigdy w życiu nie kupię sobie sama kubka!
Jarecki milknie, ale coś waży i Jarecka pośpiesznie uprzedza jego kolejne kontrargumenty:
- Dobrze. To poproszę dwadzieścia złotych do koperty, sama sobie kupię kubek jaki zechcę.
- No wiesz! - oburza się Jarecki.
I tu już jest Jareckiej za wiele; mówi, że jak to? Wszyscy wiedzą lepiej co się nadaje dla niej na prezent a co nie? A skoro wiedzą, to po co pytają? Ramki źle, filiżanki źle, pieniądze źle! To ona w ogóle nie musi nic dostawać!
Jarecki, wzorem kłótni poprzednich, nie mówi już nic.
Taka jest Jareckiego strategia, jedyna słuszna, albowiem na każde jego słowo miałaby teraz Jarecka dziesięć swoich.
I już, i po kłótni.
18.02.2014
Always look on the bright side of life
Jeśli zdarzy Ci się kiedyś, o Czytający Te Słowa, że tuż obok Ciebie chór mężczyzn rozśpiewa się always look on the bright side of life, a głosy te będą dobiegać z jakiejś torby albo kieszeni, bądź czujny! Jarecka jest blisko! To jej telefon śpiewa!
Rzeczywiście, upatrywanie jasnych stron wszystkiego praktykuje Jarecka nawet dłużej niż uśmiechanie się do siebie w lustrze (z tym bywa jednak coraz gorzej. Patrzy Jarecka w lustro w tej rzadkiej samotnej chwili w łazience i...gdyby to była powieść Iris Murdoch w tym miejscu nastąpiłby dokładny opis tego, co Jarecka w lustrze widzi i czytelnicy mogliby sobie należycie wyobrazić bohaterkę. Cenzura Wszechwiedzącego Narratora ów opis jednak tnie, zatem zostaje tylko przedziałek skrzący się jak śnieg na mrozie no i uśmiech, ale taki raczej na odwal się).
Na Zaogoniu zaczęły się ferie.
Plusy są takie: Deszczowy Dom trwa w nieskazitelnym porządku (zakładamy, że drzwi do Jaśnie Panicza są zamknięte). Nie trzeba gotować bo i tak nikt nic je. Nie trzeba wychodzić z domu - w sumie szkoda, bo piękne słońce za oknem.
Ciszę i spokój obiecała sobie Jarecka w związku z wyjazdem Jaśnie Panicza i Dwójki do dziadków.
Ciszę ma, niestety - za cenę spokoju. Kilka dni czterdziestostopniowej gorączki u Trójki i Czwórki zmąci spokój nawet takich rutyniarzy jak Jareccy. Czwórka prezentuje się jak zombie - białka oczu ma czerwone, twarz bladą, sińce pod oczami. Trójka wygląda lepiej, ale ona ma w sobie coś z warszawskiej staruszki - zawsze dba o wygląd, toteż z godnością nosi własnoręcznie utrefione kucyki. Szczytem dziewczynkowej aktywności jest oglądanie telewizji w dzień i wołanie: pić!- nocą.
Tymczasem Jarecka wprowadziła się do pokoju Jaśnie Panicza, który to pokój z pracowni rentgenowskiej przeobraził się w Teatr Origami LOL*. Obstalowała maszynę, deskę do prasowania (bynajmniej nie po to, żeby prasować ubrania!), kosze ze szmatami.
I tak, gdy panny pogrążone są w malignie, Piątek przebiera radośnie kończynami na jaśniepańskim łóżku a Jarecka szyje. A ponieważ Teatr LOL jest najbardziej słonecznym pomieszczeniem w Deszczowym Domu, patrzą sobie oboje na jaśniejszą stronę życia.
*Chwilowo pasje Jaśnie Panicza uległy sublimacji :)
Rzeczywiście, upatrywanie jasnych stron wszystkiego praktykuje Jarecka nawet dłużej niż uśmiechanie się do siebie w lustrze (z tym bywa jednak coraz gorzej. Patrzy Jarecka w lustro w tej rzadkiej samotnej chwili w łazience i...gdyby to była powieść Iris Murdoch w tym miejscu nastąpiłby dokładny opis tego, co Jarecka w lustrze widzi i czytelnicy mogliby sobie należycie wyobrazić bohaterkę. Cenzura Wszechwiedzącego Narratora ów opis jednak tnie, zatem zostaje tylko przedziałek skrzący się jak śnieg na mrozie no i uśmiech, ale taki raczej na odwal się).
