29.03.2016
Pod krawatem
Pomysł nie nowy.
Odżył w mojej głowie, gdy w zaogońskim lumpeksie pochyliłam się nad pudłem pełnym krawatów.
Wyglądały, jakby ktoś już się napracował nad doborem kolorów i wzorów.
Wzięłam niecały kilogram.
Ułożyłam, zszyłam przy użyciu stopki krawędziowej.
Spódnica jest zapinana na kryty zamek, wszyty mozolnie pomiędzy dwa kliny-krawaty.
Nie chciałam, by dół spódnicy miał kształt zygzakowatych zębów, więc wyrównałam brzeg.
Nie miałam pojęcia, że krawat składa się aż tylu warstw! Żeby łatwiej było podłożyć, obcięłam na żądaną długość wszystkie krawaciane warstwy, zostawiłam tylko wierzchnią, którą łatwo było podwinąć pod spód i ręcznie podszyć.
No i, z kronikarskiego obowiązku, naści:
Gdyby ktoś poczuł się zainspirowany do obróbki krawatów, szczerze zachęcam do wyboru tych najlepszej jakości. Nie rozpadną się w praniu, nie mną się i nie wyciągają.
Etykiety:
szycie
23.03.2016
A więc...
- Jarecki, musimy być czujni - ostrzegła Jarecka wkrótce po tym, jak plany przeprowadzki zostały przypieczętowane (słownie i zdalnie, lecz skutecznie, jak to między dżentelmenami) - teraz wszyscy znajomi będą nam chcieli wciskać stare meble, że niby nam się przydadzą na początek.
- Nie, nie i nie - wyskandował twardo Jarecki - NIC nie bierzemy.
- Nic - zgodziła się Jarecka - damy radę z tym, co mamy a potem będziemy sobie kupować takie, jakie chcemy.
Nazajutrz jednak koleżanka Mecenaska podesłała zdjęcie stolika i stołków z zapytaniem, czy by Jareccy nie chcieli, bo jej taki zestaw zbywa. Stolik był drewniany, z szufladą, dokładnie jak ten stół z dzieciństwa, spod jabłonki, albo spod orzecha, przy którym na wakacjach jadało się smażoną fasolkę szparagową z jednej patelni.
Jarecki oczywiście nie miał pojęcia o tej szufladce w pamięci żony, otwartej dzięki niepozornemu meblowi, toteż powtórzył "nie, nie i jeszcze raz nie" oraz, że nie wie, do czego ów stolik miałby służyć.
Jarecka wyjaśniła, że naturalnie jako biurko, wiadomo, potrzeba będzie przynajmniej czterech biurek! Jarecki się zdziwił, gdyż był pewny, że biurka zakupi w IKEA, podobnie jak resztę niezbędnych mebli.
Teraz Jarecka powiedziała "nie, nie i jeszcze raz nie", nie pozwolę przerobić mojego (mojego!) domu na przegródkę z Ikei! A poza tym, dodała Jarecka, chcę zabrać z garażu tę komódkę bez nóg.
- Ale ona jest bez nóg! - rozsierdził się Jarecki.
- To się jej zamówi nowe nogi. To jest popularny w latach siedemdziesiątych model.
- Przecież to stoi od lat w garażu, śmierdzi kotem i na pewno ma grzyba! No i - ratował się Jarecki - nie jest nasze.
- Zapytam Czesiuniową. Na pewno będzie zachwycona, że to zabierzemy.
I tu doprawdy nie ma potrzeby zanudzać dalej Czytelników starciem, w którym Jareckiego upodobanie do prostoty, ergonomii i minimalizmu stanęło w kontrze do eklektycznego rozpasania Jareckiej.
Wystarczy powiedzieć, że Jarecka umówiła się z Mecenaską na przejęcie mebla, nie wtajemniczając męża w szczegóły.
Oraz, że zanosi się na długą estetyczną wojnę.
- Nie, nie i nie - wyskandował twardo Jarecki - NIC nie bierzemy.
- Nic - zgodziła się Jarecka - damy radę z tym, co mamy a potem będziemy sobie kupować takie, jakie chcemy.
Nazajutrz jednak koleżanka Mecenaska podesłała zdjęcie stolika i stołków z zapytaniem, czy by Jareccy nie chcieli, bo jej taki zestaw zbywa. Stolik był drewniany, z szufladą, dokładnie jak ten stół z dzieciństwa, spod jabłonki, albo spod orzecha, przy którym na wakacjach jadało się smażoną fasolkę szparagową z jednej patelni.
Jarecki oczywiście nie miał pojęcia o tej szufladce w pamięci żony, otwartej dzięki niepozornemu meblowi, toteż powtórzył "nie, nie i jeszcze raz nie" oraz, że nie wie, do czego ów stolik miałby służyć.
Jarecka wyjaśniła, że naturalnie jako biurko, wiadomo, potrzeba będzie przynajmniej czterech biurek! Jarecki się zdziwił, gdyż był pewny, że biurka zakupi w IKEA, podobnie jak resztę niezbędnych mebli.
Teraz Jarecka powiedziała "nie, nie i jeszcze raz nie", nie pozwolę przerobić mojego (mojego!) domu na przegródkę z Ikei! A poza tym, dodała Jarecka, chcę zabrać z garażu tę komódkę bez nóg.
- Ale ona jest bez nóg! - rozsierdził się Jarecki.
- To się jej zamówi nowe nogi. To jest popularny w latach siedemdziesiątych model.
- Przecież to stoi od lat w garażu, śmierdzi kotem i na pewno ma grzyba! No i - ratował się Jarecki - nie jest nasze.
- Zapytam Czesiuniową. Na pewno będzie zachwycona, że to zabierzemy.
I tu doprawdy nie ma potrzeby zanudzać dalej Czytelników starciem, w którym Jareckiego upodobanie do prostoty, ergonomii i minimalizmu stanęło w kontrze do eklektycznego rozpasania Jareckiej.
Wystarczy powiedzieć, że Jarecka umówiła się z Mecenaską na przejęcie mebla, nie wtajemniczając męża w szczegóły.
Oraz, że zanosi się na długą estetyczną wojnę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)