30.08.2013

Książeczka "sensoryczna"



U progu wakacji zdarzyło się, że Jarecka udała się w podróż- SAMA!!!

Na całą dobę wybrała się do grodu swojego protoplasty w celach- oficjalnie- służbowo szkoleniowych, a przede wszystkim- o:



-spotkała się z Najlepszymi Przyjaciółkami.
Na zdjęciu kolejno: Jarecka, Najlepsza Przyjaciółka i NajNajlepsza Przyjaciółka (definicja TU)
Dziś wszystkie wyglądają już nieco inaczej a najbardziej inaczej ta ostatnia, co już się szczęśliwie rozdwoiła dwa tygodnie po owym spotkaniu.

Na tę okazję Jarecka uszyła swoją pierwszą książeczkę, powiedzmy szumnie- sensoryczną.
Trochę szeleści (rękaw do pieczenia szeleści wspaniale!), trochę drapie (czarne kwadraty to kawałki rzepów), mizia filcem oraz przykuwa wzrok kolorami.
Ponieważ jest to debiut na tym polu, książeczka doskonałą nie jest, ale dla swojego dziecka, Jarecka zasobna już w niejakie doświadczenie, będzie się starała jeszcze bardziej :)





29.08.2013

Koniec lata


Słońce na Zaogoniu świeci już inaczej.
Zimowa kołdra wietrzy się na sznurze; czeka na swoją kolej.
To było dobre lato, takie, co nie zawsze się zdarza, i nie każdemu. W tym roku zdarzyło się Jareckiej.

...

Urodziny Jaśnie Panicza, smutna wiadomość z rana, może jakieś niezwykłe stężenie hormonów-

-tocząc knedle ze śliwkami na obiad Jarecka roniła łzy, że WSZYSTKO ZAWSZE zdarza się po raz pierwszy, i że w tej wzorzystej materii, która rozciąga się za nią i przed nią, nie potrafi wyodrębnić powtarzającego się motywu; raportu- jak mówią drukarze.


Nie sądź, Czytelniku, że po lecie zawsze przychodzi jesień a po niej zima.


Zdarzyły się Jareckiemu wczasy, na które musiał pojechać sam z trójką dzieci. Najmłodsze miało rok i osiem miesięcy.

Zdarzyła sie Jareckiej jesień, gdy za wszystkie jesienne spacery musiał jej wystarczyć galop na przełaj przez przyszpitalny trawnik. Przez te kilkanaście metrów zwielokrotnionej percepcji patrzyła na kolory liści i słuchała ich szelestu pod butami.
Szur, szur-
Liście pokrył szron, zasypał śnieg- już po jesieni.

Zdarzyły się Święta Bożego Narodzenia spędzone w szpitalu przy chorej Trójce. Matki płakały, znosiły z domu choinki i smażoną rybę; Jarecka się cieszyła, że jej dzieci są z tatą i dziadkami, że Trójka wraca do zdrowia.


Nie zawsze po lecie przychodzi jesień a po niej zima. To cud, który może się zdarzyć- a nie musi.

Tego lata nikt w rodzinie Jareckich się nie rozchorował.
Nie było przymusowych rozstań.
Nikt nie umarł.
Dziś był słoneczny dzień.





A co będzie jutro?

27.08.2013

Plotu-blogu-post-przerywnik, czyli przy kawie o zabawie





Ma Jarecka fart- będąc kawoszem ma męża amatora-baristę! Doktor Ahmed pozwolił a nawet zachęcił Jarecką, do korzystania z tego dobrodziejstwa natury (z kawy, znaczy się), więc Jarecka korzysta.
A przy kawie...





...i przy cieście, kruchym, z owocami i obowiązkowo kruszonką!...







- można pitu pitu, o różnych takich :)
Że, na przykład, znów się trafiło Jareckiej (jak ślepej kurze ziarnko) wyróżnienie, o, takie:






Od dziewczyn z Addicted to crafts

Tak się Jareckiej zdało, że ma ono charakter niemal branżowy, hendmejdowy, więc nie tylko odpowie na fachowe pytania ale i sama odznaczy! I jest mile połechtana, że ktoś w niej docenił rzemieślnika:)
I nawet sama Jarecka siadła i spisała odpowiedzi, które poniżej Wszechwiedzący Narrator weźmie i wklei pomiędzy pytania:

1. Czy robienie zdjęć na bloga np.prac, które wykonujesz to przykry obowiązek, czy dodatkowa frajda  z prowadzenia bloga?

