Gdy się przeczytało ileś tam książek i ileś tam gazetowych reportaży o czekaniu na spotkanie z własną śmiercią obraz tego spotkania wyłania się spójny i dość przez swą powtarzalność nudny; że niby myśli się już tylko o sprawach najważniejszych, pamięta się tylko te naprawdę istotne, nawet jeśli zdarzyły się kilkadziesiąt lat temu, trwały sekundę i nigdy się do nich nie wracało.
Prawdopodobnie tak właśnie to jest.
Kiedy pani doktor w Szpitalu Nad Wisłą powiedziała Jareckiej, że może zacząć umierać w każdej chwili, i że jak już zacznie, to zostanie jej kilka godzin życia, w ciągu których może nawet nie zdążyć pożegnać się z rodziną, Jarecka zamknęła oczy i pomyślała, że w tej chwili, w tej właśnie chwili pragnie biec po zakurzonych wertepach Ślepej Ulicy i pchać ten cholerny rowerek, na którym Dwójka uczy się jeździć.
I tyle.
A jeśliby miała jednak przeżyć, to tylko po to, żeby móc co rano budzić się z ciężkiego snu targana za włosy przez własne dzieci, robić im śniadania i podawać ubrania, tylko po to.
A gdyby jutro miała być wojna, chciałabym, żeby moje dzieci miały życie długie i pospolite, którego końca będą wyglądać obojętnie jak napisów the end po nudnym filmie.
Niechby córki miały mężów tak bezbarwnych jak ci młodzieńcy, z którymi prowadzają się dziewczyny ze Ślepej Ulicy, niechby nawet strzygli oni swoje włosy maszynką i nosili sportowe buty. I niechby ci zięciowie mogli wieczorami pić piwo i oglądać w telewizji mecze a córkom niechby się dali we znaki rzucaniem zwitków brudnych skarpet pod łóżko. I mogliby ci zięciowie być sobie pierdołami, żebyśmy mogli im się dokładać do czynszu i moglibyśmy pilnować swoich wnuków, nie tak ubieranych, karmionych i wychowywanych jakbym sobie życzyła.
I niechby miały moje córki teściowe w sam raz wścibskie i czujne, żeby można było zżymać się na nie przyjaciółkom przez telefon.
A synowie niechby mieli żony niezaradne i strachliwe, którym musiałabym tłumaczyć jak należycie zajmować sie niemowlętami i kisić im na zimę tony ogórków, i mrozić dla nich kotlety. I żeby mieli ci synowie nad sobą szefów w sam raz głupich, żeby można było obgadywać ich z kolegami z korpo w przerwie na kawę albo i papierosa.
I tyle.
Niechby tak było.
Jarecka, niech się upewnię- ów wyrok Znad Wisły sprzed lat kilku, prawda? Nie strasz nas.
OdpowiedzUsuńSprzed pięciu szczęśliwych lat.
UsuńTamten powód nieaktualny, o jakimś innym na razie nic mi nie wiadomo ;)
Taaa... jak u Hitchcocka - zaczyna się trzęsieniem ziemi, a potem napięcie stopniowo rośnie... jarecka niech tak ludzi w biały dzień nie straszy, bo matkę dziecku będzie Jarecka miała na sumieniu!
UsuńJarecka niech nie straszy! I niestety znam Jarecko to uczucie, niech będzie najzwyczajniej, najnudniej, ale niech będzie. Jest taka piosełka "one day we'll be old" i pomysleć, że kiedyś byłam naiwna na tyle, żeby nucić ją z rozrzewnieniem. Teraz myślę sobie: jak pięknie, pewnego dnia się zestarzejemy!
UsuńJak trudno czasem docenić to,co się ma, póki nie stanie się w obliczu sytuacji kiedy można to wszystko stracić.Niech będzie tak więc jak najłużej."Nudno" i przewidywalnie.
OdpowiedzUsuńCałe szczęście,że wszystko dobrze się skończyło.
