29.12.2014

Na koniec roku o kończeniu, czyli list otwarty do literatów

Rok pański 2014 rozpoczął się głośnym książkowym akordem.
Znaczy się: Jareckie nabyli sobie czytnik. A konkretnie Jarecka dostała od Jareckiego, tuż przed Świętami, za wybitne zasługi w minionym roku :)
Czytnik dla matki karmiącej jest to rzecz nadzwyczaj wygodna! Nie trzeba przewracać kartek, leciutkie toto, rozmiar czcionki można sobie ustawić, jak się czytnik obiadem ubrudzi, można go wytrzeć i śladu nie będzie - no och i ach.
Wszelako. Taka Jarecka lubi książkę przewertować, zanim zacznie czytać. Nieraz - jeśli to nie kryminał - na ostatnią stronę lubi zajrzeć. Zobaczyć, jak rozdziały długie, czy dialogów dużo. A potem, w trakcie czytania lubi sobie wrócić do wcześniejszych scen, bo odbiór może się zmienić, gdy się wie "co było dalej". Z tych upodobań nawet sobie Jarecka nie zdawała sprawy, dopóki nie zaczęła czytać książek w czytniku.
Trudno więc się dziwić, że koniec końców czytnik zamieszkał w torbie Jareckiego.
Książki się teraz drukuje wielkie jak encyklopedie - jak czytać toto w autobusie, jak w torbie zmieścić?
Ostatecznie, w wybitnych zasługach Jareckiej z roku 2013, Jarecki, jak wiadomo, miał udział.

Ale do rzeczy.
W związku z czytanymi a nawet przeczytanymi w roku 2014 książkami, Jarecka ma odezwę!

Drodzy Literaci!
Kończcie swoje książki!

Weźmy takiego Tyrmanda, Leopolda.
Że Wędrówki i myśli porucznika Stukułki nieskończone, to Jarecka wiedziała już zaczynając książkę, więc dla równowagi nie skończyła nawet tego, co mistrz skończył nie kończąc.
(Drodzy Czytelnicy! Może Wy macie ochotę dokończyć za Tyrmanda? Jest konkurs <TU> pieniędze i sława w nagrodę)
Tyrmand nie skończył Stukułki bo stracił doń serce, zresztą wziął się wówczas intensywnie za Dziennik 1954 i wszyscyśmy dobrze na tym wyszli. Że Dziennik nieskończony - nikogo nie razi - trudno, żeby pisał tak wyczerpująco dzień w dzień do końca życia. Kiedy by miał czas na życie?

Nie dokończywszy czytania Stukułki Jarecka wzięła się za Filipa wiele sobie po lekturze obiecując, głównie ze względu na elementy autobiograficzne - bo te zawsze wychodzą literatom najlepiej. Nic a nic by się Jarecka nie zawiodła gdyby mistrz zechciał skończyć. Powieść dosłownie urywa się. Tak jakby autor się znudził - kropkę postawił, ale tak bardziej dla świętego spokoju. Ani światła na sprawy zaprzeszłe bohatera, ani rozstrzygnięcia tych bieżących - trochę się Jarecka czuje zlekceważona mistrzu Leopoldzie, niech Ci amerykańska ziemia lekką będzie.
(Opowiadania tegoż autora pomińmy. Może Jarecka jest za prosta i nie rozumi)

O uciętym w pół zdania Poskramianu demonów było? BYŁO.

Alice! Munro!
A pani czemuż nie kończysz? Twoje opowiadania to jak wstęp do pasjonującej powieści, ale co było dalej? Albo: co wydarzyło się wcześniej? Jaka to roamntyczna historia przydarzyła się komiwjażerowi (Komiwojażer Braci Walker)? I więcej proszę o jego żonie, postaci tak żywo nakreślonej.
Piszże pani powieści! Człowiek ledwie językiem mlaśnie a już koniec lektury.


Drodzy Literaci! (Ci, co dla odmiany kończycie)
Kończcie W PORĘ!

