13.05.2014

Dwa zdjęcia

Pogodnym wieczorem Jareccy zbliżają się do celu. Tak mówi nawigacja, krew w żyłach i widok tej sytej krainy. Tutejszy rozmiłowany w porządku ludek kiełzna swój pofałdowany teren za pomocą sześciennych domków i geometrycznych ogródków. Żywopłoty z krzewów naprzemiennie zielonych i brunatnych strzyżone są naprzemiennie w walce i kule, kolorowe rododendrony wyznaczają środek idealnie zielonych trawników. Nad wymuskanymi ogródkami wiszą małe balkoniki ciasno zastawione rattanowymi meblami, na bogato. Zdaje się, że akurat przypadła pora miejscowego fajfu (choć była już dziewiętnasta!), bo na każdym balkonie zażywne familie zażywały relaksu.
Potem sielskie suburbie znikają w bocznych lusterkach i zaczyna się właściwa pieśń dzieciństwa Jareckich - wielkie bloki z wielkiej płyty.
Też na bogato - pięter dziesięć, w każdej klatce na każdym piętrze cztery mieszkania, klatek sześć, bloków sto. Enutzjaści wielkiej płyty (Jarecka wie z radia, że tacy są) przeżyją tu jeszcze swoje chwile wzruszeń, choć ludziki zmyślnie podwieszone w specjalnych koszyczkach w dni powszednie od 8 do 16 pracowicie oklejają bloki styropianem - musi być ładnie, musi być ordnung.
Po jednej stronie miasta, na horyzoncie - góry.
Po drugiej - hałdy usypywane niestrudzenie przez tajemnicze machiny wyglądające jak skrzyżowanie gigantycznego owada z robotem.

Odwiedzić rodzinne strony to jak wpaść do głębokiej studni



Raz do roku, od ładnych kilku lat cała rodzina CałkiemInnych gromadzi się na Pierwszej Komunii jednego ze swych licznych potomków.
W tym roku uroczystość taka przypadła u Mireckich, rzecz ma więc miejsce w kościele odmalowanym na kolor komunijnego tortu, opasanym ciasnym kordonem cmentarza. Z głównej fasady świątyni łypie niewielkie oko Opatrzności wprowadzając niepokojący, masoński akcent.


We wnętrzu tego kościoła, w oczekiwaniu na mszę, dopada Jarecką jakiś smutek - niby echo wcześniejszych takich imprez w tym miejscu (więc czemu smutek?). A może to wspomnienie tego jednego zdjęcia sprzed trzech lat, na którym Tata CałkiemInny i Czwórka spotkali się, każde na swoim brzegu życia. Jest w tym wspomnieniu coś tak grząskiego, ze Jarecka salwuje się ucieczką w irytację,  bo oto majstry od renowacji wpakowali osiemnastowieczny trójkątny obraz Opatrzności Bożej w ramy podświetlone jak rozkład jazdy pociągów w przejściu podziemnym albo, w najlepszym wypadku, lustro łazienkowe. Dyskomfort natury estetycznej wypiera inne.
- Mamo!- Jaśnie Panicz odwraca się do Jareckiej i szeptem suflera obwieszcza jej i całej nawie - tu jest twój grób!*



Efektem ubocznym rodzinnych spotkań CałkiemInnych jest dla Jareckiej cały wachlarz objawów hiperwentylacji a także chrypka.
Wszystko przez to, że siostry CałkiemInne gadają dużo(na zapas), głośno i wszystkie naraz.
Oraz każdorazowo każą zrobić sobie wspólne zdjęcie z rodzicami, sto ujęć; tak, żeby każda mogła wybrać sobie takie, na którym wyszła najlepiej, oprawić w ramki i postawić/powiesić w swoim domu.
Fota jest  ekskluzywna, z planu surowo przegania się dzieci (żeby nie robiły konkurencji), w cenie także miejsce bliżej środka, bo na brzegach podobno wychodzi się trochę grubo...

Poniżej: members only! Mama CałkiemInna z córkami.
(plus Farciarz Roku, siostrzeniec Mirmił Fistaszko)









*To prawda! Na jednym z nagrobków jak byk stoi Jareckiej imię i nazwisko. Tylko daty się nie zgadzają, co także nie umknęło uwadze Jaśnie Panicza.


PS. Ze względu na te wydarzenia w rodzinie Jareckich mini konkurs na tytuł posta (KLIK) został rozstrzygnięty z opóźnieniem, co uczestnicy raczą wybaczyć?-
Palma zwycięstwa wędruje do MAMELKOWO! :)
(tlysiak już był w ogródku, już witał się gąską - wszelako Jarecka nie jest pewna, czy aby aluzja zawarta w proponowanym tytule "moja krew" nie jest dla niej hm... obraźliwa ;) Nie będąc tedy pewna, honoruje tytuł "wieża Babel")

24 komentarze:

  1. Bardzo podoba mi się to rodzinne zdjęcie:) Ale Was dużo...muszę brać się do roboty!;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam nie namawiam, żeby potem nie było na mnie ;) a....ale zachęcam :)))

      Usuń
  2. Mieć tyle sióstr to moje marzenie... niestety już się nie spełni... mam jednego brata... co więcej moja córka również miała takie marzenie i już w wieku lat 6 i pół wie, że to jedno z tych nie do spełnienia ;) (ale ona ma dwóch braci)
    a rodzinne zdjęcie świetne :)
    proponuję konkurs: które nogi są Jareckiej? ;)
    ja obstawiam drugie od lewej ;)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, wiesz, ze ja tez obstawiłam drugie od lewej? Ciekawe, do których Jarecka się przyzna?:))

