Z arcymądrych gazet dla młodych matek można się dowiedzieć niemal wszystkiego na temat ciąży i porodu.
Na przykład tego, że do szpitala koniecznie trzeba zabrać pomadkę do ust, bo usta w czasie porodu mogą wysychać. Że ojciec powinien mieć przy sobie aparat, żeby utrwalić wiekopomną chwilę narodzin.
Kładzie się przyszłym mamom do głowy, że zawczasu powinny obejrzeć kilka szpitali położniczych i wybrać sobie ten najlepszy. Jarecka kiedyś pojechała obejrzeć sobie taki upatrzony szpital i wyszła stamtąd z płaczem; tak ją przeraziło wnętrze, które, choć upiększone, nadal wyglądało jak sala wyrafinowanych tortur.
Gdy zaś zaczął się poród, upatrzona placówka oznajmiła, że miejsca dla Jareckiej niet.
- Czy ja mogłabym wstać, spróbować na stojąco albo w kucki? - zdarzało się pytać Jareckiej w czasie porodu (w gazetach czytała, że tak lepiej).
- No jak na stojąco? - wykrzyknęła położna - jak ja będę to dziecko łapać?
Przed wakacjami Jarecka spotkała się z dwiema swoimi Najlepszymi Przyjaciółkami z licealnych czasów,
akurat też ciężarnymi.
- Czy ty przygotowałaś coś takiego, jak lista oczekiwań co do porodu? - zapytała Najlepsza Przyjaciółka przy obiedzie.
- Co??? - Jarecka omal się nie zachłysnęła zupą tajską.
- No, koleżanka mi mówiła, że spisuje się coś takiego, że na przykład nie chcesz oksytocyny - tłumaczyła nieco zbita z tropu Przyjaciółka - albo, że nie chcesz, żeby ci dziecko umyli zaraz po porodzie...
Jarecka zarechotała szpetnie na samą myśl nie tyle o sporządzaniu listy przez kobiety, który jeszcze nigdy nie rodziły, ale próbując wyobrazić sobie reakcję załogi JEJ szpitala na takową. Oznajmiła Przyjaciółce, że jak żyje, o czymś podobnym nie słyszała albowiem od lat nie czyta już gazet dla młodych matek, że wątpi, by udało się personelowi zastosować do wszystkich postulatów, że przebiegu porodu nie da się przewidzieć oraz że w bólach porodowych kobieta machnie ręką na swoje gazetowe mądrości i będzie błagać, byle tylko szybko mieć to już za sobą, chrzanić zakaz oksytocyny i wszystko chrzanić, byle mieć!- TO!- JUUŻ!- ZA SOBĄ!!!
Druga Najlepsza Przyjaciółka zagadnięta o listę życzeń powiedziała:
- Wiesz, ona swoje pierwsze dziecko urodziła w Japonii... Osiem lat temu...
A Jarecka ze zrozumieniem pokiwała głową - to tłumaczy, dlaczego Najlepsza Przyjaciółka - ta od tajskiej zupy - w ogóle potraktowała temat listy poważnie...
Temat połogu tymczasem zdaje się niespecjalnie interesować gazety dla młodych rodziców.
Ot, że przez sześć tygodni potrzebne będą podpaski i że jakiś baby blues - tajemnicze hasło, które nie wiadomo co znaczy.
Nic o tym, że macica boleśnie się kurczy w czasie pierwszych karmień, że boli kręgosłup, który nagle pozbawiono sporego ciężaru, żebra, które wracają na swoje miejsce. Nietrzymanie moczu, hemoroidy.
Z gazet można się natomiast dowiedzieć, że przyda się specjalna bransoletka, która pomoże zapamiętać, z której piersi się ostatnio karmiło (specjalna! nie taka zwykła!) albo chusta do karmienia poza domem - rodzaj śliniaka, który zasłoni obnażoną pierś przed wzrokiem ciekawskich. Jak Jarecka wykarmiła czworo dzieci nie mając takiego wynalazku, trudno sobie wyobrazić! To, że korzystała w takich sytuacjach z własnych chust i szali oraz tetrowych pieluch to jakaś staromodna, uboga improwizacja!
...
Tym razem zdarzył się Jareckiej poród DOBRY.
Nie mylić z lekkim, łatwym i przyjemnym.
Piątek, nie licząc Czwórki - wcześniaka - okazał się najmniejszym z dzieci Jareckich.