Weźmy mistrza Tołstoja, Lwa.
Po lekturze tego wpisu KLIK u Królowej Matki, Jarecka zdała sobie sprawę, że nie tylko nie obejrzała nigdy żadnej z licznych ekranizacji Anny Kareniny, ale nie przeczytała nawet tejże powieści! Nie mogłoby to dziwić żadną miarą, gdyby nie to, że obudzona w środku nocy Jarecka zapytana o czym jest Anna Karenina, wyrecytowałaby bez aszybki, że to o kobiecie, która zakochuje się do szaleństwa, porzuca męża i kończy tragicznie, rzucając się pod pociąg.
Jarecka postanowiła nadrobić to niedopatrzenie i zabrała się za lekturę.
Z wypiekami na licu połykała dzieło cmokając z zachwytu: jaki ten Tołstoj obserwator, jakie postaci wykreował, ileż emocji, ileż odcieni! Prawdę mówiąc, daleko bardziej niż losy wiarołomnej Anny interesował Jarecką wątek Lewina i Kitty. Sam Wroński wydał się Jareckiej obrzydliwy, toteż gdy czytnik wskazał, że koniec lektury blisko, a Anna, świeżo po urodzeniu nieślubnej córeczki zaczęła zdradzać objawy obłędu, Jarecka zatarłszy ręce jeszcze przyśpieszyla tempo czytania oczekując rychłego końca. Wszystko, absolutnie wszystko zmierzało prostą drogą do finału. Lewin i Kitty wyznali sobie miłość, nieszczęsny Karenin zyskał satysfakcję, Wroński dostał po nosie (szczegółów nie będzie - a nuż ktoś nie czytał a zamierza). Jarecka zamarła w oczekiwaniu chwili, kiedy to Karenina wdzieje palto i ruszy na stację kolejową, i... nastąpił koniec.
Koniec tomu pierwszego - powiedział czytnik.
Jarecka pomyślała, że to żart. To niemożliwe, żeby coś jeszcze z tej historii udało się udoić.
Mrugała, przecierała oczy, otrząsała się, szczypała - ale istnieniu tomu drugiego nie dało się zaprzeczyć.
Jarecka poczęła tedy brnąć w ciąg dalszy. I jak pierwszy pochłonęła nie wiedzieć kiedy, drugi czytała.
I czytała.
I czytała.
Po tygodniach męki uznała, że może to wina nośnika i wypożyczyła z biblioteki księgę z papieru, jak się należy.
I nic.
Nic już nie wydawało się Jareckiej ciekawe - ani dalsze losy Anny i Wrońskiego, ani Lewinów, ani nawet wątek Koznyszewa i Warieńki; nie mówiąc o polityce, którą Tołstoj uparcie wypychał w światła rampy.

Jarecka porzuciła lekturę nie skończywszy i kończyć nie zamierza.
(Nie zamierza też oglądać ekranizacji - tej najnowszej głównie ze względu na Keirę Knightley, której osoba zupełnie, zdaniem Jareckiej, do kostiumu nie pasuje. Nie pokusi się też obejrzeć wersji z Sophie Marceau, która zdaje się być za delikatna do roli Anny; za to Sean Bean jako Wroński mógłby bez trudu przekonać Jarecką, że hrabia wart był grzechu, nawet takiego, jak samobójstwo)



A są i tacy literaci, co w ogóle nie mogą skończyć.
I takim trzeba powiedzieć po prostu: Kończcie NAPRAWDĘ!

Taka Jeżycjada, na przykład - końca nie widać.
Zdesperowana bilansem niedokończonych książek Jarecka sięgnęła po ten pewnik. Wrażeniami z lektury (ukończonej aż po Wnuczkę do orzechów!) podzieli się wkrótce.






20 komentarzy:

  1. Mam poczucie, że Jeżycjada miała liczyć dwadzieścia tomów. I już się żegnałam psychicznie z Borejkami, a tu na końcu dwudziestego wieść, że będzie kolejna część. Na którą pewnie przyjdzie nam kolejne 2-3 lata poczekać. Choć ta akurat seria sentymentalnie mogłaby się nigdy nie kończyć.... bez względu udanie słowotwórstwa lub jego brak w niektórych częściach.

    To pisałam ja - Przyszła Matka karmiąca, co nie posiada czytnika i Anny Kareniny nie czytała ani nie oglądała. Mów mi ignorancjo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bebe, nic się nie martw, do pięciu razy sztuka ;P (to odnośnie czytnika)

      A Borejki nas przeżyją :)

      Usuń
  2. Jarecko doskonale rozumiem awersję do czytania czytnikowego, podobnie jak czytanie w laptopie, pozbawione jest uroków typu szelest kartki czy zapach tej już zadomowionej na półce i pachnącej kurzem...
    i popieram manifest o kończenie książek... nieustająco sie obawiam czy autor Sagi lodu i ognia dożyje zakończenia sagi... Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mów mi ignorancjo.
      Nie wiem co to saga ognia i lodu. Pędzę sprawdzić.