No raczej frajda. Zdarza się, że dzieci Jareckie patrzą, jak matka niesie ciasto- jedna i druga łapka już się po nie wyciąga a nagle któreś się reflektuje: "jeszcze nie, mama musi zrobić zdjęcie!" :) I coraz większa ta frajda :)

2. Nad blogiem pracujesz samodzielnie, czy korzystasz z pomocy w jakiś kwestiach?

W kwestiach technicznych bez Jareckiego ani rusz...

3. Czy prowadząc bloga bierzesz udział w jakiś warsztatach, szkoleniach, na których poznajesz np. nowe techniki rękodzieła?

Nie, ale chyba wszystko przede mną?

4. Które dziedziny rękodzieła interesują Cię najbardziej?

Wszystkie! Jednych chciałabym spróbować osobiście, na inne wystarczyłoby mi popatrzeć: np.na robienie koronki klockowej- nie do końca wierzę, że to naprawdę robi się ręcznie, bez pomocy czarów... ;)

5. Co motywuje Cię do prowadzenia bloga?

 To były i są bardzo różne rzeczy... bo i różne są tematy poruszane na "Deszczowym Domu". Jedne są po to, żeby nie zapomnieć (dzieci tak szybko rosną...), inne dla wymiany myśli/ inspiracji z osobami "spotkanymi" w trakcie blogowania...

6. Z jakich programów korzystasz pracując nad swoim blogiem, np do obróbki zdjęć?

Gimp, Picasa. 

7. Czy czytałaś inne blogi zanim założyłaś swój, czy też w blogosferze funkcjonujesz od momentu startu swojego bloga? 
    
I owszem, kilka :) 


A ponieważ, jako się rzekło, wyróżnienie ma związek z rękodziełem, Jarecka chce wskazać blogi, na których "robi się". Takich zna mnóstwo, ale żeby było ciekawiej, i żeby liczba nie oscylowała koło setki, wyróżnione blogi musiały spełnić jeszcze jeden, TAJEMNICZY warunek.
Wyróżnienia wędrują do:

Kłębowisko
House by Alice
Handmade w wolnych chwilach 

 Nie ma za to Jarecka do wyróżnionych żadnych pytań (na razie; tymi zasypuje na priva albo w komentarzach) ani wymagań- ot, życzenia dobrych pomysłów i chęci, by się nimi dzielić :)
I pozdrowienia!
 

26.08.2013

Słoiki dla ciała i ducha, czyli śliwki, gruszki i piknik

Akurat Jarecka otrąbiła sobotnią sjestę i już na przedpolach świadomości pojawił się pomysł z piknikiem, gdy do Deszczowego Domu wraziła głowę sąsiadka Danuta; Czesiuniowa przywiozła trzy skrzynki śliwek i zaprasza z naczyniami na swoje podwórko.
I szły gęsiego sąsiadki zbrojne w garnki i miski a z nimi Jarecka, ku śliwkom. Trochę było krygowania się: "a co tak mało, a weź jeszcze, a nie, bo dla ciebie nic nie zostanie" i potem w każdym domu piekło się ciasto ze śliwkami  a na kuchenkach zgodnie pyrkały powidła.
Jarecka wpadła w jakże typowy dla niej popłoch- że nie ma cukru! Jest to stan najnormalniejszy w Deszczowym Domu, gdzie cukru używa się tylko do ciast. Ale piecze się sporo i jest też normalny widok Jareckiej z cukiernicą stojącej u drzwi jakiejś sąsiadki z prośbą o "trochę cukru, bo goście przyszli i słodzą".