Po raz pierwszy po porodzie Jarecka poszła na oddział położniczy na własnych nogach. Cztery godziny po porodzie chlapała się pod prysznicem jak dziecko w fontannie. Wysypia się w nocy, bo Piątek sypia po pięć godzin bez przerwy, a świadomość tego, że to pewnie wkrótce się zmieni nie przeraża jej; wręcz przeciwnie, tym bardziej cieszy się dniem dzisiejszym. Gdy wieczorem Piątek trochę skwierczy, nosi go tatuś - z uśmiechem na ustach; bo Jarecki, podobnie jak jego żona najwyraźniej się starzeje.
- O!- wykrzykuje niestrudzony chór nad kołyską Piątka - ruszył rączką! Otworzył oko! Zrobił tak! - i cała czwórka chórzystów demonstruje minę lub układ rąk niczego nie świadomego pierwowzoru.
Starszawi zaś (stażem!) rodzice nie mogą się powstrzymać od ochów i achów.
- Popatrz - powtarza Jarecka - jaka ona śliczna...eee...śliczny.
P.S. A poza tym Deszczowy Dom szykuje się do Świąt.
Jest już ciasto na pierniczki, pierwsze ozdoby.
Nawet tutek jakiś się robi... ;)
Gratuluję Piątka i okoliczności.
OdpowiedzUsuńDo pięciu razy sztuka ;)
UsuńGratuluję ! jaka radość w domu :)))
OdpowiedzUsuńbuziaki
Ja chyba sobie zrobię taka listę odnośnie świąt!
OdpowiedzUsuńA może wpadniesz do mnie na konkurs- zapraszam można wygrać szafkę biblioteczną- może się przyda.
Przedświąteczna rozpiska to u mnie norma :)
UsuńA do szafki już się ustawiłam, zawsze o takiej marzyłam!
Gratulacje z narodzin Piatka dla Rodzicow i zapewne dumnego rodzenstwa :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy, duma zaiste nas rozpiera :)
UsuńAleż ja uwialbiam te Twoje bredzenia! Bredź miła, bredź do woli! A tak w ogóle śmiać mi się zachciało czytając o łapaniu niemowlaka. Bo w DE, w "moim" szpitalu nawet do tego namawiano wyobraź sobie - w myśl zasady, żeby pomóc grawitacji! I mój B. jest właśnie z tych łapanych:))
OdpowiedzUsuńHa! Nigdy nie wątpiłam w to, że da się złapać! :DDD
UsuńTym razem trafiłam na bardziej elastyczną położną :)
W tych gazetach sa tez zdjecia mamus po porodzie, ktore sa sliczne , pachnace, maja pieknie podkreslone oko( nie mylic z podkrazone) , opakowane w cud rozowe fatalaszki niemowle ssie bez problemu matczyna, ukryta zmyslnie piers- to jest magia porodu. A sa tacy co w to wierza;) A niech tam;)
OdpowiedzUsuńJareckiej jeszcze raz gratuluje, a opis Piatka w kolysce niezmiennie mnie wzrusza:)
Magia, dosłownie! A krew, pot i łzy schowane za hasłem baby blues...
UsuńA sceny nad kołyską rzeczywiście są wzruszające :)
Nawet ja to muszę przyznać :)
Jarecka jak nic kosmitka, Ciasto na pierniczki,wyspana, dziatki zadbane, z wrażenia usiadłam :-).
OdpowiedzUsuńJak mnie leń ogarnie to ja sobie o Jareckiej pomyślę. O
Pozdrawiam A
Zaraz kosmitka! ;)
UsuńJarecki ma wolne, to ogarnia większość spraw, żeby nie powiedzieć wszystkie... A Jarecka cierpi na drugim planie ale z domu się jeszcze nie rusza :)
Jareckiego pozdrowić proszę ,porządny chłop. Ja na wspomnienie tego czasu co to go teraz Jarecka przeżywa to zawsze mam refleksję, że jakaś, no nie, że ślepa, no może mało spostrzegawcza jestem ale uroki macierzyństwa na które z lubością czekałam gdzieś mi koło nosa przeszły, chyłkiem chyba :-). Proza życia mnie przygniotła. Szczęśliwie się otrząsnęłam i podniosłam.Szybkiego końca drugoplanowego cierpienia życzę :-) AA
UsuńPrawda, że łatwo to przegapić? Jak mi ktoś mówił, jak to cudnie zaraz po porodzie, że dziecko takie słodkie, że ciągle śpi - a ją się pytam, a gdzie nawał mleczny, kółkiem? A osłabienie matki, huśtawka nastrojów?