Jak dobrze,że jesteś :)
anulka
W myślach moich czytasz... Po złych snach, po wiadomościach i pożegnaniach zbyt szybkich znajomych czy rodziny - mam ochote rzucić w kąt to, co trzymam strasznie ważnego i pobiec do zagraconego małego pokoiku pobawić się gumowymi dinozaurami. I niech nie będzie farejwerków.
OdpowiedzUsuńJarecko- każdy Twój wpis, to moje łzy. Jak to tak ..?
OdpowiedzUsuńDawno, dawno temu, że aż to się wydaje nieprawdziwe, miały miejsce wydarzenia liczne i bolesne, które utwierdziły mnie tylko w przekonaniu, że najlepsze co może się człowiekowi trafić, to życie tak zwyczjane, że aż nudne i przewidywalne, wśród zupełnie zwyczajnej rodziny. I tego Tobie i sobie życzę.
OdpowiedzUsuńA propos śmierci - moje dzieci miewały różnorakie pomysły na prezenty dla mnie, raz na przykład dostałam piękną laurkę z karetką pogotowia i cmentrarzem nieopodal, a z kolei innym razem książkę o. Badeniego "Śmierć - każdemu polecam" ;-).
Pozdrowienia - silvarerum
Potrafisz straszyć....
OdpowiedzUsuńDzięki E.W. za dopisek, że to sprawa starsza a nie bieżące wspomnienie po wizycie.
Otóż to, zwyczajnej codzienności Tobie i sobie życzę.
OdpowiedzUsuńI jeśli ktoś by jeszcze sobie życzył, to też mu życzę.
I tyle (aż tyle).
o. to są TE sytuacje/oby/ momenty, gdy jako stoik czuję się na właściwym miejscu i polecam, choć grono postronnych na mnie patrzy koso i z wyrzutem, że trzeba chcieć więcej. poco.?
OdpowiedzUsuńb.
Serce mi stanęło.... aż do momentu przeczytania komentarza Jareckiej.....
OdpowiedzUsuńTak... lepiej aby życie było nudne.. ale żeby było...
A tak często zapominamy, że ta nudna zwyczajność błogosławiona jest... Niech będzie normalnie...
OdpowiedzUsuńJa wiem, że nie w tym rzecz, ale Jarecko czy ktoś widział kiedyś pospolicie znudzoną Jarecką?
OdpowiedzUsuńFakt! Biedna Jarecka... ;)
UsuńWidział. Jarecki, na wakacjach :)
UsuńUfffff.
UsuńCudnie Jarecka ubrałaś w słowa to co siedzi w mej głowie od lat kilku, a jednak ostatnio jakby częściej mych myśli dopada ... Co rośnie w siłę wraz z liczbą świeczek na mym torcie, rokrocznie wręcz puchnie w oczach.
OdpowiedzUsuń"Niechby" i "byleby" i mnie się marzy.
Zatem Jarecka, NIECHBY! Tobie, mnie, nam ... :)
Jarecka przeżyła, żeby kawusię z grupą pod wezwaniem świętej Guły wypić!
OdpowiedzUsuńO, czyli nie tylko ja mam takie myśli....
OdpowiedzUsuńJarecko niech życie Wasze będzie błogosławieństwem zwycięstwem!
OdpowiedzUsuńNormalne, spokojne życie... Może być nudne! Niczego innego nie chcę.
OdpowiedzUsuńok, się trochę nabrałam....
OdpowiedzUsuńdługiego i nudnego życzę :P
ivonesca
Skarzylam sie mojej babci, na to , na tamto. Babcia machala reka i sie zasmiewala nieraz do lez , z moich problemow. Najpierw sie zloscilam, potem zaczelam rozumiec, potem to i owo przezylam.
OdpowiedzUsuńNiechby:)
Zastanawiam się... czy marzeniem każdej teściowej jest niezaradna synowa. Może wszak to byłby klucz do mojego porozumienia z teściową?
OdpowiedzUsuńA może ja zbyt młodą matką jestem? Albo jakąś inną?