Zaczęło się bardzo niewinnie, Jarecki nie mógł się spodziewać, co go czeka.
Przyjechali Pysiakowie i tak sobie miło gawędziliśmy o tym i owym, że na przykład tu w salonie jeszcze nam bardzo potrzebny jakiś kredens, a najbardziej, ach, pamiętasz Pysiaku (Pysiak to mój kuzyn) taki jak stał u naszej babci w letniej kuchni!
Ten kredens jeszcze tam stoi, mówił Pysiak, ale już się pewnie nie nadaje, ach-jaka-szkoda.
I na tym skończyłaby się rozmowa o wystroju wnętrz, gdyby kuzyn Pysiak nie odpalił internetów.
Już po chwili oznajmił, że w sąsiedniej wiosce podobny kredens jest do wzięcia za 100 złotych polskich.
Jarecki skrycie załamał ręce ale pojechał, przywiózł i...
...zaczął zdejmować warstwy farby olejnej, aż wyłoniła się solidna konstrukcja z drewna i sklejki. Niestety zdjęć z tego etapu prac brak.
Ponieważ kredens w salonie Deszczowego Domu naprawdę był potrzebny, Jarecki postanowił na cito wykończyć dolną część a nastawą zająć się w bliżej nieokreślonej przyszłości; może latem, gdy będzie można pracować przy otwartym garażu a może samo się zrobi, kto to może wiedzieć.
Ta osobliwa ozdoba to źle przykręcony wieszak na różne kuchenne artefakty. Dlaczego źle go przykręcono? Ot, tajemnica. |
Ogołocony ze starych farb mebel (a raczej jego połowa) trafił do salonu.
Tam dostał nowe szaty.
Farbę -
- gałki, uchwyty i nowe zamki.
Tak wygląda teraz, w roli komody.
Jarecki twierdzi, że z nastawą będzie przyciężko i nazbyt kuchennie a wszak to salon! Oraz (bardzo chytrze z jego strony), że ściana nad komodą to wymarzone miejsce do ekspozycji dzieł sztuki, które w kuluarach już tylko czekają na oprawę i Jareckiego z wiertarką.
Co myślicie?