UsuńTeraz jestem szczerze zdumiona, że znajduję chwilę na czystą radość :)
Cieszę się, że Jarecka do formy wraca :) Niech Jarecka odpoczywa i wysila się umiarkowanie, robota nie zając, nie ucieknie ;)))
OdpowiedzUsuńA dzięki tym bajkom, które się wciska młodym matkom, większość z nich przeżywa szok po pierwszym porodzie. Ba, całkiem sporo nie decyduje się na następne dziecko. I warto tak bajać?
Pozdrawiam serdecznie!
Wierz mi, wysilam się BARDZO umiarkowanie :)
UsuńA gazeciarzom najwyraźniej warto bajać, mimo wszystko. Skoro znajdą się reklamodawcy - a znajdą się, 70% treści takich gazet to reklamy - to im warto :/
:-)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńPo tym jak Jarecka dwa zdania o połogu napisała to ja się gazetom nie dziwię, że się nie rozpisują:D
OdpowiedzUsuńWskaźniki sprzedaży spadałyby na łeb na szyję:)
PS. Dobrze przeczytać, ze w DD wszystko gra:D
Ta, hemoroidów nie da się ubrać w różowe śpioszki... O moczu nie wspominając ;)))
Usuń:) czytając wyobrażałam sobie to wszystko...no na taki kabaret by się nadawało:))
OdpowiedzUsuńGratuluję Nowej Istotki w Deszczowym Domku:)
Serdeczności dla Was:)
Kamila
Dziękuję :)
UsuńKabaret, powiadasz :) życie, samo życie! :):)
A Piątek to tak filuternie, raz jednym, raz drugim okiem na świat spogląda?:)
OdpowiedzUsuńWysypiaj się ile się da, ja przy pierwszym (i jedynym) dziecku nie spałam przez miesiąc prawie w ogóle, a na pewno w nocy, takie miałam schizy;) Baby blues to się przy tym chowa. Ale podobno przy pierwszym z połkniętym 5 zł jedzie się do szpitala, z drugim - czeka się na poranną kupkę, a trzeciemu odejmuje z kieszonkowego, więc idąc tym tropem - piąte płaci karnego piątaka z kieszonkowego, z odsetkami;)))
Miłych pierników:)
Z pięciozłotówkami nie próbowaliśmy ale jest wiele prawdy w tej żartobliwej historyjce, zaprawdę, zaprawdę :)
UsuńProszę zapytać Jareckiej co bierze... że bez dopalaczy to nie uwierzę... Piatka i jeszcze w dodatku Piątek maleńki... a Jarecka już ciasto na pierniki ma nastawione i tutek w przygotowaniu;/ hmm... a może u was doba dłuższa?
OdpowiedzUsuńJarecka prawdopodobnie jeszcze na adrenalnie po porodzie albo na inszej dopaminie. A i Jarecki w domu, to już 90% sukcesu :)
Usuńnooo... to wiele tłumaczy:) szkoda że tym podzielić się nie da... (broń Boże nie o Jareckiego chodzi... tylko tej adrenaliny z setkę bym przyjęła ;) )
UsuńA czemuż to nie o Jareckiego ? ;)
UsuńBo mój mężuś całkiem dobry... jeszcze... :))
UsuńUff, nareszcie. Kocham to Twoje Bredzenie! Całusy!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńBuźki!
Czytając Twoje słowa aż chcę mieć więcej dzieci - ale na chwilkę zamykam oczy i myślę o moim jedynym maleństwie jak na razie - i stwierdzam na razie nie mam siły na kolejne, ale taką gromadkę mieć to tak wesoło - i może ja bym jakoś w końcu wyluzowała - skłaniasz do rozmyślań - a taka Ci myśl prorodzinna - więcej takich mam jak Ty i będzie nas w Polsce więcej :) gratuluję Ci siły cierpliwości i dystansu :)
OdpowiedzUsuńDaję głowę, że z dwójką, trójką łatwiej niż z jednym. Ja po drugim wyluzowałam a po trzecim odzyskałam swoją tożsamość człowieka dorosłego i "odrębnego". Bezcenne :)
UsuńTeż tak chcę!
OdpowiedzUsuńŚciskam Jarecką, ale tak, żeby jej te żebra jeszcze bardziej nie zabolały :)
Sylwia, to Ty? Gdzie buty w grochy? :)
UsuńTym razem ze strony żeber względny spokój, gorzej z kręgosłupem. Ale co zrobić, latka lecą ;)
Przy najstarszej czytałam gazetowe mądrości ale rzeczywistość szpitalna i w ogóle codzienność postawiły mnie do pionu ;)
OdpowiedzUsuńAle w sumie ciekawie czyta się wszystkie te nowinki gazetowe, to co mi się należy, co szpital powinien ;) a najlepiej to co mi potrzeba kiedy mam dziecko. Czasem zastanawiam się jak moje dziewczyny bez tego żyją :P
(zawsze mnie w gazetach śmieszyła rada wybierana szpitala na poród. U mnie jest jeden. Najbliższy położniczy odpowiednio 60 i 90 km ode mnie ;) To wybór mam niezły)
Dobrze, że Jareciej teraz tak miło i dobrze. Może Piątek będzie spał więcej i nie będzie mamy męczył. Zresztą jest tylu pomocników i zagadywaczy, że Jarecka (i Jarecki ma się rozumieć) da radę :)
UsuńHahaha! Tak, wybieranie szpitala- to urocze :DDD
UsuńA na koniec- co po Twoim wybieraniu, jak i tak Cię odeślą do rejonu. A położna Zocha przetrze zaspane oczy i huknie: co?? Na stojąco? Kto to słyszał?? Kładzie się i oksytocynę dajemy, szybciej pójdzie!
:):)
Bardzo rzeczowo do spraw połogu podchodzą mamy przy dziecku drugim i każdym kolejnym :) Wiedzą takowe, że "chciejstwo" między bajki się wkłada, a największe zaskoczenie przy pierwszym porodzie - dla mnie - wpychanie hemorojda na miejsce pierwotne - przy drugim dziecku raduje, oznaczając zakończenie procedur bolesnych wszelakich :P
OdpowiedzUsuńŻyczę by Piątek niezmiennie zachwycał spokojem i zdrowiem :*
Za pierwszym razem ja naprawdę myślałam, że po porodzie będzie jak przed, tylko że z dzieckiem :):):)
UsuńNigdy nie dałam się nabrać na pisemka dla młodych mam. Są takie "upupiające", I ta nomenklatura: brzuszek, dzidziuś...Blech! :-D
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się ciepło!
Mądra Dragonfly! I święta racja co do nomenklatury. Na to wymyślamy dzieciom piękne imiona, żeby je potem od malców i szkrabów wyzywać? ;)
UsuńJarecka... ja się chyba ci oświadczę! lubię twój styl bredzenia... my jeszcze - mimo zaawansowanego wieku - jeszcze przed Pierwszakiem... a Ty już po Piątaku i to z uśmiechem na ustach.. mój ideał!
OdpowiedzUsuńW ofercie matrymonialnej proszę dokładnie zdać relację z wysokości zarobków. Żeby potem starczyło jeszcze na alimenty dla Jareckiego ;D
Usuńno psa pogrzebalim w tym miejscu... bo my biedota ;) sama muszę i ozdoby robić świąteczne ze starych sweterków robić i soczewicą małża oszukiwać, że niby to schabowy... eh...
UsuńEch, Jarecka , fajna z Ciebie babka. Tu człowiek osowiały jakiś , a wystarczy przeczytać co tam piszesz ..i od razu lepiej .! Gratulauję z całego serca!, i wspaniale ,że wszystko poszło tak szczęśliwie, przez skórę czuję jak w Waszym domu teraz cudnie. I mnie się marzy ... ale czwóreczka, a gdyby jeszcze była dziewczynką , bo w domu już trzy urwisy, to byłby raj . Niestety mój mąż nastawiony już mniej entuzjastycznie, cóż zrobić. Samych szczęśliwości życzę.
OdpowiedzUsuńMonika
P.S. Właśnie piękę Twój drożdżowy droga Jarecka, mam nadzieję ,że zakalec mi nie wyjdzie, bo drożdżowe ciasto u mnie PIERWSZY raz...zawsze się go bałam
No jak mąż nie chce, to co zrobić...
UsuńMam nadzieję, że ciasto się uda, bo to już o mój honor się rozchodzi ;)))
Wyszło pyszne! dziękuję!
UsuńNożesz... zaglądam tu co chwilę, a tu już znowu kolejny post i ponad 40 komentarzy! Dobra jesteś :D.
OdpowiedzUsuńMam na szczęście trochę lepsze wspomnienia z oddziału położniczego (nie mylić z oddziałem noworodków - niby tylko 10 m dalej, a niebo do ziemi... niestety. A większość zależy, mam wrażenie, od ludzi, nie tylko od systemu, polityki i innych tłumaczeń...).
Ja nie narzekam na same porody, ale na opiekę po porodzie, choć stwierdziłam ze zdziwieniem, że przez ostatnie 9 lat wiele się zmieniło w naszym szpitalu w Leśnej Górze ;)
UsuńMnie było na rękę, że nikt się mną nie interesował, ale pewnie gdybym urodziła pierwsze dziecko czułabym się zaniedbana...