      Usuń
  3. zdecydowanie Gizrapki wolą papier... czytniki jakoś w oczęta kolą, a sztuk tygodniowo w miejskich tramwajach dużo przeczytować muszą... oczęta - znaczy się...
    i refleksje jeszcze jedną mam... jaka ta Jarecka kulturalna i ambitna... ja to ino te kryminały, jacki reachery i inne thrillery... ot, pop coooltura taka, w ramach równowagi dla pracy w szkole lubim z autorem pomordować... ;) a jeśli się nie kończą (bo kilku żywych jeszcze biega lub złapano nie tego, co trzeba), to chwała im za to... może co się w nocy przyśni... ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja doskonale rozumiem Twoje wybory, to mi się wydaje logiczne, skoro pracujesz w szkole :)))
      Kryminały uwielbiam - Agathy Christie na przykład, bo inne dla mnie za trudne. Thrillerów się boję!

      Usuń
  4. :))) a ja przeczytałam CZAJNIK i pomyślałam, że ten Jarecki, to ma poczucie humoru:))) Czajnik za zasługi:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noż ten Jarecki! Czajnik by żonie kupił i jeszcze by mu uszło, że taki dowcipny! :)))

      Usuń
  5. Ile ja książek w tym roku czytać zaczęłam.... kolejny rok będzie pod znakiem ich kończenia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wszystkie warto kończyć, jak przekonałam się w ubiegłym roku, więc luz ;)

      Usuń
  6. Hej hej Jarecko! Jesli o mnie chodzi to ksiazki koncze zawsze-uwielbiam czytac i chocbym nie wiem jak bym meczyla najnudniejsza ksiazke to musze dokonczyc. Czytnika nie mam,na laptopie/tablecie nie lubie choc zdazylo mi czytac z tych mobilnych urzadzen nie raz i nie dwa. Pozostaje z tych staroswieckich ludzi przywiazanych do slowa drukowanego na papierze. Wertuje ksiazki i uwielbiam ich zapach (zwlaszcza tych nowych). Anne Karenine ogladalam w roznych obsadach aktorskich i dosc przyjemnie sie przeniesc w roli widza w tamta epoke. Pozdrawiam serdecznie-czytelniczka Twego bloga Tili

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tili, ja też tak zawsze miałam, że przez najgorsze nudy brnęłam do końca z nadzieją - choć często u kresu czekal mnie jeno zawód. Ale w tym roku jakaś tama we mnie pękła - starzeję się, czy co? - jak mnie coś znudzi, rzucać będę w kąt bez miłosierdzia! :))

      Usuń
  7. he he, a ileż ja kupiłam ..a nie zaczęłam :P...wyjąwszy te dla dzieci-one pilnują by się nie kurzyły

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co Ty? nie mówią do Ciebie "przeczytaj nas, przeczytaj"? Dzień i noc, natrętnie? To jakieś wyjątkowo nienachalne książki :)

      Usuń
  8. A ja właśnie do czytnika się przekonuję. Jest bardzo wygodny, zwłaszcza jak do pracy się jedzie (nie trzeba dźwigać wielkiego tomiska).
    Jednak zwykłych, papierowych książek nie mam zamiaru porzucić :) Ten szelest kartek, zapach nowej książki ...
    Przecież można przeczytać jedną książkę tak, a drugą tak :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie że wygodny! No i książki w nim jednak tańsze od papierowych...

      Usuń
  9. Podziel się Jarecka wrażeniem z Wnuczki, bo ja wczoraj skończyłam i zastanawiam się, co z tym fantem dalej zrobić. Wiem, że w planach kolejny tom, może jakiś list otwarty (czy coś) jeszcze sprawę uratuje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak sobie myślałam, że może by uratowało przeniesienie akcji gdzieś całkiem daleko, nie za miedzę pod Pobiedziska, wysłanie już całej Borejkowej familii na zasłużoną emeryturę... A może pani Musierowicz powinna zacząć pisać dla swoich rówieśników? I tak Jeżycjadę czytają podobno nie nastolatki, lecz ich matki, może tak do nich wprost, omijając sentymenty (które mamy w stosunku do Jeżycjady z naszych młodszych lat), może już nie ubierać tego w kostium powieści dla młodzieży, skoro większość bohaterek przekroczyła już czterdziestkę?
      Ale ja nie chcę się tu mądrzyć, zawsze można nie czytać tego czego sie czytać nie chce. Ja chętnie przeczytam kolejny tom nie spodziewając się wszelako cudów :)
      A wrażeniami z Wnuczki też się podzielę, wkrótce

      Usuń
  10. "Anna Karenina" z Kiera w roli glowniej absolutnie warta obejrzenia!! Bardzo ciekawie pomyslany film, nie typowo kostiumowy, piekne efekty wizualne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałąm o tej ekranizacji, rzeczywiście koncept ciekawy.
      ALe Keira w Dumie i uprzedzeniu, w doktorze Żywago i w Annie Kareninie to dla mnie za dużo. Jak się nadarzy okazja bronić sie nie będę, ale sama się o zdobycie filmu starać nie będę :)

      Usuń