Na Zaogoniu zaczęły się ferie.
Plusy są takie: Deszczowy Dom trwa w nieskazitelnym porządku (zakładamy, że drzwi do Jaśnie Panicza są zamknięte). Nie trzeba gotować bo i tak nikt nic je. Nie trzeba wychodzić z domu - w sumie szkoda, bo piękne słońce za oknem.
Ciszę i spokój obiecała sobie Jarecka w związku z wyjazdem Jaśnie Panicza i Dwójki do dziadków.
Ciszę ma, niestety - za cenę spokoju. Kilka dni czterdziestostopniowej gorączki u Trójki i Czwórki zmąci spokój nawet takich rutyniarzy jak Jareccy. Czwórka prezentuje się jak zombie - białka oczu ma czerwone, twarz bladą, sińce pod oczami. Trójka wygląda lepiej, ale ona ma w sobie coś z warszawskiej staruszki - zawsze dba o wygląd, toteż z godnością nosi własnoręcznie utrefione kucyki. Szczytem dziewczynkowej aktywności jest oglądanie telewizji w dzień i wołanie: pić!- nocą.
Tymczasem Jarecka wprowadziła się do pokoju Jaśnie Panicza, który to pokój z pracowni rentgenowskiej przeobraził się w Teatr Origami LOL*. Obstalowała maszynę, deskę do prasowania (bynajmniej nie po to, żeby prasować ubrania!), kosze ze szmatami.
I tak, gdy panny pogrążone są w malignie, Piątek przebiera radośnie kończynami na jaśniepańskim łóżku a Jarecka szyje. A ponieważ Teatr LOL jest najbardziej słonecznym pomieszczeniem w Deszczowym Domu, patrzą sobie oboje na jaśniejszą stronę życia.
*Chwilowo pasje Jaśnie Panicza uległy sublimacji :)
16.02.2014
Bleblo ciecio
Oprócz SMUTNEGO, jagód i kilku kilogramów taniej odzieży rodzina Jareckich przywiozła z wakacji słowo.
BLEBLO CIECIO.
Bleblo ciecio znaczy byle co, byle jak, fuszerka, prowizorka - a tak naprawdę nie jest synonimem żadnego z tych słów. Bleblo ciecio to bleblo ciecio i już.
Przychodzi Trójka mocno nadąsana i mówi: - ja już nie sprzątam! Ja sprzątałam ładnie a one tak (tu wymowny młynek rękoma) bleblo ciecio!
Jarecka przy zwijaniu rogalików: - ach, jakie ładne są wasze rogaliki! A moje takie bleblo ciecio... (to niestety prawda)
Razu pewnego w porze fajf o'kloku Jarecka postanowiła usmażyć ziemniaki, co zostały z obiadu, coby jej dziatwa do kolacji nie sczezła. Pokroiła kartofelki w talarki i smażyła roztrząsając zagadki wszechświata.Na przykład: Co ten Tyrmand? Fabuły do kupy sklecić nie potrafi!* Pisze tak, że człowiek mlaska z lubości czytając, ale rzeczonej kupy się całość nie trzyma! I tym podobne sobie Jarecka roiła, trochę o literaturze, trochę o kupie, sypnęła kartoflem na talerze i zasiadła.
- Tata robi pyszne ziemniaczki - zaczęła niewinnie Trójka.
- I trzej królowie, i trzej królowie, od wschodu przybyli! - wtrąciła Czwórka.
Jarecka dalej o zagadkach wszechświata.
- Tata robi jak...jak cukierek - rozmaśliła się Trójka i do mózgu Jareckiej powoli zaczęło wwiercać się podejrzenie, że się do niej mówi.
- A mama - ciągnęła Trójka wracając na ziemię ku talerzowi z rozciapcianymi ziemniakami - bleblo ciecio.
