Ranek wczesny, pochmurny ale ciepły. Jezioro lekko faluje, cicho uderza w pomost.
Na pomoście Jarecka (w piżamie), Jarecki i Jaśnie Panicz, obok wiadro z dziesięcioma rybami. Jarecka jest pod wrażeniem, bo ani przez chwilę nie wierzyła, że wyprawa, pod którą Jaśnie Panicz szykował grunt od pół roku, przyniesie jakikolwiek efekt.
Jarecka trochę zazdrości. Też by tak chciała wstać skoro świt i kiwać się w łódce na nieruchomym jeziorze (jezioro, jako się rzekło, lekko falowało tego dnia, ale od czego się ma imaginację) w absolutnej ciszy. Patrzeć, sycić oczy minimalistycznym krajobrazem i być nagrodzonym za cierpliwość- rybą! (Imaginacja Jareckiej nie zakłada porannego chłodu i bólu, jaki towarzyszy zrywaniu się z łóżka o szóstej rano w samym sercu wakacji. Cisza, spokój i prawie samotność oraz możliwość niewstawania z miejsca przez dwie, trzy godziny- oto, co się marzy Jareckiej).
Jaśnie Panicz rozplątuje żyłkę, Jarecki wyciąga z łódki wiosła i puszkę kukurydzy.
-No i jak?- wypytuje podekscytowana Jarecka - były emocje?
Jarecki (nieprzenikniony jak woda pod jego stopami):
-Jak na turnieju szachowym.
P.S. Na okoliczność tego wpisu nie ucierpiała żadna ryba. Jareckie rybki lubią jeść, owszem, ale własnoręcznie urżnąć łeb żywemu stworzeniu- nie dali rady.
Ryby wróciły do jeziora a Jareccy kilka dni później do Deszczowego Domu.
I tak w przyrodzie znów zapanowała harmonia ;)
Noooo w koncu! Tyle dni nie mialam co czytac... az glos zabrac musze!
OdpowiedzUsuńA'propos wstawania... Ja kazdego dnia roboczego wstaje o godzinie, ktorej ponoc nie ma... 4:30!... tak tak :)
O 4.30???
UsuńA czy przynajmniej chodzisz spać zaraz po dobranocce?
Gratuluje połowu :) Ja zdecydowanie wolałabym w tej łódce leżeć, ze słomkowym kapeluszem na głowie, stopą zanurzoną w wodzie, bujana przez delikatne fale :)
OdpowiedzUsuńA nie bałabyś się, że coś Cię za tę stopę capnie? ;)
Usuńwitamy z powrotem!
OdpowiedzUsuńWitam! Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej :):)
UsuńW końcu jesteście :) To teraz nadrabiaj wpisy :)
OdpowiedzUsuńOj, tyle się wydarzyło i tyle się "zrobiło", że do zimy nie nadrobię :)
UsuńA najgorsze, że nie tylko blogowe zaległości mam do nadrobienia... :(