29.06.2015

Biało-bluzko-fobia

Mogłoby być tak miło, tak radośnie.
Wszyscy wszystkim dziękują, wszyscy się do wszystkich uśmiechają, kwiaty, czekoladki, oklaski i zdaje się, że naprawdę, nikt w tym dniu nie pamięta porannych fochów przy pobudkach, zimowych poranków ciemnych, spleśniałych kanapek w plecaku i pięciu błędów w słowie dzięcioł (swoją drogą - kto wymyślił taką nazwę?)
Ale nie.

W czwartkowy wieczór Jaśnie Panicz oznajmił, że potrzebuje garnituru, gdyż będzie chorążym w poczcie sztandarowym.
Jarecka wiedziała o sprawie wcześniej lecz ani do głowy jej nie przyszło, by na tę okazję zaopatrzyć syna w garnitur - koszulę białą: ma, portki zacne w kolorze aksamitna czerń, nic nie wytarte, niewybłyszczone żelazkiem (czym?): są. Gorzej z butami, bo czarne tenisówki mają przetarcie na jednym z nosów, ale doprawdy, czy nie możnaby tego uznać za indywidualny rys? Wszak Jaśnie Panicz reprezentuje sobą coś więcej niż szmatki, ma najlepszą średnią w klasie i wzorowe zachowanie, nadto jest dla nauczycieli jak powiew bryzy w upalny dzień, gdyż zwyczajnie interesuje go, co mają do powiedzenia.
A podobno jest to cecha-panda, na wymarciu.

Białą bluzkę dla Dwójki Jarecka postanowiła uszyć sama i materię nabyła już kilka miesięcy wcześniej; niestety, w instytucji białej bluzki jest coś tak sztywnego, tak przymusowego i tak Jareckiej wstrętnego, że szycie nie doszło do skutku.
(Jarecka ma alergię na białe bluzki i od czasów szkoły podstawowej* nie skalała czymś podobnym swojego korpusu. W liceum plastycznym kwestia stroju galowego nigdy nie była dla ciała pedagogicznego sprawą najwyższej wagi, dla uczniów co najwyżej okazją do kreacji-wariacji "na temat". Nawet do matury Jarecka przystąpiła w czarnej dżersejowej bluzce i białym żakiecie naszpikowanym okolicznościowymi kieszonkami)

W końcu białą bluzkę dla Dwójki wygrzebano ze złogów ubrań "po kuzynkach, córkach koleżanek i sąsiadkach" a dla Jaśnie Panicza Jarecki wypastował halówki, które dotychczas robiły za obuwie zamienne.
W piątkowy poranek Jarecki przywdział garnitur i zaczesał włos na Roberta Więckiewicza.
Jarecka wciągnęła dżinsy; nie z pogardy dla szkolnej pompy bynajmniej, lecz z tej prostej przyczyny, że nie wystarczyło dla niej i Piątka miejsca w samochodzie (gdyż był to dzień, w którym wedle grafiku Jareccy zawożą do przedszkola także sąsiedzkie dzieci) i musiała udać się na miejsce końcoworocznej gali rowerem.
(przy okazji: w spódnicy na rowerze być może wygląda się dobrze na zdjęciu albo w spocie reklamowym - w praktyce taka przejażdżka to męka i pornografia, nie mówiąc o niebezpieczeństwie wyrypania się do rowu w trakcie naciągania spódnicy na kolana; sprawdzone)

Dwójka kończyła rok szkolny w godzinach porannych, Jaśnie Panicz okołopołudniowych, co daje razem pół dnia w szkole pełnej ludzi, wśród białych bluzek i rajtek.
Jaśnie Panicza i tak nie było widać spod zwojów sztandaru.


...

A teraz wyznajmy - Jarecka ma białą bluzkę! (raczej kremową, ale to prawie to samo). Uszyła sobie sądząc, że jest już na tyle dorosła, że mieć takową powinna. Przy pierwszym wyjściu poplamiła ją oliwą, przy drugim - barszczem.
Uprała, powiesiła w szafie i poczeka aż do niej dorośnie, a to trochę potrwa.





Co myślicie, czy naprawdę musimy w tych białych bluzkach? Jest w tym jakiś cel? Warto do niego dążyć?
Pytam nie dla podpuchy, lecz by wyłudzić rozsądne argumenty - tylko takie skłonią mnie do uszycia Dwójce białej bluzki.

...

Tymczasem są wakacje i taplamy się we wzorach i kolorach.
Kropki do kratek -



- hafty i cekiny do krasnali -



 - grochy do prowiantu (i wcale nam nie wadzi, że ogórki z lizakami i ciasto z salcesonem)**







Na pohybel białym bluzkom!