Cukru wystarczyło.
Oto weekendowy urobek:



Od zawsze smak powideł kojarzył się Jareckiej z czekoladą, więc gdy znalazła przepis na "niby-nutellę z węgierek", nie wahała się ani chwili. Przepis wypróbowała kilka lat temu i sięgnęła po niego i tym razem. Śliwki co prawda nie były węgierkami, ale nadały się, mmmm....
  • 3 kg śliwek (u Jareckiej był tego pełen 5-litrowy gar- bo Jarecka nie ma wagi kuchennej)
  • 1 kg cukru
  • 2 torebki cukru waniliowego
  • 10-15 dkg kakao

Warzyło się dwa dni a na koniec zmieściło się w siedmiu słoikach. Gdyby ktoś chciał z przepisu skorzystać, Jarecka radzi wziąć jak najmniejsze słoiki (jak po musztardzie), bo cymes jest wytrawny i szlachetny w smaku, oraz- świetnie nadaje się na prezenty.

Ale to nie koniec przetworów na ten weekend, bo gdy w niedzielne popołudnie odbywała się degustacja śliwkowych ciast, Czesiuniowa ujawniła jeszcze skrzynkę gruszek- i teraz siedzą te gruszki u Jareckiej w słoikach, zalane syropem z goździkami.





Tyle na ponure dni, dla ciała. Dla ducha zaś Wszechwiedzący Narrator wekuje piknik w środku miasta.
Nie udało się co prawda wprowadzić w życie ambitnych kulinarnych planów związanych z tym pomysłem (wszak śliwki!), niemniej na trawniku odbył się regularny obiad bazujący na obiedzie z poprzedniego dnia- były kotlety, sałatka z pęczaku, surówka z marchewki, bułki z serem i oczywiście ciasto ze śliwkami, i surowe śliwki, i kawa dla dorosłych.
Miło jest piknikować w mieście, gapić się na to, co płynie po rzece, na balon unoszący się nad Metropolią i na ludzi! Nie tylko przyroda i przyroda... ;)



24.08.2013

Chwile szczerości

Zdarza się, że słowa prawdy wystrzelą spod serca nieoczekiwanie.
Wyrwie się, jak, za przeproszeniem beknięcie albo bąk, ale trudno to cofnąć a i zaprzeczyć tej prawdzie nie sposób.
-Ja chcę ZAWSZE wygrywać!!!- wykrzyknęła z mocą Trójka rozgoryczona po przegranej partii scrabble.

Każdy by chciał ZAWSZE, a kto się przyzna?

Z rana Jarecka wzywa Jaśnie Panicza. Wyciąga ku niemu banknot.
-Idź do sklepu i kup dziesięć bułek.
Syn żwawo rusza wykonać zadanie a Jarecka na powrót zagrzebuje się w pościeli, gdzie Czwórka bawi rodziców wygłupami.
-Ale fajnie, mamy już takie duże dzieci!- cieszy się, a Jarecki radośnie przytakuje.
Nagle przypomina się Jareckiej, że już niedługo średnia wieku w domu znacznie się obniży i w chwili niepohamowanej szczerości dodaje:
-Nie lubię, kurna, takich małych, no nie lubię...

I byłaby się może powstydziła tego wyznania, którego zaprzeć się nie sposób, gdyby nie to, co powiedziała jej kilka dni wcześniej Czwórka:
-Ty nie jesteś MAMĄ- obwieściła z przekonaniem patrząc Jareckiej głęboko w oczy- jesteś CZŁOWIEKIEM.




