To, co lubię w blogosferze, to pewna czasowa obsuwa w stosunku do rzeczywistości.
Nie ma gorrrących fejsbukowych postów, które przeterminowują się po kwadransie.
Rzeczy zdążą dojrzeć, obrosnąć w puentę i oddalić się na dystans, z którego można oglądać je bezpiecznie; oglądać, opisywać. Widać paralele i paradoksy a nawet szczegóły wcześniej zupełnie niedostrzeżone.
W Deszczowym Domu mamy na przykład Dzień Matki.
A na tę okazję klasa Dwójki przygotowała przedstawienie.
Co ja się mam z tymi przedstawieniami! Zimą Dwójka zażyczyła sobie stroju biznes woman - ot, taka rola jej przypadła. Elegancka matka otworzyłaby szafę i wdziała dziecku własny żakiecik, ale co miała zrobić ta mniej elegancka...?
Uszyła. Ołówkową spódnicę rozmiar 130 i narzutkę z kołnierzem z lisa - bo ta bizneswoman miała stać przed centrum handlowym, więc zimno.
Na następne przedstawienie narządziłam strój kury.
Oraz ryj świni i mordę krowy, dla dwójkowych kolegów.
Powinnam więc być zadowolona, że tym razem trzeba było po prostu na niebiesko.
Uszyłam Dwójce niebieską sukienkę, bardzo podobną do własnej i wyglądałyśmy prawie jak mama i córka ;)
Rozetki na mojej sukience mają wielce utylitarną funkcję - zakrywają nieodgadnionej proweniencji plamki. Dopiero, jak uheklowałam te kilka rozetek i starannie przyszyłam, przyszło mi do głowy, że nie spróbowałam prania z Vanishem... Naprawdę, dość trudno być Jarecką, mistrzynią wyważania otwartych drzwi.
Moją kreację uzupełniały korale z filcu - te wyżej zrobiła Dwójka, te niżej Czwó...panie od Pszczółek. Na sali gimnastycznej, gdzie w iście kawiarnianych warunkach odbywało się dniomatkowe przedstawienie okazało się, że także Roma Sienkiewicz i Mariola Jagiełka, czyli kwiat zaogońskiej wielodzietności zrobiły się "na Wasiuczyńską"KLIK - bo też mają dzieci w Pszczółkach!
Ale do rzeczy.
Jest taka piosenka. Cudownie przewrotnie o tym, że chcemy, żeby nasze dzieci były szczęśliwe, spełnione i żeby inni uwielbiali je i podziwiali tak, jak my. I że one i tak mogą wybrać same, i że to też jest wspaniałe.
Głos Ewy Bem ma w sobie taką moc, że jak ona śpiewa, w głębi mnie coś rezonuje i daję głowę, czerwone krwinki zaczynają swingować a ciemne zakrętasy mózgu wypełniają się światłem.
Nie udaje mi się TEGO słuchać bez uśmiechu i guli wzruszenia w gardle.
Z dedykacją dla moich dzieci :)
To fakt... na fejsie wszystko trwa tylko chwilę...
OdpowiedzUsuńMy mamy za sobą pierwsze "przedstawienie" z okazji dnia mamy i taty w żłobku... dzieci w wieku 1,5-2 lata i ogólny płacz na widok rodziców... było cudownie ;)
Rozetki i korale piękne :)
Haha, dziwię się, że żłobek zdecydował się na taki krok - nietrudno przewidzieć, czym taka impreza musi się skończyć!
UsuńEch, Jarecko...( to ja Czajnik Blogowy ), dzięki Tobie wracam do siebie. Zamilknę zanim napiszę coś jeszcze bardziej patetycznego. Dzięki, Jarecko, naprawdę dzięki :) Agnieszka
OdpowiedzUsuń"Podaruj sobie odrobinę patosu..." :)))
UsuńZdolna mama, to i córki zdolne, świetne korale!
