31.01.2017

Maraton w betonowych butach.

Znacie takie sny, gdy bardzo chcecie gdzieś zdążyć a nie możecie?
Albo przed kimś uciekacie ale nogi Wam ciążą, grzęzną jak w stygnącym betonie?

Jarecka nie zna.
Ilekroć we śnie goni ją jakiś łobuz, zanim naprawdę poczuje strach, myśli sobie: - halo, przecież to sen! Chciałabym być już zupełnie gdzie indziej, albo niech ten łobuz idzie w cholerę!
I już jest gdzie indziej a łobuz idzie w cholerę. A gdy Jarecka pnie się we śnie w góry i staje pod pionową, nie do zdobycia ścianą, wystarczy, że westchnie: pfff, przecież po tym nie wylezę, trzeba jakoś inaczej, jakoś w konwencji - i już może zatknąć flagę Deszczowego Domu na szczycie.

Jakże inaczej rzecz ma się w rzeczywistości!
O siódmej Jarecka wygania z łóżek dzieci i młodzież i następnie (dałaby głowę!) przez długie godziny kłębi się  walka: z chlebem, skarpetkami, papierem śniadaniowym, termosami, spodniami, butami, pięcioma śniadaniami pierwszymi i trzema drugimi - trwa to wszystko niebywale długo a z pomocą nie przychodzi żadna refleksja, bo to nie jest sen, to najprawdziwsza gumowa rzeczywistość.
Czasami jednak z odsieczą przychodzi Jarecki; pakuje sztafaż do samochodu i wywozi w kierunku placówek. Zegar twierdzi, że trwało to niewiele ponad pół godziny.
W ciągu następnych kilku (nie)szczęsnych godzin Jarecka rozpakowuje zmywarkę, sprząta po śniadaniu, pakuje pralkę, zbiera suche pranie, zamiata - a wszystko z nogami w betonowych butach, marząc o śniadaniu i nie mogąc - według sennych reguł - dotrzeć do kuchni. Gdy jakimś cudem to się udaje, Jarecka nie znajduje już chęci do delektowania się posiłkiem, łyka na stojąco suchawe resztki chleba maczane w oliwie, popija kawą i zabiera się za nastawianie rosołu.
Ale otóż i południe, lada moment trzeba udać się do przedszkola po Piątka, żaden rosół nie ugotuje się w godzinę a zostawić na gazie pyrkający gar - lepiej nie. Wiadomo, jak to w snach, akurat ten jeden raz na milion krótkich, bezproblemowych wypadów z domu, samochód Jareckiej zsunie się do rowu, Jarecką wykręci lumbago, względnie rolnicy z całej Polski skrzykną się na marsz gwiaździsty. I jak to w śnie, Jarecka będzie brnęła do domu pieszo, przez śniegi i lody, z lumbago i wszystkimi dziećmi (na starsze trzeba będzie poczekać do piętnastej; a w domu gotuje się rosół!), przepuszczając na leśnych dróżkach dziki i sarny, i forsując żeremie.

Tak więc gotowanie obiadu trzeba odłożyć na później.

Najpierw pozwozić dzieci. Na raty.
O szesnastej kończy się zwożenie, można wstawić rosół, będzie na jutro.

Po zaimprowizowanym ciepłym posiłku zaczynają się wieczorne celebracje, które nie chcą się skończyć. Mamo, jeszcze jeden rozdział, a czy zęby umyte, a pazury - ło matko! - cóż to za pazury, idziemy obciąć, Mamo, mamooo - to Piątek, nieusatysfakcjonowany serwisem w wykonaniu Jareckiego domaga się poprawki.

Na koniec Jareckiej pozostaje smutny rachunek sumienia i jakby nie liczyć, wynik jest zawsze ten sam:

NIC DZISIAJ NIE ZROBIŁAM.






43 komentarze:

  1. Jarecka - Ty i nic nie zrobiłam!!! Dobre sobie, dowcip stycznia;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja Cię rozumiem... Choć wolałabym nie ;-)
    A, i ten rosół spokojnie zostawiaj, jedyne ryzyko to przypalony garnek - wiem, bo mam kilka takich na sumieniu. Ostatni po fasolce po bretońsku, nastawionej wieczorem "na jutro", po kilkunastu godzinach przypomniała o sobie czarnymi kłębami dymu.
    Także tyle, co mam do powiedzenia w ten męczący styczeń.
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No któż mnie zrozumie, jak nie Ty! Ostatnio wydzwaniałam do sąsiadki, bo bałam się, że nie wyłączyłam gazu pod zupą. A tu jak na złość powrót maluchów z wycieczki się przeciągał. Kazałam sąsiadce wdrapać się po ścianie i zajrzeć przez okno, czy się pali pod garem. Nie paliło się, uf.
      Ale raz zostawiłam w piekarniku sernik. Siedział tam ze trzy godziny, omal nie nakłoniłam sąsiada do wyważenia drzwi. I ten sernik po trzech godzinach nadal był wilgotny!