      Usuń
    2. Może nie wiem wszystkiego ale życzenie Twojej, Mruwko, córki nie wydaje mi się nierealne... :-)

      No i zgadujcie sobie, Jarecka nie przyzna się do żadnych :D

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. I niestety to zasługa zabłąkanego Fistaszka ;)))

      Usuń
  4. Fota rodzinna ubawiła mnie serdecznie:))) Zgrabne z Was laski!!!
    A teraz sprawa druga a właściwie pierwsza - wygrałam!!!!!!!!! aaaaaa radość wielka jak wróbelka Elemelka z pieczonego kartofelka:))))) Dziękuję, dziękuję czy mam podrzucić maila do Deszczowego Domu w tej sprawie, ja się "zapytowywuję"? :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja Cie Jarecka ,mnie znowu zatkało jak czytałam, wielce Jarecka w oczach mych inteligentna,oczytana itd Kobieta jest. Nogi piękne. I wszystkie bez spodni te nogi :-) to niebywałe :-) Ja wiem ,że Jarecka do szkoły corki mej nie uczęszczała, ale z tymi spódnicami. sukienkami to jak nic duch wychowawcy córki mej miał coś wspólnego. Bo wychowawca Z obowiązkowo na Święta dzieweczkom przykazywał spódnice lub sukienki koniecznie! Co mnie zawsze wściekało bo trzeba było nabywać coby dziwecze raz nałożyło, bo potem to już tylko w spodniach te nogi córki biegały. Zdjęcie jeszcze mi stare przedwojenne zdjęcia Babci mej i sióstr jej przypomniało, ten sam klimat, choć jasna rzecz na tych z dwudziestolecia kobiety te całe sylwetki prezentowały w scenerii ulic warszawskich. Jarecka jednym wpisem tyle drzwi do wspomnień otwiera. Za co Jareckiej serdecznie dziękuję. No i Mirmił Fistaszko - jako ta wisienka na torcie. Pozdr A

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja po prostu lubię spódnice! A najbardziej to sukienki - chwilowo muszę je troszkę ograniczać ze względu na karmienie - ale tylko troszkę! :)

      Usuń
  6. Z takimi nogami tylko spódnice i sukienki :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Eh, a ja już tyle Komunii opuściłam z Dzikiego Zachodu śledząc jedynie, okiem rzucając przez ocean, sztuka nie lada:) Tak mi się nostalgicznie zrobiło. Piękny post:)
    W zasadzie to czekam na autobiografię Jareckiej-Całkieminnej Amaranty... TAK właśnie napisaną, rozmarzyłam się:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś podobnego!
      Wiesz, jak już opublikowałam ten wpis to zaraz pomyślałam: kogo to interesuje? Po kiego takie posty? :)

      Obawiam się, że przy napisanej przeze mnie autobiografii legion redaktorów kląłby dzień i noc poprawiając te literówki, wielkie/małe litery, przecinki, styl i inne byki, które zauważam zawsze poniewczasie ( a ile w ogóle nie zauważę?) A koniec końców nie warta skórka wyprawki. Nuda i polityczna niepoprawność ;P

      Usuń
  8. Ja obstawiam trzecie z prawej zaraz obok mamy...bo Jarecka nie musi byc z brzegu nawet w środku wskazane...a za mamą steskniona to i pchala się do środka:) sie Jarecka niech jednak przyzna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No już Ty powinnaś wiedzieć najlepiej - kto za mną "łydki łydki" wołał? :))))
      A czy Ty wiesz, że młodzież teraz nudzi się przy Ferdydurke? Że ich to nie bawi? Dasz wiarę??

      Usuń
    2. Dam, dam kochana my to z innej gliny jesteśmy i z innego pieca chleb jedliśmy..
      -mogłam wołać, ba nawet pamiętam jak wolałam... ale te Wasze łydki rodzinne to takie podobne są.. a to jednak prawie 20 lat temu było wiesz starość, pamięć nie ta.. usiadłam na tarasie z moją przyjaciółką ostatnio( bo muszę się pochwalić, że na "babski wypad + Johny" planowany 3 lata mi się udało załapać) i zaczęłyśmy opowiadać jak to w czasach szkolnych na wycieczki się jeździło i bardzo ubawiłam ją opowieścią o poszukiwaniach w rozmówkach włoskich choćby jednego nieprzyzwoitego zwrotu podczas długiej podróży autobusem.. no i efektem czego było "voglio vedere" i śmiechu było co nie miara..:)

      Usuń
  9. Zaczynam, koncze, zaczynam. Co za piekny feletonik. Zgrabny taki i wzruszenie za gardlo sciska i usmiechnac sie mozna. ba, nawet trzeba. Na miejscu Siostr, wydrukowalabym, dala w ramki i powiesila obok rodzinnego zdjecia.

    Chcialabym miec rodzenstwo, ech..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem ciekawa, jak to jest mieć brata. Szwagry to nie to samo ;)

      Usuń
    2. A ja to choćby jedną siostrę.. u nas w rodzinie od czterech pokoleń pojedyncze kobiety i tylko bracia..

      Usuń
  10. Jak zwykle...
    warto poczytać :)
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetna historia:) Masz Kobieto dar niesamowity:) ..książkę napisz!:)
    Dziękuję za udział w mojej zabawie:)
    Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń