Bladym poniedziałkowym świtem, tuż po dziewiątej, zadzwonił telefon.
- No cześć - powiedziała Właścicielka Deszczowego Domu.
(w roli Właścicielki osoba doskonale znana Czytelnikom DD, ta sama, która z sukcesami ogrywa tu prawie cały drugi plan a nierzadko wysuwa się na pierwszy; nie dzięki sile łokci, lecz urokowi osobistemu i nadzwyczajnej wszechstronności)
- Jedni państwo chcą obejrzeć mieszkanie - zakomunikowała - zależy im na czasie, więc nawet dzisiaj chcieliby przyjechać. No ale ty pewnie będziesz chciała sobie posprzątać albo coś... więc może jutro?
- Może być dzisiaj - powiedziała Jarecka - i tak jutro nie posprzątam lepiej niż dzisiaj.
Ten rozsądny argument przekonał Właścicielkę, toteż miło pożegnała Jarecką i usunęła się za kulisy.
Alert pod tytułem "Państwo chcą obejrzeć mieszkanie" podnoszony jest średnio raz na pół roku, przy czym połowa umówionych oględzin w ogóle nie dochodzi do skutku.
Właściciel z upodobaniem przytacza anegdotę o panu, który dotarłszy pod Deszczowy Dom, na Ślepą Ulicę nrX, Zaogonie, wysiadł, rozejrzał się - i już nie był ciekaw mieszkania. Historia ta niebywale śmieszy Jareckich; nie mogą się zdecydować czy zabawniejsza jest wizja zawiedzionego kupca czy zaskoczonych tym Właścicieli. A trzeba dodać, że trafić do Deszczowego Domu to jak znaleźć peron, z którego odjeżdża pociąg do Hogwartu.
Gdy Jareccy spodziewają się gości tkwią z telefonami w strefach najlepszego zasięgu, bo bankowo trzeba będzie pilotować.
Nawet jeśli ktoś był u Jareckich dziesięć razy, za jedenastym też przegapi zjazd w Ślepą Ulicę.
Jeden spryciarz opracował własną technikę trafiania do celu - jedzie, jedzie, i gdy widzi wielki czerwony neon wie, że musi zawrócić, bo właściwą przecznicę zostawił za sobą. Od strony neonu łatwiej, bo sklep NaRogu, przycupnięty za stosem rur i niewidoczny od strony Metropolii, tu ukazuje wsytdliwie prawy profil i dźga paluszkiem w kierunku Deszczowego Domu.
Państwo chcą zobaczyć mieszkanie.
Jarecką czekał pracowity dzień.
...
Okazało się, że pogoda sprzyja.
Szaro, ponuro, chlapiąco, mżąco.
Od czego by tu zacząć?
Oczywiście najpierw od odkurzania, układania, upychania rękawów i nogawek po koszach i szafach. Jarecka posprzątała nawet na swojej półce, na której mieszczą się prawie wszystkie jej ubrania na cztery pory roku (plus piżamy) w obawie, że Właścicielka będzie chciała zademonstrować ewentualnym nabywcom czeluście selfmejdowych komandorów.
Potem można było przejść do kosmetyki, na przykład zdjąć w kuchni zasłonki w kwiatki i konewki i zastąpić je bielutkim szydełkowym lambrekinem, który należycie eksponuje naścienne wykwity wokół plastikowych okien.
(Tak, tak. Należy się cieszyć z pozostałych dwóch drewnianych okien, choć brzydkie, podwójne i nie dające się umyć)
Wiele pracy miała Jarecka w łazience, gdzie należało tak odsłonić styk ścian z podłogą, by od razu rzucała sie w oczy partacka robota przedpotopowego glazurnika, zwłaszcza w okolicach rur. W tym celu trzeba było upchnąć banie z płynem do prania za pralkę i schować dywaniki.
Umywalkę i wannę - uczciwie wypucować.
Żeby nie było, że patologia.
Jak to jednak wspaniale, że Jarecki nigdy nie przejął się tym, że Jarecka chciałaby nowe fronty do kuchennych szafek.
Jak w sumie fartownie, że jeszcze nie było okazji nabyć karnisza do pokoju dziewczynek (starego Jarecka pozbyła się popularną na Zaogoniu metodą defenestracji)! Stare drzwi balkonowe na wprost wejścia do pokoju prezentowały się tak doskonale, że Jarecka odsunęła fotel, który zazwyczaj je zasłania i upchnęła go w kącie zagradzając dojście do powabnej szafy. Piątek znów pozbawił szuflady biurka gałek? Nie szkodzi, jutro się je przykręci. Trochę bałaganu, wiadomo, będzie - są dzieci, jasna sprawa.
Z planu dnia zniknąć musiał punkt: pieczenie ciasta, gdyż zabieg ten generuje tyle miłej atmosfery i kuszącego zapachu, że doprawdy, inną razą.
Obiad przygotowała Jarecka szybko i sprzątnęła po nim starannie.
Około południa z radością odnotowała, że młody pan Koczek pośpieszył jej z odsieczą i właśnie wybiera na podwórku szambo. Mieszkanie napełniło się stosowną aurą - cóż począć? - naturalia non sunt turpia - nie dziś.
Przy okazji: podwórko. Wyglądało jak należy. Co prawda Jarecka całkiem niedawno zgrabiła różne tam pojesienne zgniłki, niemniej kilka wyblakłych, połamanych plastikowych zabawek ogrodowych i popękane donice trzymały fason. Także kikut po jodełce, którą młody sąsiad przysposobił pod nieobecność Jareckich na choinkę, jakoś przestał irytować.
O piętnastej trzydzieści Właścicielka dała znać, że do godziny zjawi się z "państwem" i na ten sygnał Jarecka zajęła się szyciem, która to czynność, jak wiadomo, generuje spory bałagan sprawczynię tegoż ukazując paradoksalnie w nimbie zaradności i pracowitości.
Państwo lat mieli ze dwadzieścia.
Zdjęli buty i kurtki i za przewodem dziwnie onieśmielonej Właścicielki ruszyli oględzać.
Rzecz przedziwna mieć w domu gości-nie gości, nie proszonych ale i Bogu ducha winnych, nie robić im herbaty, nie częstować, nie zagadywać. Czymś się niby zająć-nie zająć i słuchać-nie słuchać komentarzy o domu, w którym się mieszka od lat, dba się o niego jak może, naprawia i poprawia, żeby było ładnie, miło, żeby się chciało do niego wracać, żeby się chciało w nim zostać.
Państwo wyszli po kwadransie.
I Jarecka mogła już zająć się czymkolwiek, lecz na początek starła z blatu te kilka kropli, które nie wiedzieć skąd się tam wzięły.
ale jak to, że przyszli oglądać mieszkanie? Chcą z Wami zamieszkać?
OdpowiedzUsuńDasz wiarę? Cena sławy, powiadam Ci :)
UsuńWielbię talent Jareckiej. I Jej wrażliwość najwspanialszej, najwyższej próby.
OdpowiedzUsuńŻycie w Pani słowach uchwycone- najprawdziwsze i ten auto sarkazm Prawdziwej...
Nie śmiem uściskać a tak bym chciała.
Mama Muminka i Dwóch Panien.
I ja ściskam wirtualnie! :)
UsuńZnam ten ból Jarecko... Oby nie okazało się, że są nie tylko młodzi, ale zdesperowani i uparci. To aż nieprzyzwoite - "zależy im na czasie" - przecież mają dopiero dwadzieścia lat... Co oni mogą widzieć o czasie.
OdpowiedzUsuńMiejmy nadzieję, że dywersja odniesie zamierzony skutek i nie skorzystają z oferty Właścicielki, a DD pozostanie DD. Pozdrawiam serdecznie - silvarerum :-)
PS. Chyba znielubię troszkę Danutę.
