Dwudziesta pierwsza.
Dziewczynki śpią, a przynajmniej leżą cicho w swoim pokoju.
Jarecki jeszcze nie wrócił z pracy.
Jarecka usiłuje zebrać siły i zabrać się za swoją pracę.
Jaśnie Panicz snuje się, ogólnie niezdecydowany, co ze sobą począć. Co i rusz nachodzi Jarecką z jakimś newsem typu: "wiesz ile waży ziemia?", "znasz pięć nietypowych ssaków?"
Jarecka łaskawie wysłuchuje odpowiedzi, choć Jaśnie Panicza słucha się trudno. Ledwie zacznie, zacina się, poprawia, wraca do początku, szuka odpowiednich słów; potem następuje seria chrząknięć, smarknięć, "yyy"- i zanim dojdzie do połowy wywodu słuchacz zapomina co było na początku, i w ogóle- o czym mowa? Słowa nie nadążają za galopującą myślą a przecież Jaśnie Panicz chce się jeszcze ładnie i mądrze wysłowić a nie łopatologicznie wyłożyć, jak, nie przymierzając, sołtys krowie na miedzy.
Po kilku takich najściach Jarecka czuje, że jej wytrzymałość jest już w zaniku, gdy oto znów wkracza syn, tym razem z jakimś artefaktem w dłoni.
-Zobacz- mówi z przejęciem. W kubek po jogurcie wcisnął miękką piłeczkę zadrukowaną jak globus- wielka asteroida w kształcie kubka pochłonęła ziemię!
Jarecka zerka zaintrygowana.
-Ale nie martw się- Jaśnie Panicz puka wymownie w wystającą część piłki - my jesteśmy tutaj.
Uff!
Jarecka poważnie zaniepokoiła się dopiero kilka dni później i bynajmniej nie troska o losy Ziemi zburzyła jej spokój.
Jaśnie Panicz wieczorem oznajmił, że idzie sfotografować (telefonem!) księżyc.
-Jest teraz w strefie perongeum- wyjaśniał rodzicom- jest najbliżej Ziemi, o 14 procent większy i 30 procent jaśniejszy niż wtedy, gdy jest najdalej. Następnym razem będzie tak wyglądał dopiero w sierpniu przyszłego roku.
P.S. Jarecka często chciałaby, żeby jej dzieci były "takie jak inne"(przyp.Wszechwiedzącego Narratora), ale co to znaczy "jak inne"-tego nie wie, nie poznała jeszcze wzorcowego "innego dziecka". Niemniej ucieszyła się na wieść, że na swojej fotograficznej wyprawie Jaśnie Panicz spotkał jednego z Czesiuniaków, który akurat wyszedł z domu żeby... zrobić zdjęcie księżycowi :))
Czytając poczułam uczucie zbliżone do Jareckiej, choć w naszym domu to się zazdrość nazywa :))
OdpowiedzUsuńCzyli takie coś, co ja czuję jak czytam "Dookoła Polski..."?
UsuńMasz wesoło! Takie dzieciaki, to skarb. Moje też mają niezłe przemyślenia i zainteresowania. Maja dziesięciolatka układa całą kostkę Rubika i gra w szachy... Czy to normalne w tym wieku? A gdzie Barbie, ja się pytam...? W wolnej chwili sudoku? Koszmar...! Ja w tym wieku łaziłam po drzewach i broiłam...Czasami to mam wrażenie, że są mądrzejsze ode mnie, a ich wnioski życiowe powalają mnie na kolana... Będziemy miały co wspominać na starość... :)))))
OdpowiedzUsuńUkładanie kostki rubika to dla mnie w ogóle czary mary, ale w drużynie szachowej u Jaśnie Panicza też jest dziewczynka.
UsuńCzy to normalne to ja nie wiem, też się pytam, i dziś się pytałam, jak młody przyniósł ze szkoły nagrodę- książkę z zadaniami matematycznymi i powiedział "fajnie, będę miał co robić w wakacje"!
:)))
Nasze dzieci, to kosmici... :)))))
Usuń