I myślę że masz rację, wszystko zależy od ludzi. Jak Czwórka leżała na patologii noworodków były takie pielęgniarki, które specjalnie dla niej do kolejnych karmień wyparzały ten konkretny smoczek - bo z nim jako tako sobie radziła, a były i takie, co od razu pakowały jej rurę do żołądka i miały z głowy...
nic dodać, nic ująć...
UsuńJarecka odważna, piąte.. gratuluję! Ja ma jedno dwuletnie, chcieliśmy do parki dziewczynkę.. ale mój Stworzyciel strzelił bliźniaki.. albo ja znowu Matka Rodzicielka taka płodna. Jestem przerażona i jeszcze nie wyobrażam sobie takiej gromadki :)))
OdpowiedzUsuńA ja tam miałam poród wywoływany, czyli bez oksytocyny nie ruszyło by..
Poród sam w sobie nie był najgorszy, ale znowu taki fantastyczny też nie., :D Ale połóg na 6+..
I dlatego ja nie czytam gazet dla młodych matek, choć nie powiem w niektórych piszą mądre rzeczy, ale cała reszta.. lepiej wrzucić te 5 zł do skarbonki.
Tym razem u mnie nie było mowy o oksytocynie, bo poprzedni poród to było cc.
UsuńSzczerze Ci powiem, że i ja nie wyobrażam sobie urodzenia i odchowania bliźniaków. Co prawda kiedyś nie wyobrażałam sobie, że można mieć więcej niż jedno dziecko - to chyba znaczy, ze musi być dobrze :)
Ale czy choć jedno z bliźniąt jest dziewczynką ? :)
Eh, rzeczywiście ten połóg to taki se;) Niby nie jest źle, nawał pokarmu już jakoś ogarnięty, na Córeczkę mogę patrzeć jak sroka w gnat, ale NAGLE zalewam się łzami sama w zasadzie nie wiem dlaczego. Mam nadzieję że to minie wkrótce, bo zaiste nie wiem ile jeszcze mój mąż wytrzyma :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam - Marta
O, zalogowałaś się! Ja mam wrażenie, że tę połogowe smutki to w 90% po prostu kiepska kondycja ciała... Mnie ten kawał zawsze wykańcza psychicznie. Na szczęście już ogarnięty :)
UsuńA mąż wytrzyma, z takim imieniem to musi być dzielny człek ;)
Miało być nawał - pokarmu, rzecz jasna, nie kawał :)
UsuńTo tak trzymać dalej, pogodni rodzice + pogodne słodkie stadko :))))
OdpowiedzUsuńCzasem słońce, czasem deszcz ;)
UsuńJarecka, u Kati Campos jest konkurs.
OdpowiedzUsuńOgłaszamy dla Was konkurs świąteczny. Do wygrania bon na 100 zł do zrealizowania w sklepie www.katicampos.pl.
Konkurs polega na przesłaniu do nas zdjęcia kalendarza lub wieńca adwentowego (powinien mieć 4 świece na 4 niedziele adwentu) wykonanego przez Was w dowolnej technice. Wysyłając do nas zdjęcie zgadzacie się na jego publikacje na naszej stronie lub stronie Kati Campos na fejsbooku.
Prosimy o przesyłanie zdjęć do Wigilii na adres: katicampos@katicampos.pl
Jeśli komuś wygodniej może też opublikować zdjęcie na naszym murze.
Każdy może wziąć udział.
O, to super! Może się zmobilizujemy w tym roku wcześniej niż na drugą niedzielę Adwentu :)
UsuńJarecka, nawet możesz na czwartą niedzielę się wyrobić, bo czas jest do 24 XII. ;-)
UsuńŻylaki!!! Jarecka zapomniała o żylakach:)))) Mi w trakcie pierwszej ciąży wyszedł taki, że teraz spokojnie na lekcji geografii mogę służyć dzieciom jako pomoc dydaktyczna - na lewej nodze płynie mi WISŁA w całej swej okazałości:))))
OdpowiedzUsuńPierwszy poród 16 h, bez środków znieczulających (jakichkolwiek - na moja wyraźną prośbę - miałam wizję, że to może dziecku zaszkodzić. Za to mogłam na stojąco, wisząco, leżąco i w basenie - tu w Anglii nie mają z tym problemów:)))
ps. drugi poród też bez "dopalaczy" mimo, że już w rejestracji zgłaszałam takową chęć:))) Dostałam tylko gaz rozweselający... i musiało być wesoło!
buziaki dla wszystkich
A widzisz, to mi zostało oszczędzone. Nigdy nie miałam żylaków. A propos porodu na wisząco - na sali porodowej był sznur jak się należy ale tak zamotany, że nie wydaje mi się, by ktoś go używał ;)
Usuńojtam, ojtam - a gdyby żonie Tarzana przyszło by rodzić, to co?! a tak szpital jest przygotowany i pewnie w związku z tym spełnia normy UE:)))
UsuńJeny, u mnie wisiała taka pętla nad głową i skojarzenie miałam tylko jedno...
