Okazało się, że jest wiosna.
Na Ślepej Ulicy, wśród tuj i świerków wcale nie widać.
Co innego na Przedmieściu, gdzie Jarecka udała się odebrać samochód od mechanika. Od Mechanika. Znowu.
Mechanik łatwo nie miał, kilka razy dziennie smagany przez telefon nahajem po ryżych plecach. W trybie superpilnym uporał się z robotą w jedyne pięć (w tym niedziela, więc właściwie cztery) dni. Samochód u Jareckich jest jeden, Jarecka jedna, dzieci do wożenia po szkołach czworo.
Kilka sztachnięć kwitnącymi drzewkami trwało, zanim z głębi podwórka, wezwana dzwonkiem, wyłoniła się krasnoludzka sylwetka Mechanika.
- Ja po ten tego tam - powiedziała Jarecka.
- Aha - rzekł Mechanik - przepraszam, że tak długo. Mąż dzwonił parę razy... - dodał nieprzeniknionym tonem.
Jarecka rozpostarła przed uzbrojonym okiem Mechanika ten sam co zwykle, zmiętolony baner z napisem: tonaszjedynysmochódczworodzieciposzkołachmuszęwozić - ale jakoś tak niepewnie.
- Zrobiłem ten silnik, ma już moc, ale wciąż nie pracuje tak, jak się spodziewałem (wie pani, ja to słyszę), zmieniłem tę część - tu machnął przed oczyma Jareckiej kawałkiem okopconej rury - na używaną, na szczęście na używaną!(czy pani jest w stanie docenić ten łut?), ale powiem tak...
I tu rozpoczął się hipnotyzujący monodram. Mechanik opowiadał Jareckiej o usterkach i niespodziewanych zwrotach akcji w ich usuwaniu, a ilekroć wątki nazbyt się namnożyły (o czym informowało go spojrzenie Jareckiej), zbierał je do kupy, zgarniał i uklepywał jak babkę z piasku, na szczycie pewnym gestem osadzając podsumowanie zaczynające się od "powiem tak". Po tych słowach dłonie Mechanika znów poczynały się wić i jakby wbrew mówiącemu rozgarniać opowieść i mącić w toku słów - więc Mechanik znów zaczynał omiatać rozproszone wątki i kolejnym "powiem tak" mocował je niby niesforne włosy na czubku głowy.
Na którymś piętrze tej konstrukcji Jarecka już tylko pilnowała twarzy, uporczywie formując ją w kształt "słońce mnie razi, co za dyskomfort".
Dotrwała do końca sceny, upuściła krwi - dużo krwi, i wsiadła za kółko.
DO ZOBACZENIA - powiedział Mechanik, szuja.
Powinna być puenta, prawda?
Wszechwiedzący Narrator powienien teraz usypać z tych obrazków kopczyk i zatknąć na szczycie chorągiewkę?
Powiem tak:
Słońce mnie razi.
Musi byc jakis konkurs, w ktorym Jarecka wygra cadillaca i przywroci jej to wlasciwy litraz krwi i osocza! Szukajmy!
OdpowiedzUsuńByle stawką nie były pieniądze! Bo u nas to jest tak: ilekroć skapnie jakaś niespodziewana i nadprogramowa sumka, zawsze chwilę później psuje się zmywarka, samochód albo wypadają plomby. Tedy, gdyby wygrała pieniądze, uciekłabym z krzykiem.
UsuńKaczko - konkursowa naganiaczko, znajdź dla mnie konkurs!
Twojego posta czyta się jak świetną powieść- oczami wyobraźni widziałam tego Mechanika :) ale może to słońce mnie raziło? Dobrze wiem jak to z tymi ,,fachowcami'' jest- wszędzie są identyczni.
OdpowiedzUsuńTylko frajer robi wszystko raz a dobrze - to jest chyba tajna dewiza fachowców.
UsuńToś sobie Jarecka tę wiosnę powitała z przytupem ;))
OdpowiedzUsuń"Szuja" wie, co mówi, żegnając się w ten sposób, a w dodatku ma nadzieję, że jego przepowiednia się spełni :D
Nadzieję? On to wie! :))
UsuńJarecko, okulary słoneczne na pół twarzy - przynajmniej odetchniesz od panowania nad mimiką w takich momentach ;) Ja rozważam kominiarkę. Na wiosnę niech będzie, że w kwiatki...
OdpowiedzUsuńOkulary koniecznie, bo ja w ogóle lubię sie gapić na ludzi. Tylko nie mam szczęścia do okularów. Zawsze mi śrubki wypadają ;)
Usuńsie napisąłam i wszystko żżarło. Reasumując okulary, zainwestować w okulary Jarecka musi.
OdpowiedzUsuńReasunując: tak
Usuń:)))
O ryży a czarny na duszy krasnoludzie opity krwią Jareckich serdeczną zszargam ci opinię na jakiejś ilustracji , zobaczysz. Drżyj i łkaj- bez przebaczenia!
OdpowiedzUsuńZmaluj go, zszargaj!
UsuńKierownicę mi folią owinął a pod nogi karton walnął - że co, bał sie pobrudzić w moim samochodzie? To taki przytyk miał być, "kobieto, weź se tu posprzątaj, bo syf?"
Skad takie mysli? Raczej on nie chcial smarami Jareckiej autka pobrudzic.
UsuńPozostawil slady troski. Niech Jarecka doceni zza swojej krzywdy 5 dni bez auta.
marielle
Marielle, to był żart... i komentarz i post poniekąd. Każdy robi swoje, orze jak może i zarabia czym umie - niech mu na zdrowie! Ale że mnie zasmuca szwankujący samochód - to chyba nie dziwi?
Usuńdziel Kobieto :)
OdpowiedzUsuńDziel i rządź ;P
UsuńI dlatego sprawę ewentualnych napraw samochodu i rozmów z mechanikami zostawiam mężowi ;) dobre okulary przy takim słońcu to podstawa ;)
OdpowiedzUsuńChyba nie sądzisz, że ja się tymi sprawami zajmuję? JA? Ja bym zajeździła auto na śmierć.
UsuńJa tylko czasem odbieram od mechanika, jak mam taki wybór jak teraz: albo odbiorę go sama albo zrobi to Jarecki w wolnej chwili. W sobotę :)
Nic nie rozumiem, oprócz towaszjedynysmochódczworodzieciposzkołachmusiszwozić ;)
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja!
UsuńHaha!
OdpowiedzUsuń"Nie śmiej się dziadku z cudzego przypadku..." ;)
UsuńOj, Jarecko, uzależniona jestem od Twojego bloga. Zważ na to i rozważ w swem sumieniu, czyż można zakończyć dzień bez nowego wpisu??? Powiem tak: NIE MOŻNA, więc sama rozumiesz...
OdpowiedzUsuńAnia
Jarecki jest orędownikiem takich jak Ty. "Napisałabyś coś"- mówi mi - "nie mam co czytać w autobusie" ; p
UsuńI przy tym tekście Jareckiego powinien pojawić znaczek "lubię to" :) setki polubień by zebrał :)
UsuńLubię to:-)
UsuńNareszcie! Hosanna, nareszcie!!!!!
OdpowiedzUsuńNareszcie Jarecka czegoś nie umie! Ha!
Samochodu naprawić?
UsuńCzy spuentować??
Wie i jeszcze się dopytuje!
UsuńTo pierwsze, niestety.
Powiem tak.Łączę się w bólu.Mój ostatnio takie zdolne majstry 3 tyg.trzymały.
OdpowiedzUsuń