      Usuń
  3. Kochana, moze pocieszy Cie fakt, ze ja mam dokladnie tak samo, ale przy jednym dziecku... Czyni to ze mnie zapewne zupelnie niudolna matke i organizatorke, ale dzien zawsze wydaje mi sie za krotki, zwlaszcza na jakies dzialania tworcze. A Ty jestes mistrzynia czasu, bo przy 5 dzieci jeszcze tyle innych tworczych dzialan wykonujesz, zawsze mnie zastanawialo JAK Ty to robisz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się zapytuję, jak to było kilka lat temu i wychodzi mi, że za dużo śpię. Kiedyś tyle nie spałam! Kiedyś mogłam szydełkować po zmroku! Pisałam posty po nocach. Teraz nikt mnie nie nakłoni do robienia nocą czego innego niż spanie. A to jednak duża strata czasu ;)

      Usuń
  4. Nareszcie wiem, jak to uczucie sie nazywa:betonowe buty. Dziekuje za podpowiedz. Rosl i tak najlepszy na drugi dzien. Buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tam rosół najlepiej smakuje taki świeży, niepodgrzewany. Rzadko taki jadam :)

      Usuń
    2. A może nastaw ten rosół rano... wiadomo im mniejszy płomyk tym lepszy rosół... zdążysz przed 12 zjeść porcję świeżego, a taki rosół to ma moc !!!! betonowe buty nawet odpadną....
      (chyba, że w samotności nie bedzie Ci i tak smakował???)
      :)

      Usuń
    3. Taki jest plan, zawsze! Nastawić rano! Ale wystawiam dzieci za drzwi i już jest południe, słowo daję.

      Usuń
  5. O to o mnie, tylko ilość dziecków tylko 2 i to odwożone i przywożone do tylko jednej placówki :/ i o jednej godzinie (plus wiejskich szkół ;))
    Za to na stanie mam sporo innego inwentarza żywego, teraz właśnie prostuję lumbago po wywiezieniu jakichś 25 taczek gnoju z końskich boksów ;) A dodatkowo z przeturliwania 500kg balotów siana na miejsca stacjonowania. Świnki morskie trzeci dzień przypominają że trzeba by im sprzątnąć, a ja mam betonowe buty jak próbuję się do nich przebić ;)
    a tak przy okazji to chciałam się przywitac, bo do tej pory byłam tylko cichym podczytywaczem, przerażonym myślą że "ktoś ma gorzej niż ja" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Konie! To punkt z mojego planu "to do" na starość, gdyż z moich obserwacji wynika, ze nic tak nie rzeźbi bioder jak jazda konna. Mogę Ci przeturlać trochę tego siana, tylko mnie weź na lonżę!

      Usuń
    2. Hehehe, no to prawda, tyłek się robi boski i uda też choć nieco rozbudowane ;) A widły z kolei dbają o pięknie rozbudowane ramiona i regularną pracę mięśni grzbietu ;)
      Zapraszam jak będzie cieplej, bo na razie ze względu na coś w rodzaju lodowiska regularnie pokrywającego ziemię, to z jazdy nici i jest to tylko banda darmozjadów i gnojorobów ;)

      Usuń
  6. dziś dzień przytulania, więc przytulam :-)
    pozdrowienia
    ivonesca

    OdpowiedzUsuń
  7. Wzięłaś mnie, Jarecko, z zaskoczenia.... Przeczytałam rano i tak z tym chodzę...
    To ja, Twoja współtowarzyszka dni takich właśnie.
    CzajnikBlogowy

    OdpowiedzUsuń
  8. Akurat to, że nic nie zrobiłaś to Ci się Jarecka.... przyśniło ;)
    To takie myślenie większości matek....
    Czas się z tego wyleczyć...
    Ja jeszcze tego nie potrafię... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że zrobiłam dużo, co nie zmienia faktu, ze późnym wieczorem jestem w tym samym punkcie wyjścia co o szóstej rano. Takie fakty.

