Jarecka musiała wyjść.
Na dziesięć minut, odebrać ze szkoły Jaśnie Panicza. W takich sytuacjach, jeśli nie zabiera dziewczynek ze sobą, sadza je przed telewizorem, włącza DVD i tym sposobem przygważdża córki na te kilka minut do jednego miejsca.
Tym razem na żadnym kanale nie było bajki, było też za późno, by czekać, aż łaskawe panny zdecydują się wreszcie (zgodnie!!!- buhaha!) na jedną z wielu płyt z kreskówkami.
W pierwszym programie akurat zaczynał się "Ojciec Mateusz".
Jarecka zna jedną bardzo młodocianą fankę tego serialu, pomyślała więc "a co tam!"
- Może być trochę strasznie- uprzedziła lojalnie trzy wytrzeszczone pary oczu- nic się nie bójcie, to tylko film, to się nie dzieje naprawdę. Będzie też trochę śmiesznie!- dodała obiecująco.
Zanim wyszła zdążyła jeszcze rzucić okiem na tytuł odcinka- zaczynał się od: "Zbrodnia..."
A, co tam!- powtórzyła w myśli.
I wyszła.
Po powrocie zastała swoje córki tam, gdzie je zostawiła.
-No jak tam?- zagaja.
Dwójka: - nie było jeszcze nic strasznego.
Trójka: - ani nic śmiesznego.
To co było??? ;-)
OdpowiedzUsuńO co konkretnie pytasz? O ojca Mateusza? :)
OdpowiedzUsuńCzyli nudy taak? Ale, że wysiedziały ...
OdpowiedzUsuńNo nudy :)
UsuńWysiedziały, to było jakieś 10 minut. Zdaje się, że nawet sam Padre się w tym czasie nie objawił...
od razu mniej żal, że nie mam telewizora...
OdpowiedzUsuńRaczej się ciesz, że nie musisz odwozić dzieci do szkoły. Oto korzeń wszelkiego zła i demoralizacja porządnych matek ;)
UsuńHehehe. Dzielne dziewczyny! Czekały na to objawienie cały czas. Ale wiadomo - telewizja kłamie...
OdpowiedzUsuńWiadomo :)
UsuńI wyszło szydło w wora, że łojciej eM to jest taki, no taki, nijaki ;)
OdpowiedzUsuńWszak już od czasów cesarza, co kazał sobie nowe szaty szyć, wiadomo, że dziecko prawdę ci powie :)
UsuńNo co??? Szczerość to podstawa :***
OdpowiedzUsuń