Ja nabrałam obaw, ze mogą być młodzi i... głupi. I nie poznać się na tym kocie w worku :/
UsuńPS. Lub Danutę, lub! jej nic do tego :))
Wzdech...
OdpowiedzUsuń...ech...
UsuńCzas się przyznać bez bicia, że chyba coś przegapiłam. Jak to Właścicielka DD??? Toż ja byłam przekonana, że to Jareccy są Właścicielami! Proszę mię natychmiast odesłać do stosownego fragmentu, gdzie się okazuje, że Jareccy wynajmują, bo nie zasnę, jak nie zobaczę na własne oczy! A się miałam za taką wierną czytelniczkę. Idę se pochlipać w kącie.
OdpowiedzUsuńTo tylko dowodzi imć Apaczowo, żeś jest NAPRAWDĘ wierną czytelniczką albowiem nigdy nigdzie nie było wspomniane jaki jest stosunek prawny Jareckich do mieszkania jakie zajmują :)
UsuńSzacun! :)
Jam też w szok zaszła. Podczytuję od dawna, choć zrywami, ale o wynajmowisku jako żywo nie czytałam. To co, jeśli się mieszkanie "państwu" spodoba, to Jareccy z Latoroślą idą na bruk?!
UsuńUh.
OdpowiedzUsuńGardlo sie scislo.
Jeden z najlpiekniejszych tekstow o DOMU, jaki kiedykolwiek czytalam.
Przytulam mocno!
ps. przy sprzedazy domu, a nawet dwoch nie umialam sobie poradzic z emocjami.
Dziękuję.
UsuńJarecko!!! Ściskam Cię mocno, mocno!
OdpowiedzUsuńAle jestem wysciskana. Siedzę tu z wacikami i mleczkiem do demakijażu i obcieram Wasze śminki :)))
UsuńJejku. Poczułam się, jakbym musiała pakować tobołek i iść hen, w nieznane, nająć się do roboty w ciemnej kopalni i umrzeć z Łyskiem przy najgłębszym szybie. Buuu!
OdpowiedzUsuńAle otwierając ostatkiem sił ciężką od tuszu do rzęs, powiekę, szepnę, że znam to uczucie, gdy obcy, ale niby potencjalni mieszkańcy, oglądają dorobek życia i wydymając swe usteczka z dozą ni to wstrętu ni to politowania i wyższości, robią pfff nad plamą na ścianie i uszkodzoną klepką w mozaice parkietowej. Miałam tak trójkrotnie, ale dusza rozpadała mi się na kawałeczki raz.
Popraw koronę i zasuwaj dalej. :*
O właśnie o te odęte usteczka się rozchodzi! A z drugiej strony, jakby chwalili, dopieroż by mnie podcięło :/
UsuńKoronę mocuję silikonowym ramiączkiem od biustonosza, wciągam rękawiczki i idę walczyć z grzybnią koło okien.
hihihihihi!
OdpowiedzUsuńhahahahhaa!
hehehehehehehe!
uwielbiam Cię czytać, nooooo....
ps. pozdrawiam i zapraszam na moje Candy z torbą filcową w roli głównej:)
O, właśnie brak torby odczuwam. Mojej się podszewka spsowała :)
UsuńA niech się piękni dwudziestoletni zagnieżdżą gdzie indziej, z dala od WASZEGO domu...!
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno!
Niech sobie gdzie indziej wybijają otwory drzwiowe, tak jest :)
UsuńBo to też tak trochę NASZ dom.
UsuńJutro o 16 przyjdzie pan zrobić nawiewniki - mówi właściciel w słuchawe
OdpowiedzUsuńjutro????? niestety nas nie ma
trudno , to ja mu otworzę ęęęęęe
I trzeba było rewolucje w jutrzejszym dniu zrobic żeby być.....
I co własciciel ma klucze i zawsze możez usłyszeć- to ja otworzę....
O Jarecko , jak bardzo rozumim.
