Padre Gabryjel, napojony ekstramocną kawą - tradycyjnie, żeby nie zasnął za kółkiem - już odjechał, kurz na drodze opadł i odgłos silnika zagłuszyły świerszcze.
Ciocia Domka szykowała się z dziewczynkami do spania w namiocie, Piątek wbijał kolejnego gola niewidzialnemu przyjacielowi. Od tego się ma niewidzialnych przyjaciół, co nie?
Zrobiło się ciemno.
Jarecki zapalił światło na tarasie, Jarecka zabrała się za porządkowanie naczyń zniesionych ze stołu przez córki.
Dlatego najpierw wydawało jej się, że to blacha z piekarnika, na której stały stosy talerzy, a którą musiała niechcący potrącić.
Rumor był straszny, metaliczny i narastał, narastało też w Jareckiej podejrzenie, że w całym Deszczowym Domu nie ma tylu blach i naczyń, który mogłyby wygenerować ten dźwięk.
Trwało to bardzo, bardzo długo.
Gdy Jarecka pozwoliła sobie się odwrócić, zobaczyła dziurę w oszklonych drzwiach na taras i na mgnienie oka ogarnęła ją ulga; że piłka, rozbita szyba, nic więcej.
Dopiero po chwili zobaczyła Czwórkę z zakrwawioną twarzą.
Czy też tak macie, że w chwilach wielkiego strachu ogarnia Was paraliż, który nie pozwala marnować energii na rzeczy niepotrzebne? Na lamenty, szukanie winnych. Gdy zaczyna się biadolenie, to znaczy, że najgorsze za nami.
Toteż, gdy Jarecki obmył rany a Jarecka dostarczyła czyste ubrania i ręczniki, można było zacząć płakać tematycznie.
- Boję się, że to się powtórzy! - zawodził Piątek.
- Ona tak chciała spać w namiocie!- rozpaczała Dwójka.
Sama poturbowana miała troski zgoła zaskakujące:
- Najbardziej martwię się o tę szybę!
Trójka cicho łkała, JP ukoił nerwy zajmując się czymś pożytecznym, czyli usypianiem młodszego brata.
Ciocia Domka zarządziła metodyczne sprzątanie.
I co Wam powiem?
Czwórka tylko trochę podrapana, fryzura nieco zgilotynowana ale jak się podepnie włosy w odpowiednim kierunku to nawet nie widać.
Trudno za to nie zauważyć płyty osb wstawionej w miejsce szyby, bo przed wyjazdem w rodzinne strony (czyli nazajutrz po feralnym zdarzeniu) nie udało się tego załatwić.
- A czy teraz nie będzie łatwiej się włamać? - zatroskała się Jarecka dokonawszy oględzin prowizorycznego okna.
- Przecież tu nie ma co ukraść - przypomniał Jarecki.
- No właśnie to chciałam powiedzieć - zawołała z wielkim śmiechem ciocia Domka.
Aha.
O beztroski losie niebieskiego ptaka!
A zatem - na Śląsk!
Boże! To się nazywa happy end!
OdpowiedzUsuńBo jak sobie pomyślę, co być mogło, to bliska jestem zejścia śmiertelnego. Uściski dla Czwórki!
Zdaje się, że też byłam bliska zejścia ale już weszłam :)))
UsuńTo jest prrrrrrrrrowokacja. Jakaś Jareckofilka zrobi włam i wyniesie wszystkie udziergi!
OdpowiedzUsuńHmmm...Gdzie ja do cholery wsadziłam swoją kominiarkę- ośmiornicę?
Własne żeby uniknąć prrrrowokacji nie zacytowałam całego dialogu.
UsuńNo więc kiedy oni tak sobie hihi-haha, że nie ma czego wynieść zauważyłam, że heloł, mamy oryginalne Wasiuki!
Jarecki powiedział, żeby schować.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCały czas zastanawiam się... Jak ona to zrobiła???
OdpowiedzUsuńJarecki twierdzi, że rozbiła szybę kolanem, w biegu. Dolna część szyby wypadła, reszta została w ramie. Uderzyła głową w brzeg szyby (stąd obcięte włosy i rana na głowie), reszta ran to spadające odłamki.
UsuńDobrze, że kolanem nie głową, bo finał mógłby być tragiczny - koszmarnie tragiczny.
UsuńNawet nie chcę sobie tego wyobrażać.
UsuńMusisz za rękę cały czas Czwórkę trzymać.
OdpowiedzUsuńNo i pozostałe potomki też.
Ehm. Ciotka "dobra" rada.
Wpis z gatunku mrożących krew w żyłach.
Ale ręce mam tylko dwie!...
Usuń