23.08.2013

Z nowym rokiem z nowym workiem i nieco okolicznościowego marudzenia







W rodzinie Jareckich dzieci przychodziły na świat w odstępach dwuletnich.
Kto by pomyślał!
Od września sprawy będą się przedstawiać tak:
Jaśnie Panicz rozpocznie czwartą klasę,
Dwójka pierwszą (po dwóch latach zerówki),
Trójka zerówkę.
Możliwe, że i Czwórka poszerzy grono przedszkolaków, ale o tym później.
Jareccy czują się notorycznie robieni w konia przez Ministerstwo Edukacji Narodowej.
Gdy Jaśnie Panicz jako pięciolatek uczęszczał do przedszkola zdawało się, że lada chwila wszystkie sześciolatki ruszą do szkół; zresztą taki był przekaz- na zebraniach i w mediach mówiło się tylko o jasnych stronach takiego rozwiązania. Ponieważ zaś Jaśnie Panicz lubił się uczyć, Jareccy pomyśleli "czemu by nie..." i nie było dnia, w którym- wbrew zapewnieniom Superniani oraz Weroniki Książkiewicz (wow, to ci spec!)- nie żałowaliby tej decyzji. Zdaje się, że trzydzieści procent rodziców poważyło się na ten, co Jareccy, krok, z czego połowa dziś jest niezadowolona. Ale trututu!- o tym nie usłyszycie w telewizji. W 18-osobowej klasie Jaśnie Panicza był on jednym z dwóch sześciolatków; tym młodszym, bo dopiero z końcówki sierpnia.
Zero problemów z nauką i dyscypliną, ale z emocjami, z socjalizacją- hmm...
Farciarz Jaśnie Panicz chodzi do szkoły na Zaogoniu, gdzie pogłowie liczy ok. 150 sztuk, łącznie z gimnazjum! Gdy pojawiły się problemy, wszyscy byli w stanie pomóc- od pani dyrektor, przez szkolnego pedagoga po panie świetliczanki, bo w tak małej szkole to jeszcze jest możliwe.
Pięcioletnią Dwójkę posłano do zerówki mając pewność, że jej rocznik obowiązkowo będzie rozpoczynać edukację szkolną w wieku sześciu lat. A ku ku! Trzeba było widzieć (i słyszeć! I słyszeć!) Jarecką, gdy pewnego wrześniowego poranka usłyszała w radio, że jednak nie!
Tym razem, zasobni w doświadczenie Jareccy zdecydowali się przedłużyć zerówkowe doświadczenia swojej córki o kolejny rok.
Czy Trójka spędzi w zerówce rok, czy dwa, to już bo jest Jareckiej dokładnie obojętne, bo widzi dokładnie, że postępy jej córki, chęci i zainteresowanie zdobywaniem wiedzy i umiejętności zależą nie od placówki oświatowej, niestety. W grupie dwudziestu kliku pięciolatków rozwój indywidualnych predyspozycji to pusty chwyt reklamowy, koń by się uśmiał.

(I tu korci Jarecką, coby zboczyć ku tematyce  edukacji przedszkolnej- jako praktyk ma swoje spostrzeżenia i wnioski, ale post miał być o workach! O workach!- napomina Wszechwiedzący Narrator)

Trzyletnia Czwórka ma już za sobą  doświadczenia przedszkolne, choć nie do końca- w przedszkolu towarzyszyła po prostu swojej matce pracującej; nie zdarzało się, żeby była tam bez mamy i siostry. Zresztą, to przedszkole...(Worki, Jarecka, worki!!!)

No tak.
Worki na stroje gimnastyczne by mamusia. Mamusia nieopatrznie zapytała córki, z czym chcą mieć te woreczki, tzn. z jakim znaczkiem?
-Z motylkiem na kwiatku- oznajmiła słodko Trójka a Jarecką aż zamdliło- banał, ludziska, co za banał! Nic a nic ten motylek Jareckiej nie zainspirował! Tedy okrutna ta matka pomyślała "trudno. Różowa żyrafa zawsze przejdzie, będzie po mojemu".
I tak zrobiła:





Czwórka nic a nic nie była lepsza!
-Z misiem.
Uchhh... Ale tym razem Jarecka zebrała się w sobie i wzięła się z tym misiem za bary. Oto efekty:






I dość jej ten miś się spodobał, więc kiedy Dwójka znowu poprosiła o motylka (co im z tymi motylkami?), zrobiła motylka!





Jarecka szyjąc woreczki skorzystała z TEGO KURSU.
Pierwsze dwa worki uszyła większe, bo wydało jej się, że dla jej celów wymiary proponowane przez autorkę kursu to będzie za mało. Myliła się! Uszywszy Dwójkowy worek ściśle według instrukcji zaświadcza, że taki w zupełności wystarczy by pomieścić legginsy i koszulkę kilkulatki.