A nawiewniki w oknach plastikowych nam robiono , gdyż piękne cieniowane wykwity tak jak w DD się ujawniły...
Jak coś to u nas w kamienicy wielgachne mieszkanie do wynajęcia stoi- biegać , co ja mówię na rowerze jeździć...........
Uściski.
Myślę że dwudziestolatkowie to jakaś ściema. Właścicielka sprawdzić chciała czy aby Jareccy na środku salonu ogniska nie palą a wprost się nie chciała wprosić , to wymyśla co pół roku takowe oglądanie....
Co Ty! Właścicielki kijem nie zagonię do siebie na kawę. Czasem złapię we wnyki na schodach i zaciągnę na salony ale ona tylko półdupkiem przysiądzie bo zawsze ma mało czasu, bo jest kobietą pracującą. I trzeba powiedzieć, że oni obchodzą sie z naszymi uczuciami bardzo delikatnie i że kilka lat temu dobra energia tej rodziny to było jedyne, co mogliśmy położyć na szali "na tak". I przeważyło!
UsuńA ta wilgoć na ścianach to jest koszmar. W poprzednim mieszkaniu mogliśmy sobie na ścianach hodować pieczarki a tu do tej pory nie było z tym ŻADNEGO problemu. No i masz, urok plastikowych okien :(
Mrugałam i mrugałam.
OdpowiedzUsuńod miesięcy czytam, ale dziś pierwszy raz komentuję.
Kochana Jarecko, nosz z każdym postem się tu u ciebie człowiek czegoś uczy.
dziś np taka defenestracja (że od finestry czy też fenestry?) Serio przez okno tym karniszem? Do celu?
Ambwiwalencja uczuć
Od fenestry - jak mniemam. Łaciny nie znam ale francuskie fenetre nie jest mi obce. Serio serio! Karnisz jest dłuugi i wynosząc mogłabym postrącać sobie żyrandole, porozbijać lustra i poobijać ściany na klatce schodowej. A tak to balkon proszę ja Ciebie otworzyłam i wystawiłam przezeń na podwórko, o.
UsuńGenerał Sosna piętro wyżej pozbył się tym sposobem większego mebla :)
:-) a mnie jest znana włoska finestra, a to już tak blisko łaciny (no i wikipedia wspomogła)
UsuńWczoraj nie dopisałam najważniejszego.
Czule tulę dzielną Jarecką. (a ten blado-różowy ślad - to mój)
WW
No to Ci przygoda przez duże "P":)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko:)
P jak przykrość ;)
UsuńNapisałaś mi kiedyś, że zazdrościsz mi, że mam dom, a ja nie zrozumiałam.
OdpowiedzUsuńDziś zrozumiałam.
Kochana Jarecko, ściskam cię z całych sił (i nie musisz byc uzbrojona w wacik, albowiem nie uzywam śminki ;)).
Tłumaczę sobie, ze gdybyśmy mieli dom, mielibyśmy też kredyt (może we frankach!).
UsuńCzasem mnie to pociesza a czasem nie :/
My mamy kredyt na mieszanie, ale nie frankoński. 11 lat wynajmowania wystarczy mi w moim nie tak długim przecie życiu aż nadto. Teraz jest spokój (mimo raty w euro).
UsuńOczywiście pięknym dwudziestoletnim się nie spodoba, spokojnie!! Mają w czym wybierać.
Przypuszczam, że woleliby miec blizej do Metropolii...albo chociaz do autobusu! :)))
UsuńNo to trzymam kciuki, żeby się odfikali i żebyś blat musiała wycierać tylko z plam po herbacie, buziak!
OdpowiedzUsuńMoże być nawet po większych libacjach :)
UsuńJarecko Droga! najchętniej wsiadłabym w samolot i wprost ze Strzebowisk wśród śnieżnych zawieruch zawitała do Was by przytulić i pocieszyć... pięknie napisałaś i choć podobno dom to nie tylko ściany to człowiek ma to do siebie, że sie do nich przyzwyczaja. Buziaki!