Czy się Jarecka obraziła, żachnęła a może zrobiło jej się przykro? Bynajmniej! Obok robienia zakupów, pucowania sanitariatów, zagniatania ciasta na pizzę, parzenia kawy, i wielu innych zajęć, kolejna rzecz, której Jarecka nie musi! No bo skoro Jarecki robi coś lepiej, to po co ona ma bleblo ciecio?
*To podejrzenie, którego Jarecka nabrała kończąc Złego potwierdziła lektura Filipa.
BLEBLO CIECIO.
Bleblo ciecio znaczy byle co, byle jak, fuszerka, prowizorka - a tak naprawdę nie jest synonimem żadnego z tych słów. Bleblo ciecio to bleblo ciecio i już.
Przychodzi Trójka mocno nadąsana i mówi: - ja już nie sprzątam! Ja sprzątałam ładnie a one tak (tu wymowny młynek rękoma) bleblo ciecio!
Jarecka przy zwijaniu rogalików: - ach, jakie ładne są wasze rogaliki! A moje takie bleblo ciecio... (to niestety prawda)
Razu pewnego w porze fajf o'kloku Jarecka postanowiła usmażyć ziemniaki, co zostały z obiadu, coby jej dziatwa do kolacji nie sczezła. Pokroiła kartofelki w talarki i smażyła roztrząsając zagadki wszechświata.Na przykład: Co ten Tyrmand? Fabuły do kupy sklecić nie potrafi!* Pisze tak, że człowiek mlaska z lubości czytając, ale rzeczonej kupy się całość nie trzyma! I tym podobne sobie Jarecka roiła, trochę o literaturze, trochę o kupie, sypnęła kartoflem na talerze i zasiadła.
- Tata robi pyszne ziemniaczki - zaczęła niewinnie Trójka.
- I trzej królowie, i trzej królowie, od wschodu przybyli! - wtrąciła Czwórka.
Jarecka dalej o zagadkach wszechświata.
- Tata robi jak...jak cukierek - rozmaśliła się Trójka i do mózgu Jareckiej powoli zaczęło wwiercać się podejrzenie, że się do niej mówi.
- A mama - ciągnęła Trójka wracając na ziemię ku talerzowi z rozciapcianymi ziemniakami - bleblo ciecio.
Czy się Jarecka obraziła, żachnęła a może zrobiło jej się przykro? Bynajmniej! Obok robienia zakupów, pucowania sanitariatów, zagniatania ciasta na pizzę, parzenia kawy, i wielu innych zajęć, kolejna rzecz, której Jarecka nie musi! No bo skoro Jarecki robi coś lepiej, to po co ona ma bleblo ciecio?
*To podejrzenie, którego Jarecka nabrała kończąc Złego potwierdziła lektura Filipa.
14.02.2014
Szara strefa, czyli co się nosi w Deszczowym Domu
Hator, hator, hator!
Udajemy, że nie widzimy koślawych aplikacji i nieortodoksyjnie chwyconych lamówek przy szyi!
Nic to!
Można się dziwić, dlaczego szyła tę sukienkę w wielkim pośpiechu, skoro lada dzień Deszczowy Dom spodziewał się przybycia Mamy CałkiemInnej, która jest krawcową! A jednak Jarecka śpieszyła się z szyciem spodziewając się, że fachowość i perfekcjonizm Mamy CałkiemInnej po prostu zepsuje jej zabawę. Każe jej pruć, poprawiać i jeszcze, nie daj Boże, fastrygować (fuj!). A przecież tak przyjemnie wyważać drzwi otwarte na oścież!
Będąc w posiadaniu metra dresówki i nie znalazłszy w internecie satysfakcjonującego wykroju, Jarecka dobyła z szafy bluzkę z raglanowym rękawem i wygładziwszy ją dłońmi odrysowała jej kształt na papierze pakowym. Jarecka jest w posiadaniu zeszytu z tabelami pomiarów, na podstawie których można sobie sporządzać dowolne wykroje; to szkolny kajet Mamy CałkiemInnej - przyjęty z zachwytem i wdzięcznością pełni on jednak funkcję rodzinnej pamiątki, albowiem Jarecka na widok liczb doznaje zawrotu głowy (a rysunek techniczny był szkolną zmorą Jareckiej). Tak czy siak, sukienka została uszyta a Jarecka odziana w tęże natychmiast udała się do hurtowni po dwakroć tyle tkaniny dresowej (dwieście sześćdziesiątka, cokolwiek to znaczy) w sam czas na przybycie Mamy CałkiemInnej.
