Początki znajomości Jareckiej z tym kawalerem toną w pomroce dziejów.
Zapewne nie umiała jeszcze czytać, gdy w Polskim Radio program pierwszy wieczorem, w cyklu "radio dzieciom" czytano fragmenty (a może i całe rozdziały- w końcu tego kiedyś dzieciom nie żałowano) książek o Mikołajku. Nijakiej fabuły już Jarecka nie pamięta z tamtych czasów, ale zapamiętała nastrój i dowcip tej postaci, chłopca w wieku wczesnoszkolnym, który wiedzie najzwyklejsze życie ucznia. O życiu tym, z własnej perspektywy, opowiada tak zabawnie, że Jarecka już zaczyna rechotać i tak zapewne zostanie do końca wpisu.
Kilka lat później, gdy mała Jarecka- czyli CałkiemInna- była z rodzicami na jakimś festynie, przy stoisku z książkami wybrała sobie dwie książki- w ładnej, twardej oprawie, w dodatku kolorowej i z ciekawymi ilustracjami, na które, jak każde dziecię Jarecka była łasa, a jakże.
W domu okazało się, że skądś Jarecka te historie zna...
Na powyższym zdjęciu leży, nadgryziona zębem czasu, książka, o której mowa- "Wakacje Mikołajka", zdaniem Jaśnie Panicza najzabawniejsza z całej serii (a w niej, najzabawniejszy, zdaniem Jareckiej rozdział; Mikołajek na wakacjach nad morzem uczestniczy wraz ze zgrają wakacyjnych kolegów w zajęciach sportowych na plaży. Instruktor wita chłopców:"nazywam się Hector Duval"- mówi-"a wy?" -"My nie"- odpowiadają chłopcy. Jarecka tarza się ze śmiechu, wierzaj Czytelniku).
Jaśnie Panicz okazał się nieodrodnym synem swojej matki w uwielbieniu dla Mikołajka, potrafił wchłonąć tomiszcze w dwa dni a nieustanny rechot utwierdzał rodziców w przekonaniu, że syn oddaje się lekturze. Jaśnie Panicz doszedł w swoim fanatyzmie do tego stopnia, że każda realna sytuacja nasuwała mu skojarzenia z jakąś przygodą Mikołajka (choć słowo "przygoda", chyba nie jest najwłaściwsze- w końcu Mikołajek ma zupełnie zwykłe życie). Kolegów przyrównywał do tych mikołajkowych a sam był oczywiście- nomen omen- Mikołajkiem. Swoją drogą to ciekawe, że najlepsi koledzy Jaśnie Panicza to zawsze typ Alcesta...
W Deszczowym Domu mają miejsce na przykład takie sceny:
Jaśnie Panicz w zamyśleniu pociął nożyczkami rękaw swojej koszulki.
Jarecka na ten widok, z wizją znacznie uszczuplonej synowskiej garderoby i zgrozą: -"Synu!!! Czy tobie się wydaje, ze jesteś Gotfrydem?!!"
I wszystko jasne.
Tego lata, w podróżach bliższych i dalszych towarzyszył Jareckim Mikołajek w wersji do słuchania, absolutnie fantastycznie zagrany przez tatę i syna Stuhrów. Jarecki nie mógł się nadziwić, że Jarecka może się śmiać setny raz z tych samych dialogów a nawet się irytował, gdy w odpowiedzi na poważnie zadane pytanie Jarecka wybuchała śmiechem, bo akurat korepetytor Mikołajka wykrzyknął desperacko "CHRZANIĘ TO!!". Trzeba ten okrzyk usłyszeć w wydaniu Jerzego Stuhra- radzi Jarecka nie przestając się trząść z uciechy.
Wpis niniejszy nawet nie próbuje być recenzją książek o Mikołajku, dwojga autorów- Rene Goscinny'ego i Jean Jacquesa Sempe- genialnego ilustratora (Jarecka jest przekonana, ze Mikołajek nie może wyglądać inaczej niż na jego ilustracjach, dlatego do tej pory nie obejrzała filmu na bazie historyjek o Mikołajku, choć znajomi mówią, że dobry). Tak w ogóle wpis miał służyć prezentacji torby, którą Jarecka wyhaftowała synowi posyłając go do klubu malucha, gdy miał trzy lata.
Służy do dziś, bez obciachu.
Zaprawdę, dobre książki są dobre w każdym wieku.
Dobrze gada! Swiete slowa!
OdpowiedzUsuńhe
OdpowiedzUsuńA mnie ominal Mikolajek. Zainteresowalam sie, dzieki Jareckiej. Okazalo sie, ze moj syn (lat 7) zna serial z telelewizji a od wczoraj ( kupilismy pierwsza ksiazke) czyta Mikolajkowe przygody. W nocy spal (sprawdzalam), ale o 6ej zastalam do znowu z ksiazka. Dzieki.
OdpowiedzUsuńmarielle