23.04.2017

Za górami, za lasami

Za górami, za lasami w domku na górze siedzi sobie Jarecka.
Czesze włosy za krótkie, żeby je choćby ułożyć na parapecie a co dopiero spuścić przez okno.
Rumak Jareckiej udał się na podkucie, gdyż swoje żelazne podkówki starł na zadniogórskich drogach.
Albowiem na Zadnią Górę X prowadzą dwie drogi: Straszne Wertepy i Sakramencko Straszne Wertepy. 
Monster Truck tego nie wytrzyma a co dopiero zwykły mały autobus.

No więc Jarecka siedzi i czesze.
Dziatki do szkoły nie pojechały, bo nie było komu odebrać, na rowery za zimno, na piechotę za daleko. Komunikacja wiejska omija szerokim łukiem. Lotnisko już prawie zaorane.*
Czesze.
- Zostawię ci mój samochód - mówi Jarecki. 
A Jarecka tylko łyp spod grzebienia i odmawia, bo wbrew temu co mówią, pewne rzeczy się zapomina, na przykład prowadzenie samochodu z manualną skrzynią biegów.

(I tu Wszechwiedzący Narrator natychmiast robi wtręt. Próby reaktywacji tych obszarów mózgu, które są odpowiedzialne za umiejętność używania sprzęgła i drążka zostały poczynione jeszcze latem. Jarecka spróbowała przestawić samochód Jareckiego. W tym celu rycząc silnikiem przejechała kawał Sakramencko Strasznych Wertepów i usiłowała zawrócić. Akuratnie pod domem sąsiada. Przemiłego starszego pana, który postawiony na nogi wyciem pojazdu otworzył pośpiesznie swoją bramę, żeby Jareckiej łatwiej było zawrócić. O wstydzie, o sromoto!**)

No więc Jarecka łypie i cedzi przez zęby: - zmuś mnie.
Jarecki nie zmusza.



W czwartek Jarecka poprosiła Jareckiego, żeby kupił jej krótkie szpilki, bo się skończyły a do prac z włóczką i  styrodurem są niezbędnie potrzebne.
- Ale to nie po drodze! - zdziwił się Jarecki.
W sobotę poprosiła o mascarpone i kremówkę.
- A gdzie ja ci znajdę u nas na wsi mascarpone?
Sobotnie popołudnie upłynęło Jareckiej na rozmyślaniach, jak wyglądałoby życie jej rodziny, gdyby udawała się tylko tam, gdzie ma po drodze a wszystkie sprawunki załatwiała "u nas na wsi". 
Wieczorem skończyło się masło.
- Wyjąłem kaszankę na jutro na śniadanie - oznajmił Jarecki, Król Zaradności.
- Ale chleb już wyszedł.

W niedzielę rano Jarecka, Królowa Zaradności postanowiła ugotować na śniadanie kluski lane na mleku.
Niestety, mąka też wyszła.
- No dobra - burknął Jarecki - pojadę coś kupić.
Wrócił bez masła, co niektórych doprowadziło do cichej rozpaczy.
Dwójka wygłosiła obszerny referat o zaletach majonezu w miejsce masła, na co JP natychmiast podjął polemikę, że co ma masło do majonezu, gdzie w maśle jajka i w tej sprawie wygłosił nie mniej płomienną orację. Trójka, która nie lubi ani masła, ani majonezu, ani żółtego sera, ani kaszanki żuła chleb, bo nie chciało jej się kopsnąć do garażu po dżem (lecz bardzo możliwe, że o tej porze roku już go tam nie ma...).
XXI wiek, Europa, sklepy pełne zwierza, złoty wiek pięćset plus, chrześcijański dom, oktawa Wielkanocy, niedziela miłosierdzia i dziecko jedzące na śniadanie suchy chleb. Nie mają chleba niech jedzą ciastka! - zakrzyknie jakaś Maria Antonina. Ciasta też nie było, choć gotowe blaty do tortu a la Luba leżały w spiżarni - bo rzeczywiście na wsi nie mieli mascarpone.


Nie wiadomo, ile potrwa jeszcze reanimacja rumaka.
Może dzień, może dwa.



A puenta jest taka, że od tych motocrossów na Sakramencko Strasznych Wertepach niektórym się w d... poprzewracało, nie? Chlebek w ząbki kłuje, patrzcie ich!






*Tak, na Zadniej Górze jest lotnisko! Stawiają na nim centrum handlowe, czemu by nie.
**To się nawet rymuje z "automoto"


23 komentarze:

  1. "Nie po drodze".... czy matki mają gdziekolwiek "po drodze"? Ja nawet idąc do kuchni robić obiad skręcam ogarnąć a to pokoje a to łazienkę...
    Fajna ta Wasza codzienność w erze "500+" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A! Do wędlin wolę majonez, a do sera masło... ale np. moje średnie dziecko woli odwrotnie :)

      Usuń
    2. Nooo, przyznam, że nawet nie podejrzewałam Jareckiego o takie natręctwo ergonomii!

      Usuń
  2. Ja to glosuje, zeby wcale rumaka nie odbierac. Jarecka tak wydajnie dzieki temu pisze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez rumaka nawet roweru do przeglądu nie zawiozę. Ale przecież mogę BIEGAĆ! 😂

      Usuń
  3. Jak nas odwiedziła siostra MęŻa to po obiedzie, na którym były akurat naleśniki z twarogiem powiedziała "nie smażę naleśników, bo nie lubię tego robić". Pomyślałam tylko - jak bym w życiu miała robić tylko to co lubię, to niewiele by tego było;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakład, że by się uzbierało! :))
      Po prostu na razie musisz wybierać między przyjemnym a korzystnym. Ale jak nie lubisz smażyć naleśników mam dobre wieści! Dzieci to uwielbiają, więc już niedługo będziesz się wyręczać!

