23.03.2013

Uszy do góry!

Jakim cudem, Jarecka zapytana o prezent wspominany do dziś, zapomniała o TYM, nie pojmuje i się wstydzi.

(Jeśli, drogi Czytelniku, jeszcze przez dłuższy czas tematy wpisów wydadzą Ci się zupełnie od czapy i w poprzek koniunkturze, nie dziw się- przecież Jarecka wciąż jeszcze przekopuje swoje szafy i znajduje tam prawdziwe skarby, kamyczki, które wprawiają w ruch lawinę wspomnień i słowotok.)

Rzecz miała miejsce wieki temu, w odległej galaktyce... czyli w mieście B, gdzie Jarecka uczęszczała do szkół. Mieszkała w internacie, z Najlepszą Przyjaciółką. Owa przyjaciółka przywiozła z domu kasetę z muzyką z filmu "Dingo". No i to był szał!

  Dziewczęta były jazzowo rozmiłowane za sprawą- niespodzianka!- braci Golców (tak, tych od "lornetki", których Jarecka poznała jako cudowne jazzowe dzieci, a właściwie młodzież. Z tegoż internatu się znali) i wkrótce Jarecka znała na pamięć każdy dźwięk i każde słowo, jakie pada na płycie, nie mając pojęcia o czym jest film, o czym do dziś ma zresztą ledwie mgliste pojęcie dzięki temu, że obejrzała sobie fragmenty na youtube. W odległych czasach jednak, do których się wraz z Jarecką cofamy, nie znano jeszcze youtube, a idea ściągania filmów z internetu- co logiczne- również nie miała miejsca w świadomości Jareckiej.
Znany był jej już  jednak Jarecki. Parę razy odwiedził zresztą Jarecką (która wtedy nazywał się Całkieminna) w internacie i z miejsca stał się pupilkiem wychowawczyń, albowiem pojawił się nie z puszką piwa za pazuchą, a z siatką pełną jabłek. Słał też co tydzień listy do swojej dziewczyny, które to listy wychowawczynie doręczały adresatce utwierdzając się w zachwycie nad tym jakże akuratnym kawalerem. (Zrozum, Czytelniku, jeśli chodzi o chłopców, internat pełen był hałaśliwych muzyków, bałaganiarzy- delikatnie mówiąc-plastyków i nieskomplikowanych sportowców, nie licząc grzecznych, lecz nieco wyalienowanych matematyków).

Ale, ale, do rzeczy, miało być o wzruszającym prezencie.
Otóż edukacja licealna dobiegła końca i Jarecka i jej Najlepsza Przyjaciółka zamieszkały mniej więcej na dwóch krańcach Polski.
A żeby ukoić ból, Jarecki sprezentował Całkieminnej płytę "Dingo". Której- o pechu!-  nie miała ona jak odtwarzać, bo nie dysponowała odtwarzaczem CD!

Zatem Jarecki kupił kasetę, przegrał na nią muzykę a opakowanie opatrzył własnoręcznie skopiowaną etykietą.
Oto ona:



Prawda, że lepsza niż oryginał?

A tu, prezent dla Was, zastrzyk energii na ten zimowy mroźny dzień, z tejże płyty, uszy do góry!
(fragment od ok.1.43 wprawia Jarecką w euforię, co przydaje się dziś jak znalazł :))

6 komentarzy:

  1. W którym to komentarzu mówiłam, że Jarecki ewidentnie kocha Jarecką? Było to chyba przy okazji urodzin Jareckiej. No. To w tym wpisie to powtarzam. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wtedy to się zakochiwał. Dlatego robił różne takie rzeczy, łamiąc prawa autorskie i ryzykując odsiadką he. I starania duże - przecież do plastyczki podbijał... Wyglądało śmiesznie - wtedy. Teraz jest sentymentalnie super. Gratki Jarecki. Myślałem, że tylko ja jestem dziwny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dobrze. Przepraszam - inny...

      Usuń
    2. Ooo, widzę że Krityk aspiruje do roli kronikarza rodu Jareckich.
      Otóż dla mnie to nigdy nie wyglądało śmiesznie.

      Usuń
    3. Absolutnie tak nie myślę...

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...