8.03.2014

Lekturą w płot

Jarecka starannie dobiera lektury.
Żeby był płodozmian, lżejsze na przemian z cięższymi, klasyka, biografie, Polska i zagranica. Od czasu do czasu reset mózgu przy pomocy Agathy Christie albo Jane Austen. Czasem coś niby przypadkiem wpadnie w rękę/oko w bibliotece (Jarecka sądzi książki po okładkach i ma nieprzezwyciężalną słabość do tomów w granatowych albo marmurkowych introligatorskich oprawach, takich, co mają na grzbietach fragmenty tytułów nasmarowane białą farbką. A takie zdarzają się już baaardzo rzadko).

Jedne lektury Jarecka pamięta lepiej niż inne, bo trafiła jak kulą w płot. Nie, że książki słabe, bynajmniej!

Lata temu, Jarecka, która bywa bardzo praktyczna, postanowiła ułatwić sobie życie zabierając na wakacje szkolną lekturę. Bo jak przyjdzie przerabiać lekturę w roku szkolnym i wszyscy w panice rzucą się przeglądać opracowania, ona już będzie miała je w głowie. I tak, na plackowanie na nadbałtyckiej plaży z Najlepszą Przyjaciółką zabrała... Inny Świat.
Nomen omen!
O jakże inny był to świat od tego, w którym przyszło Jareckiej o nim czytać! Jakże się gryzła wizja generalskiej doczki oddającej się jakiemuś dziadydze za cokolwiek do jedzenia z błękitem nieba, młodością, beztroską, opalonym ciałem i bikini Triumph! (z lumpeksu. Dziesięć zeta)

Nauczona tym doświadczeniem, Jarecka staranniej dobierała wakacyjne lektury. Kilka lat później na wczasy z rodziną - także nad morze - zabrała pewniaka Tatuś Muminka i morze oraz Morze, morze Iris Murdoch (łapiesz, Czytelniku, tę logikę? Wedle klucza klimatycznego). Pozycję pierwszą łyknęła radośnie i poklepała się po brzuchu kontenta. Druga też, hm, niczego, morze, piękna przyroda, klimat nieco groźny, żywioł, nieźle! Do pewnego czasu nastrój książki  ładnie korelował z rzeczywistością - rzecz miała miejsce w czerwcu i polskie morze było odpowiednio zimne, wietrzne (czyli żadne tam bikini) ale słoneczne i fascynujące. Jarecka oddawała się lekturze dzwoniąc zębami nad szybko stygnącym kubkiem herbaty przed bungalowem (bo twardym trzeba być, nie miętkim, nie po to człowiek jeździ na wczasy, żeby siedzieć w domku) albo za parawanem na plaży, podczas gdy dziatki (Jaśnie Panicz, Dwójka) okutane w co się dało stawiały z tatusiem budowle z piasku lub spały ukołysane szumem (a właściwie SZUMEM) fal (Trójka).
Wszystko grało, aż w pewnym momencie dotarło do Jareckiej, że oto mówi do niej szaleniec i włosy powstały jej na głowie, o co nie było trudno, bo nosiła się wówczas Jarecka na zapałkę. Było tak, jakby łagodny uśmiech zastygł w złowrogą maskę. Okazało się, że narrator, snujący swą opowieść leniwie i kojąco, nagle dopuszcza się przemocy, której nadaje pozór miłości i troski, a czytelnik, czyli Jarecka, wierzyła mu długo w każde słowo, w dobre intencje. Odkrycie własnej pomyłki było jak policzek, książka stała się wstrętna i do dziś widzi Jarecka tę okładkę, czarną, w niebieskie i turkusowe smugi, czuje zawód i lęk jak przed psychopatą.

A i to przecież dziś zdaje się błahostką!

Ech, bo ki diabeł podkusił Jarecką, żeby końcem lutego zabrać się za Imperium Kapuścińskiego???