Aha, aplikacje z gałganków podprasowanych fliseliną, doszywane ręcznie. Ale, spokojna głowa, już Jarecka trenuje, jak by tu się wyręczać przy takiej robocie maszyną...

22.08.2013

Boso, ale w ostrogach!

Jeśli tytuł nasunął skojarzenie z książką Grzesiuka (świetną!), niestety, trzeba je odsunąć na bok.

Oto, w roli ostróg, zestaw na jesienne chłody made by Jarecka:





Podusia powstała z resztek po pledzie, bo nie może być tak, że się coś zmarnuje, nieprawdaż?



Dziś Jarecką obudził odgłos deszczu, który, jak Czytelnicy pamiętają, w Deszczowym Domu jest wyjątkowo przyjemny. I było jej miło tak leżeć i słuchać dopóki nie uświadomiła sobie, że kalosze ma nieuleczalnie dziurawe i zupełnie bezużyteczne w starciu z aurą (mieszkańcy miast nie pojmą dramatu, jakim dla Zaogońca jest brak zacnych kaloszy).
Na pocieszenie Jarecka wykończyła sobie jesienny zestaw piecucha i najwyraźniej tę jesień spędzi na siedząco :)








P.S.
Na specjalne życzenie schemat :)


19.08.2013

W nastroju dekadenckim o tym, że szeroko pojęta jesień blisko

Skończyło się rumakowanie, jak mówił Osioł (Shrek 2).

Wrócił Jaśnie Panicz i w Deszczowym Domu rozpanoszyła się jego bujna osobowość.
Wysprzątał swój pokój (żadna sztuka, zważywszy na to, czym zajmowała się Jarecka tuż przed jego przyjazdem), obstalował w nim kamery przemysłowe z pudełek i rolek papierowych i wziął się za twórczość artystyczną.
-Nakręciłem film- oznajmił- trwa pięć minut. Wiesz o czym?
-?
-Misiek żelkowy dostaje tik tkiem. I potem rozpętuje się wojna. Dołączają inne miśki...
Co dalej, Jarecka nie wie, nie pozwoliła dokończyć, bo co to za frajda oglądać film znając zakończenie?

Koniec wakacji nadciąga złowieszczo, co Jarecka rozpoznaje w barwach swoich myśli- naraz zrobiły się posępne i nawet jakby pesymistyczne. Szkoła, przedszkole, wychowawcy, praca- takie tematy kotłują się w Jareckiej głowie. I jeszcze- dzieciobójstwo na przemian z ucieczką w cholerę.
A groza tych rozważań nic a nic nie przeszkadza Jareckiej snuć te bardziej praktyczne, jak na przykład: że trzeba będzie zrobić miksturę na odporność, utłuc przyprawy do pierników, obuć dziatwę na rychłe chłody.

I tak Trójka została obdarowana kapciami:



I od razu Dwójka spojrzała na swoje zeszłoroczne łapcie łaskawszym okiem. Inspirację Jarecka znalazła na jakichś latynoskich blogach, ale gdzie dokładnie- już nie pamięta... Zresztą, zmodyfikowała wzór robiąc bambosze, nie laczki (wspaniałe słowo, Jarecka mówi "laćki" :)), jako bardziej stosowne dla dziecka.


,






I tak poszerza się krąg włóczkowych kapci w Deszczowym Domu.
Zabawne, Jarecka doskonale pamięta moment, w którym powstawały jej własne. Tvn powtarzał "Detektywa Monka", więc siedziała przed telewizorem i co rusz odrywała  wzrok od swoich czerwono- pomarańczowych kapci żeby popatrzeć na popisy aktorów na ekranie, bo serial ów kocha Jarecka równie mocno co "07" a najbardziej- Randy'ego! (Tu Jarecka robi przerwę na relaksujący rechot) Akurat szedł wtedy odcinek, w którym Monk rusza do Nowego Jorku tropem rzekomego zabójcy swojej żony.




Robienie kapci nie jest fajne, bo trzeba zrobić dwa takie same, a to dla Jareckiej okazuje się niezwykle trudne...


