Jarecka już od dawna podejrzewa, że jest w stanie nauczyć się WSZYSTKIEGO.
O ile tylko będzie odpowiednio zmotywowana!
Gdyby na przykład Jareccy zamieszkali w sercu Australii, z pewnością Jarecka już wkrótce zaczęłaby pilotować samolot a może i strzyc owce.
Podejrzenie dotyczące swoich niezwykłych zdolności powzięła po raz pierwszy, gdy mając już prawie dwadzieścia lat nauczyła się pływać. To było na zajęciach, które jako studentka pierwszego roku musiała zaliczyć, koniec kropka. Jarecka już się była przyzwyczaiła, że pływać nie umie i ani jej to nie cieszyło, ani zawstydzało, ale skoro już miała te zajęcia na basenie- czemu by się nie nauczyć?
Tedy się Jarecka nauczyła a żeby postawić kropkę nad i uzyskała nawet (psu na budę potrzebną) kartę pływacką, w związku z czym musiała nawet skoczyć do basenu na główkę i był to jej ostatni w życiu skok.
Ostatecznie- bez przesady!
Kolejny przebłysk podejrzenia miała trzy lata później, gdy nauczyła się... jeździć na rowerze. Ależ tak, na rowerze, bicyklu, takim, na którym jej dzieci bez mrugnięcia okiem zasuwają z Ustronia Morskiego do Kołobrzegu i nazad. Jareckiej ta umiejętność była wówczas bardzo potrzebna, bo akurat zaczęła pracę w miejscu odległym od domu o kilka kilometrów. Zatem obiła nieco kolana, podrapała się do krwi a potem już tylko napawała się jazdą po zielonych uliczkach Przedmieścia.
A jak już Jarecka zrobiła prawo jazdy! To już, proszę Państwa, świat stanął przed nią otworem!
Mając więc żywo w pamięci wszystkie te wiekopomne sukcesy, w pierwszą majową sobotę tego roku Jarecka postanowiła uszyć swojej córce sukienkę.
Najpierw w nocy poguglała w poszukiwaniu "prosta sukienka dla dziewczynki wykrój" i już nazajutrz z rana miała gotowy wykrój, jak się należy, z szarego papieru.
Następnie wybrała materiał, piękny, gruby i miękki len w kolorze ecru. Jarecka ma pokaźny zasób kuponów wielce zacnych materii, albowiem bliżsi i dalsi znajomi Jareckiej żywią nie wiadomo skąd wzięte przekonanie, że Jarecka potrafi szyć! Jeśli więc ktoś ma na zbyciu niepotrzebne materiały (a także włóczki, czy wszelaką pasmanterię- ale to akurat dość zasadne), skarby te zawsze trafiają we wdzięczne ręce Jareckiej a potem do mniej wdzięcznej szafy, skąd są dobywane w chwilach jako ta, sobotnia, majowa.
Po czym, Kochani, Jarecka tę sukienkę uszyła!
Klnąc w duchu, że:
a) na modelkę dla pierwszego szytego przez siebie ciucha wybrała Dwójkę, która jest absolutnie niezdolna do ustania chwili bez ruchu, wtedy, gdy się ją o to prosi,
b) wybrała tak jasny materiał dla Dwójki, która w czystym ubraniu nie wytrzyma dłużej niż pięć minut i której piżamę trzeba zmieniać co drugą noc, bo zdaje się prowadzi ona jakiś tajemny nocny żywot, podczas którego, jak mniema Jarecka, czołga się po tarasie.
Oraz gratulując sobie, że swego czasu okazała się mądrym dziewczęciem i podglądała przy pracy Mamę CałkiemInną (krawcową!), dzięki czemu wiedziała, jak zabrać się za wykończenie otworów na ręce i głowę.
W prawdziwej euforii zakończyła pracę, odprasowała suknię, dogoniła Dwójkę i przybrała ją jak należy.
Wtedy okazało się, że góra sukienki jest niesymetryczna. Odległość od dekoltu do wycięcia rękawka z jednej strony mierzyła 5,5cm, z drugiej- 7,5! Jarecka wciąż pod wpływem nieznanej substancji, która wprowadziła ją w ów euforyczny stan najpierw zakrzyknęła :"A co tam! Ubierze sobie bolerko/ zawiąże apaszkę/ przypnie mega broszę! Doszyję jej kokardę, kwiat, cokolwiek!"
