Tę robótkę zaczęłam zaraz po tym, jak skończyłam <TEN> pled, który też nie robił się bardzo szybko.
Miał to być drugi koc, koc-negatyw, koc-powidok, w kolorach zupełnie różnych od tych, które zużyłam na ten linkowany pled.
Podochocona efektem raźno zabrałam się do pracy, zrobiłam kilka obiecujących rządków i tylko na tyle starczyło mi zapału.
Kilkaset robótek później wciąż jednak musiałam przyznać, że to dobra koncepcja, dobry początek, że warto skończyć. Nadto nic mnie tak nie mierzi jak nieużywane przedmioty w domu.
Byłam bliska zrobienia z tej zaczętej robótki szalika, lecz "co raz zostało zobaczone, nigdy już nie wróci do chaosu" (V.Nabokov Tamte brzegi), a ja widziałam tam koc, pled narzutę ale nie część garderoby, bynajmniej.
Aliści, jak mawiają, co się komu należy to w rowie doleży.
Po kinderbalu Trójki Mama Zuzi, która przyszła po swoją córkę, była łaskawa zauważyć, że kiepsko dbam o fotel i że u niej nie do pomyślenia jest, żeby chadzał taki goły!
I potem już wystarczyła jedna niedziela, żeby kilka ciepłych rządków przeobraziło się w osłonkę newralgicznych miejsc fotela.
To ekskluzywny widok, ta podściółka. Gdy przychodzą goście, ściągam :)
Pozdrawiam ciepło, cmok.