*Na zdjęciu z ósmej klasy bardzo łatwo wyodrębnić Jarecką - pośród białych bluzek i granatowych spódnic/spodni stoi w spłowiałych sztruksowych dzwonach i za dużym swetrze zdobnym w drewniane korale (tak naonczas wyglądał mundur buntownika, można się śmiać :)).

**Spódnica Dwójki i sukienka Trójki z (części) materiałów, które trafiły do Deszczowego Domu w ramach wymiany barterowej. W zamian za uszycie tych sukienek:



I wiecie co? Tęsknię już za szydełkiem!

28.06.2015

Subotnik

W kwestii pustostanu po Sebach pani Nestorka zaczęła popadać w desperację.
- Jarecki, nie masz pan tam wśród znajomych jakiegoś chętnego?

Warunków było kilka.
Najlepiej rodzina, liczba dzieci nie gra roli (powtórzmy, bo to rzadkie: liczba dzieci nie gra roli. "Hola hola!" - zakrzyknęli Jareccy - "zaś żeby nam tu się jakaś wielodzietna patologia nie pałętała po suficie!") Po wtóre: katolicy. Przed Jareckimi co prawda lokal zajmowali muzułmanie i zostawili po sobie jak najlepsze wspomnienia a także ulubioną Jareckiej przepastną komodę, ale czasy już inne. (Szczerze mówiąc - co tam na Zaogoniu za muzułmanie! Weźmy taką Ramonę. Mąż muzułmanin nie sprzeciwił się, żeby na wiosnę dzieci ochrzcić i do komunii posłać.
- Taką decyzję podęliśmy wspólnie - oznajmiła z pełną powagą Ramona - teraz ochrzcimy, a jak dorosną to sobie sami zdecydują, i jak będą chcieli, to przejdą na islam.
- Ale nie sądzę - dodała śpiesznie, zanim Jarecka zdążyła wyobrazić sobie ramonią córeczkę w czarczafie)

Trzeci warunek pani Nestorki był taki, żeby płacone było uczciwie i w porę.

Minęło czasu mało-wiele i rozpromieniona Nestorka doniosła, że trafił się lokator co jej się podoba i będzie się wprowadzał. Stolarz, Ukrainiec. Żona, dwie córeczki. Tylko, że to mieszkanie puste, a oni nie mają nic, może by, Jarecka, te szafy co u was na balkonie...?
- Oczywiście - powiedziała Jarecka - tylko, że one już rok tam stoją i czekały tylko, żeby je wyrzucić (robiąc tymczasem z powodzeniem za szafę na szczotki, mopy, tudzież za magazyn tkanin B).
- Czesiuniowa ma na tarasie sofkę, będzie chociaż dla dziecka do spania. Kuchenkę im kupię, Danuta lodówkę z garażu da.

Smutne. Rodzina z dwójką dzieci, która nie ma nic, tylko torby, po które nawet Generał Sosna pojedzie, bo sami nie mają czym przewieźć.
- Ta żona - informowała niestrudzenie Nestorka - jest nauczycielką angielskiego.
- Fantastycznie! - ucieszyła się Jarecka - będzie dawała lekcje naszym dzieciom!
- Ale ona nic nie mówi po polsku!
- Tym lepiej!


W sobotę meble z wszech balkonów i garaży trafiły do mieszkania na górze. Szorując podniszczone szafy Jarecka odczuwała coś na kształt wstydu, że tylko coś takiego będzie na tych nowych lokatorów czekało.
Starsza córka ma trzy lata, młodsza trzy miesiące. Ta młodsza urodziła się jeszcze na Ukrainie.
Znaczy się: eksodus z noworodkiem.


A teraz odjedźmy kamerą w górę i popatrzmy z lotu ptaka na ten obrazek, bo ładny: Jareccy szorują i odkurzają meble, sąsiadki doglądają brykającego Piątka. Małe pospolite ruszenie, bezinteresowny, pogodny subotnik.

Tylko tło brzydkie, bo w tle wojna.


9.06.2015

Ku przestrodze

Pewnego ranka, gdy Jarecka stała w kuchennym oknie, miała nieostrożność wyrazić życzenie.

Kręta ścieżka, jaka ją do tego przywiodła miała swój początek w gołębniku Pana Gołąbka, który już dawno stoi pusty - a Jarecka tak lubiła podglądać jego mieszkańców! Po tajemniczym eksodusie ptactwa pociechą były wiewiórki ganiające się ochoczo po zaokiennej lipie.
Lipę wycięto, wiewiórki uciekły na inne lipy.
Lipa.
Nuda.
Jarecki odmówił zamocowania budki lęgowej na kikucie drzewa; pomyślałby kto, że to taki problem przybić domek pięć metrów nad ziemią, na cienkim pniu!
I tak, stojąc w oknie wychodzącym na samą nudę, Jarecka pomyślała, że byłoby cudownie mieć za oknem coś żywego, co można by podglądać pijąc kawę.