UsuńNie mogłam się jakoś połapać jak było z tymi narodzinami Piątka - więc nie chciałam się ośmieszać w komentarzu pod poprzednim postem;) No ale teraz już wiem, że 19.11.:))) I tak się cieszę, Jarecka, że wszystko w prządku i że już nadajesz:))) Zdrowia Wam wszystkim życzę, a jeszcze pragnę donieść, że Twoje drożdżowe piekłam w sobotę i na początku nic nie rosło w tym piekarniku, już się pogodziłam, że będzie zakalec (bo ja taka zdolna jestem), a tu nagle jak ruszyło, to prawie z tortownicy wyskoczyć chciało. I wyszło superowe. Pozdrowieniaaaa:)
OdpowiedzUsuń:):):)
UsuńDzięki za życzenia i za sprawozdanie z pieczenia! Cieszę się, że się udało, uff ;) Tak, Piątek z 19, trzecia w nocy
Pozdrówki! :)
o, to ja tylko dodam, że robiłam wczoraj ślimaczki drożdżowe i wyszło mi tyle, że możecie całą rodziną wlecieć :)
UsuńHa ha! Ale byś się zdziwiła :):):)
Usuńdoświadczenie mam żadne, przy Jareckiej żadne, bo tylko jedno phiiii rodziłam :) o porodzie pisać nie będę, pozwolę sobie tylko zgodzić się, że ktoś na połóg zasłonę spuścił, czarną i milczenia na dodatek. i nic mnie tak nie zaskoczyło, jak ten połóg właśnie... :) pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńO tak, połóg to była dla mnie niespodzianka dekady! :)
Usuń...ale że Jarecka czyta gazetki dla młodych mam, nigdy bym jej o to nie posądzała. Toć ona że swym przebogatym doświadczeniem (i doświadczeniem) te gazetki pisać powinna. Mniej bzdur by w nich było. I może te dla mam oczekujących nie kończyłyby się na porodzie, a te dla matek na odpieluchowaniu.
OdpowiedzUsuńOgromne gratulacje dla wszystkich Jareckich z Piątką na czele, a jakże. Piątką to w sumie teraz jakby number one.
Kochana! - Jarecka się nie urodziła jako matka pięciorga! Kiedyś była (choć trudno w to uwierzyć) w pierwszej ciąży i nie tylko czytała ale i przez rok (wstyd! wstyd!) prenumerowała "dziecko". Po roku zorientowała się, że tematy kołem się toczą, tzn. w lipcu mamy podróżowanie i co dać dziecku do picia, zimą jak leczyć infekcje itd, czym karmić na rozgrzewkę itd. Ale na swoje usprawiedliwienie dodam, że w owych czasach do tego pisemka dawali całkiem niezłe gratisy. A zresztą, u mnie w pracy leżały stosy starych numerów dziecek jeszcze z lat 90-tych, kiedy to gazety nie były jedynie wielkimi zbiorami reklam - i to się dało czytać, w przerwach między zajęciami czytałam :)
UsuńGratulacje!!! Taka słodka kruszynka.... U nas już kolejny miesiąc na świecie Myszki małej... co z tego, że sobie zaplanowałam jak urodzę moje maleństwo, jak wszystko poszło nie tak!!!! Pojechałam do szpitala tylko na badania z nadciśnienia i miałam zostać 3dni na obserwacji... leżę sobie spokojnie na ktg, trochę słabo mi się robiło chwilami, ale pomyślałam- trochę jestem głodna, leżeć w jednej pozycji trzeba....Po kilku minutach już leżałam na sali porodowej ale takiej do zabiegów- wystraszyłam się nie na żarty, jak pielęgniarka zapytała,czy na cc sie zgadzam..ja jej coś zaczęłam mówić,że tak,potem nie...nie... planuję naturalnie i w sumie nie pamiętam nic więcej jak tylko to,że musiałam się przy wielkiej gromadzie lekarzy rozebrać, dostałam w kręgosłup znieczulenie i w sumie potem tylko fioletowo- sine nóżki i ....12 godzin nic nie wiedziałam, nikt mi nic nie chciał powiedzieć, dopiero jak mój lekarz na obchód zajrzał, że rano mogę wstać i jak dam rade to pójdę na salę do noworodków....Mysia urodziła się po 12" a ja następnego dnia dopiero o 8" mogłam się z pomocą "wykąpać" i ledwo tam szłam ale szłam.. wiedziałam po co tam dzielnie idę.... o 10" zobaczyłam malutkie stworzonko....z wielką czupryną- wspomnienia- bezcenne....