      Usuń
    2. Jak mozna nie lubic smazenia nalesnikow! To przeciez najpiekniejsza kuchenna medytacja. Budda na pewno zalecal osiaganie doskonalosci przez odlewanie doskonale okraglych plackow.

      Usuń
    3. Jedni wystrzygają całe książki z papieru, inni odlewają naleśniki doskonałe. Ten sam rodzaj zwariowanych wariatek :)

      Usuń
  4. My się zastanawiali długo o co chodzi z wiaduktem co go nagle w lotnisko zaczęli budowac. I jesienią jakoś wracając ze wsi tak sobie pomyślałam że jak nic centrum jakiś na lotnisku stawiają i te dziwne wiadukty do nikąd to one właśnie do centrum . Jarecki po igły i inne ergonomicznie mieć będzie. Farciarz ;). A ja jak będę na majówkę na wieś gnać to pomacham Jareckiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Azaliż to możliwe, że miasto podpłynie mi pod płot?
      Na lotnisku, jeśli mnie oczy nie mylą, stoją już przystanki autobusowe.
      Abo machaj, ja z dala od szosy ale odmacham ochoczo!

      Usuń
    2. A ja tam pokazy lotnicze oglądałam a raz nawet wypadek lotniczy. Coś nisko ten pilot te figurę kręcił i zakończył szybciej niż planował;( .Wejdzie Jareckiej miasto do domu, zadziwiające .

      Usuń
  5. Argument "nie po drodze" rzeczywiscie jest nie do odparcia ;)
    Zapamietaj i uzyj kiedys sama, doskonala bron!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już zapisałam na twardym dysku mej pamięci. Że też nie wpadłam na to przez tyle lat.

      Usuń
    2. Diable, jechalam przez twoja metropolie na lotnisko. Norweskiemu zamarzyla sie bowiem przejazdzka S-bahnem. Trojka, gwoli scislosci. Zaswiadczam, ze ty juz nie masz argumentu 'niepodrodze', bo wasza komunikacja zatrzymuje sie wszedzie i trzeba ja zmieniac co dwa przystanki objezdzajac przy tym miasto cztery razy w kolko.

      Usuń
  6. niech jedzą co jest i nie marudza ;)))

    OdpowiedzUsuń
  7. W takich wypadkach mój mąż mówi: "Masz za wysokie ISO", co oznacza, że mascarpone i szpilki to po prostu fanaberia osoby przyzwyczajonej do luksusu. Kaszanka śniadaniowa jest "the best" - źródło białka i kalorii, bardzo zdrowe dla dzieci. A poza tym, jak trzeba przynieść szpilki, mascarpone, masło, chleb i jeszcze tyyyyle rzeczy to przecież jest za ciężkie, nie da rady po drodze, trzeba przedsięwziąć specjalną (dodajmy długotrwałą wyprawę) i za dużo, zrób mi listę. A żona kolegi robi listę zgodnie z kolejnością produktów leżących na półce w Biedronce, żeby on miał łatwiej.Tu już nie wytrzymuję. Odrzucam grzebień, przestaję czesać, wytaczam wszystkie logiczne argumenty, łopatologicznie, bo tylko dla mnie są one oczywiste, wściekam się i bywam agresywna.
    Działa.
    Ale ileż ja kalorii straciłam i nerwów. Kaszankę śniadaniową spalam tak raz, dwa.Żona kolegi śni się po nocach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaszaneczka jest bardzo bardzo, ale mój chłoporobotniczy żołądek nie poradzi kaszancwe bez chlebka, no nie poradzi. A Jarecki wydaje się wciąż zdziwiony, że ma na stanie już prawie dwoje
      nastolatków, w tym JP, który je za dwóch, no i Czwórkę, która nomen omen je za czterech. Niepomiernie go dziwi, że chleb znika podczas jednej kolacji.

      A u kolegów żony zawsze zieleńsze, wiadomo ;)

      Usuń
  8. Odkąd mieszkam na wy-si mam przepastną zamrażarę, a w niej wszystko! No może po za szpilkami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam (jeszcze?) w zwyczaju mrożenia chleba, zawsze miałam sklep na końcu ulicy ;P
      No i to utopijne przekonanie, że i tak CODZIENNIE przyjeżdżam koło sklepu JADĄC do szkoły. Pora się uczyć od bardziej doświadczonych mieszkańców głusz :)

      Usuń
  9. Mieszkam na wsi i podobnie jak anitamm mam wielką zamrażarkę, bo ciągle jeżdżenie do sklepu zaczęło mnie powoli męczyć. Tak to idę do "składzika" i wyjmuje co chcę - chleb, mięso, zamrożone owoce i warzywa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorzej, jak trzeba szybko wydać śniadanie. Bo obiad to mogę z gwoździa.

      Tak mi się zawsze wydawało...

      Usuń
  10. Jak ja rozumiem tę pustkę jedzeniową w domu, kiedy chce się coś zrobić, i zawsze brakuje jakiegoś składnika, a niby "złoty wiek 500+":)

    OdpowiedzUsuń