Wszyscy wszystkim dziękują, wszyscy się do wszystkich uśmiechają, kwiaty, czekoladki, oklaski i zdaje się, że naprawdę, nikt w tym dniu nie pamięta porannych fochów przy pobudkach, zimowych poranków ciemnych, spleśniałych kanapek w plecaku i pięciu błędów w słowie dzięcioł (swoją drogą - kto wymyślił taką nazwę?)
Ale nie.
W czwartkowy wieczór Jaśnie Panicz oznajmił, że potrzebuje garnituru, gdyż będzie chorążym w poczcie sztandarowym.
Jarecka wiedziała o sprawie wcześniej lecz ani do głowy jej nie przyszło, by na tę okazję zaopatrzyć syna w garnitur - koszulę białą: ma, portki zacne w kolorze aksamitna czerń, nic nie wytarte, niewybłyszczone żelazkiem (czym?): są. Gorzej z butami, bo czarne tenisówki mają przetarcie na jednym z nosów, ale doprawdy, czy nie możnaby tego uznać za indywidualny rys? Wszak Jaśnie Panicz reprezentuje sobą coś więcej niż szmatki, ma najlepszą średnią w klasie i wzorowe zachowanie, nadto jest dla nauczycieli jak powiew bryzy w upalny dzień, gdyż zwyczajnie interesuje go, co mają do powiedzenia.
A podobno jest to cecha-panda, na wymarciu.
Białą bluzkę dla Dwójki Jarecka postanowiła uszyć sama i materię nabyła już kilka miesięcy wcześniej; niestety, w instytucji białej bluzki jest coś tak sztywnego, tak przymusowego i tak Jareckiej wstrętnego, że szycie nie doszło do skutku.
(Jarecka ma alergię na białe bluzki i od czasów szkoły podstawowej* nie skalała czymś podobnym swojego korpusu. W liceum plastycznym kwestia stroju galowego nigdy nie była dla ciała pedagogicznego sprawą najwyższej wagi, dla uczniów co najwyżej okazją do kreacji-wariacji "na temat". Nawet do matury Jarecka przystąpiła w czarnej dżersejowej bluzce i białym żakiecie naszpikowanym okolicznościowymi kieszonkami)
W końcu białą bluzkę dla Dwójki wygrzebano ze złogów ubrań "po kuzynkach, córkach koleżanek i sąsiadkach" a dla Jaśnie Panicza Jarecki wypastował halówki, które dotychczas robiły za obuwie zamienne.
W piątkowy poranek Jarecki przywdział garnitur i zaczesał włos na Roberta Więckiewicza.
Jarecka wciągnęła dżinsy; nie z pogardy dla szkolnej pompy bynajmniej, lecz z tej prostej przyczyny, że nie wystarczyło dla niej i Piątka miejsca w samochodzie (gdyż był to dzień, w którym wedle grafiku Jareccy zawożą do przedszkola także sąsiedzkie dzieci) i musiała udać się na miejsce końcoworocznej gali rowerem.
(przy okazji: w spódnicy na rowerze być może wygląda się dobrze na zdjęciu albo w spocie reklamowym - w praktyce taka przejażdżka to męka i pornografia, nie mówiąc o niebezpieczeństwie wyrypania się do rowu w trakcie naciągania spódnicy na kolana; sprawdzone)
Dwójka kończyła rok szkolny w godzinach porannych, Jaśnie Panicz okołopołudniowych, co daje razem pół dnia w szkole pełnej ludzi, wśród białych bluzek i rajtek.
Jaśnie Panicza i tak nie było widać spod zwojów sztandaru.
...
A teraz wyznajmy - Jarecka ma białą bluzkę! (raczej kremową, ale to prawie to samo). Uszyła sobie sądząc, że jest już na tyle dorosła, że mieć takową powinna. Przy pierwszym wyjściu poplamiła ją oliwą, przy drugim - barszczem.
Uprała, powiesiła w szafie i poczeka aż do niej dorośnie, a to trochę potrwa.
Co myślicie, czy naprawdę musimy w tych białych bluzkach? Jest w tym jakiś cel? Warto do niego dążyć?
Pytam nie dla podpuchy, lecz by wyłudzić rozsądne argumenty - tylko takie skłonią mnie do uszycia Dwójce białej bluzki.
...
Tymczasem są wakacje i taplamy się we wzorach i kolorach.
Kropki do kratek -
- hafty i cekiny do krasnali -
Na pohybel białym bluzkom!
*Na zdjęciu z ósmej klasy bardzo łatwo wyodrębnić Jarecką - pośród białych bluzek i granatowych spódnic/spodni stoi w spłowiałych sztruksowych dzwonach i za dużym swetrze zdobnym w drewniane korale (tak naonczas wyglądał mundur buntownika, można się śmiać :)).
**Spódnica Dwójki i sukienka Trójki z (części) materiałów, które trafiły do Deszczowego Domu w ramach wymiany barterowej. W zamian za uszycie tych sukienek:
I wiecie co? Tęsknię już za szydełkiem!