Ale w nocy Jarecka nie mogła spać, bo ją ten krzywy dekolt męczył. Moc substancji na bazie adrenaliny osłabła, za to odezwał się czip zaszczepiony przez Mamę CałkiemInną, która jest i była- nie bójmy się tego słowa- pedantką, i na pewno by nie pochwaliła córki za krzywą sukienkę.
Rano Jarecka poprawiła dekolt, choć już nie udało się go wykończyć tak ładnie, jak było wcześniej.
Niemniej Jarecka odpocząwszy w niedzielę, w poniedziałek uszyła drugą sukienkę, dla Trójki, w kolorze czarnym, albowiem ta córka Jareckich ma urodę cyganki i upodobanie do biżuterii, w związku z czym mamusia narządziła jej stosowne tło dla jej sroczych upodobań.
Teraz Jarecka nie może spać z innego powodu.
Przypomniała sobie, że przed szyciem powinna była materiał zdekatyzować, czyli mówiąc po naszemu, wyprać go w ciepłej wodzie. Teraz może się okazać, że sukienki po praniu zmienią rozmiar.
Ale i na to Jarecka jest przygotowana!
Przecież ma w zanadrzu jeszcze jedną córkę! Jeśli ziści się czarny scenariusz, Czwórka przejmie małą czarną po Trójce, ta zaś wskoczy w ecru Dwójki!
I gra gitarra!
A oto one:
Na razie w odsłonie "na surowo".
(Już wkrótce, jak pogoda dopisze na pewnej komunii, odbędzie się sesja z modelkami i dodatkami)
Doprawdy, wszystkiego się można nauczyć!
Całkiem możliwe zatem, Tato Jarecki, że Jarecka kiedyś nauczy się ekonomicznie obierać ziemniaki.
I być może, Mamo CałkiemInna, Jarecka będzie kiedyś perfekcyjną panią domu i może nawet nauczy się równo układać ubrania w szafie.
W tym miejscu Wszechwiedzący Narrator pozwoli sobie zakończyć niniejszy post, zanim choć cień zwątpienia padnie na jasną myśl Jareckiej.
Chylę czoła....
OdpowiedzUsuńJa się za szycie już nie zabieram. Przyszywanie rękawów i nogawek do innych części garderoby, skracanie dwa razy więcej niż trzeba i tym podobne... Przerabiałam już....
O wszywaniu rękawów nawet nie myślę! :)
UsuńI na razie mój krawiecki zapał ostygł... Ale jeszcze kiedyś!
Wow, fantastyczne. Gratuluję Wszystkomogącej Jareckiej i pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję! I pozdrawiam!
Usuń...i całkiem możliwe, że Jarecki nauczy się odstawiać buty na półkę ;)
OdpowiedzUsuńNie tracę nadziei.
UsuńGenialne sukieneczki, już niemogę się doczekać aż zobaczę w nich nasze modelki
OdpowiedzUsuńTaa, obawiam się, że będą negocjować coś bardziej różowego, falbaniastego itp. :)
UsuńDla mnie mistrzostwo świata. :-)
OdpowiedzUsuńMów mi jeszcze! :)
UsuńNiniejszym uznaję moją karierę krawiecką za zakończoną, bo dotarłam do kresu moich możliwości :)
po przeczytaniu tego posta w mojej głowie "zaśpiewała się" piosenka "jest nadzieeeeeja wkoło nas..."
OdpowiedzUsuńNie znam!
UsuńAle nadzieja jest, to pewne :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO matko, padłam po tym wpisie, bo Jarecka napisała jako żywo o mnie!? Począwszy od wiary w to, że można nauczyć się wszystkiego, przez matkę-krawcową-pedantkę i prucie po nocach, po brak umiejętności w ekonomicznym obieraniu ziemniaków ;) No nie mogę po prostu :)
OdpowiedzUsuńA sukienki bardzo ładne!
Wszystko się zgadza, ale Ty, moja droga, UMIESZ szyć, i to jak!
UsuńA ekonomicznego obierania ziemniaków jeszcze się nauczymy, wszystko przed nami! :) na szczęście kaszy, ryżu i makaronu nie trzeba obierać :)
Uwielbiam:)...styl litracki powala mnie na kolana i wywołuje szczerzenie zębów do monitora. Zagladanie tutaj to sama radość:) ( a sukienki oczywiście piękne - tkanina i krój)
OdpowiedzUsuńWitam w Deszczowym Domu i dziękuję za komplementy! :)
Usuń