10 komentarzy:

  1. No, ki diabeł?
    To tak jak ja zabrałam się za "Dom dzienny, dom nocny" Tokarczukowej....;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jutro jadę do biblioteki po Muminki. Aż się dziwię, że jeszcze nie mam własnych, całej serii, na półce :)
      Dla równowagi :)

      Usuń
  2. A ja niezmiennie zaczytuję się w Jodi Picoult (obecnie na tapecie "Głos Serca") :) na zmianę z o. Adamem Szustakiem :)
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam jedną książkę Picoult, nawet mi się podobała, ale na więcej się nie skusiłam

      Usuń
  3. Ja niezmiennie odkąd życie doświadczyło mnie bardziej niż bym chciała a potem dzieci się pojawiły na świecie czytam lżejsze sztuki, nie to, że ma być krótko, wręcz przeciwnie, im grubszy tom tym lepiej, ale tematyka fantastyczna, obyczajowa, z humorem, i nie kobieca do szlochu w żadnym razie. Ma być barwnie, plastycznie bardzo, w innym świecie, może i nawet mrocznym ale nie rzeczywistym bo rzeczywistość dookoła zbyt okrutna i tak... tak więc za "Imperium" Kapuścińskiego się nie biorę na razie a i Tokarczuk na półce czeka... od lat już...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też lubię się oderwać od rzeczywistości, nie dosłownie, choć i fantastyką nie pogardzę, ale niektórzy potrafią wykreować niezwykły świat bez brnięcia w Elfy i... Rusałki ;) Np. Nienacki i jego "Raz w roku w Skiroławkach". Uwielbiam - i mrocznie i śmiesznie i surrealnie.

      Usuń
  4. Zła Książka boli całe życie. Nie kiepska, tylko właśnie taka, po której nastrój się obniża i tkwi w mózgu jak istna dręczydupa. Kiedyś mi wchodziły Złe Książki, ale chyba tetryczeję, bo po właśnie chociażby takiej lekturze obozowej mam doły. Ostatnio mnie tak zabolało przy "Duchu króla Lepolda"...
    Na szczęście są takie pionizujące, szczęśliwe książki jak "Colas Breugnon" Rollanda czy "Proste życie" Wiecherta - i człowiek doświadcza dobrego katharsis.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dzięki za te namiary, będę się musiała wkrótce spionizować :)
      Ja jeszcze trwam w stanie kaca po "Wyznaję" (Jaume Cabre). A skończyłam to we wrześniu i od tamtej pory przeczytałam tonę.

      Usuń
  5. Ja dla odmiany lubię książki, które bolą. Nie to, że jakiś masochizm uprawiam, ale lubię, jak się mnie zmusza do myślenia, jak się mnie wybija z ciepełka i przypomina, ze nie każdy tak ma, więc w życiu przede wszystkim trzeba być wdzięcznym. ( Z tego powodu nie jestem w stanie czytać tzw. literatury kobiecej i nie wiem jak ty, ale ja na hasło Grochola i Kalicińska mam wysypkę). "Imperium" uwielbiam. "Inny świat" zresztą też. :-)

    P.S. Lubię za to filmowe komedie romantyczne. Ale tych z kolei nie da się oglądać na plaży. Szkoda. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NIe wiem kto zacz Kalicińska... A, ta od tego rozlewiska? Na Grocholę i grocholopodobne mam alergię także. I w ogóle, sama powiedz, co to za głupie hasło "literatura kobieca?" A męska to jaka? ;))) Co dziwne, anglosaskie przejawy tego typu literatury konsumuję czasem bez przykrości. W polskiej odmianie nie zmęczę ;)
      A komedie romantyczne tak, tyle że ja po kwadransie filmu zasypiam. Jarecki odmówił już streszczania mi filmów nazajutrz. Jak Ty to robisz, że tyle jesteś w stanie obejrzeć?

      Usuń