OdpowiedzUsuńKażdy poród inny jest, nieprzewidywalny....z 1.poszło błyskawicznie :) Od 15" do 20" i Mysia sobie sama wyskoczyła- nawet nie zdążyli mi dać znieczulenia- wiec na żywo wszystko miałam hi hi hi... z 2. Myszkiem sam smutek,rozpacz i łzy......Podobno, jakby to była dziewczynka to by było dobrze, bo dziewczynki są silniejsze ;( A teraz 3.Myszka- nie ważne co przeszłam- teraz już nie czuję bólu i najważniejsze, że jest........że święta spędzimy sobie we czworo....
Ach ja w szpitalu spędziłam 11dni ze względu na Mysię- o tym gazetki tez nie piszą-jak nie wpaść w depresję, kiedy nie możesz mieć ze sobą maluszka bo jest w inkubatorze na innej sali,a obok mamy mogą mieć maluszki ze sobą..nie piszą też o tym, że jak mam ochotę płakać z bezradności, to to robię i jak mi Mysz mówi, po co ty ryczysz- przecież sobie tez pójdziesz do Maluszka- to mnie krew zalewa!!!! I ma ochotę po prostu zniknąć i zostać sama. Całe szczęście,że nie chciałam mieć "obcych" w szpitalu- mamusiek, siostrów, ciotek babciów itp....
Ale Jarecka- nieźle sobie radzi-i wiem, że nie mogę narzekać- w końcu u mnie tylko dwie Myszki do wychowania... ale u Jareckiej? I Jarecka nie narzeka tylko działa.. tak właśnie sobie pomyśle jak mnie smutki najdą,że sobie nie radze.....
Telepie mnie jak kolejny raz słyszę, że się matkom mówi :"szkoda że to nie dziewczynka, dziewczynki są silniejsze". Czemu ma służyć taka informacja? Chyba zdołowaniu tej biednej kobiety, innego efektu się nie dopatruję...
UsuńA jak dreptałaś sama po cesarce to szacun. Ja najwyżej dwa kroki "po ścianach". A do noworodków na wózku.
A w czasie cesarki mój zastęp lekarzy rozmawiał o wyprzedażach (środek lata był) i że se pani doktor fajne buty ustrzeliła :))) W takiej dla mnie chwili, rozumiesz, o butach :)))
hehe, u mnie o ostatnim odcinku Rancza rozmawiałam z lekarzem i słuchałam jak dobrze mieć psa i żeby sobie mąż kupił jak mu 3 baby w domu zaczną gadać:)
UsuńHaha :) A mój tnąc brzuch i wyciągając Małego śpiewał "Pójdę boso" :) Mi tam się śpiewać jakoś nie chciało ;D Uściski dla Jareckich z wietrznej Gdyni!
OdpowiedzUsuń: )
OdpowiedzUsuń:DDD
UsuńJarecka gratuluje serdecznie Piatka. Taka rodzina duza to skarb i pewnie dzieciaki kiedys Ci za to podziekuja.
OdpowiedzUsuńTrzymaj sie dzielnie jak zawsze do tej pory. Swietnie pisesz i jeszcze lepiej dajesz rade ze wszystkim i wszystkimi. Masz chyba 10 rak i 20 par oczu, ale ogarniasz wszystkich. Zazdroszcze zaradnosci.
Jak pierniczki wyszly? Bo mi tez pasuje sie zabrac...nie pytm czy prezenty gwiazkowe juz masz bo zakladam, ze juz dawno popakowane i przygotowane dla wszystkich.
Moze ja do Ciebie na jakis warszat pt jak ogarnac rodzinke w swieta bym sie zapisala? Prowadzisz cos takiego?
Pozdrawiam Tili
Sama bym się na takie warsztaty chętnie wybrała.
UsuńPrezentów jeszcze nie ma a ciasto na pierniczki lezakuje zgodnie z przepisem w lodówce.