OdpowiedzUsuńTe otwarte drzwi też czasem wyważam, bom za późno zauważyła, że otwarte ;)
A o strojach to bym mogła godzinami, ale powiem tylko że moja maszyna już tego nie zdzierżyła, więc ostatni, potrzebny na połowę czerwca musiałam powierzyć w ręce krawcowej, ale serce mi drży przy każdej przymiarce, bo nie wszystkie szczegóły się pokryły z moją wizją.
A teraz tak z innej beczki, bo trochę w kropce jestem i nie wiem, czy gratulować...?
Ale czytając pomiędzy wierszami ten fragment o czasowej obsuwie poczekam może jednak na oficjalnego posta Jareckiej w chodzącym mi po głowie temacie ;))
Wizjonerko Ty! Gratulować możesz, a jakże! :))
UsuńTo GRATULUJĘ!!! Szczerze i z całego serducha. I dodam jeszcze - wiedziałam!!! Od razu mówiłam, że to jest coś, czego się przebić nie da :D
UsuńWięc raz jeszcze - gratulacje i fanfary, jak najbadziej zasłużone!!!
Moje dzieci we wtorek na stwierdzenie M. "wiecie, że dzisiaj Dzień Matki"- jęknęły zgodnym chórem: "Znowu?!!". Ba. W Ameryce w inny dzień, w Puerto Rico w inny, w Hiszpanii jeszcze inaczej. W maju to prawie codziennie Dzień Matki mamy:) to i się dziatwie przejadło. Tak ciągle dla Mamy miłym być?Brrrr...
OdpowiedzUsuńA jak Ty wytrzymujesz to bycie miłą dla nadzwyczajnie miłych dzieci? Dla mnie to trudny dzień, niestety - sprostać wyśrubowanym standardom zachwytu i wdzięczności ;)
Usuńpiękne sfilcowane korale ;-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
ivonesca
a i jeszcze gratuluję świerszczykowego trofeum :-)
OdpowiedzUsuń....ja wiedziałam że tak będzie... ;-) i tutaj mina Grzegorza H. :P
ivonesca
Dzienkuje, dzienkuje hehe
UsuńZnana to rzez- plamki na ubraniu pobudzają kreatywność :o)
OdpowiedzUsuńSkończyłam właśnie najnowszą książkę Amy Tan, gdzie mowa o tym, że szanghajskie gejsze miały niepisany zakaz jedzenia na wieczorkach z muzyką i poezją, bo nieuniknione, że w którymś momencie na kimonie pojawi się plama, i wszyscy potem, potem domyślą się dlaczego na ubraniu pojawił się całkiem nowy wyhaftowany kwiat śliwy...
Ewa Bem też mi tak robi - małe, kolorowe rybki pływają mi we krwi. Pamiętam z dzieciństwa- stawałam jak zahipnotyzowana pod niewiarygodnie wtedy dużą lodówką na której stało radio i słuchałam "Żyj kolorowo" albo "Wyszłam za maż zaraz wracam","Moje serce to jest muzyk". Uwielbiam!
Moje serce to jest muzyk! - Jarecki nie lubi, bo zaczynam podrygiwać i sie szczerzyć. To musi być fantastyczna osoba swoją drogą. Myślisz, ze mogę spróbować sie z nią skontaktować przez wydawcę?
Usuń:o)))
UsuńJarecka a pochwalić się wygraną, bo domyślam się że takowa jest, to pies?
OdpowiedzUsuńGratuluję MISZCZU!!!
Jest, jest, jest! Yes, yes, yes!!
UsuńPanie od Pszczółek to się mogą od Dwójki jeszcze wiele nauczyć. Ja nie kumam do dzisiaj dlaczego to Panie robią te oddziecięce prezenty. No nijak do mnie to nie przemawia. Wszystkiego najlepszego Matko Jarecka.
OdpowiedzUsuńI mnie to trzeba przełożyć na nasze. Wojowałam w tym temacie z tyloma derekcjami, że głowa mała. I nic nie ugrałam. Prezenty dla mam muszą być ŁADNE I STARANNE! Nieważne, kto je zrobi :/
Usuń