Centrum Nauki Kopernik, niedzielne przedpołudnie.
Jarecka i Trójka szybkim krokiem przemierzają gęstniejące przestrzenie; Trójka chce siusiu.
Na przyrządzie do pomiaru ilości spalonych kalorii ćwiczy może dziesięcioletni chłopiec. Na jego widok Trójka aż się zatrzymuje.
-Ale murzyn!!!- wykrzykuje.
-Ćśśśś...- Jarecka przyśpiesza kroku- nie tak głośno...
W drodze do toalety tłumaczy mętnie, że to niegrzecznie tak zwracać na kogoś uwagę, że to może być dla tego kogoś nieprzyjemne, bla bla bla, a pamiętasz TITIEGO? On nie lubił, jak ktoś mu się przyglądał. I tak Jarecka nawija i ględzi a w niższych warstwach świadomości już narasta to pytanie- "właściwie, dlaczego tak zareagowałam? Co było niestosownego w zachowaniu mojego dziecka?"
Chłopiec różnił się od Trójki, bezspornie.
Trójka nieczęsto widuje ciemnoskórych ludzi. W szkole Jaśnie Panicza jest jeden taki chłopiec ale jego skóra jest ledwie brązowa, nie czarna.
Trójka nie ma pojęcia, że słowo "murzyn" ma pejoratywne konotacje, że nazwanie kogoś murzynem jest niepoprawne politycznie. Nie zna stereotypów, rasistowskich dowcipów, nie wie nic o niewolnictwie, apartheidzie. Ona zna na pamięć "Murzynka Bambo", sympatycznego bohatera Tuwima, a Bambo "czarną ma skórę", jak chłopiec, którego przed chwilą zobaczyła.
Jarecką wychowano tak, by nie przyglądała się z zaciekawieniem inności, by starała się tych różnic nie dostrzegać, a właściwie- by nie dać po sobie poznać, że je dostrzega. Wszystko w imię szacunku dla innych, dla ich uczuć, w imię dyskrecji. A więc nie wolno przyglądać się inwalidom, to nieładnie, nie wolno wypytywać o rodzinę, bo a nuż niekompletna i komuś będzie przykro. Delikatność, dyskrecja, tolerancja.
Gdy Jaśnie Panicz rozpoczął pierwszą klasę, Jareccy zamieszkiwali na Zaogoniu ledwie trzy miesiące a Czwórka od miesiąca leżała na noworodkowym OIOM-ie. Jarecka codziennie odwoziła syna do szkoły, codziennie go stamtąd odbierała. Zaczęła rozpoznawać niektórych rodziców jaśniepańskich kolegów, witać się z nimi, rozmawiać. Ale gdy po Nowym Roku pojawiła się w szkole z noworodkiem (bo dokładnie tak wyglądała pięciomiesięczna Czwórka) nikt się nie zdziwił, choć nikt nie widział Jareckiej w ciąży. Minął dzień, tydzień, kilka tygodni, nikt o nic nie zapytał. Całkiem możliwe, że wszyscy wiedzieli, że Jareccy mają wcześniaka, jak to w małej miejscowości- więc dlaczego nikt nie powiedział: "nareszcie! Jak to dobrze, że już jest w domu!"?
Albo gdy Jarecka przyszła do szkoły z siniakiem na pół twarzy i opuchlizną- nikt nie zapytał "co ci się stało?". A Jarecka chciała powiedzieć że nie, nie spadła po pijanemu ze schodów, nie, mąż jej nie bije. Tylko jedna mama, cyganka (o,o, znów to niepoprawne politycznie słowo!), przyglądała jej się z takim współczuciem i empatią, że Jareckiej było z dnia na dzień coraz gorzej, bo zdało jej się, że wszyscy i tak wiedzą swoje, a to, co naprawdę spotkało Jarecką nikogo nie interesuje.
Gdy Czwórka wróciła ze szpitala i zaczął się maraton po poradniach specjalistycznych, Jarecka nagle "zobaczyła" matki chorych dzieci. Dzieci przypiętych do wózków, niemówiących albo przeciwnie- krzyczących, dziwnie małych, dziwnie dużych, dziwnie się poruszających. Wtedy przestała się bać/wstydzić pytać:"co się stało? Dlaczego? Co to za choroba? Czy to od urodzenia?", i najważniejsze: "jak z tym wygląda wasze życie?"
Nikt nie zrugał Jareckiej za wścibstwo. Na każde swoje pytanie doczekała się odpowiedzi, szczerej, wyczerpującej i wyraźnie przynoszącej ulgę mówiącym. Bo sama Jarecka też chętnie mówiła o tym, co ją spotkało i w tych kolejkach pod drzwiami gabinetów, w ciasnych, dusznych korytarzach, w tych miejscach, które opuszczała z bólem głowy, przekonała się, że inność nie jest czymś, co trzeba przemilczeć, udać, że jej nie widać.
Jesteśmy inni, jesteśmy interesujący.
P.S. A w związku z powyższym proszę nie nadinterpretować faktu, że Jarecka ma taką podkładkę pod stopkę maszyny do szycia ;)
Tak Jarecka po storkroć. Jak będzie wyglądać pokolenie naszych dzieci wychowane przez tychconiewidzą rodziców ? Ja często mam podobne refleksje i to niestety po czasie (po tym jak ograniczyłam dziecku jego dziecięcą ciekawość poznania innego). Ale pracuje nad sobą :))
OdpowiedzUsuńJa też :)
UsuńTo bardzo trudny temat i chyba jeszcze sama nie wiem jak do niego podejść. Chyba najbardziej obawiam się, że ktoś uzna, że jestem wścibska. Hmmm
OdpowiedzUsuńWrzuciłam tu do jednego wora dwie sprawy
Usuń-jedna to naturalna dziecięca ciekawość świata, która każe mu przyglądać się z zainteresowaniem ludziom innej rasy, niepełnosprawnym, nietypowo ubranym, uczesanym, itd.
A druga sprawa- jak się widzi posianiaczoną osobę- TRZEBA pytać co się stało. Być może była u dentysty (jak to było w moim przypadku) ale może naprawdę doświadcza przemocy.
Tak, to jest trudne i wymaga wyczucia, empatii. No i inaczej jest, jak przygląda się dziecko a inaczej, gdy starsza pani ;)
A poza tym, od razu da się wyczuć, czy ktoś jest wścibską babą, czy naprawdę interesuje go twoje życie i twoja osoba- na pewno sama czujesz tę różnicę :)