A skoro już tak smutno i ponuro-
Dziś Jarecka po skończonym leżakowaniu na podwórku szła ku domowi. W tym samym momencie, ku swemu domostwu zmierzał Piękny Mateusz, elegancki, w garniturze. Mateusz jest rudy i bezrzęsy, czyli dla Jareckiej bomba! Lat ma ze dwadzieścia i wieczorami opiekuje się dziećmi Jareckich, gdy Ci wychodzą. Dziewczynki go uwielbiają, cóż się dziwić, choć Jarecka lubiłaby jeszcze, żeby sprzątał po kolacji... Ale, ale, teraz nie o tym.
I otóż spotkali się Jarecka z Mateuszem w drzwiach na klatkę schodową i zatrzymali się.
-Idź- Jarecka machnęła ręką w kierunku wejścia.
-Nie, ty-  upierał się Mateusz.
-No, idź- ponagliła Jarecka, ale już widzi, że nic nie wskóra! Piękny Mateusz, jako dobrze ułożony, musi puścić ją przodem.
-No, idź- wypaliła Jarecka z rozpaczliwą szczerością- ja mam krótkie spodenki...
-Aha- roześmiał się Mateusz i raźno ruszył przodem.
I teraz Jarecka nie wie, czy jej ten młody sąsiad zrobił uprzejmość czy...
...AFRONT???

17.08.2013

Smutny


Już, już szpara pomiędzy Czwórkowymi powiekami zamgliła się znamionując sen (z jakichś powodów powieki te nie zwierają się całkiem prawie nigdy), już, już Jarecka spuściła nogę z łóżka zamierzając ewakuować się z sypialni...
-Gdzie są moje ludziki???- oczy otwarły się na oścież, głos zabrzmiał zupełnie przytomnie a nawet czujnie.
Jarecka westchnęła i wstała na równe nogi.
-Poszukam ci ich, zaczekaj tu na mnie.
Po czym nie odrywając oczu od podłogi zeszła na dół i dalej, na podwórko. Grały świerszcze, ogromna lipa brzęczała tysiącami pszczół. Znalazł się tylko jeden ludzik.
-Smutny pewnie poszedł na jagody. My jutro też pójdziemy, to go spotkamy.
-Poszedł na jagody- ni to parsknęła, ni zaszlochała Czwórka.
Zacisnęła w dłoni Szczenśliwego (nie mylić ze szczęśliwym!) i zasnęła.

-Znaleziłam Smutnego!- przybiegła nazajutrz z tą radosną nowiną. Jarecka myła właśnie naczynia- po Czwórce każde z dziewięciorga dzieci przedefilowało jeszcze obok zlewu donosząc Jareckiej ten news dnia (właściwie dzieci było dziesięcioro, ale jedno jeszcze nie mówiące). I o to tyle krzyku:

oto Smutny:




W słoju pełnym korków od wina, który to słój stanowił dekorację kuchni w wynajętym na wakacje domu, Czwórka upodobała sobie dwa, z czymś w rodzaju daszka. Jarecka widząc córkę obnoszącą się z korkami nie mogła się powstrzymać i narysowała korkom twarze- jedną smutną, drugą uśmiechniętą.
Do Deszczowego Domu dotarł już tylko Smutny; Szczenśliwy zaginął w akcji.
Smutną minę trzeba co i rusz odnawiać, bo czułe łapki Czwórki ścierają ją z jego facjaty.

Smutny został zakwaterowany w domu Pana Drewniaka, ale nie bywa tam zbyt często- wciąż jest w centrum zainteresowania!
Jak widać, budżet Deszczowego Domu nie bardzo ucierpiał z powodu wakacyjnych pamiątek :)



P.S. Jeśli ktoś wie, jakie wino korkuje się takim osobliwym korkiem, proszony jest o informację. Może by się udało ściągnąć Szczenśliwego z wakacji.

14.08.2013

Memento do słoika

"Jeszcze tylko dwa dni i koniec dobrego dnia"
Takiego sms-a od syna dostała Jarecka o siódmej rano. Przeczytała i zanim runęła w głębię tego niepokojąco pozbawionego kropki zdania- zasnęła.

