Upalny dzień. Wczesne popołudnie, powietrze nieruchome, cisza.
W dmuchanym basenie pod domem leżą Dwójka i Trójka. Brzuchami przywarły do dna, ponad wodę wystają tylko ich głowy w kapeluszach.
-Zabiła mnie matka...-zaczyna Dwójka.
-...i ugotowała...-podchwytuje Trójka.
-...zrobiła potrawę...
-...ojcu ją podała...
-...a siostra Marlenka kosteczki zebrała...
-...poszła pod jałowiec...
-...i tam pochowała.
Razem: -ożywiony bożym znakiem jestem teraz pięknym ptakiem.*
*Bracia Grimm, Krzak jałowca
o Mamuniu :)
OdpowiedzUsuńNo :)
UsuńObczajam te klimaty - u nas odchodzą teksty (za Soyką) "jak mój sumienia krzyk, gdy rzyga schlane z sztok"... 3 i pół ma. Lat, znaczy się.
OdpowiedzUsuń:D
OdpowiedzUsuńPocieszam się, że dzieci (przynajmniej moje) tak wyraźnie rozgraniczają rzeczywistość naszą od książkowej, że nie przyjdzie im do głowy gotowanie kogokolwiek... ;)