OdpowiedzUsuńGdzie są Strzebowiska? Gdzie są śnieżne zawieruchy? Jak nie cierpię śniegu, tak druga bezśnieżna zima nieco mnie niepokoi ...
UsuńBieszczady!!! Śniegu tam mnóstwo 😊
UsuńNiepokój Jarecko ten wpis we mnie wzbudził. Przegonię. A
OdpowiedzUsuńPrzegoń! :)
UsuńAż mi się serce ścisnęło, bo znam życie nomady. Jarecko, cudowna Jarecko, życzę Ci domu z całego serca, własnego!
OdpowiedzUsuńDzięki! :)
UsuńAle w gruncie rzeczy da się żyć, nie? :)
UsuńDa się żyć, nawet pięknie żyć:)
UsuńJak można chcieć sprzedać Deszczowy Dom?!
OdpowiedzUsuńŻyczę Wam Jarecka domu z wielkim ogrodem.... i bez kredytu we frankach (znam ten ból)
Pozdrawiam gorąco wyjątkowo z Mazowsza :)
Mruwko, macham Ci zatem z mazowszańskich piasków!
UsuńZ wielkim ogrodem... Że co, że musiałabym te hektary przemierzać z kosiarką? MOże być, w końcu od czego ma się piątkę dzieci, nie?
Wątek "Państwo chcą obejrzeć mieszkanie" podnoszony był w naszym życiu kilkakrotnie.To nic przyjemnego, szczególnie po kilku latach mieszkania w nie swoim, ale przecież u siebie. Teraz Państwo nie chcą oglądać mieszkania, ale Matka ogląda za to kolejne ekscesy szalonego Franka, który zamieszkał z nami dożywotnio. I kto Matce dogodzi...? Własnego kąta życzę, najlepiej bez sublokatorów. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie! Tak źle i tak niedobrze ;)
UsuńPrzejrzałam kilka Twoich postów...Zostaję...Pozdrawiam! :)))) Kasia at home
OdpowiedzUsuńWitam witam Kasiu :)
UsuńWitam serdecznie!
OdpowiedzUsuńJestem i ja skromną czytelniczką,ale bardzo zajadlą:-) przeczytalam miesiąc temu za para nocy caly blog. Bylam pod wrazeniem! Jestem do lektury zwariowana,gdy zabieram się do czytania,to muszę te 3tomy i wymordowac za 3dni:-D niespim,niejem ale doczytam.. et..a co do dziela, to jak zawsze,chcemy w zyciu zmian,a gdy to tego dochodzi,jakos drze cos w srodku,i myslisz po co to poczelam..
Cieplutkie i najserdeczniejsze pozdrowienia z Wilna;-)
Grażyno, nie dość, żeś z Litwy to jeszcze masz piękne mickiewiczowskie imię! Witam serdecznie :)
UsuńDziękuje serdecznie;-) Milo. Tak,z imienia z kolezanka bylismy zawsze dumne,odobiscie gdy przechodzilismy Mickiewicza, na lekcji jęz.polskiego:-)
UsuńSama nie wiem czy głośniej śmiać się, czy szlochać..... Oj Jarecka, z Ciebie szczwany lisek jest - tak trzymaj!! A złe wilki precz! Hieny też! Niech w DD znów zagości spokój i harmonia :) Ściskam!
OdpowiedzUsuńTrzeba być lisem i lwem jak mawiał Machiavelli - więc sie staram ;)))
UsuńDom to Ty, Jarecki, Wasza piękna piątka. Reszta to dodatki. :-) Głowa do góry, piękni dwudziestoletni zazwyczaj nie lubią miejsc na Zaogoniach.
OdpowiedzUsuńPrawda, prawda, prawda.
UsuńJarecka, jeszcze bliższa i dzielniejsza jesteś, odkąd wiem, że Wasz dom nie jest Waszą własnością.
OdpowiedzUsuńNiech wszystkie sprawy układają się po Waszej myśli!
Niech! :)
Usuń