Mówią, że każde dziecko przynosi ze sobą bochen chleba pod pachą.
Gdy Trójka pojawiła się na świecie, jej matka miała już obie pachy zajęte; Trójka musiała wymyślić coś ekstra. Jarecka wyobrażała że to "ekstra" będzie plasterkiem na jej zbolałą duszę, pojawienie się Trójki poprzedziła bowiem sekwencja mniej lub bardziej dramatycznych, lecz zasadniczo trudnych wydarzeń.
Ale zacznijmy od początku.
Pewnej soboty Jarecka wróciła z pracy.
Rowerem, bo Jarecki akurat pojechał w rodzinne strony po nowy samochód.
Po nowy, bo stary Jarecka rozbiła w czasie swojej premierowej przejażdżki.
Rozbiła, bo przez trzy miesiące od egzaminu na prawo jazdy nie wsiadła za kółko.
Nie wsiadła, bo uznała, że dość strachu najadła się zabiegając o ten niepozorny, zalaminowany kartonik.
A strachu najadła się tak dużo, że Dwa i Pół, które ledwie się wtedy zagnieździło w jej brzuchu, wymówiło najmu.
Dlatego Jarecka przebyła na rowerze te kilka kilometrów dzielące dom jej i jej ucznia, podziękowała Jacusiowi, który zajmował się Jaśnie Paniczątkiem i Dwójeczką i zabrała się za to, co zwykle, czyli za wszystko. Aha, trzeba dodać, że Trójka miała już podówczas postać fasolki (o czym doniosły skwapliwie dwie kreski, czerwone niby mikro usteczka). I jakżeby powiedzieć, żeby nie epatować Czytelnika szczegółami... Wkrótce po powrocie z pracy zaczęła podejrzewać, że albo usiadła na soku porzeczkowym albo...
Jacuś wyszedł i wedle wszelkich rachub był już w autobusie do Metropolii. Zresztą - cóż po Jacusiu, zostałby z dziećmi, ale trzeba jeszcze dostać się do szpitala!
Niezawodny Jarecki zdalnie pokierował sprawą (Jarecka w tym czasie spakowała szlafrok i szczoteczkę do zębów) i dzięki jego interwencji bezzwłocznie przybyli znajomi Lekarzostwo. Lekarzowa zakrzątnęła się przy dzieciach, Lekarz (pisany wielką literą dla odróżnienia od innych lekarzy, jacy być może jeszcze w tym wpisie wystąpią) powiózł Jarecką ku Leśnej Górze.
W czasie tej krótkiej jazdy Jarecka żegnała się w duchu z Trójką, biadoliła nad swoim losem i w ogóle nie dawała wiary pocieszaniu Lekarza, że może to nic takiego. Czy można wierzyć komuś, kto na ból ucha zaleca gumę do żucia a na migrenę Apap?
Na Izbie Przyjęć, na nieśpieszne zapytanie dyżurnego: o co właściwie się rozchodzi, Jarecka odpowiedziała: PORONIŁAM! - i owszem, była zdziwona, że słowa te nie zrobiły spodziewanego wrażenia.
- Powiedz że cię boli, że krwawisz - suflerował zza pleców Jareckiej zażenowany Lekarz.
Jarecka sprostowała posłusznie, że boli i krwawi - BO poroniła.
Bardzo była potem zdziwiona, że jednak nie.
Kolejny tydzień spędziła w szpitalu z jakichś tajemniczych powodów. Oddział świecił pustkami, strajkowali lekarze i położne, i doprawdy, chyba specyficznej koniunkcji gwiazd należy przypisać te niespodziwane wczasy, jakie stały się Jareckiej udziałem. Jedyną współosadzoną była przemiła Sandra, w podobnym, niezagrażającym niczemu stanie, toteż obie matki nagle wyciągnięte za uszy z domowych kociołków radowały się pączkami w szpitalnym bufecie, oglądaniem filmów do późnej nocy oraz spaniem, spaniem, spaniem i gadaniem, gadaniem, gadaniem. Personel nie naprzykrzał się za bardzo, poza porannym pomiarem temperatury i uprzejmym zapytaniem o samopoczucie nikt niczego nie chciał badać ani sprawdzać.
Po tygodniu panie salowe zasugerowały, że zamiast zmieniać pościel weźmy i wypiszmy te panie, niech darmo margaryny nie jedzą.
Na odchodnym kazano Jareckiej na siebie uważać.
Jarecki przyjechał do szpitala nowym samochodem - niegasnącym! - i w ramach uważania na siebie Jarecka zaczęła go używać. Najpierw nieśmiało, rezygnując z robienia zakupów po drodze z przedszkola do domu (bo parkowanie!) i nie wypuszczając się poza znajomą kwaterę. Szukając w popłochu kluczyków, które położyła na dachu samochodu i ocierając się o pylony bram. Codziennie, w stresie coraz bardziej oswojonym, polując na puste parkingi, unikając godzin szczytu i przejazdów kolejowych.
Jako tako, ale po dziś dzień.
Z grubsza można powiedzieć, że Trójka przyniosła Jareckiej pod pachą buty zdarte zawsze w ten sam sposób :)
PS. Teraz śmiało możecie podsumować słowami pewnego profesora, recenzenta Jareckiej pracy magisterskiej: "ta praca jest doskonale napisana, naprawdę. Życzyłbym sobie, żeby wszystkie prace były tak pisane - niemniej na przyszłość radzę wybierać tematy warte tej umiejętności" :)