Akuratnie w niebiesiech Niebieskie Ciało trenowało do sierpniowego turnieju gwiezdnej kometki. I akuratnie, gdy Jarecka zaczęła w myślach precyzować życzenie, Ciało złożyło się do serwisu i siekło. No i Jarecka powiedziała, i się stało, gdyż to nie spadające gwiazdy spełniają życzenia ale lotki gwiezdnej kometki na corocznym turnieju zwanym Uniwersumiadą.
Serwis był tylko treningowy, ale przepadło.
Trzeba uważać na to, czego człowiek sobie życzy.

Teraz ma Jarecka za oknem całkiem żywe nogi, dwie pary, w żółtych spodniach. Chodzą sobie w te i wewte a czasem dostają rąk, i twarzy, i mówią dzień dobry.
Ponadto hałasują, brudzą a co gorsza zajęli pół tarasu, czyli letniego salonu Jareckich i suszarni tysiąca prań. Wszystko to czyni lato nieznośnym.

Generał Sosna doniósł, że Trójka pięknie śpiewa - słyszał robiąc inspekcję na rusztowaniu.
Podobno jeden z majstrów był też zachwycony stiukami w pustostanie nad Jareckimi.
Strach pomyśleć, co jeszcze z rusztowania słyszano i widziano.

***

Dziś w sklepie:
Jarecka: Złamałam nóżkę.
Sprzedawca: To ja proponuję taką. Jest mocniejsza, i - regulowana!
Jarecka: Dobrze, poproszę.

***

Wieczór, czytanie i gadanie z dziećmi przed spaniem, co niestety, ostatnio zdarza sie rzadko
Jarecka: jak będziemy jechać na wakacje, kupimy sobie taką maskę do nurkowania?
Czwórka: Tak! I jeszcze takie... takie...
J: ?
Cz: ...takie buty jak ma kaczor.

***

Drogą kupna Jarecka nabyła (na tę nową nóżkę) kapcie; klapki-espadryle z czubem, naszywane cekinami.
Jarecki prosił, żeby nie pokazywała się w nich gościom.

Teraz zapytajcie Jareckiego - niech Wam powie, że naprawdę, ale to naprawdę, trzeba uważać na to, czego sobie czlowiek życzy.

8.06.2015

Jak uszyć wieeeelką torbę





Potrzebne będą:

  • materiał na "wierzch" - prostokąt o wymiarach 48x103cm i dwa prostokąty o wymiarach 12x90cm





  • materiał na podszewkę - dwa prostokąty 48x53cm




  • i wedle uznania skrawki na wewnętrzne kieszonki, tasiemki, karbińczyki, itp.
(moja torba w kwiaty nie posiada kieszeni, programowo, gdyż żadna ilość przegródek nie jest w stanie zmusić mnie do trzymania porządku. Tedy, gdy szukam kluczy, szukam ich w jednej komorze, nie w dziesięciu, o)


Zaczynamy. Najpierw szyjemy paski na ucha. Składamy nasze prostokąty wzdłuż na pół i te połówki też na pół, zaprasowujemy. Stębnujemy na obu brzegach.


Na kawałkach materiału (48 cm to szerokość torby, 53 - wysokość) przeznaczonych na podszewkę przyszywamy kieszonki.Ta konkretna torba, dla pewnej lepiej zorganizowanej osobniczki zawiera pasek z karabińczykiem, na którym można mocować klucze i będzie łatwo je znaleźć oraz kieszonkę na 3 długopisy.



Następnie, na tejże podszewce układamy pasek-ucho.
12,5 cm od brzegu materiału.


Paski wystają 10 cm ponad podszewkę.


Tak przygotowaną podszewkę nakrywamy materiałem wierzchnim (prawą stroną do prawej) i przeszywamy ten brzeg torby w odległości 1,5 cm od brzegu.


Tak samo układamy i przeszywamy drugie ucho na drugim kawałku podszewki i nasza torba w tej chwili wygląda tak:


Składamy na pół i zszywamy dłuższe boki tego prostokąta, podszewka dołem pozostaje otwarta.


Odwracamy torbę na prawą stronę.


Mocujemy ucha przeszywając wszystkie warstwy razem.


Podszewka nadal jest dziurawa, pamiętacie? Brzegi podszewki podkładamy o jakieś 1 - 1,5cm i zaprasowujemy. Przeszywamy zaraz przy brzegu.


Pakujemy bambetle, dużo bambetli.




I udajemy się na miasto lansować się z chemikami, albo z kwiatami.





PS. Ten tutorial jakiś czas przeleżał w poczekalni. Teraz, gdzy wróciłam do niego po jakimśczasie stwierdzam, że cechuje go duży poziom abstrakcji ;p
Cóż począć. Cierpliwości i przenikliwości życzę zuchwałym, którzy zechcą taką torbę sobie uszyć - Wasza nagroda będzie wielkaaaa!


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...