Niezwykle rzadko drogi Jareckiej wiodą przez miasteczko powiatowe O
Chyba, że jest do załatwienia urzędowa sprawa albo gdy któreś dziecko trzeba okazać jakiemuś specjaliście, który akuratnie w O tronuje.
Na przykład cztery lata temu, gdy JP miał zajęcia dla młodych geeków, raz w tygodniu Jarecka cierpiała katusze w ciasnym korytarzu poradni próbując osłonić Piątka przed lądowaniem ze schodów, córki przed śmiercią z nudów a siebie przed towarzystwem ochoczej w rozmowie Matki Polki.
Matka Polka natychmiast podliczyła dzieci Jareckiej a wysnuwszy na tej podstawie wniosek o pokrewieństwie dusz, jęła raczyć Jarecką najbardziej intymnymi relacjami z życia rodzinnego, małżeńskiego, szczegółami z porodów, diagnozami dotyczącymi wszystkich członków rodziny i innymi pasjonującymi detalami - słowem: różnorodność jak na fejsbukowym profilu Karta Dużej Rodziny. Człowiek niby też posiada, też korzysta, ale cóż go obchodzi, ile kto zużywa wody.
Tym razem do O. zawiodła Jarecką sprawa urzędowa.
Bladym świtem spakowała dokumenty, powierzyła dom opiece swojego wyrośniętego geeka i po kilkunastu minutach zatrzymała maszynę na pustawym parkingu.
To był piękny rześki sierpniowy poranek.
Ktoś zapukał Jareckiej w szybkę.
Powiedzcie - jakie było prawdopodobieństwo, że po kilku latach stawiając stopę w miasteczku, z którym prawie nic cię nie łączy, usłyszysz:
- Ja przepraszam, że tak pytam, ale tak się zastanawiam - ile miejsc jest w tym samochodzie? Bo my właśnie kupiliśmy taki, o, pani zobaczy, tu jest sześć miejsc, jeszcze dwa z tyłu się rozkłada w bagażniku. A można sobie taki siódmy fotel dokupić? Bo nas też jest siedmioro, nas dwoje i dzieci. Starsze właśnie wyjechały, mam teraz luz, tylko najmłodsza została!
Matko Polko, to ty, ta sama!
Jarecka uciekała co sił w nogach zmrożona przeczuciem, że jej rozmówczyni zmierza w tym samym kierunku.
To przeczucie okazało się mylne, wszelako nie był to koniec przygód.
Zanim pani z okienka zdołała rzucić okiem na przedłożone dokumenty, dokonała odkrycia:
- Ma pani nieważny dowód. Termin ważności minął w lipcu.
Pocieszyła jednak stropioną petentkę, że wszystko da się załatwić z paszportem i potwierdzeniem meldunku a zatem Jarecka ruszyła w drogę do urzędu swojej gminy, gdzie rzeczony papier wręczono jej bez zbędnych ceregieli. W domu paszport leżał tam, gdzie powinien.
I powiedzcie, jakie było prawdopodobieństwo, że on też okaże się przeterminowany?
...
Nu, i taka troska, choć pozostaje satysfakcja, że jak się samemu sobie robi zdjęcie do nowych dokumentów, można sobie przyciemnić przedziałek, zrobić lifting i makijaż.
Dalej będzie trochę na temat konterfektów i w ogóle sympatyczniej.
Otóż moja siostrzenica, pierworodna Fistaszków, idzie za mąż.
Poprosiła o monidło, które przyozdobi zaproszenia.
Rzuciłam się na robótkę łapczywie. Zdjęcia poniżej różnej jakości, niektóre z telefonu, bo w szale pracy szkoda energii na usypywanie kopczyków magnezji.
Gorzej było z panną młodą.
Jak się zna kogoś od urodzenia, gdy się widziało jak dorasta, gdy zna się jego rodziców i dziadków - wiadomo, skąd ta uroda przychodzi i dokąd zmierza, nie sposób dać się zwieść instadzióbkom i filtrom.
A siostrzenica jest prześliczna.
Zrazu jednak chciałam zrobić ją w nieco karykaturalnej konwencji, podobnie przecież jak wybranka. Panna młoda ma wielkie oczy, długie rzęsy, także te na dolnych powiekach, spojrzenie "spod grzywki". Nos z tendencją do wydłużania ( casus jej śp. Babki), nieco asymetryczny uśmiech, perfekcyjne brwi.
No to lecim:
Eee, nie. Niby wszystko się zgadza, ale ta panna młoda wcale nie wygląda na młodą. Ani na ładną.
A owal twarzy to już w ogóle z sufitu.
A owal twarzy to już w ogóle z sufitu.
Trochę jeszcze próbowałam cudować, tu podszyć, tam upiąć, ale nie było nic lepiej.
Spróbujmy jeszcze raz.
Dbając o podobieństwo nie można zaniedbać takich cech charakterystycznych jak zaciśnięte w uśmiechu usta czy przekrzywienie głowy - nie chwaląc się, ten układ postaci dodaje podobieństwa modelce (w przypadku pana młodego nie mogę zagrać tą kartą, bo zwyczajnie mało człowieka znam, niemniej na pewno trzeba mu poszerzyć barki).
