Właśnie Jarecka zatrzymała samochód przed pasmanterią, gdy wybiła dziesiąta i radio przeczytało wiadomości.
Wiadomość była taka na przykład, że polski autokar wycieczkowy, mknący z Wenecji do Polski, miał nocą wypadek w Czechach.
Trybiki w głowie Jareckiej drgnęły i ruszyły ze zgrzytem, najpierw powoli, jak żółw ociężale - dlaczego miałyby nie drgnąć? Był słoneczny dzień, po dwóch kawach.
Zdaje się, że Wlepka, młodsza siostra Jareckiej miała wracać jakoś na dniach ze swoich wojaży?
- Trzynastu pasażerów jest lekko rannych - powiedziało radio i zapewniło, że o obrażeniach zagrażających życiu nie ma mowy.
Jarecka wybrała numer Wlepki ale włączyła się poczta głosowa.
Wówczas, jednak lekko wzburzona, zadzwoniła do Mamy CałkiemInnej - w tym celu nastroiła głos, by brzmieć jak leniwy plażujący górnik:
- No cześć... A kiedy to Wlepka wraca z tej swojej wycieczki...?
(Trzeba by to usłyszeć, o Czytelniku. Jarecka, z nadbużańskich rodziców, na Śląsku chowana, od piętnastego roku życia między koleżankami Góralkami, ma specyficzny akcent, zaśpiew a nawet mazurzenie - przyp. Wszechwiedzącego Narratora)
- Dzisiaj - oznajmiła pogodnie Mama CałkiemInna - dzisiaj w nocy.
- A skąd?
- A z Wenecji.
Zapadki się zapadły, zębatki zazębiły.
Żebyż Jarecka miała szansę pomyśleć jeszcze z pięć minut, wymyśliłaby, żeby jakoś beztrosko zakończyć tę rozmowę, bo raczej trudno było udawać, że dzwoni do mamy na ploty, skoro w tym celu dzwoniła kilkanaście godzin wcześniej. Nie wymyśliwszy zatem nic, Jarecka zakrzyknęła: tylko się nie martw, nic się nie stało! - i powtórzyła, co mówiło radio.
Głos Mamy CałkiemInnej osunął się po ścianie na podłogę.
Jarecka zaś zadzwoniła do Jareckiego, bo ktoś musi działać by palpitacje mógł mieć ktoś.
Trzeba powiedzieć, że ustawa o ochronie danych osobowych wiele ułatwia. Nikt nic nie musi wiedzieć, z niczego się tłumaczyć - toteż Jarecki obdzwoniwszy wszystko, łącznie ze stróżówką Pałacu Prezydenckiego i budką z kebabami przy dworcu Warszawa Zachodnia, dowiedział się tylko tyle, że autobusów było więcej i że niekoniecznie Wlepka siedziała w tym feralnym. Więcej nawet! - do miasta zamieszkania Wlepki wycieczka na pewno dotarła zdrowiusieńka.
- A czy jest możliwe - drążył Jarecki - że pechowy autobus, ten do miasta A miał jechać przez miasto B (w którym miała wysiąść Wlepka)?
Pani, która miała to wyjaśnić, nabrała wody w usta i się zachłysnęła.
Jarecka czym prędzej (kukułki kukały już południe) przekazała mamie te uspokajające wieści, powtarzając raz po raz, że i tak nie ma się czym martwić, Wlepka najwyżej ma złamany paznokieć, rękę a choćby skórę zdarła z kolana - phi!
- Ale wiesz - rzekła z namysłem Mama CałkiemInna - ona chyba jednak wraca dopiero DZISIAJ w nocy.
DZISIAJ w nocy!
Wieczorem Wlepka przysłała esemesa, że właśnie je kebaba pod Brnem, i zęby ma wszystkie.
P.S. powiedzcie sobie kilka razy słowo: dzisiaj. Dziwnie brzmi, nieprawdaż? Dzisiaj. Dzisiaj. Śmisznie :)
Przeżuwam śniadanie czytając poranną "prasówkę".... i dostałam ciarek na grzbiecie! Żaden kęs przez gardło nie chciał się przedrzeć. Dobrze, że puenta wreszcie nastąpiła :) Ściskam Jarecką, siostrę Wlepkę, Mamę CałkiemInną, zaradnego Jareckiego, i nawet tego kebaba co był właśnie konsumowany.... Uffff :*
OdpowiedzUsuńA co ja miałam powiedzieć? Dobrze, że już byłam po śniadaniu! ;)
UsuńJa czytałam z większym spokojem zakładając, że gdyby to kolano było nieco bardziej zdarte, raczej co innego byś miała na głowie, niż wpis. tak czy owak, dobrze, żenawet nie kolano czy paznokieć.
OdpowiedzUsuńI faktycznie. "Dzisiaj" brzmi trochę jak Zdzisiek. Misiek na przykład... I ma w sobie coś kojącego ;)
Ciekawa, wczoraj zdawało mi się śmieszniejsze niż dziś :)
UsuńNajfajniejsze z tym dzisiaj jest to ,że jest codziennie. Jareckiej za akcję telefoniczną , ukłony .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam A
Chyba Jareckiemu te ukłony? Jarecki ma lata praktyki w korporacji w załatwianiu NIEMOŻLIWEGO przez telefon.
UsuńNo czytanie ze zrozumieniem sie kłania. Jareckiemu ukłony więc.
UsuńUff!
OdpowiedzUsuńI byleby sie kebabem nie strula!
Prawda, że dużo kebabów wystąpiło w tym poście? hm, ciekawe.
UsuńDzisiaj.
OdpowiedzUsuńDziś - aj!
Niechaj zatem Wlepka szczęśliwie wraca w rodzime krajobrazy:)
Wróciła - kto to widział, żeby sie rozbijać po Wenecjach, jak uczciwi ludzie opłacają składki po szkołach? ;P
UsuńMoże się rozbijają, bo nie płacą składek po szkołach? ;-)
UsuńDobrze, że Wlepka zdrowa i cała, to i Jarecka się może uspokoić. Pozdrowienia - silvarerum :-)
Otóż to właśnie! Jak ktoś ma składki do płacenia to nie wakacjuje we wrześniu ;)
UsuńDzisiaj wcale nie brzmi śmiesznie, skoro wczoraj nic się nie udało zrobić... ;-)
OdpowiedzUsuńAj waj! Codziennie tak mam! :))
Usuńeh.... dobrze ze sie wszystko dobrze skonczyło
OdpowiedzUsuńTak, miło ze strony OpaCZności
UsuńUff, napięcie Jarecka potrafi budować! Dobrze, że historia z hapiendem! Bardzo dobrze!
OdpowiedzUsuńA co ja mam powiedzieć? To dopiero było napięcie!
UsuńOch potrafi Jarecka podnieść ciśnienie. Potrafi.
OdpowiedzUsuńPozdr.Joanna
Hie hie hie
UsuńJeju, porywcza jesteś, Jarecka, podgrzewasz sytuację aż mi pośladki się bąblami pokryły!
OdpowiedzUsuńTo wstań! Jestem porywacza jak czarna Wołga :)
UsuńSkoro Wlepka cała i zdrowa (uff) to powiedz co to za piękna lala? Ta obok tytułu?
OdpowiedzUsuńJest to lala, którą zrobiłam specjalnie do celów promocyjnych ;) Na poprzedniej winiecie też była :)
Usuń