W Dzień Ojca, kwadrans przed siódmą, Jarecka położyła Piątka na podłodze w pokoju dziewczynek i oddaliła się do kuchni po zwyczajową używkę.
Gdy po chwili stanęła w drzwiach, oczom jej ukazał się następujący widok:
Oto Piątek dokonał oględzin otoczenia niczym peryskop i zawiesił wzrok na papierowym serduszku samotnie zdobiącym podłogę (ta wystrzyganka to najpewniej efekt tajnych nocnych kompletów dziewczynek Jareckich).
Wyciągnął rękę, lecz obiekt pożądania pozostawał poza zasięgiem.
A skoro tak, zaparł się przedramieniem i podciągnął całe swoje kluskowate, dziesięciokilogramowe ciało naprzód. Następnie wyrzucił przed siebie drugą rękę i powtórzył manewr.
Jarecka wpadła w cichą euforię (żeby nie spłoszyć komandosa): ach mój malutki, ach, Boże, to już, ach, a dopiero się urodził, ach, a jutro już pójdzie na studia, ach Ach ACH.
Byłaby pozwoliła mu cieszyć się zdobytym trofeum, gdyby nie jakieś przesądy, że się tym papierkiem zatka czy zakrztusi. A przecież zasłużył sobie na to, żeby zjeść tę wycinankę!
(tymczasem wycinanki przyozdobiły ścianę, na cześć ojca)
Jaśnie Panicz dokonał bilansu i wyszło mu, że skoro brat zadziwi tatę swoją świeżo nabytą umiejętnością a siostry dziełem swoich rąk i konceptu, on musi wysilić się na coś ekstra.
Ech, no i czy Wszechwiedzący Narrator naprawdę ma ochotę wspominać o terrorze, który w efekcie tych kalkulacji nastał w kuchni? O tym, jak wszystko, co stało na kuchennym blacie zostało upchnięte byle jak na pozostałych powierzchniach, o tym, jak Jaśnie Panicz zebrał ingrediencje w jednym miejscu, w porządku alfabetycznym, podobnie jak potrzebne miski, sprzęty i łyżeczki, i jak zabrał się do pieczenia ciasta czekoladowego z czekolady, której w domu nie było, i po którą pojechał specjalnie do NaRogu i zapłacił za nią sowicie? Czy będzie Narrator katował czytelnika opisem stajni Augiasza, w jaką ewoluowała kuchnia w efekcie twórczych działań młodocianego cukiernika? Lub opisem miny Jareckiej, która bardzo (bardzo! bardzo!) się starała nie gasić zapału i nie okazywać zniecierpliwienia i trochę pomagać, ale przecież nie za dużo?
Bynajmniej.
Zresztą, jakie to ma znaczenie. Ciasto pożarto wykroiwszy to, co się nie dopiekło, a dziś Jaśnie Panicz poprosił, żeby mu wpisać hasło do komputera, bo chciałby wziąć udział w głosowaniu na listę przebojów w (radiowej) Trójce...
I Jarecka zaś swoje: ach, a dopieroż ja sama słuchałam listy z biało-różowego radiomagnetofonu, z siostrą CałkiemInną (dziś po mężu Drumlą), ach, a już moje dziecko samo słucha i głosuje!...
Przekwitła lipa i jaśmin a okres wegetacji wzruszeń nigdy się nie kończy.
- Mamo! - Czwórka tłucze się do drzwi łazienki - okropnie cię kocham!
Miłe takie kochane tłuczenie ;))))
OdpowiedzUsuńDziałania dzieciaczków na dzień Taty wprost zachwycające! ;))))
OKROPNIE miłe :)))
UsuńAch ach Ach :))) wyobraziłam sobie scenkę z rozpoczynającym raczkowanie Piątkiem... i aż westchnęłam wspominając jak ja patrzyłam jak mój Franko śmiga :) a teraz już przemieszcza się przy meblach i nawet chwilę potrafi stać bez trzymania... a przed chwilą się urodził..ach ach ach za szybko ten czas płynie....
OdpowiedzUsuńp.s. uwielbiam Czwórkę :)
hahahah uśmiałam się :D
OdpowiedzUsuńmasz racje, niektóre blogi są o niebo lepsze od dzisiejszych książek - a najfajniejsze jest to, że nie można ich pochłonąć od razu :) tylko co wieczór wstukuje się to czy owo w okienko i zeka będzie nie będzie będzie nie będzie :D aaa jest :)
:*
UsuńJak Jarecka to robi, ze sie czlek tak wzrusza, a?
OdpowiedzUsuńNijak, tak się Jareckiej dzieje, że jak ją dopadnie faza to tylko się wzrusza i wzrusza. A potem nastaje faza dubeltowej irytacji. Potem faza opadających rąk. I tak w kółko, jak pory roku :)
Usuńco tu dużo gadać, jaki Ojciec taki Dzień Ojca, proszę Jareckiej.
OdpowiedzUsuńCo prawda to prawda
Usuńdziękuję! od razu mi lepiej! a dzień paskudny więc to co Jarecka napisała ma moc ogromną :)
OdpowiedzUsuńByle do piątku! W wakacje odpoczniemy :)
UsuńHA HA HA! u nas już po zakończeniu roku szkolnego! kanikuły trwajcie!!!
UsuńZeby nie wyszlo, ze gasze entuzjazm, ale z takim nowoodkrytym talentem to Piatek nie na studia, ale do wojska, czolgac sie przez blota i zasieki :) No chyba, ze szkola oficerska?
OdpowiedzUsuńWidze te kuchnie zezowatym okiem wyobrazni, a mimo to nadal sie wzruszam.
Wojsko odpada, bo ten łepek nie zmieści się w żaden kask, ale może secret service...;)
UsuńHełm! W żaden hełm!
UsuńAni hełmofon.
i znów z uśmiechem opuszczam Twoją stronkę :-)
OdpowiedzUsuńpowinnam sobie ją serwować z samego rana na poprawę humoru ;-)
pozdrawiam serdecznie
ivonesca
PS. czas leci....to moje najstarsze dziecię dziś o 10.30 broni pracę licencjacką!
No proszę! A czyż to nie było wczoraj jak zaczęło pełzać? Gratulacje!
Usuńwłaśnie, też mi się zdaje, że tyle co pełzała, a potem chodziła wszędzie z wielką żółtą myszą Aleksandrem :D ...a teraz licencjat historii sztuki w domu ;-)
Usuńivonesca
O jakie to wszystko urocze:) z przyjemnością się czyta:)
OdpowiedzUsuńOj, Jarecka, ostatnie zdanie mnie naprawdę poruszyło...
OdpowiedzUsuńJa już się zirytowałam, że ktoś mi się do łazienki dobija, a ona mi, że mnie okropnie... też byłam poruszona :)
Usuńwyznań miłosci nigdy za wiele :)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńCudnie:)
OdpowiedzUsuńWegetacja wzruszeń... U mnie też emocje, jak te pory roku, ale takie chwile to jak Jarecka chowam do szufladki wspomnień :)
OdpowiedzUsuńWarto :)
Usuń