No i się zaczęło, proszę Państwa, szycie.
Jarecka doznała szoku i zachwycenia, gdy Mama CałkiemInna celem sporządzenia wykroju zażyczyła sobie... jakiegoś ubranka z raglanowym rękawem, "żeby odrysować" (to niezbicie dowodzi, że Jarecka jest urodzoną krawcową i szycie jest w jej przypadku czynnością instynktowną, której nie potrzebują mącić kolumny cyfr). Na podstawie jednego szablonu poddawanego drobnym manipulacjom powstały wszystkie trzy sukienki.
Były jeszcze genialne w swej prostocie rady typu "odwróć sobie teraz na lewą stronę", które nieprawdopodobnie ułatwiły Jareckiej pracę.
W dwa dni żeńska część rodziny Jareckich przyoblekła się w szare mundurki.
Ta z kaczkami należy do Czwórki.
Wykończona fioletową łączką - do Trójki.
Skromna lamówka w drobną niebieską krateczkę zdobi sukienkę Dwójki.
Jeszcze trochę materiału zostało.
Żeby tak Piątek był Piątką, to by sukienkę dostał.
Teraz Jarecka przegląda piątkowe portki.
Wykrój musi sporządzić.
5.02.2014
Coca-cola to jest to! :)
Jedną z niewinnych rozrywek matki pracującej w domu jest podsłuchiwanie bawiących sie samopas dziateczek.
Otóż zabawa w skojarzenia, coś jakby skrzyżowanie "kalamburów" ze "zgadnij, co mam na myśli."
Trójka: - z czym ci się kojarzy coca-cola?
Jaśnie Panicz: - słodycze! Coś dobrego!
Dwójka: - wymioty, choroba.
Trójka: - tak!!!
Tymczasem w pokoju obok Jarecka zarżała tryumfalnie chłepcząc przy pomocy łyżeczki wygazowaną colę.
Otóż zabawa w skojarzenia, coś jakby skrzyżowanie "kalamburów" ze "zgadnij, co mam na myśli."
Trójka: - z czym ci się kojarzy coca-cola?
Jaśnie Panicz: - słodycze! Coś dobrego!
Dwójka: - wymioty, choroba.
Trójka: - tak!!!
Tymczasem w pokoju obok Jarecka zarżała tryumfalnie chłepcząc przy pomocy łyżeczki wygazowaną colę.
Audycja z ptasiego kraju
W Deszczowym Domu powstają kolejne sznurki ptaków. Polecą do Krakowa, do sklepu Mery Selery (KLIK)
Takie, tradycyjne:
Takie, z myślą o dziecięcych pokojach:
...testowane na Piątku.
(Zapytany o zdanie Piątek jak zwykle milczał)
(nawiasem mówiąc i zupełnie z innej beczki: widoczny na zdjęciu pled to dowód na to, że ostatni będą pierwszymi. Zrobiony z resztek, dla których nie znalazło się żadne bardziej spektakularne zastosowanie. Ani jeden nowy motek nie został zakupiony specjalnie na tę okoliczność. Wydobyty z szafy, gdzie przeleżał w zapomnieniu kilka miesięcy okazał się hitem! Miękki, ciepły; dostosowujący się do kształtu ciała - można by rzec. Ma dodatkowo niezwykłą cechę, której się Jarecka nie spodziewała a która ucieszyła ją najbardziej - otóż, UWAGA: im bardziej niechlujnie się go rzuci, tym bardziej malowniczo, tym lepiej się prezentuje! Ot, przedmiot stworzony dla Jareckiej!)
A tu już ptaszki w wersji mini.
Zrobione dla Katarzyny (KLIK)
U Katarzyny zafrapowała Jarecką pewna piękna półeczka, o, ta:
(zdjęcie z bloga Katarzyny)
I z tej inspiracji powstał dla Katarzyny mini sznureczek - ptaszki zrobione szydełkiem nr2, maluchy.
Na poniższym zdjęciu pozują z ulubionym Jareckiej Wedgwoodem ;)))
I tyle z ptasiego kraju.
Na razie.