Śniło jej się, że było Boże Narodzenie i z całą rodziną była w swoim rodzinnym domu i wszystkie jej siostry z rodzinami, i rodzice.
-Mamo- mówiła Jarecka do Mamy CałkiemInnej- skąd tu tata? Przecież on nie żyje od dwóch lat. (Jarecka ZAWSZE wie, że sen jest snem)
Mama CałkiemInna tylko wzruszyła ramionami jakby chciała powiedzieć:"nie wiem, też się dziwię, ale skoro już jest..."

Gdy półtorej godziny później Jarecka otwiera oczy, widzi tuż przy twarzy szeroko uśmiechniętą buzię Czwórki. Dzieci Jareckie z reguły nie mogą zasypiać w łóżku rodziców  ale skoro przydrepczą nocą- niech im będzie, zostają do rana. Za Czwórką, na poduszkach leżą jeszcze dwie głowy.
-Dzień dobry córki- mówi Jarecka.
-Dzień dobry- mówią córki.

Sierpień w Deszczowym Domu mija spokojnie i bezrefleksyjnie. Same przyjemności; granie z dziewczynkami w scrabble, wspólne czytanie, ciasta z owocami, szycie. Pracy akurat tyle, żeby relaks lepiej smakował. A jednak, nieuchronnie jak jesień, już przekrada się do świadomości jakaś myśl głębsza, odGórna, którą trzeba złapać, której nie można dać uciec.
Dziś na  spacerze Jarecka śmiała się jak głupi do sera patrząc, jak Dwójka mknie na hulajnodze; jak robi się coraz mniejsza i mniejsza, aż staje się turkusowo-czerwonym punktem.
-Mamo!- woła Czwórka.
-Co?
-Kocham ciebie.

Pierwszy prześwit powstał wczoraj, gdy Jarecka piekła ciasto. Sięgnęła do zamrażalnika po kruszonkę i na chwilę krótką jak mgnienie zobaczyła tę samą szufladę zamrażalnika wypełnioną po brzegi małymi woreczkami z pokarmem mozolnie ściąganym nocami. Lśniące, żółtawe bryłki. "Czy to możliwe?"- pomyślała Jarecka- "że już zapomniałam? Że były i takie sierpnie, tak niedawno?"
Jak dobrze móc iść z własnymi dziećmi na spacer, jak dobrze mieć w zamrażalniku jagody, które się z nimi zbierało w lesie i koperek pachnący ogrodem.
Jak dobrze, że to, co smutne, można zapomnieć.

Rześki wieczór w Deszczowy Domu. Dwójka i Trójka gawędzą przy kolacji. Warkocz Trójki, napuszony po całym dniu, prześwietlony na wskroś światłem lampy.

"Żeby nie zapomnieć, żeby nie zapomnieć"-myśli Jarecka.
A Wszechwiedzący Narrator pakuje tę chwilę do słoika i odstawia na półkę w spiżarni.
Żeby nie zapomnieć.




13.08.2013

Czarna Zuzia




Tak się zaczęła inwazja czarnych ludów na Deszczowy Dom:
dziewczynki Jareckie oblegały swoją macierz, gdy ta szyła koniorenifera. Żeby więc zapewnić sobie spokój a nie uronić nic z zapału dzieci, Jarecka powiedziała:
-ok, uszyję wam po lali. Same je sobie wypchacie i naszyjecie twarze z guzików.
Radość była wielka! Zszycie dwóch takich androidów zajęło chwilę (wyrodna matka zapomniała, ze córki ma trzy! Szybko się zrehabilitowała, a na pociechę Czwórce dodała nawet barwne włosie). Na powyższym zdjęciu, ludziska są ponumerowane jak ich właścicielki. Oczywiście wkład Czwórki w zrobienie twarzy ograniczył się do wybrania guzików, Trójka i Dwójka zaś, jako mające pojęcie o trzymaniu igły, same zabrały się za szycie.
Trójka, radosny partacz (po mamusi), skończyła raz dwa. Jej lala jest dwustronna jak Swarożyc, Janus, czy jak mu tam. Oczywiście, do dziś Jarecka doszywa porządnie to, co było odpadło, czyli po kolei wszystko.
Dwójka się dąsała, bo szło jej wolniej. Za to bardziej się przyłożyła, prosiła o rady, instrukcje- serduszkowa buzia odpadła tylko raz.
Z lalami śpią.
Odbywają wycieczki.
Karmią.
Całują.