      Usuń
  9. To bezdzietna doszlusuję do zacnego towarzystwa i zamelduję, że też nic nie zrobiłam. Obiadu dzień drugi też nie. Jedziemy na suchym prowiancie, a co tam.. jak rozgości mi się trójka lub czwórka bąbli w domu to będę od Ciebie zen czerpała..

    OdpowiedzUsuń
  10. Odpowiedzi
    1. Po jakich feriach? U nas dopiero w połowie lutego :)

      Usuń
  11. Doskonale cię rozumiem, dlatego ja planowaną czwórkę podzieliłam na dwa i mam tylko dwójkę i to w odstępach dziesięcioletnich. Już za młodu, choć marzyłam o czwórce brzdąców, przeczuwałam że tego nie ogarnę. Jak dla mnie jesteś super mamusią i jeszcze "obcych" rozśmieszasz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się bardzo cieszę, ze tak jednak z tą naszą dzietnością wyszło, że te dzieci tak jedno za drugim. Sama bym lepiej tego nie wymyśliła. Taki odstęp między dziećmi to jak dwa jedynaki!

      Usuń
    2. Noo..., usprawiedliwia mnie też to, że po drodze zmieniłam męża:)

      Usuń
    3. Tak, to Cię usprawiedliwia :)

      Usuń
  12. Gdy rano po wyjściu męża i dzieci ogarniam dom, mam wrażenie, że to już było ... :)

    OdpowiedzUsuń
  13. U mnie we śnie jest stado bizonów, albo żubrów (dupa jestem z biologii), i one biegną. Biegną całym stadem po igle od jednego końca do drugiego. Igła jest normalnych rozmiarów i stado tych bydląt też, a mimo to nie mogą dobiec. Galopują takie rozjuszone i zgrzane i nie docierają nigdy do końca igły. Mówisz, że to u wielomatek normalne? Trochę mi z tą świadomością lżej. No to idę rozmrozić indyka na zupę, ale pewnie już się nie zdąży dziś ugotować.

    OdpowiedzUsuń
  14. Te betonowe buty tak jakby i moim śnie czasami sie pojawiały. Choć u mnie tylko trójka, ale z wielkim rozrzutnem. Mójci pomaga rano przy śniadaniu. Czasami rosół nastawi ( na weekendzie). Swego czasu tez zostawiałam na gazie, ale juz tego nie robię, bo a nóż nie zdążę wrócić ( wizja wypadku czy cuś, a jeszcze większa wizja "wielkiego boom" z ulatniającego się gazu)
    Tez potrafiłam nie spać, aby cos zrobić. Teraz nikt mnie ze snu nie "obedrze". Czasami i w południe z "roczninką" się drzemnę z c...m na wierzchu 😜
    Podziwiam cię za twoja siłę i humor
    Buziole

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja owszem, obdzieram sie ze snu ale tylko po to, żeby czytać :)
      O innych rzeczach nie wspomnę, bo ledwie południe.

      Usuń
  15. ŚCISKAM :-)

    wczoraj był taki dzień, i tak jesteś niezła, ja miałam wczoraj godzinę pomiędzy powrotem z pracy a wyjściem na zebranie rodziców i zamiast zrobić cokolwiek położyłam się i przespałam.... mea culpa, mea culpa....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ściskajże mnie choć wirtualnie! :))))

      Będziesz się smażyć w piekle, zobaczysz.

      Usuń
  16. A nie w tym snie nie bylo przypadkiem?
    Bo albo mamy BARDZO podobne sny, albo snimz ten sam sen...

    Motylek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To Ty byłaś tym zbirem co gonił mnie po klatce schodowej? Uciekłam Ci grając na nosie, tralalala!

      Usuń
  17. Nie, ja to twoj klon, odbicie w lustrze...
    Motylek

    OdpowiedzUsuń
  18. No niech Ci będzie, że nic nie zrobiłaś - nic dla siebie, ale za to zrobiłaś coś dla Ludzkości! Napisałaś post, na który Ludzkość co dzień czeka, i którym podniosłaś na duchu tę Ludzkość, co po robocie znękana szuka pocieszenia w internetach. I to jest bardzo duże Coś!
    Pozdrówki, skrytoczytacz, Mgd 😊

    OdpowiedzUsuń
  19. Jarecka, dla mnie nawet w takie DZISIAJ jesteś bohaterką!

    OdpowiedzUsuń