Teraz popatrzę sobie na młodych i podumam, jakie dać im tło i ozdoby. Mam jeszcze czas.
Co ciekawe, nie znalazłam w zasobach włóczki w kolorze włosów panny.
Zrobi się w Photoshopie, jak mój przedziałek.
Zrobi się w Photoshopie, jak mój przedziałek.
Nie znam ludzi, ale dobrze im z twarzy patrzy. Bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńPodobno na tym polega sztuka portretowania ;))
UsuńJa to bym chciała żeby Naród u Ciebie zamawiał pomniki. Zamiast solennego spiżu kolorowa włóczka.
OdpowiedzUsuńMiasteczko Węgrzce zamówiło już u mnie pomnik sławnej mieszkanki. Dorzucę im jeszcze Wyspiańskiego gratis, co się tak będziesz sama filcować.
UsuńO, ludzie, Jarecko Droga, jakże żałuję, że nie jestem siostrzenicą Jareckiej idącą za mąż.....Czajnik
OdpowiedzUsuńTo se ne vrati.
UsuńA mnie się w ogóle nie podoba, że moi siostrzeńcy już nie noszą pampersów tylko normalnie są już dorośli!
Odkryłam właśnie, że jestem taką Matką P.Często dyskutuje z Jarecką o jej losach, przy okazji zastanawiając się nad własnym.Czynię to w zciszu swojego domostwa i korzyść z tego taka, że mi Jarecka nie ucieknie. Ale czasem chęć pdzielenia się swoimi przemyśleniami bierze górę i dopadam Jarecką wirtualnie- tym razem chcę oznajmić,że jestem fanką talentu tego szydełkowego, ale jeszcze większą słowa pisanego, które dla mnie mjejscami brzmi poetycko.
OdpowiedzUsuńPrzybij piątkę! Ja mam podobnie😁
UsuńZaraz, zaraz, ustalmy jedną rzecz! Na moim blogu to ja jestem taką Matką Polką, która niepytana i nie proszona wciska Wam swoje głodne historyjki. A Wy grzecznie podtrzymujecie konwersację i nie uciekajcie, proszę!!!!
UsuńZacne monidło!
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńFajne. Świetny pomysł na zaproszenia.
OdpowiedzUsuńA z brakiem odpowiedniego koloru znam......zawsze brak muliny potrzebnej na zaraz ;):D
Jak się ma taki przerób! :)
UsuńDo Twojego mi daleko.
UsuńLepiej skoliozę znosić od dziecka,
OdpowiedzUsuńniż nie mieć dzieła Mada in Jarecka!
A Pani masz skoliozę? Bo to naprrrawdę paskudna sprawa!
UsuńJak będę wychodzić za mąż, przyjdę na klęczkach po monidło! Obym tylko dożyła!
OdpowiedzUsuńPolecam się. MONIdło dla MONIKI!
UsuńTak mnie właśnie nazywał mój brat w szczenięcych latach :)
UsuńJa byłam Aniura albo Anica.
UsuńJak ja lubię Twój dowcip, styl pisania!!!
OdpowiedzUsuńŚwietne udziergi. Młodzi będą mieli oryginalne zaproszenia.
Pozdrawiam
Nie wiem za co dziękować w pierwszej kolejności :)
Usuńportrety jak malowane! brawo Jarecko Droga!
OdpowiedzUsuńprzygód u Ciebie w bród! no i co w końcu z tym paszportem?
Ważny do 18 lipca tego roku :)))
Usuń"Uwięziona w Szengen."
UsuńCoś jak:
"Porwany za młodu."
Ile ma być zaproszeń?
Ile czasu trwa wykonanie jednego?
Ile czasu trwa praca koncepcyjna?
Czy Jarecka jest świętą?
Chyba nie sądzisz, że dziergam 200 par młodych? :))) para młoda gotowa, tło w wolnym czasie, potem zdjęcie i mogą sobie drukować ile chcą.
UsuńNo i przecież to moja najpierwsza z siostrzenic i chrześniaczka!
No wiesz, czytając tego bloga, gdzieś po drodze wykoncypowałam, że lubisz dziergać. No to może i 200 par byś wydziergała w ramach, powiedzmy, wypoczynku psychicznego?
UsuńTo możliwe, ale musiałoby to być 200 różnych par, w przeciwnym razie zabiłaby mnie nuda. Nie wiem, co na to Państwo Młodzi.
UsuńPaszport: to pewnie byla ta jedna szansa na milion, ktora spelnia sie 9 razy na 10.
OdpowiedzUsuńPhotoshop: o, czyli Jarecka sie z nim oswoila i mu pozwala grzebac przy swoim przedzialku? Bromba
Miziamy się z Photoshopem pod bródkami :)
UsuńO Jarecko! Zdolniacho! Ja rocznicę mam we wrześniu ;-))))))))))
OdpowiedzUsuńNiezbyt okrągłą, jeśli dobrze pamiętam :) do okrągłej zdążę :)))
UsuńHe, he Moj Wu, tez by sie latwo wyszydelkowal;)
OdpowiedzUsuń