Ręce dwie, oczu dwoje. I wiesz co? Chyba jednak lepiej piszę niż sobie radzę z rodziną! :):):)
No co Ty? Tylko dwie rece i oczu dwoje-na piecioro malych rozrabiakow??? Jak Ty to robisz, ze dajesz rade ze wszystkimi moja Ty Bohaterko Dnia Codziennego. Jestes Wielka i sle moje wyrazy uznania. A to ze jeszcze w tym wszystkim prowadzisz bloga to juz naprawde podziwiam za wspaniala organizacje. I zdecydowanie jestes zbyt skromna piszac ostatnie zdanie o tym lepszym radzeniu sobie w pisaniu niz z rodzinka. Na pewno jestes swietna mamuska dla swej gromadki.
UsuńPozdrawiam Tili
Gratulacje z okazji narodzin Piątka.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńJakiś czas tu nie zaglądałam, a tu proszę, tyle się wydarzyło ;) Przede wszystkim gratulacje Piątka! Niech rośnie na schwał!!!
OdpowiedzUsuńPo wizycie w moim "wymarzonym" szpitalu, stwierdziłam, że wolę rodzić w domu, ha, ha...a połóg też okazał się być nie lada niespodzianką. Mam wrażenie jakby to jakiś temat tabu był...;)
Ściskam mcno!
Oj, wydarzyło się :)
UsuńPoważnie mówisz o rodzeniu w domu? Znam parę dziewczyn co rodzą w domu ale dla mnie to przerażające :o
Ha i pomyśleć, ze to nie tylko ja taka nie wyedukowana szłam dzieci rodzić :P
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że nawet szkoły rodzenia nie zaliczyłam, ani jednej gazetki nie przejrzałam, wszystko było instynktownie i na czuja. Nawet chciałam szpital wybrać ale mój ginekolog powiedział mi mądrą rzecz:" Nigdy nie wiadomo kiedy nastąpi poród, po co ma Pani się jeszcze dodatkowo denerwować, że to nie ten ustalony dzień". I faktycznie Córcie rodziłam 3 tygodnie wcześniej a jechałam do szpitala autobusem bo nawet nie wiedziała, że to już. Coś tam mnie bolało hehe!
Jeszcze raz gratuluje Piątka cudnego!
Ha! Ją chodziłam do szkoły rodzenia... w drugiej ciąży :P
UsuńBez sensu, bo obudziły się we mnie złe wspomnienia z porodu a na zajęciach z kąpania dzieci ziewałam z nudów :)
To jeśli mogę, to powiem, że w Stanach też takiej listy nie sporządzałam z przyczyn podobnych do Twoich - w ostatniej chwili człowiek macha ręką na wymyślne ustalenia.
OdpowiedzUsuńJedno tylko się w biegu przed porodem, a potem po porodzie ustala z personelem - jeśli chłopiec się urodzi - obrzezać czy nie. W Stanach wykonuje się ten zabieg zwyczajowo (oczywiście za zgodą rodziców). Pozdr.
No proszę :)
UsuńFull service :):):):)
Sylabo, wnioskuję o posta!
Ojej, ale jakiego niby? O amerykańskiej porodówce???
UsuńEee... niekoniecznie... ;)
UsuńWolę już o tym nie myśleć :P
Ani ja! ;-)
UsuńJa to sobie tłumaczę, że warto się pomęczyć przy porodzie, bo to przywilej, facet tego nigdy nie doświadczy itp itd...Ale czasem się zastanawiam, czy to rzzeczywiście taki cymes, już nie mówiąc o tym, co się dzieje z nami PO porodzie, ja to wspominam jako jedną wielką masakrę fizyczną i emocjonalną też. A facet...nawet okresu nie ma;)) Pozdrawiam cieplutko całą rodzinkę!:))
OdpowiedzUsuńHahaha! Chętnie bym odstąpiła taki przywilej :):):)
UsuńJarecka! Mam nadzieje, ze lepiej, ze z kżdym dniem lepiej!? Aleś mi przypomniała, kiedy to po pierwszym i drugim porodzie myślałam, ze umrę od skurczów - a niby skąd maiąłm wiedziec, ze to gorzej przeżyję niż same porody! Zwykle kobiety mają odwrotnie - mówiły połozne... a potem kolejne wycie przy początkach karmienia. Że umrę - przestałąm myśleć...zastanawiałąm sie, czy się nie zabić! Tu juz położna zaczęła sie martwić...
OdpowiedzUsuńHa! To jest niespodzianka nr 1, ten ból, ale o tym kobiety się dowiedzą dopiero z autopsji :)
UsuńSerdeczne gratulacje:)
OdpowiedzUsuńWspaniale piszesz:) czytanie Ciebie to po prostu miód na moje serce:)
Podziwiam Was za ta piątkę wspaniałą:)
Witam i dziękuję za tyle miłych słów! :)
Usuń