A Jarecka już szyjąc ostatnią murzynkę miała nieprzepartą chęć uszycia własnej!
No to lu!
Oto projekt:


Wykrój:

Wykrój przeniesiony na odprasowany, złożony we dwoje materiał (oczywiście kończyny trzeba przerysować dwa razy;))



Następnie Jarecka przycięła wstążeczki na włosy i kolczyki i opaliła końcówki żywym ogniem, coby się nie siepały!



 Wyrysowane kształty wycięła i zszyła część A z częścią B. Oraz drugą część A z drugą częścią B, czyli- głowy z sukienkami.
Złożyła razem prawymi stronami do siebie i spięła szpilkami.
I teraz następuje moment dla całej roboty kluczowy- trzeba wszelkie kończyny i wypustki upiąć do środka tak, by po zszyciu i odwróceniu na prawą stronę ukazała się lala niemal gotowa- tylko wypchać i obdarzyć facjatą!

Zatem najpierw włosy- wstążeczki trzeba złożyć lśniącą stroną na wierzch i upchnąć do środka głowy tak, by wystawały końcówki. Upiąć szpilką.





Nogi (na zdjęciu już zszyte i odwrócone na prawą stronę) Jarecka napełniła do połowy długości drobnymi kamyczkami; do kupienia w sklepach typu "one dollar".



I, podobnie jak włosy- wstążeczki, wepchnęła  wgłąb sukni i unieruchomiła szpilką. Ręce zostawiła nie wypełnione. Żeby były inne w dotyku i elastyczne- można będzie nimi przywiązać lalkę do łóżeczka, torby- wszędzie.




Z rentgenem w oczach rzecz przedstawia się tak:




Potem pozostaje już tylko zszyć po obrysie i odwrócić robótkę na prawą stronę- co jest bardzo łatwe zważywszy na ilość wypustek za które można złapać i ciągnąć! Dobrze by było jednakowoż pamiętać, zanim rzecz odwróci się na prawą stronę, o nacięciu krzywizn (było o tym w poście o literkach)... Niecierpliwa Jarecka nie pamiętała. Ale co tam!- wykrzykuje Jarecka i naprzód!




W ten cudnie wystrzępiony otwór poniżej i powyżej pchamy wypełnienie. Silikonowa kulka kupiona na allegro- dwukilogramowy zapas nie ma końca.









Projekt zakładał jeszcze dziecko. Proszę bardzo, uszy ma jeszcze gorsze niż jego matka...
Ale co tam! Naprzód! Korpus dziecka wypchany jest dla odmiany zgniecionym celofanem. Hm, nie hałasuje tak, jak się Jareckiej zdawało, że będzie- ale wrażenia dotykowe ciekawe, owszem.
No i można już przymierzać się do zrobienia twarzy. Trochę nici i filcu.




Zaś na sam koniec Jarecka doszyła każdemu po kawałku rzepa. Dla dziecka ta miękka część, żeby nie zaciągnęło mamie sukni. (Tu dało znać o sobie gorzkie doświadczenie Jareckiej. Ileż rajstop straciła przez dziecięce buty na rzepy!)
I teraz mama może nosić swoje dziecko na plecach, jak na wzorcową murzyńską mamę przystało!



Mogą sobie razem fikać brykać po suszarce do prania.




I przytulać się!!!



Dobra jest moda na zabawki hand made. Ale najlepsze z najlepszych są te zrobione przez WŁASNĄ  mamę, WŁASNĄ ciocię, WŁASNĄ babcię... I jeszcze żeby dziecko mogło podglądać powstawanie tej zabawki, zdecydować o szczegółach, doradzić. I niech sobie będą te lalki krzywe i nieudolne, jako ta murzynica z murzyniątkiem.
Matki, ciotki, do igieł, póki czas!
Lada moment i tak przegramy z Barbie ;)


















Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...