Jak drogowcy zimą, Jarecka jest trwale zaskoczona.
Po pierwsze, ogród na Zadniej Górze na jej widok nie uciekł z krzykiem przez dziurę w płocie. Owszem, borówki złośliwie strząsnęły kwiatki, ale reszta, z mleczami i trawą na czele, rośnie! I, w przeciwieństwie do tychże traw i mlecza, pięknieje.
Jarecka nabyła sobie sekator i z zapałem neofity rzuciła się na krzewy i krzewinki. To, co wycięła z jego pomocą, przez dwa wieczory płonęło jak latarnia na Faros, a to, co zostało, drży w niepewności jutra.
Albo będzie jeszcze piękniej, albo, cytując klasyka - nie będzie niczego.
Tymczasem z Zaogonia przybyli sąsiedzi zwiedzać nową siedzibę Jareckich.
Niektórzy mieli okazję już wcześniej - na przykład Luba, którą Jarecka zaraz w pierwszych dniach rozłąki porwała spod Lidla na herbatkę albo Znaprzeciwny, który był na Zadniej Górze już dwa razy, w sprawach służbowych; czyli opróżnić szambo.
Szambo - zapewnił - jest szczelne jak należy.
Reszta posesji też się Znaprzeciwnemu podobała.
Z zaproszenia nie skorzystali tylko Sosnowie. Danuta była oburzona: jak można zapraszać sąsiadów w Dzień Matki, takie ważne święto! Przecież Sosna musi odwiedzić chorą mamę i dlaczego nie można by przełożyć tego spotkania na sobotę? Ponadto ona i Generał Sosna idą nazajutrz do pracy!
Doprawdy, dlaczegóż wszystkim Danutom* świata nie może pomieścić się w głowach, że są ludzie, których mamy mieszkają na tyle daleko, że odwiedzanie ich w Dzień Matki nie jest możliwe i tacy, którzy w soboty, gdy Danuty Świata mają wolne, są akurat zajęci?
Generał Sosna też był obrażony. Że taka fajna impreza go ominie, bo Danuta nie pozwoli dołączyć do biesiady po wizycie u mamy.
Dołączyli natomiast Czesiuniowie.
- Rozumiem was, rozumiem - wykrzykiwała Czesiuniowa rozglądając się po salonie wielkości mieszkania na Ślepej - cieszę się, że taka okazja wam się trafiła!
- A ja właśnie - ciągnęła tym samym, pełnym entuzjazmu tonem - jak tylko usłyszałam, że wchodzi pięćset plus od razu mówiłam do Czesiunia: weźmy podnieśmy Jareckim czynsz choćby o dwie stówy, teraz ich będzie stać! I akurat tego dnia, jak miałam wam o tym powiedzieć, przyszedł Jarecki i mówi, że się wyprowadzacie, no.
Porażony wyznaniem Jarecki zakrztusił się truskawką a Jarecką oblała ciepła fala czułości - bo doprawdy, bujność ogrodu może zaskakiwać ale sąsiedzi - nigdy!
I jakby na potwierdzenie tej jej refleksji, Czesiuniowa zrzuciła narzutkę z króliczych ogonków, wskoczyła na trampolinę i wykonała salto.
Nie wierzycie?
* Na wypadek, gdyby na sali znajdowały się jakieś Danuty, które nie bywały tu wcześniej i czują się urażone tymi słowami; śpieszę wyjaśnić, że nie mam nic do kobiet o tym imieniu, ba! - nosi je moja własna kochana mama. "Danuta" tutaj to archetyp, jak Dulska, Ksantypa, czy - w niektórych kręgach :) - Filifionka. Poza tym, wiadomo - pierwowzór Danuty ma na imię zgoła inaczej ;)
28.05.2016
16.05.2016
Kosmos
Dwójka: w ogóle nie czuję, że jesteśmy we Włoszech.
Jarecka: jak już ruszymy na wycieczki, to poczujesz. A teraz, o, możesz sobie pooglądać ten album który wzięłam z domu, tam są te miasta, które chcemy zobaczyć.
D: nie chcę oglądać.
J (plecie, aby pleść): a co, boisz się, że rzeczywistość nie dorówna twoim wyobrażeniom?
D (cichy głos, pusty wzrok): rzeczywistość zawsze jest ciekawsza od wyobrażeń.
Co prawda, to prawda.
***
Święty Miniato, ależ tempa nabrało życie.
Przeprowadzka, wakacje a już i nowy Świerszczyk w kioskach!
Etykiety:
szydełko,
złote myśli dzieci
Subskrybuj:
Posty (Atom)